17. Trzymiesięcznica i jej skutki
Baekhyun
Minęły trzy miesiące. Powietrze stało się już nieprzyjemnie chłodne, a drzewa uginały się pod ciężarem śniegowych czap. Chanyeol je bardzo lubił, a właściwie lubił kopać w drzewa, aby śnieg spadał wprost na niego. No nie wnikam, ale było to dziecinne, zwłaszcza jak śmiał się przy tym naprawdę głośno, ale i tak lubiłem na to patrzeć. Nie zmieniało to jednak faktu, że czułem się przez to dziwnie, gdy zapraszał mnie do wspólnej zabawy. Cóż, i tak będę miło to wspominać, zwłaszcza, że później często chodziliśmy się ogrzać do mnie, gdzie robiłem nam gorącą czekoladę i oglądaliśmy pod kocem anime, w które mnie naprawdę wciągnął. No jak można nie lubić Yato i Yukine?
Wracając, w trakcie tych trzech miesięcy zdarzyło się jeszcze coś, co totalnie wbiło mnie w fotel, a mianowicie przychodzący codziennie do mojej firmy Kim Jongin, starający się o względy mojego przyjaciela. Biedny Chanyeol szukał długo, o kogo mogło chodzić Kaiowi, gdy spotkał Kyungsoo po raz pierwszy, a przecież od razu mu mówiłem, że to Dyo... ciekawe, dlaczego mi nie wierzył? Przecież mówiłem, że to przecież jego się boją ludzie, ale ten się uparł, że ściemniam. Każdy poznaje prawdę w swoim czasie, prawda?
Szczerze to sam nie wiem, co o tym wszystkim myśli Dyo, bo mam wrażenie, że sam stalkowany nie ma pojecia, co z młodszym zrobić. Jak na razie po prostu go uprzejmie odtrącał, ale sądziłem, że może powinien dać Kimowi szansę, bo zdążyłem go lepiej poznać i to naprawdę miły i mądry chłopak.
Jak się w dodatku okazało, Kyungsoo od dawna już wiedział o związku moim i Chanyeola, i któregoś dnia tak po prostu do mnie podszedł i mi o tym powiedział. Nie miał nic przeciwko mojej biseksualności i to cieszyło mnie naprawdę bardzo, bo bałbym się stracić kogoś takiego jak on, a w Korei różnie bywa...
— Baekhyun! — Poczułem, jak coś rzuca się na mnie z wielką siłą, niemalże powalając mnie na zaśnieżony chodnik. Po chwili coś, a raczej ktoś przywarł do moich ust, a ja poczułem miłe ciepło na zmarzniętych wargach. Uśmiechnąłem się i przytuliłem tego wielkoluda, po czym odkleiłem go od siebie.
— Spóźniłeś się — stwierdziłem oczywistość, patrząc na zegarek.
— Wykład się przedłużył, a potem wpadłem na Taehyunga i Yoongiego na korytarzu w akademiku i... no trochę straciłem rachubę czasu. Jeszcze potem w pokoju musiałem słuchać wyżaleń Kaia na Dyo... to więcej się nie powtórzy, serio.
— Dobra, spokojnie, nie jestem zły. Poza tym i tak wiem, że ty i spóźnienie to u ciebie idealna symbioza. — Pokręciłem głową, patrząc na jego skruszoną minę. Nigdy nie znudzi mi się patrzenie, jak bardzo potrafi czuć się winny z powodu jakiejś błahostki, o którą i tak nie będę zły. — Więc? Gdzie mnie zabierasz? — zapytałem i uśmiechnąłem się słodko.
Otóż, Chanyeol jest fanem głupich wydarzeń typu miesięcznice, czy jak w tym przypadku - trzymiesięcznicę, bo twierdzi, że to po prostu fajne. Ja sam uważałem tego typu rzeczy za zbędne, ale w sumie zgadzałem się ze słowami Chana, że to po prostu fajny pretekst do spędzenia jakoś ambitniej że sobą czasu, wyrywając się z rutyny.
