9. Gdy wracają
RM
Co tu dużo mówić. Przyjęto cię do personelu Big Hit, oczywiście RM wspomniał o tobie, inaczej byłoby ci trochę trudniej o tą posadę, lecz ty o tym nie musiałaś wiedzieć, i dalej nie wiesz. Zaczęłaś więc pracę dla wytwórni. BTS natomiast musiało wrócić wcześniej ze swojej trasy, ze względu na uraz nogi, jakiego doznał Seokjin. Wskutek czego spotkałaś chłopaka w wytwórni, dzień po jego przyjeździe.
***
-Serio? Przyjechaliście wczoraj w nocy, a ty już na nogach i pracujesz? -wyrwało ci się przez co Namjoon mało co zawału nie dostał. Stałaś w jego studiu przyglądając mu się od dobrych dziesięciu minut.
-[T/I]? Co ty tu robisz? Od kiedy tu stoisz?- poprawił się na krześle i ściągnął słuchawki.
-Ja? Pracuję tu i przechodząc chciałam cię w końcu zobaczyć, a stoję tu z dobre pare minut, a co?
-Słyszałaś to?
-Co?
-No... jak śpiewałem -ściszył głos, lecz na próżno i tak usłyszałaś. -Przestań się śmiać!
-Śpiewałeś? Muszę tu częściej przychodzić.
-Jesteś gorsza od tych szczylów... czekaj! Dobrze słyszałem? Pracujesz tu?- ożywił się nagle.
-Tak, ale nie myśl, że zapomnę o śpiewaniu, będę cię męczyć do końca życia i jeszcze dodatkowo trzy dni po nim dla pewności, że wystarczająco cię zamęczyłam -uśmiechnęłaś się chytrze, jednakże Namjoon zignorował drugą część twej wypowiedzi.
-Czyli będziemy się codziennie widywać?- spytał na co kiwnęłaś. -Nie wiem czy mam się cieszyć... niech stracę. Gratuluję, [T/I].
Jin
,,Odbierz mnie z lotniska'' mówili. ,,Prędzej zgubisz się we własnym domu niż na tym lotnisku'' mówili. Otóż zostałaś poproszona o odebranie Księżniczki Seokjin z miejsca jego powrotu. Pofatygowałaś się i przyjechałaś w wyznaczone miejsce, z drobnym szczególikiem. Zamiast dojechać na miejsce przylotów ty wylądowałaś na wylotach. No i tak oto Jin chodził i szukał cię po lotnisku, z resztą tak jak i ty jego. Dopiero po jakiejś godzinie chłopak skapował się gdzie może cię znaleźć. Siedziałaś w kawiarni pijąc kawę i mając nadzieje, że gdzieś ujrzysz znajomą ci twarz.
***
-Naprawdę wystarczyłoby żebyś spytała się kogoś z personelu lotniska -zaśmiał się zjadając ci ciasto, które przed sekundą przyniosła kelnerka. -Albo zadzwoniła.
-Powtarzam: rozładował mi się telefon i nie będę podchodzić do jakiś lasek, jestem samowystarczalna -burknęłaś lekko zawstydzona swoją głupotą.
-Już dobra, dobra. Nic się nie stało. Przynajmniej mamy dobre ciacho.
-O ty parówo, moje ciasto jesz?- walnęłaś chłopaka w ramię.
-No co? Co mnie bijesz? Leżało, nie jadłaś to zacząłem za ciebie, ale patrz zostawiłem ci trochę. Hej! Tak, do pani mówię! Możemy jeszcze jedną łyżeczkę!? -wydarł się do obsługi, odwracając się w stronę kasy.
-O matulu- westchnęłaś chowając twarz w dłoniach.
