26. Świeta tuż, tuż...
RM
— Widziałeś Namjoon'a? — spytałaś swojego ojca, który tak jak reszta twojej rodziny, zaprzeczył.
Tegoroczne święta postanowiliście spędzić u twojej rodziny. Twoja familia była duża i z pewnością głośna, co raczej nie przeszkadzało Kim'owi. Miałaś dwie małe kuzynki, które jak chłopak zobaczył to chyba zakochał się w nich bardziej, niż w tobie.
— Mogę wiedzieć jak ty tam wszedłeś... i po co? — po dwudziestu minutach poszukiwań okazało się, że wszedł on pomiędzy ścianę a lodówkę. Dla ciebie wejście tam było trudne, a co dopiero dla niego.
— Twoje kuzynki grają ze mną w chowanego. Więc łaskawie proszę cię, odejdź stąd. Nie chce przegrać — jęknął poruszając się w swojej kryjówce, przez co lodówka niebezpiecznie się przechyliła. Złapałaś ją w ostatniej chwili, a do kuchni wymaszerowały sześcioletnie bliźniaczki.
— Widziałaś Namjoon'a? — spytała jedna otwierając szafkę ze sztućcami, jakby dorosły mężczyzna miał się tam zmieścić. Zerknęłaś niepostrzeżenie w stronę chłopaka, który pokręcił głową.
— Poszedł na górę — wskazałaś dziewczynkom na schody a te w trymiga poleciały na drugie piętro. Gdy te zniknęły pomogłaś Joon'owi wyjść z kryjówki.
— Dobra, teraz pomóż mi wejść na szafkę — pokazał na mebel za tobą. Nie było możliwości, żeby dał się złapać.
— Oszalałeś, ojciec cię zabije jak ją złamiesz. Wiesz ile ty ważysz? Moż—
— Mam go! — ryknęła jedna z kuzynek rzucając się na nogi Namjoon'a. Koreańczyk wyglądał na co najmniej zawiedzionego. Miał niezły ubaw z zabawy, dopóki wygrywał. Wciągnął się w chowanego.
— Kolejna runda? — spytał z nadzieją w głosie.
Jin
— Team Seokjin, wygra — szepnął Jin. Wspólnie stwierdziliście, że rzucanie śnieżkami w stronę Jungkook'a będzie świetnym pomysłem. Skończyło się tym, że ukrywaliście się za przypadkowym samochodem w obawie, że zaraz dostaniecie od młodszego.
— Jaki Team?
— Właśnie zostałaś honorowym członkiem grupy, do której należy Namjoon, Yoongi i Hoseok. Oczywiście ja jestem liderem — wypiął dumnie pierś.
— Ale o co chodzi? — nie byłaś raczej zdziwiona, chłopak często wyskakuje z takimi pomysłami.
— Od dwóch tygodni prowadzimy wojnę na śnieżki. Nie ma bata, że pozwolę temu dziadowi wygrać. Nie gdy nazywam się Kim Seokjin! — krzyknął i chyba od razu tego pożałował. Jeon dostrzegł was i już ruszał w waszą stronę. Jeśli ktoś oglądał bieg na 400 m w wykonaniu bts, to chyba wie jak szybko nasz Maknae potrafi się rozpędzić.
— J-Jin, nie powinnismy... — próbowałaś skonsultować się ze swoim chłopakiem, ale tamten zdążył już zniknąć. Skurczybyk wyparował i zostawił cię na celowniku Jeon'a. Gdy odwróciłaś się, by sprawdzić ile czasu ci zostało zobaczyłaś tylko lecą w twoją stronę kulę śniegu. Jin natomiast obserwował wszystko z boku chichrając się pod nosem. Kiedy ty leżałaś na ziemi, a Jungkook dopytywał się, czy wszystko u ciebie jest okej, Seokjin zdążył wyskoczyć zza kolejnego samochodu.
— W moją pannę?! Game over, Jungkookie — i może Seokjin strzelcem najlepszym nie był, i wcale nie trafił w głowę, ale z pewnością trafił w miejsce, w które nie powinien celować. — Team Seokjin zawsze wygry– [T/I]! Rąbnęło cię coś, Jungkook? Szykuj się na drugą rundę — zagroził mu starszy pomagając ci wstać. Tryb ,,jestem twoją mateczką'' został uruchomiony. — A gdzie ty masz czapkę, kobieto? Do środka, ale już! Przeziębisz się! Jungkook wstawaj i nie udawaj, upokarzasz się na tle płci pięknej.
J-Hope
— Co to za smętna mina?! — krzyknął chłopak, gdy tylko napotkał cię przy wejściu. Właśnie mieliście spędzić pierwsze wspólne święta. Tylko we dwójkę. — Paszoł won mi z takim humorem! Nie w święta! Ale już uśmiech, uśmiechaj się o tak, ha ha ha — próbował ''pokazać ci'' co masz zrobić równocześnie skacząc.
Święta dla Hoseoka są ważne i nic w świecie nie jest w stanie zepsuć mu tego dnia. I może jego metody są dla kogoś badziewnym sposobem, ale przyniosły rezultaty. Minimalne, ale jednak.
