16. Wszystko, co u Baekhyuna, jest najfajniejsze
Chanyeol
Gdy Baekhyun się ode mnie oderwał, czułem przez chwilę, jakbym patrzył na wszystko przez mgłę. On znowu to zrobił. Znowu mnie pocałował i nawet się nie gniewał za to, co zrobiłem z jego kuchnią. Mówiłem kiedyś, że to anioł, nie człowiek? Jestem pewien, że tak. Będę to pewnie powtarzać jeszcze kilka razy, a przynajmniej mam taką nadzieję.
— Hyung, ja... — zacząłem, ale sam chyba nie wiedziałem, co chcę mu zakomunikować.
— Cii, pewnie powiesz coś głupiego i zniszczysz tę romantyczną chwilę. — przerwał mi cichym głosem, nie odsuwając się i dalej się we mnie wtulając.
— No dzięki — burknąłem, opierając swoją brodę o jego głowę. — Ty właśnie to zrobiłeś.
Prychnął i odsunął się, aby zacząć rozglądać się po kuchni.
— To może ty ogarniesz ten syf, a ja przygotuję ci kąpiel, bo nieźle cuchniesz spalenizną, co? — zapytał, uśmiechając się szeroko.
— No i już kompletnie zepsułeś cały romantyzm, hyung. — Pokręciłem głową, starając się ukryć fakt, że dalej mój mózg stara się dojść do siebie po zetknięciu się moich ust z tymi baekhyunowymi.
— Nie moja wina, że postanowiłeś zabawić się w masterchefa. Ja z takim śmierdzielem jak ty, spać nie będę — odpowiedział, znikając w korytarzu, a ja popatrzyłem w tamtą stronę tak szybko, że aż poczułem ból w szyi.
Spać? Jezu. Czy ja znowu będę mógł z nim spać?! Jak ja kurewsko kocham moje życie!
Spojrzałem na burdel, jaki zrobiłem w pomieszczeniu, w którym się znajdowałem i westchnąłem. Teraz jakby kocham je trochę mniej.
Z dużym jednak zapałem, bo halo, mam dziś spać z Baekhyunem, zabrałem się za czyszczenie zarówno kuchenki, jak i blatów. Patelnia już nie nadawała się do użytku, więc ją po prostu wyrzuciłem. Baekhyun chyba jakoś przeboli tę stratę. Mam nadzieję, że to nie była jakaś cenna pamiątka po prababci, czy coś.
Gdy już w miarę wszystko wyglądało w porządku, oczywiście nie licząc kawałka usmalonej ściany, poszedłem w stronę korytarza, gdzie zostawiłem plecak z strojem do spania i szczoteczkę do zębów. Za kolejny cel obrałem sobie łazienkę, w której unosiła się para wodna i zapach truskawek. Baekhyun kręcił zaworami i po chwili woda przestała się lać, a ja uśmiechnąłem się, widząc dużo piany. Baekhyun odwrócił się w moją stronę i posłał mi słodki uśmiech, po czym wrzucił do wanny żółtą kaczuszkę.
— To żebyś nie był samotny. — Minął mnie i poklepał ze śmiechem po ramieniu.
Parsknąłem pod nosem i gdy zostałem już sam, rozebrałem się i powoli wszedłem do gorącej wody. A mogłem zaproponować wspólną kąpiel, Baekhyun na pewno wyglądałby cudownie i... stop. Jeszcze się podniecę i nie będzie zbyt wesoło, jeśli Baekhyun by mnie usłyszał. Jesteś tutaj sam, masz kaczkę, wszystko jest git i w ogóle. I tak miałem wystarczające szczęście, że Baekhyun chyba powoli przekonuje się do normalności naszych uczuć i pozwala się całować.
CAŁOWAĆ.
To tak dla podkreślenia, jakby ktoś jeszcze nie zrozumiał tego jednego, cudownego słowa.
Przypomniałem sobie jeszcze o zdjęciu okularów i już spokojnie położyłem głowę i zamknąłem oczy. Wiem na pewno, że siedziałem tam długo, ale czułem, że naprawdę potrzebowałem chwili odprężenia, bo wbrew pozorom sytuacja, jaką wywołałem w kuchni, naprawdę nieźle mnie wystraszyła i dopiero teraz poczułem, jak opuszcza mnie cały stres.
