31. W sumie to sporo było tych dni...

Baekhyun

Leżałem na miękkim materacu, nie mogąc jednak zmrużyć oka, mimo naprawdę ciężkiego dnia. Nie mogłem spać głównie przez świadomość, że Chanyeol znajduje się dosłownie po drugiej stronie ściany, a ja nie mogę go mieć.
Mimo moich starań, przez kilka godzin nie otworzył mi, oraz nawet na chwilę nie wyszedł ze swojego azylu, chociażby do toalety.

Zastanawiałem się, czy on już śpi. Myślałem też o tym, co myśli o moim pobycie tu. Czy gdzieś w środku cieszy się choć trochę? Czy jego serce też tak szybko zabiło na mój widok, jak moje, gdy tylko zobaczyłem jego piękne oczy? Chciałbym tak bardzo wiedzieć, co mu teraz siedzi w głowie. Chciałbym wiedzieć, czy dalej mnie chce. Czy czekał.

Moje przemyślenia przerwało ciche skrzypnięcie drzwi gdzieś na korytarzu. Wytężyłem słuch i zdałem sobie sprawę, że to właśnie pokój obok został otworzony.
Więc to Yeollie!

Wstałem delikatnie na palcach i tak samo ostrożnie otworzyłem swoje drzwi, aby móc zerknąć, co się dzieje na korytarzu. Yeol szedł powoli w stronę schodów, zakładając na siebie w międzyczasie jakąś ciemną bluzę. Przez to od razu zdałem sobie sprawę, że raczej nie zostanie w domu, bo było tu naprawdę ciepło, w przeciwieństwie do temperatury panującej na mrocznym dworze.

— Gdzie idziesz? — zapytałem cicho, wychodząc z pokoju. — Jest środek nocy...

Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Jego mina znowu nie zdradzała mi jego emocji, a to zdecydowanie mnie irytowało. Kiedyś mogłem z niego czytać jak z otwartej księgi, a teraz? Nie jestem w stanie nawet powiedzieć, czy jest zaskoczony, czy nie.

— To nie jest twoja sprawa — odpowiedział chłodno, a mnie coś ścisnęło w sercu przez to, w jaki sposób do mnie mówił. Zawsze był taki ciepły...

— Na zewnątrz jest niebezpiecznie.

— I? — zapytał lakonicznie, opierając jedną dłoń na poręczy schodów.

— Nie chcę, żeby coś ci się stało, Chan — odpowiedziałem, jakby to było coś oczywistego. Zobaczyłem, jak moje słowa trochę zbiły go z tropu, przez co otworzył lekko szerzej oczy. Po chwili jednak znowu przybrał tę beznamiętną twarz i wzruszył ramionami.

— Słodko. — Wycedził i wszedł już na pierwszy stopień schodów. Jego zachowanie zirytowało mnie, więc podszedłem do niego szybko i chwyciłem go za ramię, wciągając go na górę.

— Nie żartuję, jasne?! Nie pozwolę ci wyjść tak późno samemu! — krzyknąłem, nie zwracając uwagi na to, że nie jesteśmy w tym domu sami.

— Nie jesteś już moją niańką! — Odtrącił brutalnie moją rękę, a ja syknąłem z bólu, który jednak był niczym przy tym, jak zraniły mnie te słowa, które wypowiedział z taką pogardą. Spojrzałem na Yeola z dołu i zobaczyłem, że ten był lekko przestraszony wydanym przeze mnie dźwiękiem. Chciał chyba nawet przez chwilę zapytać, czy na pewno ze mną wszystko w porządku, ale koniec końców jedynie zacisnął usta i ponownie skierował się w stronę schodów.

— Powiedziałem chyba, że cię nie wypuszczę, tak?! — Ponownie uniosłem głos i starałem się siłą zawrócić Yeola.

— Co wy robicie? — Z pokoju naprzeciwko wyszła zaspana pani Park, która kończyła właśnie wiązać sznurek swojego szlafroka. — Coś się stało?

— Chanyeol chce wyjść o tej porze — powiedziałem, mierząc się ze wściekłym chłopakiem wzrokiem.

Spojrzałem z zaskoczeniem, jak pani Park wzdycha, jakby to było coś normalnego. Podeszła do Chanyeola, który patrzył gdzieś w bok, zaciskając ręce w pięści.

— Chanyeol, zostań dziś wyjątkowo w domu, dobrze? Proszę cię, zrób to dla mnie — powiedziała spokojnie, głaszcząc go delikatnie po policzku. Chanyeol zerknął jeszcze na mnie kątem oka, po czym odtrącił dłoń kobiety, schodząc w dół schodów.

— A ja prosiłem, żebyś go stąd wywaliła — odpowiedział, zatrzaskując za sobą główne drzwi.

