28. Jesteś największym idiotą, idioto

Baekhyun

Obudziłem się na podłodze w salonie, z niesamowitym bólem w plecach. Nawet nie mam pojęcia, kiedy wczoraj straciłem kontakt z rzeczywistością, ale aktualnie już świtało. Wstałem i chwiejnym krokiem poszedłem do kuchni, aby tam wlać w siebie szklankę zimnej wody. Czułem się jak wrak człowieka, nawet po wzięciu szybkiego prysznica. Nie wiem, ile łez wczoraj z siebie wylałem, ale wiedziałem, że pomimo tego, jak cholernie źle się czułem, nie jestem w stanie już nawet płakać, wyczerpując chyba cały limit na kolejnych kilka lat.

Wczorajszy wieczór jednak pozwolił mi sobie uświadomić, jakim człowiekiem byłem przy tym aniele. Robił wszystko, aby mnie uszczęśliwić, starał się, ufał mi. Nawet jak się domyślam, właśnie tu dla mnie specjalnie studiował i pracował w mojej firmie. Nigdy nie powiedział nic, co mogłoby mnie obrazić, czy zranić. Był chłopakiem, o którym można marzyć. Z którym życie mogłoby być po prostu bajką.

Był wspaniały. Po prostu.

Wczoraj płacząc w samotności, zdałem sobie sprawę, że moja miłość do niego jest nawet silniejsza od nienawiści do samego siebie. Do tej pory myślałem, że to niemożliwe.

Chwyciłem płaszcz i założyłem buty, mając nadzieję, że zastanę go o tej porze w jego lokum. Jednak gdy zapukałem do drzwi, odpowiedziała mi cisza. Nie wiem czemu, ale miałem dziwne poczucie, że faktycznie tam nikogo nie ma. Nie zostałem zignorowany, mieszkanie po prostu było puste. Nie mając pojęcia, gdzie niby go szukać, zdecydowałem, że po prostu pojadę do firmy, która do jutra i tak będzie zamknięta. Nie wiem po co. Chyba po prostu nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, a nie chciałem wracać do apartamentu, który dobijał mnie swoją pustką.

Jadąc do biura, zignorowałem natarczywe telefony moich rodziców. W tej chwili obchodzili mnie oni najmniej i nawet nie miałem ochoty słuchać ich paplaniny.
Kątem oka zerknąłem na lusterko, w którym zobaczyłem podgrążone, czerwone oczy i opatrunek, który przysłaniał mi właściwie cały nos. W życiu bym nie posądził Yeola o taką siłę. To tylko świadczyło o tym, jak bardzo go zraniłem. Byłem pewien, że w życiu by mnie nie dotknął w taki sposób, jednak całkowicie na to zasługiwałem. Wiem. Myślę, że jedno uderzenie to za mało.

Zaparkowałem i samotnie wszedłem do opustoszałego biurowca, kierując się bezpośrednio do mojego biura. Pachniało tu papierami i drewnem. Zamknąłem za sobą drzwi i rozebrałem się ze zbędnej, zimowej odzieży. Gdy podszedłem do biurka, mój wzrok od razu powędrował na jedną, pojedynczą kartkę, która leżała na pustym blacie. Chwyciłem ją w dłonie, aby zaraz z przerażeniem wypuścić z dłoni. Nawet nie wiem kiedy, ale znalazłem się na kolanach, patrząc na dokument leżący przede mną.

31.12.15
Pusan

Wypowiedzenie umowy o pracę

Niniejszym wypowiadam umowę o pracę zawartą w dniu 8 września 2015 roku na czas nieokreślony pomiędzy BbCompany, a Park Chanyeol bez zachowania okresu wypowiedzenia.

Z poważaniem Park Chanyeol

Oparłem się o ścianę i schowałem twarz w dłoniach, nie mogąc patrzeć na ostatnią rzecz otrzymaną od Chanyeola. Gdy miał na myśli kilka dni wcześniej świąteczny prezent, nie sądziłem, że będzie to pożegnanie.

O nie. Tak nie będzie.

Wstałem, chwyciłem płaszcz i wybiegłem z budynku, aby od razu wsiąść do samochodu i przekraczając dozwoloną prędkość, dojechać szybko do akademika, w którym już byłem dzisiejszego dnia.
Mimo słabej kondycji szybko wbiegłem na najwyższe piętro i mocno walnąłem w drzwi po lewo, aby ktokolwiek tam był, na pewno mi otworzył. Nie doczekałem się jednak żadnej reakcji, więc uderzyłem pięścią jeszcze raz, aby następnie jeszcze się na nich wyżyć i je kopnąć.