Wiedziałem jednak, że powinienem już wychodzić, więc umyłem jeszcze tylko włosy i wytarłem się, aby następnie spuścić wodę i przebrać się w swoje ciemnoszare dresy i pomarańczową koszulkę z takimi uroczymi, błękitnymi chmurkami.
Wyszedłem z zaparowanego pomieszczenia i wrzuciłem ubrania do plecaka, aby tuż po tym skierować się w stronę kuchni, z której dochodził do mnie naprawdę cudowny zapach.
— Baekhyun hyung? — zapytałem, wychylając się, aby zerknąć co ten robi.
— Umyłeś się już? Świetnie, już ci nakładam. — Uniosłem brwi, widząc, jak wyciąga dwie miski z szafki na górze i przesypuje do nich ryż z jakimś ciemnym sosem i warzywami. — Improwizowałem, ale nie powinno być takie złe. Cóż, gorsze niż twoje chyba nie będzie. — zaśmiał się, zdając sobie sprawę, że raczej się na takie słowa nie obrażę, bo to była szczera prawda.
— To... dla mnie? — zapytałem głupio, bo odpowiedź była oczywista.
— Mówiłeś, że jesteś głodny. Nie pójdziesz taki spać, przynajmniej gdy jesteś u mnie. — Pokazał mi, abym usiadł i tak też zrobiłem, jarając się tym, że spróbuję po raz pierwszy, jak Baekhyun dla mnie gotuje. Mógłbym nawet powiedzieć, że podniecało mnie to bardziej niż Tiffany promocja na buty. To chore tak przy okazji, ani razu jeszcze nie widziałem jej w tych samych szpilach. Ciekawe, czy może Baekhyun wie, ile ona ich w ogóle ma?
— I jak? Zjadliwe? — Uniosłem wzrok i napotkałem zaciekawione spojrzenie mojego ideału i zdałem sobie sprawę, że siedzimy już od jakiegoś czasu w kompletnej ciszy.
— Pyszne! — potwierdziłem, co było całkowitą prawdą. Nie było wykwintne, ale naprawdę smaczne.
Baekhyun uśmiechnął się szeroko, a mi od razu zrobiło się ciepło na sercu, no bo halo, to serio jest najpiękniejszy uśmiech, jaki w ogóle istnieje.
— Wyglądasz trochę strasznie, jak tak się szczerzysz do tej miski. — Ponownie mnie zagadnął, a ja zorientowałem się po bólu policzków, że faktycznie tak jest. — W ogóle to bez okularów wyglądasz zupełnie inaczej.
— To przez ciebie. Ładnie się uśmiechasz. — Spojrzałem na niego, przechylając lekko głowę. Ten natomiast pokręcił swoją i wrócił wzrokiem do talerza, nie odzywając się już więcej. — Inaczej? Czyli źle?
— Tak samo przystojnie, nie martw się.
Po skończonym posiłku wspólnie zdecydowaliśmy, że obydwaj fizycznie nie nadajemy się już do jakiejkolwiek pracy i tylko grzecznie umyliśmy ząbki i skierowaliśmy się do sypialni, gdzie zgasiliśmy od razu światło i z lekkim spięciem położyliśmy obok siebie na wielkim łóżku. Czułem się jednak wyjątkowo spokojniej, niż było to ze mną ostatnio. Położyłem się na boku, aby widzieć przed sobą twarz Baekhyuna, który się we mnie wpatrywał, a światło miasta delikatnie oświetlało jego delikatną twarz. Nie no, przez niego w końcu dostanę zawału jak nic.
— Baekhyun hyung... co właściwie chcesz z nami zrobić? — zapytałem po chwili bardzo cicho, a pokój i tak rózniósł mój głos po całym pomieszczeniu.
— Związać i zakopać — odpowiedział natychmiastowo, na co przewróciłem oczami, a on w odpowiedzi lekko wyszczerzył zęby. — Dobrze, bez fochów. Chyba po prostu chcę tego samego co ty, Yeol.
— Czyli... chcesz ze mną być... i w ogóle? — dopytywałem z szybko bijącym sercem i dotkliwą czerwienią na policzkach.
— Zdefiniuj 'i w ogóle'. — Poprosił wyraźnie rozbawiony.
— No... jakbym chciał cię pocałować i w ogóle... mógłbym to zrobić? — Poziom mojego zażenowania chyba właśnie wkroczył na poziom geniuszu Kaia.