Czułem, jak w moim gardle powstaje wielka gula przez jego słowa, jak i przez widok zdołowanej pani Park.

— Czy on zawsze tak jest? — zapytałem cicho. — Często tak wychodzi?

Kobieta westchnęła i skinęła na mnie, abym poszedł za nią.
Zeszliśmy na dół, gdzie pani domu zrobiła nam herbatę. Usiedliśmy przy stole. Czekałem, aż pierwsza zabierze głos.

— Gdy wrócił do Seulu... na początku prawie nie wychodził z pokoju. Nie jadł, nie spotykał się z ludźmi. Wpuszczał do siebie tylko Jongina, który co jakiś czas do niego przyjeżdżał. Po jakimś czasie w końcu zaczął normalnie żyć, ale... sam widzisz. Nie chodzi tylko o zachowanie. Zaczął ubierać się... normalnie, jak nie on. Mam wrażenie, że robi to dla tego, bo nie chce być dla nikogo dziecinny... — Spojrzała na mnie znacząco. — Żeby nikt się nim nie bawił. Chce być poważny. Rzadko też się uśmiecha... zaczął często wychodzić z domu, ale tylko na imprezy przypadkowych ludzi. Nawet ich nie znam. Nie wiem, czy zadaje się z kimś na stałe. Czasem też wraca lekko potłuczony, jakby się z kimś bił. Wraca pijany nad ranem... to już rutyna. To właśnie zrobiłeś z moim synem, a ja nie mogę nic z tym zrobić.

— On... przeze mnie...? — szepnąłem. Było z nim jeszcze gorzej, niż myślałem. — On był przecież... taki... niewinny.

— Był. Dalej by był, gdybyś nie zniszczył jego uczuć, Baekhyun.

— Ile razy mam przepraszać? Przecież wie pani, że jestem tu, by—

— Wiem, ale nie wszystko da się w życiu naprawić, wiesz? — Spojrzała na mnie melancholijnie, jakby nie miała już nadziei. — On może się już nigdy nie zmienić. A ja nie chcę, żeby taki został.

— Też pragnę, aby mój Ciastek wrócił. — Uśmiechnąłem się lekko, chcąc rozluźnić atmosferę. Pani Park spojrzała na mnie pytająco. — Chanyeol to przecież słodki ciastek.

— Dlaczego to przezwisko tak mi do niego pasuje... — Walnęła się lekko w czoło, ale i zaśmiała. Upiła łyka herbaty i wstała. — Rano wychodzę do pracy, a mąż jest przez dwa tygodnie na delegacji. Jina choruje, więc nie wiem, kiedy wróci. Będziecie więc sami.

— Rozumiem, dziękuję za rozmowę i... wybaczenie mi.

Uśmiechnęła się i zostawiła mnie samego. Po chwili i ja wszedłem na górę, jednak zamiast ruszyć do swojej sypialni, z lekkim wahaniem wkroczyłem do tej, należącej do mojej miłości.
Przekroczyłem próg i od razu o mało się nie zabiłem, potykając się o butelkę po piwie i całą stertę ciuchów. Pokój wbrew temu, co sądziłem, w przeciwieństwie do całej reszty domu nie zmienił się zbytnio. Meble były inne, ciemne, jednak bardzo podobne do tych, które zapamiętałem, a ściany nadal miały zielonkawy kolor. Jedyną zmianą było jeszcze zastąpienie plakatów z kreskówek na plakaty z różnymi zespołami. I przede wszystkim wszędzie walały się rzeczy Yeola, a gdy ja się jeszcze nim zajmowałem, zawsze zmuszałem go do sprzątania pokoju.

Usiadłem na jego łóżku i po prostu przez dłuższą chwilę obserwowałem pomieszczenie, w którym nie byłem tyle czasu. Mam z nim związane dużo wspomnień. To tu też obiecałem mu ten ślub, o którym myślał na poważnie tyle lat... teraz to i ja o nim marzę i chciałbym obiecać mu go jeszcze raz.

Zobaczyłem na biurku wśród tego całego bałaganu (tak, ciuchy też były na biurku) pojedynczy zeszyt, w grubej, ciemnozielonej okładce. Nie wiem czemu, ale postanowiłem go otworzyć, ignorując fakt, że istnieje coś takiego jak prywatność.

Pierwsze strony były tylko jakimiś notatkami, jak mogę się domyślić - z wykładów, bo Chan zapewne gdzieś studiuje. Jednak ku mojemu zdziwieniu, na ostatniej zapisanej stronie widniał pojedynczy napis.

Przyjechał do mnie 217 dnia.

Przyjechał? Chodziło o mnie?

Spojrzałem na kalendarz, który wisiał na jednej ze ścian i szybko w głowie policzyłem, że od naszego rozstania minęło właśnie tyle dni.
Przełknąłem ślinę z powodu ulgi, jaka nagle ogarnęła mój umysł. Wbrew pozorom czekał na mnie. Liczył to wszystko. Dalej coś do mnie czuje.

