11. Przyjemne miejsca wcale nie są fajne

Baekhyun

Siedziałem w nie najlepszym humorze w moim super wygodnym i super dużym fotelu. Nogi tak jak lubiłem, przewiesiłem przez jeden z podłokietników. Macałem dłonią mój biały sweterek, którego fakturę uwielbiałem i przejechałem dłonią po moich poczochranych włosach. Wgapiałem się znudzonym wzrokiem na oświetloną panoramę miasta, które naprawdę uwielbiałem. Pusan było piękne, zwłaszcza nocą, gdy gdzieś w oddali dało się wypatrzeć ciemne fale morza. Jednak teraz mimo wszystko nie skupiałem się nawet na tym krajobrazie, ponieważ moją głowę zaprzątała w tym momencie zdecydowanie ważniejsza rzecz. A właściwie nie rzecz, a wysoki, ciemnowłosy chłopak, będący studentem, a zarazem moim asystentem. Na razie.

Chanyeol nie przyszedł dziś do pracy, a po jego telefon przyszedł Kai. Byłem pewien, że wcale nie zmogła go choroba, tylko myślał, że zrobi mi przysługę nie przychodząc. W sumie dobrze zrobił. Musiałem dziś trochę pomyśleć o tym, co zrobiłem, ale i o tym, co ten mi powiedział po naszym pocałunku. Teraz już pamiętałem, o czym on do mnie mówił i dlaczego był tak zawiedziony tym, że nic nie pamiętam, a mi było z tego powodu teraz po prostu głupio.

- Jeśli ty mnie kochasz hyung i ja kocham ciebie, to możemy wziąć ślub! - powiedział do mnie, marszcząc zabawnie swoje brewki.

- Dobra, dobra - Moja odpowiedź była pozytywna, skapitulowałem, bo miał tak proszącą minę... - ale jeśli chcesz mnie kiedyś poślubić, musisz być wyższy ode mnie.

Przypomniałem sobie to dokładnie. To dlatego, gdy spotkaliśmy się tu, w Pusan, po raz pierwszy, ten przywitał mnie, od razu mówiąc, że jest wyższy niż ja. Nie mógł się po prostu doczekać spełnienia obietnicy... tyle, że ja aż do tej pory nigdy nawet nie myślałem o niej na poważnie... właściwie to wcale o niej nie myślałem.

On naprawdę traktował mnie serio... przez te wszystkie lata?

Nie powiem, bardzo mi to schlebiało, ale to nie powinno mieć miejsca. Nie wierzę, że jednym zdaniem dałem mu nadzieję, z którą żył przez te wszystkie lata. A co jest w tym wszystkim najgorsze? Że nawet ja zacząłem coś czuć do tego szczeniaka, a widuję go raptem od kilkunastu dni. To w ogóle możliwe?

Nigdy nikogo nie miałem, nigdy się nie zakochałem. Dlaczego więc po raz pierwszy poczułem coś... innego z trzydziestką na karku i to do młodszego o jedenaście lat chłopaka?

To się robi coraz bardziej dziwne, bo nie rozumiem, co się ze mną dzieje. To naprawdę nie było przełomowe, to nie miłość od pierwszego wejrzenia, jak w tych durnych dramach. Gubię się w tym wszystkim, a już zwłaszcza w czasem dziecinnym zachowaniu Chanyeola, w jego białym uśmiechu, tych lśniących iskierkach w oczach i tym niesamowicie przyjemnym głosie. Uwielbiam w nim to, że na każdym kroku stara się wypaść przede mną jak najlepiej, ale nie jest ideałem i nie zawsze mu to wychodzi. Jest roztrzepany, lubi dużo spać i jeść, tak jak i ja. Nie mogę wymienić chociażby jednej rzeczy, z którą by mnie wkurzał, bo nawet jego wady są cudowne i składają się na całą jego osobę. Jest po prostu dla mnie idealny w swojej nieidealności. I uświadomiłem sobie te wszystkie rzeczy dopiero, gdy stanęliśmy ramię w ramię w moim apartamencie, a jego twarz była tak pięknie oświetlona, a jego pełen miłości wzrok spoczął na mnie. Wtedy nie rozumiałem, że ten dziwny błysk w oku, który wtedy zobaczyłem, to właśnie uczucie, którym mnie darzył tyle czasu.