— Zamierzasz mnie pytać, kiedy chcesz mnie pocałować? — Zmrużył zabawnie świecące się oczy.
— To podchwytliwe pytanie?
— Jeśli chcesz, po prostu to zrób. — Lekko się do mnie przybliżył, a ja z lekkim wahaniem zniwelowałem dzielącą nas odległość, aby móc ponownie poczuć na sobie te ciepłe, miękkie wargi, które smakowały miętą. Baekhyun objął moją szyję i wtulił się we mnie, dzięki czemu i ja mogłem go objąć i trzymać w ramionach jak najcenniejszy skarb. Czułem, jak się uśmiecha, a ja tak bardzo lubiłem, jak to robił. Zwłaszcza, gdy wiedziałem, że to ja ten uśmiech wywoływałem.
Całowaliśmy się powoli, spokojnie, po prostu idealnie. Nie spieszyło nam się przecież, chcieliśmy, aby to trwało długo i było po prostu czułe. Odczuwałem też miły dotyk delikatnych dłoni Baeka na moim karku, które przechodziły powoli na barki i plecy, głaszcząc mnie.
Nie mam pojęcia, ile to trwało, ale w końcu odsunęliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć normalnego oddechu. Baekhyun patrzył na mnie i pocałował mnie jeszcze tylko raz, krótko w usta, aby potem się uśmiechnąć i zrobić to samo, tyle że w czoło. Uśmiechnąłem się i pozwoliłem mu wtulić się w moje trzęsące się z nadmiaru wrażeń ciało i modliłem się, abym nie padł na zawał właśnie teraz.
— Naprawdę cię lubię, Yeol. — Usłyszałem wyraźnie te cztery słowa, które przerwały kilkuminutową ciszę.
— Ja ciebie kocham, Baekhyun — szepnąłem, wiedząc, że Baek na pewno nie zdecyduje się na taką wagę słów jak moja i przytuliłem go jeszcze mocniej, po czym pozwoliłem zarówno jemu, jak i sobie na długi sen.
🌼🌼🌼
Ten poranek różnił się od ostatniego, w którym budziliśmy się razem, bo wiedzieliśmy, że nie musimy nigdzie wstawać. Kochajmy sobotę.
Otworzyłem oczy i przyjrzałem się śpiącemu szatynowi. Jeju, jaki uroczy. No gdybym nie wiedział, to bym nie uwierzył, że jest starszy ode mnie, zwłaszcza w tej chwili, gdy na jego delikatnej twarzy nie widać było żadnych emocji, a włoski poczochrane były na wszystkie strony w artystycznym nieładzie. Tak jakoś nazywają to chyba dziewczyny, ale ja tam nie wiem.
— Twój napalony wzrok nie daje mi spać, Yeol. — Usta Baekhyuna poruszyły się i wydobyły z siebie dźwięk, mimo że ten nawet nie otworzył oczu.
— Nie jest napalony — odpowiedziałem z pewnym opóźnieniem, marszcząc brwi. Baek dopiero teraz otworzył zaspane oczy i lekko uśmiechnął się, przyciągając mnie do siebie, albo raczej swoje ciało do mojego, bo nie dałby rady mnie ruszyć ze swoją siłą. Zdziwiłem się na jego śmiały gest, ale no kurde, przecież on mnie objął! Mam ochotę rzygać tęczą ze szczęścia. Zamiast tego jednak po prostu również go objąłem i cieszyłem się tą chwilą, mając nadzieję, że ten zaraz się ode mnie nie odsunie mówiąc 'heh żarcik, możesz już iść'. Baekhyun był jednak zbyt kochany, by to zrobić.
— Czyli... jesteśmy razem... albo coś? — zapytałem cicho ze sciśniętym gardłem.
— Zdefiniuj proszę 'albo coś'. — zaśmiał się, a ja poczułem się jak głupie, niedoświadczone dziecko.
— No... no po prostu jesteśmy parą... i w ogóle?
— Chanyeol, zastanawiam się cały czas, po co dodajesz te niepotrzebne końcówki do zdań. Twoje słowa tracą wtedy na powadze.
— Jesteśmy parą? — zapytałem już twardym głosem i spojrzałem mu w oczy, gdy uniósł głowę w górę, aby mnie widzieć.