J-Hope
Dość wcześnie rano poinformowano cię, że dzisiejszego dnia, w nocy, na seulskim lotnisku pojawi się siódemka idoli, wraz z twoim przyjacielem. W wiadomości od Hoseoka jasno i klarownie było przekazane: o której godzinie, kiedy i gdzie masz się pojawić. Chłopak nie spodziewał się odmowy, więc byłaś zmuszona pojawić się w wyznaczonym miejscu, od razu po odbytej zmianie w pracy. Lotnisko było dziwacznie puste, a nawet jak pojawiali się jacyś ludzie to od razu uciekali w stronę wyjścia. Ty natomiast stałaś w otoczeniu ochroniarzy, którzy czekali na chłopków, nawet udało ci się porozmawiać z jednym typkiem.
***
-Kto to był? -chłopak się zainteresował wskazując na jednego z ich ochroniarzy.
-Jak to kto? To przecież jeden z waszych, John...
-Co za imię, co drugi człowiek ma na imię John... kim on jest? Brytyjczykiem? Dla kogo pracuje i czemu z nim rozmawiałaś?
-Pracuje z wami od trzech lat, Hoseok. Trzech lat i tak, jego matka jest Brytyjką, a ojciec Koreańczykiem- wyjaśniłaś spoglądając poważnie na przyjaciela. -Rozmawiałam z nim, ponieważ wasz lot się opóźnił, a nie miałam zamiaru siedzieć i czekać samotnie.
-Ile lat ma ten Johnas?- spytał wykrzywiając dziwnie głowę w stronę ochroniarza.
-Na bogów, przestań! Po pierwsze to jest John. A po drugie jest w średnim wieku, ma dwójkę dzieci i jest po rozwodzie...
-Po rozwodzie?
-Dobra, ja idę, a ty idź poderwać Johna- klepnęłaś go po ramieniu i skierowałaś się w stronę wyjścia.
-Mam cię na oku, Johnatanie -powiedział spoglądając z daleka w oczy Johna. -[T/I], nie wychodź jeszcze!
Jungkook
Kook nie podał ci daty powrotu. Nie kupił ci również żadnego prezentu, ale miał zamiar sprawić, że nie zapomnisz dnia jego przyjazdu. Tak, więc pożyczył sobie drabinę od pana spod dwójki i wszedł ci na balkon. Trochę się pomylił czasowo, gdyż siedziałaś do późna w dorywczej pracy. Nieźle wystraszył cię widok Jungkook'a z rękami i twarzą na szybie balkonowej od zewnętrznej strony.
***
-Do reszty zgłupiałeś? Chcesz się przeziębić? -biegałaś po salonie to w lewo, to w prawo. Wpierw rzuciłaś w zmarzniętego Jeongguk'a kocem, by ten się okrył. A następnie poleciałaś zaparzyć herbatę.
-Ale przyznaj się, że cie zaskoczyłem i muszę ci powiedzieć, że masz bardzo miłego sąsiada.
-Którego?
-Tego, który dał mi drabinę- oświadczył dumnie.
-Zabrałeś mu drabinę?!- ryknęłaś z kuchni wyrzucając zużyte torebki herbaty.
-Pożyczył mi ją i na dodatek pomógł mi się tu dostać. Jak nie przychodziłaś to rozmawiał ze mną z dołu- mruknął i przyjął od ciebie kubek z ciepłym napojem.
-Czekaj... -wyszłaś zobaczyć na dwór i to czego się spodziewałaś okazało się prawdą. -Ale nie! Nie stoi pan tam! Tak, wszedł... bardzo mi miło to słyszeć! To może pan wejdzie!? Tak, oczywiście, zapraszam -darłaś się do sąsiada z dołu, który dalej był na dworze. -To teraz posiedzimy sobie z twoim kolegą od drabiny.
-No i super- mruknął niezadowolony już Koreańczyk. -Ale, że na serio? Było wejść po schodach...
I tak oto siedzieliście z siedemdziesięcioletnim mechanikiem w twoim mieszkaniu, na twojej sofie, pijąc piwo i słuchając historii starszego mężczyzny. A Jungkook postanowił, więcej nie pożyczać drabiny.