— To w sumie nic wyjątkowego, ale myślę, że może ci się spodobać. — Uśmiechnął się szeroko, a jego czerwone od zimna uszy, które wystawały spod mocno fioletowej czapki, zatrzęsły się zabawnie.
— Oby — powiedziałem z zadziornym uśmieszkiem, za co dostałem krótkiego całusa w usta. Na szczęście na parkowej alejce, w której byliśmy, nie było dużo ludzi, a nawet gdyby ktoś tędy przechodził, to i tak mało co by zobaczył, bo było ciemno, a my właśnie oddalaliśmy się od jednej z nielicznych latarni.
— Ale tak serio, to ja nie wiem, co mam zrobić... — powiedział lekko przygnębionym głosem Chanyeol po chwil milczenia. W międzyczasie z nieba zaczęły lecieć małe, białe drobinki, a my schowaliśmy dłonie do kieszeni, bo rękawiczki nie za wiele pomagały.
Spojrzałem na niego pytająco, a ten westchnął i uśmiechnął się smutno.
— Martwię się o Kaia. Serio się chyba zakochał, a Dyo nie daje mu szansy. Ten debil serio by o niego dbał... znaczy, wiadomo, ja wiem, że ważne są uczucia i w ogóle, ale... jak Kyungsoo może go odrzucać, skoro nawet nie chce go bliżej poznać? A Kai się przez to ciągle odrzucanie zmienił. Ostatnio zapytałem go, ile to w przybliżeniu pierwiastek z trzech. Odpowiedział mi, że 1,75 rozumiesz? Nawet ja wiem, że to 1,73. Kai się nigdy nie mylił, to chore.
Parsknąłem lekko śmiechem na wzmiankę o pierwiastkach, ale to tylko dlatego, że zmiana u Jongina objawiała się w oto ten sposób. Faktycznie, ktoś tak inteligentny jak ten Azjata, miał to wszystko zawsze w głowie i o tyle, co go znam, rzeczywiście powinien wiedzieć takie rzeczy.
— Przepraszam, miałem coś w gardle. — Starałem się zatuszować mój śmiech, ale po chwili spoważniałem. — Znam powód, dla którego Kyungsoo nie chce się wiązać.
— Co? — Chanyeol przystanął i uniósł w zdziwieniu brwi. — Jak to? I mi nie powiedziałeś?
— To delikatna sprawa. Dyo nie chciałby, aby wiele osób o tym wiedziało. Jednak Kai w sumie powinien, jeśli naprawdę mu na nim zależy... — Zacząłem dość cicho, bo sam uważałem to za cholernie przykre. — Ale może porozmawiajmy o tym, gdy usiądziemy, dobrze?
— Już dochodzimy, więc ok — odpowiedział Chanyeol, patrząc gdzieś daleko, a ja powędrowałem za jego spojrzeniem. Zmierzaliśmy najprawdopodobniej do uroczej restauracji mieszczącej się w białym, niedużym budynku z cegły. Nad szyldem o tak zawijanych literach, że nie byłem w stanie przeczytać nazwy, wisiały lampki, które swoim ciepłym wyglądem zachęcały do wejścia do przytulnego i ciepłego, widocznego zza okien wnętrza.
Przeczucie mnie nie myliło i już chwilę później siedzieliśmy przy niedużym stoliku, patrząc na spadające płatki śniegu za oknem. Ogrzewałem dłonie o ciepły kubek i przyglądałem się Chanyeolowi, który z zapałem mieszał swój napój, idealnie ówcześnie odmierzając cukier. Twierdziłem, że pięć łyżeczek do za dużo, ale teraz rozumiałem skąd on bierze tyle energii. Ale to nie zdrowo, więc chyba powinienem zaopiekować się jego dietą, aby nie padł mi kiedyś z nadmiaru cukru, bo słodził tyle właściwie zawsze. W sumie ja nie jestem lepszy, ciągle jem ciasta.
— Więc? O co chodzi z Kyungsoo? — zapytał, gdy odłożył łyżeczkę, a ja to samo zrobiłem z moim napojem i spojrzałem mu w oczy.