— Wiem, że tam jesteś! Otwieraj, Chanyeol! — krzyknąłem, powtarzając próby sforsowania drzwi. — Nie ignoruj mnie! Otwieraj! — Chciałem uderzyć w drzwi kolejny raz, jednak usłyszałem dźwięk zwalnianej blokady. Za drzwiami pojawił się Jongin, który spojrzał na mnie z kamienną mimiką twarzy. Po chwili jednak jego mina zmieniła się diametralnie, a na ustach pojawił się chamski uśmiech.

— Widzę, że ja już nie muszę upiększać twojego ryja — powiedział, opierając się o framugę. Po jego ubraniu i roztrzepanych włosach widać było, że chyba przed chwilą się obudził, czyli zignorował moje wcześniejsze pukanie. — Chanyeol zrobił to bardzo dobrze. Nosek boli?

— Nie odzywaj się tak do mnie, Jongin. — Zmrużyłem oczy przez jego arogancję i przybrałem ostrzejszy ton. — Wpuść mnie. Chcę rozmawiać z Chanyeolem.

— To będzie raczej trudne, bo aktualnie jest jakieś 326 kilometrów stąd — zaśmiał się i chciał mi zamknąć drzwi przed nosem, jednak przeszkodziła mu w tym moja stopa, którą postawiłem w progu.

— O czym ty mówisz? — zapytałem zbity z tropu. — Dlaczego jest w Seulu? Był tam co dopiero.

— Przyjechał do Pusan tylko dla ciebie. Przecież on zawsze miał w dupie edukację. Myślisz, że naprawdę tak zależało mu, żeby tu studiować? Zawsze chodziło tylko i wyłącznie o cudownego, idealnego Byun Baekhyuna. Teraz już nie ma powodu, by tu być. Gratuluję, pięknie spierdoliłeś. Miałem przez cały czas nadzieję, że Dyo ma rację i masz jaja, żeby powiedzieć mu o wszystkim prosto w twarz, ale chyba i on ufa ci za bardzo.

— Ty... Dyo ci powiedział?! — warknąłem wkurzony, na sekundę wyrzucając z głowy słowa Jongina na temat wyjazdu Chanyeola. Dyo mnie zdradził.

— Nie. A ty jesteś żałosny. — odpowiedział mi chłodnym głosem i wypchnął swoją nogą moją stopę za drzwi, po czym je zatrzasnął. Udało mi się jeszcze tylko usłyszeć jego zirytowany krzyk.— Mam nadzieję, że już się nie zobaczymy, genialny strategu Byun. Wiedz, że on już nie wróci. Nawet szalejąc za tobą, ma swoją godność i nie będzie twoim psem!

Stałem chwilę w bezruchu, zaciskając mocno zęby ze złości i na Kyungsoo, który mnie musiał zdradzić przed blondynem i na samego Kima, który zachował się w ten sposób. Na Chanyeola też byłem zły za to, że uciekł przede mną bez jakiejkolwiek rozmowy, w której mógłbym wszystko wyjaśnić. Byłem aktualnie wściekły na wszystko.

Spróbowałem się ponownie skontaktować z Chanyeolem, jednak ponownie odrzucił moje połączenie, a ja krzyknąłem ze złości.
Odruchowo dotknąłem dłonią mojego opatrunku na nosie, który do tej pory dość solidnie mnie bolał. Ale to nie było ważne w tym momencie.

Co on do cholery robił teraz w Seulu? I to tak szybko? Tak po prostu sobie wyjeżdża na zawsze?

— Pierdolcie się wszyscy! — krzyknąłem na cały korytarz, jeszcze raz kopiąc w drzwi przede mną. Zszedłem mocnym krokiem na dół i wyszedłem na dwór, wybierając od razu jeden numer z listy kontaktów w moim telefonie.

Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik, słysząc, że Dyo odebrał połączenie.

— Dlaczego powiedziałeś o wszystkim Jonginowi?! Nienawidzę cię! — Nie byłem do końca zły dokładnie o to, że powiedział to właśnie jemu, ale, że w ogóle mnie zdradził, mimo że to była najważniejsza dla mnie tajemnica. Zaufałem mu, a nawet on okazał się fałszywy.

— O czym ty mówisz, Baekhyun? — Usłyszałem, zanim się rozłączyłem i rzuciłem telefon gdzieś na tylne siedzenie. Gdy wracałem do domu, słyszałem, jak ten kilka razy wibruje, ale prędzej bym go zgniótł po wzięciu do ręki, niż odebrał połączenie.