Jimin
On raczej nie próbował ukrywać przed tobą swojej radości, że wraca do stolicy Korei Południowej. Tobie oczywiście bardzo schlebiało, że ktoś z bliższych ci przyjaciół tak zawzięcie chce się z tobą spotkać. Jednakże nie wiedziałaś o tym, że z pozoru nieśmiały ChimChim wtargnie do twojego mieszkania grubo po dobranocce. Gdy spotkałaś go pod drzwiami, spodziewając się tak naprawdę pijanego sąsiada, nie posiadałaś się z radości i zaprosiłaś go do siebie. Jimin tylko na to czekał, gdyż w planach miał poznać swojego cichego rywala, twojego współlokatora.
***
–Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę! Nie spodziewałam się, że tak będzie mi cię brakować- gadałaś jak najęta siedząc naprzeciwko chłopaka, popijając herbatę. Dopiero po chwili spostrzegłaś jak ten niebezpiecznie spogląda w stronę niedomkniętych drzwi [I/W].
-Chcesz poznać mojego współlokatora?- spytałaś na co twój przyjaciel odwrócił się w twoją stronę kiwając głową na ,,tak''. -To bardzo miłe z twojej strony. Poczekaj, muszę go tu zaciągnąć.
-Och nie, nie trzeba. Chętnie pójdę z tobą, nie chce robić problemów -uśmiechnął się najszczerzej jak potrafił i tak oto skończył przed pieczarą [I/W]. Miał bardzo dużo czasu podczas wyjazdu, by go sobie wyobrazić i chyba musiał się nieźle schlać, gdyż to czego się obawiał wyglądał bardziej ludzko i jakoś... schludniej.
-Ty pewnie jesteś Jimin! Jestem [I/W]. [T/I] tyle mi o tobie mówiła... -twój współlokator, wyraźnie podekscytowany poznaniem Jimina, cały czas trzymał jego rękę. -Naprawdę miło mi cię poznać!
-Mi ciebie również... -tych zdań chciałby nie wypowiadać, wolałby powiedzieć coś obraźliwego i wyjść stąd jak najszybciej, ale nie zdobył się na to. Zamiast tego przyjrzał się mu dokładnie i dojrzał, że chłopak musi się interesować się modą, gdyż ubrany był w rzeczy kroju, koloru czy wzoru, który królował na świecie. Jimin pogrążył się we własnych myślach, w których to [I/W] jest goniony przez Army, które może kiedyś na niego napuści. Nie spodziewał się on jednak, że [I/W] sam jest Army i stojąc koło niego wręcz umierał w środku.
V
Taehyung wrócił od razu do dormu, nieźle zmęczony podróżą. Od razu po przybyciu do domu rzucił się na swoje łóżko i odpłynął. Nie spodziewał się, że rano przybędziesz z jego pieskiem, świeżo po spacerze. Chłopak jadł śniadanie, gdy rzucił się na niego jego pupil. Ty natomiast stałaś z boku i przyglądałaś jak ci dwoje cieszą się swoim towarzystwem.
***
-Przed chwilką wróciliśmy ze spaceru -powiedziałaś przez co zwróciłaś uwagę chłopaka, który przypomniał sobie, że jeszcze tu stoisz. -Chłop ma dużo ener...
-Mam dla was prezenty -przerwał ci iście dumny z owej informacji.
-Dla nas? Prezenty? Oszalałeś?- waliłaś pytaniami.
-Tak, tak i chyba tak. Yeontan dostanie nowe zabawki i szeleczki na spacerki, a ty... -i tak oto dostałaś wielkie pudło w swe dłonie.
-Jaja se robisz? Ja nic dla ciebie nie mam, weź to- oddałaś mu prezent, lecz ten w natychmiastowym wręcz tempie odrzucił je w twoje dłonie. -Co to jest? -westchnęłaś.
