14. Wieczory i poranki
Chanyeol
Ujrzałem ponownie przestronny salon Baekhyuna, który urządzony był bardzo minimalistycznie, ale było w nim coś urokliwego. Był po prostu ładny i pasował do Baekhyuna − czysty i uporządkowany, dokładnie jak on.
— Więc... rozgość się... — powiedział trochę niepewnie, ale starał się brzmieć jak najbardziej naturalnie. Rozumiałem jego zdenerwowanie, ostatnim razem, gdy tu byłem, według niego zdecydowanie go poniosło, jednak dla mnie to było jak znalezienie własnego, prywatnego El Dorado. Jednak wiedziałem, że jak na razie nie powinienem naciskać, to wszystko nie może być dla niego łatwe, jeśli jak twierdził − i on coś do mnie poczuł.
Pięknie to brzmi, no nie?
Pokiwałem głową na jego słowa, ściągnąłem buty i jaskrawą, fioletową kurtkę, którą kupiłem w tym tygodniu. Baekhyun również rozebrał się z okrycia wierzchniego... niestety tylko z niego. Zaproponował mi picie, na co ochoczo pokiwałem ponownie głową, ponieważ przez chłód jaki panował na zewnątrz, zdecydowanie miałem ochotę na coś ciepłego.
Baekhyun jest ciepły.
Usiadłem przy wysokim blacie w kuchni, na stołku barowym. Obserwowałem plecy mojego szefa, który krzątał się po pomieszczeniu, przygotowując nam napoje. W międzyczasie na talerzyk położył również kilka rodzajów ciastek, których w jego domu najwyraźniej nie brakowało. Postawił przede mną filiżankę, a do moich nozdrzy dotarł zapach herbaty sencha.
— Mam nadzieję, że dalej ją lubisz. — Uśmiechnął się lekko, a ja zrobiłem to samo. Pamiętał.
— Uwielbiam, jak zawsze — odpowiedziałem wesoło, czując, że przez to jedno zdanie, które wypowiedział, dziwne napięcie między nami zelżało. — Czego właściwie dotyczyć ma ten projekt?
— Typowa współpraca, zyski, koszta, warunki... byłoby świetnie, gdyby zgodzili się na współpracę... i mój ojciec byłby spokojny.
— Nie znam się na tym zbytnio, ale mam nadzieję, że się przydam... — odparłem, biorąc równocześnie z Baekhyunem ciastko do ust.
— Przydasz mi się, spokojnie. — Kiwnął palcem, abyśmy skierowali się do salonu, gdzie będziemy wszystko robić. Zabraliśmy więc nasze rzeczy do tego właśnie pomieszczenia i rozsiedliśmy się wygodnie. Faktycznie, wbrew pozorom to wszystko nie wydawało się takie skomplikowane, ale było dość czasochłonne. Po dobrych dwóch godzinach obydwaj czuliśmy się już dość zmęczeni, co było wyraźnie widać. Wiedzieliśmy, że i tak dzisiaj tego nie skończymy, więc Baekhyun zaproponował na dziś koniec. Odmówiłem jednak, twierdząc, że przecież czuję się doskonale, co było jawnym kłamstwem.
— Jasne, jasne — zaśmiał się Byun i wstał, przeciągając się. — Dobra, jeszcze tylko max godzinka, ok? Zrobię kawy.
Wyszedł i zostawił mnie samego. Przez chwilę nic nie robiłem i po prostu siedziałem... Wspominałem już, jak wygodną on ma kanapę? Nie? To wiedzcie, że jest cudowna i moje oczy zaczęły się same zamykać. Nawet nie wiem kiedy, ale moja głowa opadła na zagłówek i lekko odpłynąłem. Właściwie to nie lekko, bo nawet przestałem słyszeć dźwięk czajnika i Baekhyuna mruczącego coś pod nosem w sąsiednim pomieszczeniu. Zastanawiam się, ile tak siedziałem, a właściwie spałem, ale obudziłem się, czując, że na pewno nie leżę w tej samej pozycji, co poprzednio. Czułem, że moje ciało ułożone jest na płasko, a moje nogi nie są opuszczone na podłogę, ale również znajdują się na miękkim siedzisku. Coś, co najbardziej podobało mi się w tym wszystkim, to fakt, że moja głowa leżała na czyiś udach, a delikatna dłoń głaskała mnie powoli po głowie.