Ponownie znalazłem się w swoim azylu, którego szczerze nienawidziłem. Usiadłem na kanapie i po prostu patrzyłem przed siebie, myśląc o wszystkim, co do tej pory miało miejsce w moim życiu, odkąd pojawił się Chanyeol. Zmieniłem się.
Odkąd tylko ponownie go spotkałem, coś zapełniło większość pustki, jaką czułem przez całe życie, nie mając nikogo na tyle bliskiego. Miałem jedynie Kyungsoo, który jednak nie mógł mi dać miłości, którą ofiarował mi mój Yeollie... szczerej miłości, którą tak naprawdę przez cały czas jakby wydawać się mogło, bawiłem się. Nie, nie było tak. Jestem po prostu jedną z tych osób, które idiotycznie zdają sobie sprawę z tego, co straciły po fakcie. A ja straciłem bardzo dużo.

Straciłem ciepłe ramiona, które wiele razy otulały mnie do snu, sprawiając, że choć na moment zapominałem o trudach dnia codziennego.

Straciłem głos, który wypełniał ciszę mojego mieszkania i czasem w przypływie odwagi szeptał mi do ucha słodkie rzeczy.

Straciłem śliczne, czarne oczy, które patrzyły na mnie z tymi cudnymi iskierkami, które lśniły niczym te fajerwerki, które już tego wieczoru rozbłysną nad Pusan.

Straciłem usta, które idealnie pasowały do moich, jakby były stworzone przez tę samą istotę, która stwierdziła, że dwie laleczki z zupełnie innych światów będą pięknie wyglądać razem, w gablocie, za pancerną szybką, oddzielającą ich od reszty świata.

Straciłem chłopaka, który przez swój bezpośredni charakter był w stanie prawić najszczersze komplementy, doprowadzając moje serce do szybszego bicia.

Straciłem miłość mojego życia w momencie, w którym zdecydowałem się na związek z kobietą, której nie kochałem, a nie umiałem porzucić.

Usłyszałem chrobot mojego zamka, przez co lekko się spiąłem, bo tylko jedna osoba miała kopię mojego klucza.
Do salonu wszedł Kyungsoo, który spojrzał na mnie spokojnym wzrokiem. Miał rozpięty płaszcz i nie zdjął go, przez co od razu wiedziałem, że nie zostanie na dłużej.

— Możesz mi wyjaśnić, co ty odwaliłeś, Baekhyun? — zapytał, przysuwając jeden z foteli tak, aby usiąść naprzeciwko mnie. — Jongin mi o wszystkim powiedział. — Pokręcił głową, patrząc mi w oczy. Ja natomiast odwróciłem wzrok.

—  Wiesz, dlaczego Chanyeol wrócił wcześniej do Pusan? — zapytałem, nie wiedząc dalej, z jakiej przyczyny to wszystko w ogóle się stało.

— Jongin mówił, że chciał ci zrobić niespodziankę — odpowiedział Kyungsoo, marszcząc brwi. — Baekhyun, dlaczego tyle zwlekałeś z powiedzeniem mu? — Poczułem, jak chwyta moją dłoń, chcąc dać mi trochę wsparcia, jednak ja ją odepchnąłem.

— Dlaczego powiedziałeś Jonginowi o Taeyeon? — warknąłem, w końcu na niego patrząc. Zdziwiony uniósł brwi i prychnął.

— Po pierwsze, nie powiedziałem mu. To twojego ojca rozpiera duma ze związku syna i chwali się tym na prawo i lewo. Po drugie, myślisz, że gdyby Jongin powiedział o wszystkim Chanyeolowi, byłoby gorzej, niż gdy zobaczył ciebie i Taeyeon na środku ulicy? Baekhyun, zacznij myśleć i ogarnij swoje życie. Nie widzisz, jak wszystko powoli ci się wali przez to, że wszystko sprowadzasz do etykiety idealnego Byun Baekhyuna? Myślisz, że ile tak jeszcze pociągniesz, dopóki nie zorientujesz się, że mimo tego, że masz wszystko, tak naprawdę nie masz nic?

— Kim ty jesteś, aby mówić mi jak mam żyć? — warknąłem i wstałem, mrożąc go wzrokiem. — Przestań mi wmawiać, że wszystko w swoim życiu robię pod rodziców!

— Przyjacielem! — Po raz pierwszy widziałem tak złego Dyo, co mnie zaskoczyło. I on wstał, chwytając mnie za rękaw koszuli. — Jestem twoim jedynym przyjacielem, rozumiesz?! I znam cię na tyle dobrze, że widzę, że wszystko w twoim życiu sprowadza się do nich! Dlaczego ty to wszystko sobie ubzdurałeś?! Myślisz, że będą cię kochać i szanować mniej, jeśli zerwiesz z Taeyeon?!

— Tak! Tak właśnie myślę! — warknąłem, czując jak coś ściska mnie w brzuchu przez jego wszystkie słowa. — Nie znasz ich!