Tyle, że tak nie może być. Nawet jeśli moje głupie uczucia są odwzajemnione, to niczego nie zmienia. Jest o wiele młodszy, jest moim pracownikiem, a nikt w moim otoczeniu nie wie, że jestem biseksualny. Nie wyobrażam sobie wyjścia z chłopakiem na bankiet, ani przedstawienia chłopaka moim rodzicom. To, że podobali mi się i mężczyźni, wcale nie znaczyło, że kiedykolwiek pragnąłem homoseksualnego związku. Chan myśli o tym jak najbardziej poważnie, jeśli czekał na mnie tyle lat z nadzieją, że nikogo nie mam, i jak podejrzewam, ale pewności nie mam, specjalnie wybrał studia właśnie w tym mieście ze względu na moją osobę.
Ja natomiast nie wyobrażałem sobie związku z mężczyzną na dłuższą metę. W Korei to... życie w takim związku jest naprawdę trudne. Ludzie i tradycje tego kraju są ciężkie, a homoseksualizm jest tylko lubiany przez fanki kpopu. A ja nie chciałem życia w strachu, czując na sobie nieprzychylne spojrzenia i w pracy, jak i u rodziny, czy nawet na ulicy.

Westchnąłem i spojrzałem w bok, na otwierające się powoli drzwi. Poznałem od razu sylwetkę, która się w nich pojawiła, jednak nie zmieniłem swojej pozycji.

- Baekhyun, co tu robisz o tej porze? - zapytał mój ojciec. Przybliżył się do mnie, a ja poczułem na sobie jego zaniepokojony wzrok. - Wszystko w porządku? Coś się stało?

Nie spojrzałem nawet w jego stronę. Nie miałem ochoty wysilać się i udawać, że wszystko jest w porządku, jeśli moje serce ściskało się, jakby chciało się tylko na mnie zemścić za to, że nie chcę dać upustu swoim uczuciom i zaakceptować tego, na czym stoję. Ale ja zdecydowałem, że nie chcę wpakować się w związek z moim byłym podopiecznym i tym bardziej nie chcę wpaść w jego sidła jeszcze bardziej.

- Wszystko jest fantastyczne. Serio. - powiedziałem chłodnym głosem, a moja mimika twarzy dalej pozostawała nieskazitelnie beznamiętna, mimo że czułem, jak moje oczy powoli robią się coraz bardziej wilgotne, jednak nie zamierzałem ryczeć. Zacisnąłem mocniej usta i odetchnąłem głębiej, co trochę mi pomogło.

- Baekhyun, synu. - Mój ojciec westchnął i oparł się o biurko, stając naprzeciwko mnie. - Przecież możesz mi powiedzieć o swoich problemach. Chodzi o pracę? Przyjaciół? Kobietę?

Skrzywiłem się na ostatnie słowo, a ojciec widząc to, uśmiechnął się pod nosem.

- Trafiłem? - Zaśmiał się lekko, zgadując, że moim problemem są rozterki sercowe.

Kobieta... oj jak bardzo się mylisz, tato, ale tak bardzo chciałbym, abyś miał rację i chodziło tylko o to.

- Dlaczego nic nie powiedziałeś i mnie i matce, że kogoś masz? - mówił dalej, lekko się uśmiechając, co bardzo mnie zirytowało. Śmieszy go, że mam problemy miłosne? Nie jestem głupim gówniarzem, aby się z tego śmiał, jak z czegoś błahego, co mi wkrótce przejdzie, bo czułem, że tak wcale nie będzie.

- Nikogo nie mam - odpowiedziałem dalej tym samym, chłodnym głosem co wcześniej. Naprawdę nie miałem teraz ochoty na żadne rozmowy.

Mężczyzna westchnął i wstał. Poklepał mnie po ramieniu, ale następnie pogłaskał po głowie. Uklęknął na jednym kolanie tak, że teraz musiałem spojrzeć w dół, aby nasze spojrzenia się spotkały.

- Nie wiem, co się stało, ale pamiętaj, że z matką chcemy, abyś był szczęśliwy. Dlatego właśnie zrób wszystko, abyś taki był. Walcz o to, o co chcesz, a my będziemy po twojej stronie, dobrze?