Cała ta sytuacja bardzo mnie uspokajała. Chciałem nawet wrócić do cudownej krainy snów, ale zdałem sobie sprawę, do kogo najpewniej należy na dłoń, która czułym gestem gładziła moje włosy.
Baekhyun.
Otworzyłem oczy i podniosłem się, od razu patrząc w jego piękne, ciemne źrenice. Spojrzał na mnie z góry lekko zdziwiony moim nagłym ruchem, ale uśmiechnął się.
— Hyung... — powiedziałem zaspany. — Chodźmy spać...
Nie odpowiedział. Podniósł się i w ciszy ruszył ze mną w głąb ciemnego korytarza, gdzie znajdował się jego gabinet, sypialnia i pokój gościnny. Chciałem już skręcić do pokoju, w którym spałem ostatnio, ale Baekhyun chwycił mnie za rękaw. Odwróciłem się w jego stronę i zobaczyłem, jak otwiera usta chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili wahania nie powiedział nic. Pociągnął mnie tylko za sobą i weszliśmy do jego pokoju. Nie był duży, ale na pewno nie klaustrofobiczny. Było tu wielkie, piękne łóżko małżeńskie, szafki nocne z ładnymi, wyglądającymi na szklane lampami i jedna duża komoda.
Baekhyun podszedł do komody i chwilę w niej grzebał.
— Trzymaj, na ciebie powinno być w porządku — powiedział, wręczając mi jakąś koszulkę i spodnie, na oko faktycznie na niego za duże.
— Dziękuję. — Uśmiechnąłem się. — Pójdę się przebrać.
— Możesz... przecież tu. Odwrócę się. — zaoponował szybko i faktycznie od razu się odwrócił. Dziwnie się zachowywał, ale nie protestowałem. Granie tyle lat w kosza zapewniło mi świetną kondycję, jak i dobrze widoczne mięśnie, więc w sumie byłoby mi bardzo na rękę, gdyby Baekhyun zechciał się jednak odwrócić i na mnie popatrzeć. Nie zrobił tego niestety i sam zaczął się rozbierać, przez co myślałem w pewnym momencie, że się uduszę. To się stało tak nagle. Miał takie urocze, blade plecy!
Spokój.
Nie dane mi jednak było się długo napatrzeć, bo ubrał się w luźną koszulkę i w dresowe spodnie nad wyraz szybko i lekko się uśmiechnął, gdy ponownie się do mnie odwrócił i chyba zobaczył w moich oczach, jaki efekt wywarła na mnie ta krótka chwila.
— Czyżbym cię rozbudził? Przepraszam. — Wydobyło się z jego wąskich ust, które dalej ułożone były w szczęśliwym, delikatnym wyrazie.
— No... nie...
Podał mi rękę i zaprowadził do łóżka, gdzie tak po prostu się położyliśmy, jakby to było coś normalnego. Przykrył nas kołdrą i umiejscowił się tak, aby patrzeć prosto na mnie. Nagle po prostu się do mnie przybliżył i przytulił tak, że jego czoło opierało się na mojej klatce piersiowej.
— Faktycznie jednak mógłbyś być moim misiem... — powiedział to bardzo cicho, ale ja zdołałem to usłyszeć, mimo że jego głos zmieszał się z naprawdę szybkim biciem mojego serca.
— C...co? — wydukałem, ale Baekhyun już nie odpowiedział, tylko wtulił się jeszcze mocniej, aż poczułem ból w żebrach. On naprawdę ma taką siłę?
Chciałem jeszcze coś dodać, zapytać, dlaczego właściwie postanowił ze mną spać w jednym łóżku, ale jego miarowy, spokojny oddech zmusił mnie do milczenia. Da się tak szybko zasnąć? Ten niski, kochany mężczyzna zadziwia mnie coraz bardziej, ale naprawdę chciałbym, aby tak wyglądał mój każdy kolejny wieczór i noc, aż do końca życia.
W końcu zdecydowałem się na jakikolwiek ruch i odwzajemniłem uścisk, chowając nos w jego pachnących włosach. Gdy tu przyjeżdżałem, do Pusan, przeszło trochę dwa tygodnie temu, nie spodziewałbym się, że tak szybko dojdzie do takiej chwili jak ta. Jak dobry musiałem być w poprzednim wcieleniu, czy coś?