— Hmm... — Przygryzłem wargę zastanawiając się, jak zacząć. — Kyu... jest rozwiedziony. Od trzech lat.
— What?
— Jego żona... — Próbowałem znaleźć jakieś ładne określenie na jej osobę, ale wszystkie synonimy wytrącało z głowy mi jedno słowo. — była suką. Do tej pory nie wiem, co tak naprawdę Dyo w niej widział, bo dla mnie była podejrzana już od początku. Wzięli szybko ślub i stała się jeszcze gorsza. Dyo harował na tę królewnę, a ona jedynie brała pieniądze i całymi dniami nic nie robiła. Kyu jednak mnie nie słuchał i żył w ten sposób dwa lata, dopóki nie zobaczył jej w łóżku z innym. Dopiero wtedy się otrząsnął z tej jednostronnej miłości... Zastanawiało cię może, dlaczego Kyungsoo boją się ludzie z firmy? Dlatego nie sądziłeś, że Kaiowi może chodzić o Dyo, bo masz z nim rzadko kontakt, a zawsze jak go spotkałeś, ten był miły, bo... jest miły. Ludzie boją się go przez plotki, jakie się rozniosły po biurze, po odejściu jego żony... że pobił kogoś, albo nawet i zabił... ludzie lubią wymyślać. Kyu owszem, trafił do więzienia na czterdzieści osiem godzin, ale dlatego, że spalił tej szmacie mieszkanie. Zresztą, z moją pomocą, a ja nawet nie byłem podejrzanym, a jemu nic nie udowodniono. Do tej pory jestem dumny za to, co razem zrobiliśmy. — Upiłem łyka napoju, czując, że przez długi monolog zaschło mi w gardle i ponownie spojrzałem na zszokowanego Chana. — Teraz Dyo po prostu boi się związków i tego, że znowu zostanie zraniony. Nie dziwię mu się.
— To... wow. Nie spodziewałem się, że to pomoże być tak... wow. Serio spaliliście jej mieszkanie?
— Nie wyglądam ci na takiego? — zapytałem rozbawiony, opierając się o oparcie krzesła, patrząc na jego pełne podziwu spojrzenie.
— Jesteś... no ja nie mogę. Ale ty jesteś zajebisty, hyung! — powiedział to ciutkę za głośno, a ja parsknąłem ze śmiechu, uciszając go i kładąc mu palec na ustach.
— Czyżbym przestał być w twoich oczach nudnym biurokratą przez to, czego się dowiedziałeś?
— Nigdy nie byłeś dla mnie nudnym biurokratą, Baekhyun. Jesteś dla mnie ideałem.
Dobra, jego słowa były tak makabrycznie słodko - romantyczne, że poczułem, jak mnie wbijają w fotel i mam ochotę go tu pocałować przy ludziach. Niestety, zdobyłem się tylko na delikatny uśmiech i uczucie gorąca na policzkach. Zacząłem jeść deser, który przed chwilą postawiła przede mną kelnerka.
Patrzyłem cały czas zamyślony, jak Chanyeol pochłania swoją porcję, brudząc się przy tym w kącikach ust. Teraz naprawdę mógłbym spokojnie stwierdzić, że chciałbym móc spędzać z nim w taki sposób czas już do końca mojego życia. Kochałem go, moje zauroczenie i pożądanie zamieniło się w prawdziwą miłość po tym, jak przez te trzy miesiące mogłem go jeszcze bliżej poznać i spędzić z nim o wiele więcej czasu. Było mi też ciepło na sercu wiedząc, że ten na pewno odwzajemnia moje uczucia, a moje dylematy z powodu różnicy wieku zatarły się całkowicie. Nie patrzyłem też na niego przez pryzmat tego, że kiedyś się nim opiekowałem. Liczy się tu i teraz, a w tej chwili patrzyłem na niego jak na mojego chłopaka, partnera, którym był. Skoro kochałem go z wzajemnością i widziałem, że tak zostanie, dlaczego by nie posunąć się w naszych relacjach trochę dalej?
— Zaplanowałeś coś jeszcze na dziś? — zadałem mu pytanie, gdy już wytarłem brudne usta serwetką.