— Mam wrażenie, że to ty ich właśnie nie znasz, kretynie! — krzyknął, aby następnie wziąć głęboki oddech. — Dobra, powiem ci tylko dwie rzeczy, Baekhyun. — Dyo spojrzał już na mnie spokojnie, po dłużej chwili ciszy. — Po pierwsze, zacznij traktować rodziców jak rodziców, a nie tyranów. Bo nie są nimi. A po drugie, jeśli tak po prostu odpuścisz sobie tego chłopaka, znaczy to, że nigdy tak naprawdę go nie kochałeś, a cały związek z nim był dla ciebie tylko fajną przygodą.

— Dobrze wiesz, że tak nie jest.

— To podejmij decyzję, idioto! — Ponownie uniósł głos. — Albo kończysz z Taeyeon w tej chwili, albo nie było tej rozmowy i zapominasz o Chanyeolu. Co będzie dla ciebie prostsze?

Zacisnąłem usta. Czułem, jak trzęsą mi się usta, a przez głowę przelatują wszystkie wspomnienia związane z Chanyeolem. Przypominam sobie smak ciasta, które jadłem z nim po raz pierwszy w kawiarni Minseoka. Wracają do mnie wspomnienia z wyprawy do kina i pierwszego pocałunku. Pierwszej nocy, którą spędziliśmy u mnie, przytulając się do siebie. Pierwszego seksu i wyjazdu, podczas którego prawie zginęliśmy. Miałem z nim tyle wspomnień, mimo że zagościł w moim życiu tak niedawno...

— Soo... ale ja nie mogę z nim być... — szepnąłem ze szlochem, siadając na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Wszystko mnie bolało, a moje ciało wstrząśnięte było przez drgawki. — Nie mogę... moi rodzice tego nie zaakceptują...

— Widzisz! Wszystko sprowadzasz do nich! Masz jakąś fobię, nie widzisz tego?! Jeśli nie, to wiedz, że jesteś żałosny, Baekhyun. — Usłyszałem natychmiastowo odpowiedź, przez którą od razu uniosłem wzrok. Już druga osoba powiedziała mi to tego dnia. Kyungsoo pogłaskał mnie po głowie, patrząc na mnie ze smutkiem. — Napisz do mnie, jak się ogarniesz, Bae. Jak na razie, nie mam ci jak pomóc.

— To po prostu wyjdź. — Zepchnąłem wściekły jego dłoń i wstałem, wskazując mu drzwi. — Wyjdź!

Mój przyjaciel jeszcze raz pokręcił głową i wyszedł bez słowa, ponownie zostawiając mnie samego. I dobrze, nie zamierzam być w jednym pokoju z kimś, kto nie potrafi uszanować mojej decyzji. Ostatecznej decyzji.

Zacisnąłem pięści, biorąc się w garść i szybko starłem wszystkie łzy z moich polików. Dość bycia beksą. Jestem dorosłym mężczyzną, który powinien brać odpowiedzialność za wszystko, co robi. Powinienem wiedzieć, co jest dla mnie najlepsze i umieć cieszyć się tym, co mam.

Czas zacząć patrzeć na wszystko inaczej. Tak musiało być, a ja nie zamierzałem się kłócić z moim losem. Zamierzam od dziś postępować tak, aby brać z życia co najlepsze, a to właśnie tracę. Jeśli to zrobię, rodzice też będą szczęśliwi.

Do: Taeyeon
Naprawdę za wszystko przepraszam. Chcesz się jutro spotkać?

Jeśli mi nie odpisze, nie szkodzi. Po prostu do niej jutro pojadę. Dziś na pewno jeszcze nie. Myślę, że nie jestem na to gotowy. Dziś pozwolę sobie jeszcze przez ostatni wieczór myśleć o Chanyeolu, oglądając samotnie fajerwerki, witając nowy, lepszy rok.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na samym starcie tylko powiem, że przez ilość Waszych komentarzy pod poprzednim rozdziałem, miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia

Wiem, że miałam dać ten rozdział w środę/ czwartek/piątek, ale po dłuższym namyśle stwierdziłam, że nie mogłabym dodać takiego rozdziału przed świętami, psując być może niektórym trochę humor :C Poza tym ostatnio wena wróciła i mam fajny zapas

Dlatego właśnie macie dziś tę niepowtarzalną okazję spokojnie podenerwować się na idiotyzm Baekhyuna :)

A ja obiecuję Wam, że kolejny rozdział jest fajny i na tyle go uwielbiam, że czytam codziennie *skromnie, wiem, ale nie będę się z tym kryć*

Kocham Was i trzymajcie się ciepło! (Ubierajcie szaliki, żeby móc mówić w przeciwieństwie do mnie)🐛⛄💜

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top