Ale no spoko, po prostu oddychaj, Chan. To nie jest trudne, dawałeś sobie radę z tą czynnością przez dziewiętnaście lat, jesteś w tym mistrzem.
Wziąłem w końcu oddech, bo poczułem, że nie zrobiłem tego od dłuższego czasu. Zamknąłem i oczy, jako, że naprawdę byłem zmęczony i cieszyłem się ciepłem drugiego, mniejszego ciała obok siebie. Jaki byłem teraz szczęśliwy. Ile na to czekałem. Nie mógłbym, naprawdę, porównać tego uczucia do żadnego innego. Brzmi tandetnie, banalnie, owszem. Ale nie ma nic przyjemniejszego od trzymania w ramionach swojej wieloletniej miłości, która właściwie z własnej woli w te ramiona weszła. Mam ochotę się drzeć i wywiesić na środku miasta wielki billboard ze zdjęciem, na którym uwieczniona by była chwila, w której się aktualnie znajduję, tak, aby wszyscy mogli to zobaczyć. Coś myślę, że jednak Baekowi mogłoby się to nie spodobać, więc to raczej nie mogłoby doczekać się realizacji.
Przez chwilę leżałem tak nie myśląc o niczym konkretnym. Wdychałem zapach włosów Baekhyuna i skupiałem się na jego ciepłym oddechu na mojej koszulce. W końcu i ja zasnąłem i marzyłem o tym, aby się nigdy nie obudzić i móc jak najdłużej być obejmowanym przez delikatne, ciepłe ręce.
🌼🌼🌼
— Chanyeol... Yeol... wstawaj... musimy iść do pracy... — Słyszałem nad uchem spokojny głos i czułem palce, które dotykały mojego czoła. Zmarszczyłem brwi zirytowany na osobę, która przeszkodziła mi w tuleniu Baekhyuna i czując brak jego osoby przy mnie, nie otwierając oczu, starałem się jedną ręką go znaleźć obok siebie.
— Kogo szukasz? — zapytał lekko rozbawiony głos.
— Baekhyuna... — wymruczałem, nie bardzo orientując się, że Baekhyun wcale nie leży obok mnie, więc nie ma sensu go szukać. Otworzyłem oczy i zobaczyłem go, jak stoi przy łóżku, nachylając się nade mną. Był w pełni ubrany i uśmiechał się ciepło. Jego lśniące oczy wpatrywały się we mnie, a dłoń głaskała po głowie.
Mam de ja vu. Zawsze budził mnie w ten sposób do szkoły. Przychodził, delikatnie budził i głaskał po głowie. Jeśli to nie pomagało, po prostu zabierał mi agresywnie kołdrę i wychodził z nią z pokoju, aby następnie wydrzeć się, że za pięć minut widzi mnie na dole.
— Znalazłeś go? — zapytał rozbawiony, stojąc cały czas w tej samej pozycji.
— Znalazłem anioła — odpowiedziałem, uśmiechając się chyba zbyt szeroko i uniosłem się na łokciach. Baekhyun wydął dziwnie usta na moją odpowiedź, ale po chwili się zaśmiał.
— Ubierz się, zrobię śniadanie — powiedział, zanim zostawił mnie samego, na wpół przytomnego.
Szybko się ogarnąłem, umyłem zęby i wszedłem do kuchni, gdzie Baekhyun kończył smażyć naleśniki. Na stole czekały już talerze i krem orzechowy, który uwielbiałem. Zjedliśmy w względnej ciszy, aby następnie tylko po sobie posprzątać i pospiesznie wyjść z domu, bo jak się okazało, było dość późno. Baekhyun ani razu nie skomentował swojego wczorajszego zachowania, oraz nocy wspólnie w łóżku. To brzmi bardzo... interesująco, prawda? Szkoda tylko, że nie o taką noc w łóżku chodziło, ale i tak jarałem się naprawdę mocno tym, że Baekhyun zdecydował się nawet na to, mimo wcześniejszych zaprzeczeń. On chyba naprawdę nie wie, czego chce, ale ja planuję mu to uświadomić. Potrzebuję tylko troszkę czasu.
Dotarliśmy do pracy o idealnym czasie i od razu skierowaliśmy się w stronę naszego działu. W międzyczasie rozmawialiśmy, kiedy spotkamy się po raz kolejny, ponieważ projekt mamy oddać za kilka dni, a wciąż nie zrobiliśmy wszystkiego. Proponowałem już dzisiejszy dzień pomimo wykładów, ale Baekhyun nawrzeszczał tylko na mnie, że mam się ogarnąć i nie zlewać nauki, skoro pracowałem ciężko, aby dostać się na tę uczelnię.