Po dłużej chwili odłożyłem notes tak, jak go zastałem i otworzyłem dużą szafę stojącą w rogu, aby z lekkim smutkiem zauważyć, że wypełniona jest głównie ciemnymi koszulkami z najmodniejszych sklepów, a na dole stoją zwykłe buty z sieciówki. Chciałem już zamknąć drzwiczki, kiedy zauważyłem na dolnej półce, ukrytej za płaszczami, coś kolorowego. Pochyliłem się, a na moje usta od razu wpłynął uśmiech, na widok poupychanej, kolorowej garderoby i ulubionej koszulki Yeola z gołębiem ninja.

— Czyli nie wyrzuciłeś tego wszystkiego... — szepnąłem szczęśliwy, wiedząc już, jak zamierzam powoli wprowadzić w życie plan nawrócenia Yeola na bycie ponownie słodkim ciastkiem.

🌼🌼🌼

Stałem właśnie przy kuchni, robiąc na śniadanie amerykańskie naleśniki, kiedy usłyszałem głośne kroki na górze. Mogła to być tylko jedna osoba, więc odwróciłem się z podekscytowaniem, gdy do kuchni wszedł wściekły Chanyeol, ubrany jedynie w spodnie dresowe, zwężane na kostkach.

— Gdzie są moje wszystkie rzeczy? — zapytał, zakładając rękę na rękę.

Bez pośpiechu nałożyłem ostatniego naleśnika na talerz, aby następnie postawić je na stole, obok konfitur.

— Myślę, że powinny być w szafie. — Wzruszyłem ramionami. — Przynajmniej ja tam trzymam ubrania. Jesteś głodny?

— Gdzie są moje normalne rzeczy? Gdzie je schowałeś? — powtórzył głośno, a ja szczerze niezbyt skupiłem się na jego słowach, zwracając szczególną uwagę na jego wyrzeźbione ciało, które było przeciwieństwem mojego. Trochę schudłem przez te kilka miesięcy, bo odkąd nie było ze mną Yeola, nie miałem nawet ochoty na słodycze. Jednak sylwetka Chanyeola była wysportowana i wyrzeźbiona, moja natomiast była po prostu chudym makaronem.
Przygryzłem wargę na ten widok, a Chanyeol widząc moje spojrzenie chyba lekko się zmieszał, choć starał się tego po sobie nie dać poznać.

— Twoje NORMALNE rzeczy są w szafie — powiedziałem w końcu. — Nie pasują do ciebie te żałobne kolory, Chanyeol.

Prychnął i odwrócił się, aby odejść, jednak szybko chwyciłem go za rękę, czując nieopisaną przyjemność z tego, że chociażby w ten sposób mogę czuć ciepło jego ciała.

— Zjedz ze mną śniadanie — poprosiłem z nadzieją.

— Taeyeon chętnie z tobą zje — warknął, ale nie pozwoliłem mu się ponownie wyrwać i tak po prostu zamknąć przede mną w pokoju.

— Nie jestem z Taeyeon. Myślisz, że dlaczego tu przyjechałem?

— O, rzuciła cię i nagle znowu stwierdziłeś, że fajnie będzie dać dupy chłopakowi?

— Co... co ty mówisz?! — krzyknąłem, odwracając go w swoją stronę. Miałem ochotę się rozpłakać tu i teraz, ale ostatnio wylałem już tyle łez, że byłem tym szczerze zmęczony. — Nie mów o mnie, jakbym był jakąś dziwką! Nie jestem z nią, bo jej nie kocham, jasne?!

— Gdy byliśmy razem, pieprzyłeś dokładnie to samo! Zaufałem ci, a ty leciałeś na dwa fronty! I mam nie nazywać cię dziwką?! Jesteś nią!

— Nie odzywaj się do mnie w ten sposób, Yeol! — Mimo tego, że naprawdę nie chciałem, wbrew sobie uderzyłem go z liścia w twarz, a on odchylił lekko głowę, unikając mojego wzroku. Nie chciałem tego. Nie wiem, co mną kierowało, ale myślę, że był to głównie ból przez kontrast, w jaki do mnie mówił kiedyś, a teraz. Opuściłem głowę w dół, czując, jak łzy moczą podłogę pode mną. Czyli jednak wciąż miałem co z siebie wylewać. — Przepraszam... ja... ja nie chciałem, Yeollie...

— Wielu rzeczy nie chciałeś.

Przez chwilę zamarłem, wiedząc, że wszystko, co powiedział, to prawda. Co miałem jednak zrobić? Nie da się do cholery cofnąć czasu, a przynajmniej ja nie jestem w stanie tego zrobić.