— Właściwie to... chciałem po prostu spędzić u ciebie czas oglądając jakiś film. Nic specjalnego, ale lubisz to, więc...
— Idealnie! — odpowiedziałem i wstałem z zapałem z siedzenia. — Jedziemy?
Pokiwał głową i poprosił kelnerkę, która nas obsługiwała o rachunek, bo głupek się uparł, że za każdym razem, gdy on coś organizuje, to on płaci.
Gdy wyszliśmy, znowu uderzyło w nas nieprzyjemne, zimne powietrze, a do samochodu mieliśmy kilka minut piechotą, bo zostawiłem go obok parku, w którym się spotkaliśmy. Gdy dojechaliśmy na miejsce, dałem Chanyeolowi klucze, aby ten już wszedł, bo ja muszę szybko jeszcze coś załatwić. Ten trochę zawiedziony moimi słowami, że nawet w trzymiesięcznicę go zostawiam, niemrawo się zgodził i wszedł do budynku. Oj, Channie... jestem pewien, że ci to dziś wynagrodzę.
Minutę później byłem już pod sieciową drogerią, kupiłem to, co było mi na dziś potrzebne i szybko z powrotem pojechałem do mojego domu, gdzie czekał na mnie Channie.
Wszedłem bez pukania, w końcu to mój dom, prawda?
— Już jesteś? — Z salonu wychylił się Yeol, widocznie zdziwiony tym, że załatwienie sprawy zajęło mi tak mało czasu.
— Mówiłem, że to tylko chwilka. — Uśmiechnąłem się, zdejmując beżowy płaszcz na wieszak. Ściągnąłem jeszcze tylko buty i rzuciłem się chłopakowi w ramiona. — Na dworzu było bardzo zimno. Chciałbyś mnie ogrzać? — Spojrzałem na niego zadziornie i starałem się wyglądać jak najbardziej ponętnie. Przejechałem kciukiem po jego ustach, aby po chwili przygryźć lekko jego płatek ucha.
— Mogę ci zrobić herbaty, połóż się pod kocem i...
Chan, czasami naprawdę jesteś idiotą. Nie widzisz, że ja cię tu jawnie prowokuję?
— Możesz mnie zawsze rozgrzać w inny sposób. — Uniosłem jedną brew w górę i przygryzłem wargę, świdrując go wzrokiem po tym, jak się lekko od niego odsunąłem.
Chanyeol na początku patrzył na mnie zdezorientowany, ale po chwili jego policzki pokryły się krwistym kolorem.
— Ja... — Zaczął i się zaciął.
Super, normalnie widzi podteksty wszędzie, a w biurze prawie rozbiera mnie wzrokiem, a teraz zgrywa cnotkę. Pięćdziesiąt twarzy Chanyeola mode on.
— Czekam w sypialni, jak się zdecydujesz, to przyjdź — powiedziałem rozbawiony i z kieszeni płaszcza wyciągnąłem lubrykant, po który pojechałem. Zamachałem nim na odchodne, aby Chanyeol nie miał żadnych wątpliwości co do moich zamiarów.
Nie musiałem długo czekać, bo wszedł do sypialni tuż za mną, od razu przytwierdzając mnie do ściany. Odwzajemniłem pocałunek, od razu pozwalając mu wkroczyć do wnętrza moich ust, gdzie nasze języki przez dłuższą chwilę walczyły o dominację. W międzyczasie Chanyeol uniósł mnie do góry, abym mógł się opleść nogami wokół jego bioder i tym samym czuć go jeszcze bliżej siebie. Po chwili jednak rzuciliśmy się na łóżko, gdzie przez pewien czas wisiałem nad Yeolem, który w tym czasie rozpinał guziki mojej koszuli i gładził mój brzuch. Wziąłem głęboki oddech, gdy Yeol z moich ust przeszedł na wrażliwą szyję, którą zaczął obsypywać mokrymi pocałunkami. Szepnąłem cicho z przyjemności jego imię, co spowodowało szybsze ruchy u mojego chłopaka i ponowne przyssanie się do moich spragnionych pocałunków ust.