Właściwie to nie krzyczał, ale poprosił mnie o to bardzo dobitnie, więc w rezultacie przyjdę do niego jutro, jako że w sobotę obydwaj mieliśmy czas.
— Dzień dobry, panie prezesie! — pisnęła wesoło Tiffany, gdy wkroczyliśmy razem do pomieszczenia, w którym musiałem z nią przebywać kilka godzin dziennie. Widziałem, że na jej głos oko Baekhyunowi również odruchowo się przymknęło, podobnie jak moje.
— Dzień dobry, Tiffany — odpowiedział spokojnie, po czym wszedł do siebie, a tuż przed zamknięciem się drzwi posłał mi uśmiech.
— Może kawy? — Chciała zapytać chyba trochę głośniej, ale w pokoju byliśmy już tylko my, więc było to zbędne.
— Chętnie, jesteś taka miła — Moją odpowiedź skomentowała jedynie środkowym palcem, co niezbyt mnie przejęło.
Usiadłem przy swoim miejscu i włączyłem komputer, starając się sobie przypomnieć, co dziś niby miałem zrobić. Nie mogłem się jednak skupić, czując na sobie niemalże namacalny wzrok ropuchy siedzącej naprzeciwko mnie. Uniosłem wzrok i przez kilkanaście długich sekund patrzyłem prosto w ślepia Tiffany, która opierała na biurku łokcie, a brodę na nadgarstkach. Zdziwiło mnie to, że nie patrzyła na mnie jak zwykle z kpiną, tylko czułem, jak takie malutkie sopelki wbijają mi się w oczy od jej wzroku.
— Masz jakiś problem? Nie wiem, zaparcie może? Albo na odwrót i chcesz stoperan? — zapytałem w końcu zaciekawiony jej głupim zachowaniem.
— Wyszliście wczoraj razem, jesteś dziś w tych samych ciuchach, co wczoraj, weszliście tu razem. — Zaczęła spokojnie wyliczać na palcach. — Te wasze uśmieszki do siebie, wołania do gabinetu i twoje debilne zachowanie na każde słowo Byuna. Więc?
— Więc co? — Spiąłem się lekko, ale starałem się zachować pogodny wyraz twarzy, jakbym naprawdę nie rozumiał, o co chodzi, mimo że wewnętrznie czułem się jak truskawkowa galaretka.
— Myślisz, że jestem kretynką? Kto rucha kogo? To tak dostałeś tę pracę, co? — warknęła, wstając i opierając się rękoma o blat mebla. — Co? Języka ci zabrakło nagle, panie rozgadany?
— Jesteś śmieszna — zaśmiałem się głośno i po chwili zmarszczyłem brwi. — Chyba twój przeterminowany tusz do rzęs szkodzi ci na mózg. Zresztą, ty nie miałaś być na urlopie teraz?
— Urlopie? — Uniosła brwi zbita z tropu i przez chwilę chyba zapomniała, o czym rozmawialiśmy. — Skąd ten pomysł?
— Baekhyun mi mówił, że... no w sumie nie pamiętam. — Wzruszyłem ramionami. Czyżby Baekhyun powiedział mi to, abym na pewno się zgodził z nim zrobić ten projekt? Chyba właśnie zaczynam feelsować i to tak ostro.
— Nieważne — Tiffany usiadła z powrotem przy biurku. — Już dobrze wykorzystam to, co was łączy. Jesteście obrzydliwi, a i pamiętaj. Ani słowo prezesowi, że wiem, albo mogę tym zniszczyć i ciebie i jego. Pomyśl sobie o tym. — Ponownie wstała i wyszła z pomieszczenia z kilkoma papierami i chamskim uśmiechem, którego nie starała się ukryć. — Ja jeszcze pomyślę, co chcę za milczenie, Channie.
Niezbyt miła osoba, prawda? Bo ja tu nie widzę nic obrzydliwego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie moje kochane kaczuszki! Mam nadzieję, że pierwszy dzień szkoły nie dał Wam tak w kość, jak mojej osobie i nie macie papki z mózgu
Pozwoliłam sobie nie trzymać was w niepewności i dodać rozdział już teraz.
Miłego weekendu! 🌼
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top