— Tak, Yeol. Myślę, że tak. — odpowiedział, uśmiechając się słodko. — Cieszysz się?
— Naprawdę pytasz? — Uścisnąłem go z całej siły i przeżywałem wewnętrzną ekstazę, bo omójboże właśnie spełniło się moje największe marzenie aka cel w życiu. To jest najpiękniejszy dzień na zawsze. Oficjalnie, całkowicie poważnie. Baekhyun mnie kocha i jesteśmy parą. Chcę tatuaż z takim napisem. Kiedyś go zrobię, serio.
— Gnieciesz mnie — Zauważył hyung i spojrzał na mnie z wyrzutem, ale doskonale wiedziałem, że wcale nie jest na mnie zły. Uśmiechnąłem się szeroko i przywarłem do jego ust chcąc jakoś fajnie przypieczętować ten moment. Poza tym po prostu tego chciałem, a skoro Baekhyun powiedział, że wcale nie muszę go pytać o zgodę, będę to wykorzystywać i całować go kiedy tylko chcę. W sumie po jakimś czasie może mieć tego dość, bo chciałbym to robić dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.
Baekhyun uśmiechał się cały czas i objął moją talię swoimi nogami, jako że w międzyczasie umiejscowiłem się tak, aby wisieć nad nim.
— Coś ty się ostatnio bardzo śmiały zrobiłeś, Yeollie — wysapał Byun między pocałunkami, a ja w odpowiedzi polizałem jego dolną wargę. Owszem, zrobiłem się odważniejszy, bo po co mam się powstrzymywać, skoro wiem, że Baekhyunowi to się podoba?
Baek ponownie się uśmiechnął i na moją niewerbalną prośbę i pozwolił na dołączenie do naszej zabawy języków, które splotły się ze sobą w długim i bardzo męczącym pocałunku. Wiedziałem, że Baekhyun jak na razie na pewno nie pozwoli mi na nic więcej, jako że wewnętrznie na pewno miał jakieś zahamowania i obawy, a także uważał mnie za zbyt młodego. Stwierdziłem jednak, że to, co aktualnie mam, jak na razie całkowicie mi wystarcza i liczy się dla mnie tylko to, aby Baekhyun po prostu ze mną był. Przy nim wszystkie rzeczy sprawiają mi przyjemność, nawet wynoszenie śmieci pewnie by było fajne albo coś. Zresztą, człowiek zakochany po prostu ma trochę inne spojrzenie na świat i doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
W końcu Baekhyun odsunął się ode mnie i pocałował jeszcze tylko w policzek.
— Jeśli będziemy tak leżeć cały dzień, to nigdy nie skończymy tego projektu. — Zauważył, patrząc na mnie znacząco.
Zrezygnowany oparłem się o zagłówek łóżka i pokiwałem głową.
— Baekhyun... mogę zadać ci pytanie?
— No w porządku, ale nie musisz się mnie pytać, jeśli chcesz o coś zapytać, wiesz?
Pokiwałem głową, ale i tak się zawahałem.
— Czy ta Taeyeon... jest fajna i w ogóle...? — Spuściłem wzrok i zagryzałem odruchowo wargę. Na moje pytanie usłyszałem chichot i poczułem głaskanie po głowie.
— Fajna, a co? — zapytał mój mini Bóg z wyraźnym rozbawieniem. — Jesteś zazdrosny? Schlebia mi to, bardzo.
— Nie zazdrosny tylko... nie chciałbym, żebyś często się za nią widywał... widziałem ją w internecie i... ładna jest.
— Oj Yeol, Yeol. To jest właśnie zazdrość. — Zacmokał głośno ustami i pokręcił głową. — Owszem, jest ładna, ale nie ma takich fajnych, dużych uszu i nie nosi bluzki w hamburgery. To trochę różnica, prawda? Bo znam kogoś super, kto ma w sobie te dwa elementy i tak się składa, że to nią jestem zainteresowany, a nie Kim Taeyeon.
Uśmiechnąłem się wyraźnie usatysfakcjonowany i nie zważając na jego protesty, wtuliłem go w siebie jak maskotkę po raz kolejny i pozwoliłem, abyśmy spędzili cały ranek w tej pozycji w łóżku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Daję fluff, fluff jest fajny.
Miłego weekendu robaczki! 🐛
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top