-Otwórz.
-Próbuje, ale jak widzisz ktoś zakleił to, jakby ładunek wybuchowy znajdował się w środku- syknęłaś próbując podważyć paznokciami taśmy klejące, których ponaklejanych było chyba z pierdylion.
-Wiesz jak trudno było to pakować? Razem z Jiminem tłukliśmy się z pół godziny z tym, w samolocie- opowiadał szukając czegoś w szafce i wrócił do ciebie z nożyczkami w ręku. -I po sprawie, dalej otwierasz sama.
Tak jak powiedział, tak zrobiłaś.
-Czy ty...? Czy to jest...
-Limitowana figurka Zygzaka McQueena- potwierdził szczerząc się w twoją stronę. -Ten zielony z wąsem był o tysiaka droższy.
-Skubany Marucha -mruknęłaś złowrogo w akompaniamencie śmiechu przyjaciela.
Suga
Yoongi nie sprawiał wrażenia szczęśliwego, ni to smutnego na wieść o powrocie do stolicy. Wyglądał jakby było mu to obojętne, bynajmniej według chłopaków. Ty nie rozmawiałaś z chłopakiem od paru tygodni, nawet już do niego nie pisałaś. Nie było to spowodowane jakimś zachowaniem chłopaka, czy twoją chęcią zostawienia mu trochu wolnego czasu na odpoczynek. Nic z tych rzeczy, po prostu siedziałaś w pracy dłużej niż zwykle. Twój przełożony zwolnił kogoś z mało ważnego wydziału, więc ty i gość z księgowości ogarnialiście robotę za wylaną pracownicę. Wracając do domu jedyne o czym myślałaś to ciepłe łóżeczko, a nie napisanie do Sugi, więc chłopak zwyczajnie się zdenerwował. Gdy tylko dotarł do Korei zaczął cię ignorować. Myślał, że zmusi cię tym do jakiś przemyśleń, czy przeprosin, ale nie. Tak, więc stwierdził, że po prostu zapomniałaś o jego powrocie do Korei. Zdziwiło go nieźle, gdy otwierając drzwi swoim dorobionym kluczem nie usłyszał twojego zrzędzenia, tylko chrapanie ze strony salonu.
***
-Te wstawaj -to było pierwsze co usłyszałaś. -Mamy do pogadania, a ja nie będę czekał.
Dość wystarczająco zdziwiłaś się widząc chłopaka o tej godzinie u ciebie. Przecież miał być w trasie, nie? I wtedy zamarłaś, zapomniałaś o powrocie najlepszego przyjaciela. Podniosłaś się na rękach i usiadłaś koło niego na sofie, poprawiając czarną spódnicę i białą koszulę, w których zasnęłaś, spojrzałaś na chłopaka, który patrzył za okno.
-Zapomniałaś, że wracam? -spytał od razu.
-Nie... w sensie tak, ale musisz mnie zrozumie..-
-Cieszyłem się na powrót i myślałem, że nawet obejrzymy tą durną dramę co tak chciałaś, by spędzić miło czas, ale ty zwyczajnie o mnie zapomniałaś? Zawiodłem się na tobie, [T/I]. Nie, nawet nie zaczynaj, wracam do dormu i idę pomyśleć- i tak oto wyszedł, lekko przygaszony, zostawiając cię samą w mieszkaniu.
---------------------------------------------------
Tak, więc trochu mnie nie było, gdyż nie mogłam się jakoś zabrać do pisania. Wprowadziłam gify, których na początku nie było... w sumie nie wiem dlaczego. No i wezmę się w najbliższym czasie za poprawianie niektórych wcześniejszych rozdziałów i publikowaniem kolejnych (choć nie mogę obiecać regularności z powodu liceum).
Miłego (o ironio) rozpoczęcia roku szkolnego, które mamy jutro! Osobiście? Już jestem zmęczona na samą myśl o szkole.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top