Odwróciłem wzrok. Jasne... gdybyś tylko wiedział, o co chodzi...

Przytaknąłem tylko, ponieważ wiedziałem, że po odezwaniu się, mój głos się najpewniej załamie.

Mój tata wstał, posłał mi tylko pokrzepiający uśmiech i wyszedł, nie tłumacząc się nawet, po co tak naprawdę przyszedł tu o jedenastej wieczorem, gdy Pusan spowite już było w jesiennym mroku. Siedziałem teraz w idealnej ciszy. Wstałem powoli i stanąłem przy przeszklonej ścianie. Uwielbiałem to robić. To uspokajające.

Po chwili zacisnąłem pięści i chwyciłem szybko marynarkę. Wyszedłem z biura, ówcześnie je zamykając. Po kilku minutach znalazłem się już na parkingu przed biurowcem należącym do mnie, gdzie dziś wyjątkowo zostawiłem samochód. Zazwyczaj parkowałem go niedaleko kawiarni Minseoka, ale dziś byłem myślami gdzieś daleko od ciast.

Czyli coś naprawdę jest ze mną nie tak, bo o słodyczach myślę nawet, gdy śpię.

Wsiadłem do samochodu i włożyłem kluczyk w stacyjkę. Chwilę jeszcze się zastanawiałem, czy na pewno chcę zrobić to, co przyszło mi kilka minut temu do głowy, ale stwierdziłem, że ten cholernie głupi pomysł musi doczekać się realizacji. Jechałem szybko przez stosunkowo puste ulice i zatrzymałem się dopiero w okolicy, w której właściwie nie bywam wcale. Tu już zwolniłem i uważnie czytałem każdy wywieszony szyld na budynkach. Zatrzymałem się po jakimś czasie przed trzypiętrowym, podświetlonym różowymi reflektorami budynkiem. Zgasiłem silnik i siedziałem chwilę, wahając się. W końcu zacisnąłem usta i wysiadłem, energicznym krokiem przekraczając wejście. Od razu poczułem ostry zapach perfum, które jednak nie przypadły mi do gustu. Podłoga wyłożona była czerwoną wykładziną, a kinkiety dawały ciepły, intymny nastrój. Obok mnie przeszła ubrana w skąpe ubrania wysoka kobieta o długich blond włosach. Jej kształtne pośladki opinały obcisłe, krótkie spodnie, a góra jej stroju składała się jedynie z koronkowego, czarnego stanika. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem do lady, za którą siedziała ruda Azjatka z mocno podkreślonymi oczami. Uśmiechała się do mnie zachęcająco.

- W czym możemy służyć? - zapytała uwodzicielskim tonem, gdy podszedłem wystarczająco blisko.

- Chcę... Towarzystwa - odpowiedziałem krótko. - Byle kto, po prostu kobieta.

- Nie jesteś zbyt wymagający, co, kotku? - zaśmiała się, ale skinąła głową. Podała koszt, a ja bez wahania podałem jej plik banknotów.

- Jimin! - krzyknęła za blondwłosą kobietą, która przechodziła przed chwilą obok nas. - Klienta masz.

Dziewczyna obróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się pod nosem. Skinęła na mnie palcem, abym poszedł za nią, co uczyniłem. Przełknąłem ślinę ze zdenerwowania. Czyli to tak będzie wyglądał mój pierwszy stosunek? To w ten prymitywny sposób zamierzam sobie udowodnić, że wolę byle kobietę od Chanyeola? Bardzo mądrze, panie Byun. Kolejne minusowe punkty dla pana genialnego sposobu myślenia.

Wszedłem za nią do pokoju, gdzie szybko zamknęła za nami drzwi. Pomieszczenie było małe, ale ogółem przytulne, podobnie jak reszta budynku, urządzone w kolorach, mających podkreślić sferę seksualną, w jakiej się znajdują klienci i prostytutki. Wszędzie fiolet i róż.

Mają na celu zatuszować zimny seks bez miłości i zobowiązań. Również po to i ja tu jestem.