— Jestem tu, bo chcę, żebyś wrócił. Nie chcę życia, w którym nie ma cię obok mnie, Chanyeol. Myślisz, że gdyby mi nie zależało, przyjechałbym tu? Jestem tu tylko dla ciebie, rozumiesz? Chanyeol, proszę, porozmawiaj ze mną normalnie!

— Znajdziesz w końcu kogoś, kto spodoba się i tobie i twoim rodzicom. Życzę szczęścia. — odpowiedział cicho, kierując się w stronę schodów, a ja nie zamierzałem już powstrzymywać go siłą, bojąc się, że znowu nad sobą nie zapanuję.

— Znalazłem już kogoś, kto mi się podoba. Doskonale o tym wiesz, bo inaczej nie byłoby mnie tutaj. Dlaczego nie dasz mi się w żaden sposób wytłumaczyć?

— Bo ci nie ufam — odpowiedział natychmiastowo, gdy znalazł się już na szczycie schodów. Przez to, jak na mnie spojrzał, czułem, jak kolejne, cieplejsze łzy spływają mi po policzkach. Tak bardzo nie chciałem ponownie płakać. Jednak jedynie tak moja frustracja mogła opuścić moje ciało.

Wiem, że mi nie ufa. Sam ledwie sobie już wierzę.

🌼🌼🌼

Nie nachodziłem już Yeola, wiedząc, że mimo wszystko potrzebuje on oswoić się z nową sytuacją. Wiem, że dalej coś do mnie czuje, ale to nie oznacza, że przecież nie jest na mnie wściekły. Sam nie chciałbym sobie wybaczyć po czymś takim. Zaufanie trudno zdobyć, zniszczyć można zdecydowanie szybciej. Odbudowa jest bardo trudna. Czasami niemożliwa, ale ja wierzyłem, że nie w tym przypadku. Zostanę tu, dopóki mi nie wybaczy i nie wróci ze mną do Pusan. Wtedy mogę dla niego zrobić wszystko. Może się do mnie wprowadzić. Możemy pojechać znowu na wakacje. Możemy po prostu leżeć dniami w naszym łóżku, nie wypuszczając się z objęć. Zrobię, co tylko będzie chciał. Naprawdę. Niech tylko do mnie wróci.

— Cześć, Baekhyun. — Siedziałem właśnie w salonie, przeglądając wiadomości w internecie na moim blackberry, kiedy do salonu wkroczyła pani Park, rzucając swoją torbę na kanapę. — I jak?

— No... to nie będzie chyba łatwe — odpowiedziałem dość cicho, nie chcąc, aby Chanyeol usłyszał to, że o nim rozmawiamy.

— Rozumiem. Nie dziwi mnie to. Ciebie też nie powinno.

Usłyszeliśmy kroki na korytarzu i zerknęliśmy w tamtą stronę. Przed oczami mignęła nam sylwetka Chana, jednak ten przeszedł na tyle szybko, że nie mogłem mu się bliżej przyjrzeć.

— Chanyeol? Gdzie wychodzisz? — Pani Park przeszła na korytarz. Nie poszedłem za nią, bo i tak wszystko dobrze słyszałem.

— Do klubu. Będę późno. — odpowiedział gburowatym głosem. Pani Park najwyraźniej nie zdążyła nawet na to odpowiedzieć, bo Chanyeol od razu zatrzasnął za sobą drzwi, ruszając w miasto.

— To... chyba naprawdę nie będzie proste, Baekhyun... — westchnęła kobieta, gdy wróciła do pomieszczenia, w którym się znajdowałem.

Doskonale to widziałem.

Bolał mnie jednak fakt, że przez kolejne dwa tygodnie nie udało mi się zbliżyć do Chanyeola nawet trochę, bo unikał mnie jak ognia, a w domu bywał jak najrzadziej.

Czuję się, jakbym był w kropce. Jednak pamiętam, z jaką myślą tu przyjechałem.
Zostanę tu, ile tylko będzie trzeba.
Za bardzo mi zależy, aby poddać się po niepowodzeniach. Najważniejszego w życiu nigdy nie dostaje się łatwo, trzeba o to walczyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział z okazji nowego roku~!🎉🎆🎵

Mam nadzieję, że nie dopadł was kac morderca

Kolejny rozdział nie wiem, kiedy ujrzy światło dzienne, bo jest dość... rozgrzebany i nieskończony

Zapraszam jeszcze na mojego hunhana, który dziś zostanie wznowiony (ff dodam koło 16, gdy już będzie ciemno, bo w założeniu jest to horroro-fluff z lekką komedią)

Zachęcam do zaobserwowania mojego profilu, aby po prostu widzieć, kiedy już dodam, jeśli jesteście chętni, aby to przeczytać

Do zobaczenia~!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top