I ja zacząłem ściągać z Yeola zbędną odzież, która wraz z moją po chwili znalazła się na podłodze wraz z naszym brakiem zainteresowania.
Widziałem, że zarówno Yeol, jak i ja, jesteśmy już zdecydowanie podnieceni, a tarcie między naszymi członkami, gdy leżałem pod Chanem, przestało nam wystarczać i potrzebujemy czegoś więcej. Yeol chwycił lubrykant, który rzuciłem już na samym początku gdzieś na łóżko i wylał dużą ilość żelu na swoje palce, które po kolei zaczął we mnie wkładać. Szczerze? Nawet nie łudziłem się, że to ja go zdominuję. Zresztą, nawet wolałem być zdominowany, czułem wtedy z jak wielką czułością mnie dotyka i jak bardzo dba o to, aby było mi jak najlepiej.
Po tym, jak włożył we mnie palce, czułem i ból i dyskomfort, jako że był to mój pierwszy raz i to w dodatku z mężczyzną. Syknąłem z bólu, a Yeol od razu przestraszony przestał, bojąc się, że zrobił coś źle.
— Kontynuuj — wysapałem, mimo że ból nie odpuszczał. Bałem się, że będzie tak przez cały cholerny czas, jednak po jakimś czasie nieprzyjemne uczucie powoli przeradzało się w coś, co mógłbym nawet nazwać przyjemnością.
Powoli Yeol dołożył jeszcze dwa palce, a ja spojrzałem na niego zniecierpliwiony. Ten rozprowadził jeszcze tylko żel na swoim penisie i wszedł we mnie powoli, przy okazji całując ponownie moje spierzchnięte wargi, aby odwrócić moją uwagę od rozrywającego mnie bólu. Jęknąłem w jego usta i poczułem, jak po moim policzku spływa pojedyncza łza, którą ten starł kciukiem i pocałował mnie w czoło. Mocno mnie objął, a nasze spocone torsy się zetknęły. Czułem się przez chwilę tak niesamowicie bezpieczny w tym szczelnym uścisku młodszego chłopaka, mimo że to było dość nielogiczne.
Z początku ból był nie do wytrzymania i przez chwilę nawet chciałem prosić go, abyśmy przerwali, jednak w końcu te wszystkie negatywne uczucia przerodziły się w przyjemność.
Nie mogłem powstrzymać jęków, które co chwila opuszczały moje usta. Wariowałem, za każdym razem, gdy Chanyeol się we mnie poruszał, jak jego ręce gładziły moje ramiona, a usta napierały co chwila na moje w brutalnych pocałunkach, które podniecały mnie jeszcze bardziej. Czułem, jak moje paznokcie robią czerwone, podłużne ślady na plecach Yeola, ale nie zamierzałem się powstrzymywać, zwłaszcza, gdy kilka ostatnich pchnięć było w moją prostatę, a ja krzyczałem z podniecenia.
Po wszystkim Yeol wyszedł ze mnie i wytarł nas chusteczkami leżącymi na szafce nocnej, bo niedawno byłem przeziębiony. Wciąż uspokajał swój oddech, podczas, gdy ja leżałem całkowicie niezdolny do jakiegokolwiek ruchu wśród satynowej pościeli. Yeol nachylił się nade mną i spojrzał mi w oczy. Pogłaskałem go po policzku i chwyciłem jego głowę w dłonie, po czym przysunąłem go do siebie, aby pocałować go w czoło.
— Cieszę się, że mogłem spędzić swój pierwszy raz z tobą, Yeollie.
Wyglądał na zaskoczonego moimi słowami, że był to dopiero mój pierwszy raz, ale uśmiechnął się szeroko jak jeszcze nigdy, a ja cieszyłem się, patrząc na te cholernie piękne iskierki w jego oczach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za tak dużą aktywność, mam nadzieję, że ten smut nie wyszedł bardzo źle, bo chyba nie jestem w tym najlepsza
Ale i tak jestem: zażenowana i nie bijcie mnie eh starałam się
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top