Dziewczyna popchnęła mnie na łóżko i zawisła nade mną, oblizując swoje różowe usta. Nie czuła najwyraźniej potrzeby mówienia czegokolwiek. Nasze wargi się zetknęły, a ona od razu wpakowała mi język do ust. Odwzajemniłem pieszczotę, która wbrew moim oczekiwaniom jednak nie przyniosła mi przyjemności. Mógłbym wręcz powiedzieć, że byłem obrzydzony jej śliną, językiem i chłodnymi dłońmi, błądzącymi po mojej klatce piersiowej. Kobieta zaczęła powoli odpinać guziki mojej koszuli i dotykać torsu. Również starałem się skupić, aby nie być bezczynnym i biernym, więc zacząłem dotykać jej biustu, ale naprawdę nie czułem się z tym dobrze. Nie czułem niczego dobrego.
Kobieta zamruczała mi w usta, a ja mogłem wyczuć, że się uśmiecha. Wzdrygnąłem się, gdy poczułem jej rękę, zbliżającą się niebezpiecznie do wnętrza moich bokserek. I własnie w tym momencie nie wytrzymałem i odepchnąłem ją. Zaskoczona cofnąła się i spojrzała na mnie jak na wariata.

- Co ty robisz? - wydukała, masując dłoń, w którą ją uderzyłem chyba zbyt mocno.

- Przepraszam - wydusiłem z siebie, gdy usiadłem i chwyciłem za moją marynarkę. Podniosłem się i zacząłem zapinać zarówno mój rozporek, jak i koszulę. - Muszę już iść.

Dziewczyna stanęła niczym skamieniała na środku pomieszczenia, a ja wyszedłem, chowając twarz za dłonią. Jestem takim kretynem. Nie wierzę, że naprawdę zamierzałem się przespać z jakąś dziwką tylko po to, aby zapomnieć o Chanyeolu. To, co zrobiłem, było obrzydliwe. To wszystko było zwykłym impulsem, którego posłuchałem, aby teraz żałować. Czułem dalej na sobie usta tej dziewczyny.
To przykre, że wybrała ten zawód. Jednak cały czas myślałem o tym, jak długo na mnie czekał Chan i jak bardzo byłby zraniony, gdyby kiedykolwiek dowiedział się o tym, że wolałem przespać się z pierwszą lepszą kobietą, którą mógłby mieć każdy, zamiast z nim, w którego sercu było miejsce chyba tylko dla mnie, jeśli czekał tyle czasu.

Dziewięć lat.

Co za słodki idiota... nie chciałem go ranić w żaden sposób, nawet jeśli nigdy miałby się o tym nie dowiedzieć. Gdybym zrobił to, co planowałem, czułbym się niemalże jak po zdradzie, bo mój szanowny mózg nie może sobie przyswoić do głowy faktu, że jestem do cholery singlem.

Zaśmiałem się, stojąc przed budynkiem i patrząc w niebo. Jestem takim kretynem. Dlaczego musiałem wpaść na tego dzieciaka te kilkanaście dni temu? Choć i tak podejrzewam, że nasze spotkanie byłoby nieuniknione, skoro raczej przeniósł się tu dla mnie. Teraz wszystkie jego słowa, zachowania i gesty miały dla mnie sens. Ale nie chciałem tego. Dlaczego nie zakocha się w jakiejś ładnej dziewczynie na studiach, tylko postanowił pokochać mnie, trzydziestoletniego mężczyznę, pracoholika?

Życie jest bardzo zabawne. Czy ktoś tam u góry mnie słyszy? Chcę złożyć natychmiastową reklamację na swój żywot, ewentualnie pozew do tego, kto mi to życie rozplanował. Nie wiem, co może być rekompensatą, ale odszkodowanie mogę przyjąć w dożywotnim zapasie ciastek i brakiem moich trzech fałdek na brzuchu.

Nie pozostało mi nic innego, jak wrócić do mojego mieszkania, gdzie znowu będę mógł się pogrążyć w samotnych rozmyślaniach na kanapie z pudełkiem lodów i wyrzutami sumienia z powodu tego, co dziś zamierzałem zrobić. Wolę to rozpamiętywać, zamiast myśleć, jak powinienem się zachować jutro. Z tych dwóch opcji, ta druga była zdecydowanie mniej komfortowa i stwierdziłem, że wolę to zostawić sobie na jutro, a dokładniej na ostatnie sekundy, zanim zobaczę Parka we własnej osobie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top