— Dobra, mamy jeszcze trochę czasu, zanim pojawi się pierwsza gwiazdka. Do tego czasu sprawię, że się uśmiechniesz, choćbym miał własnym życiem przypłacić, ty się dziś uśmiechniesz — nawet nie byłaś w stanie mu się sprzeciwić, a tego już nie było w korytarzu.
~~~
— Hoseok, wyłaź! Zajmujesz toaletę od pół godziny! Hobi! — nie trzeba było go długo wołać i prosić, gdy już po chwili wyskoczył z łazienki.
— I co powiesz? — spytał św. Jung. Walnął sobie piankę do golenia na twarz, zarzucił czerwony płaszcz i czapeczkę oraz zawinął twoje czarne kozaki. Podczas jego "chodzenia" jak po wybiegu i udawania modelki dało się usłyszeć wasze śmiechy, co bardzo ucieszyło Hobi'ego. — A mówiłem, że się zaśmiejesz!
— Daj zdobić sobie zdjęcie, chłopaki muszą to zobaczyć. Albo nie, wrzuć to na Weverse... proszę, zaklinam cię — wykrztusiłaś pomiędzy salwami śmiechu. I tak jak poprosiłaś, tak każda Army na świecie mogła oglądać do woli Mikołaja Junga na sterydach.
Jungkook
— [T/I]... wstajemy — szeptał Jeon, chcąc jak najszybciej wybudzić cię ze snu zimowego. Z jednej strony bardzo zależało mu na zbudzeniu cię, ale z drugiej serce mu się krajało, na widok twej śpiącej osoby. — No ej, ale musisz ze mną współpracować.
Nie szło mu to jakoś genialnie, ale nie zamierzał się poddawać. Chwycił rękoma za kołdrę i pociągnął ją gwałtownie do siebie.
— Idź sobie pobiegaj, czy coś. Wyładuj się jakoś inaczej — burknęłaś dalej będąc w innym świecie. Gdy Jungkook nie oddawał tego, co ci zabrał zaczęłaś nieudolnie próbować wyrwać mu pierzynę z rąk. Jeon chichrał się tylko pod nosem, kiedy to w końcu runęłaś swą głową na jego kolana, gdy pociągnął kołdrą za mocną w swoją stronę. Już myślał, że osiągnął on swój cel, ale zdążył spostrzec, iż znowuż zasypiasz, tym razem na jego kolanach.
— [T/I], wstawaj, proszę cię — zaczął trząść cię w ramię, co równało się z twoim niezadowoleniem.
— Czego chcesz, pomiocie szatana? Która w ogóle jest go– Jeon! Jest trzecia nad ranem! Ty mała cholero! — Jungkook spodziewał się takiej reakcji, ale w większej mierze nie miała ona dla niego teraz żadnego znaczenia. Liczył się fakt, iż są święta, od dwóch godzin.
— Są święta i zaraz rozjeżdżamy się do dwóch innych rodzin, więc—
— Nie zaraz, tylko po południu — syknęłaś dalej niezadowolona faktem zbudzenia cię o tak późnej porze, ale jak już wspominałam Koreańczyk przewidział już twą reakcję.
— WIĘC wstawaj, bo musimy mieć jakieś zdjęcie ze świąt. Muszę mieć chociaż jedno — nie zaprzestawał potrząsania cię, w celu jeszcze większego rozbudzenia.
— Zrób mi zdjęcie jak śpię — odburknęłaś, czego Jeon nie posłuchał, gdyż wziął sobie ciebie na ręce kierując się w stronę okna.
— Spróbuj wynieść mnie na ten mróz i nie żyjesz, rozumiesz? — wskazałaś na balkon. Cały był ponawalany w najróżniejsze iluminacje świetlne, gdyż Jungkook stwierdził iż w twoim mieszkaniu nie czuć świątecznej atmosfery. — Okej, i co teraz?
Skończyliście siedząc na podłodze, opierając się o lodowatą szybę. Chłopak pyknął parę zdjęć będąc z siebie niezmiernie dumnym. W końcu ma jakieś twoje zdjęcia z okresu świątecznego. Myślał, że się nie doczeka.
— Śnieg pada — zauważył po chwili ciszy, gdy skończył przeglądać zdjęcia, jakie udało mu się zrobić. Nie przewidział jednak, że zdążysz ponownie zasnąć. Nie zamierzał przegapić tej okazji, nie kiedy mógł zdobyć świetne rzeczy, do wykorzystania w razie chęci przekupstwa. — Nie przegapię tego nadzwyczajnego wydarzenia, te zdjęcia będą miały osobny album... Tak, tak śpij słodko, [T/I]
Jimin
— I co? Co ci tydzień temu mówiłam? — spytałaś, gdy Jimin po raz kolejny kichnął, równocześnie zasmarkując sobie twarz. Chłopak jęknął ze zmęczenia, spowodowanego nieprzewidzianą chorobą, i wyciągnął rękę do góry z łóżka, byś podała mu chusteczkę. — Teraz się chce pomocy? Dobra, ale przyznaj mi rację. No dajesz, nie wstydź się.
— Męczysz chorego — wymamrotał podsuwając kołdrę pod nos. Starał się trzasnąć najbardziej niewinną minę, na jaką było go kiedykolwiek stać, ale nie wyglądało na to, żebyś się poddała. — Może rzeczywiście mogłem założyć kurtkę... i czapkę... No i szalik — wymieniał. — Nie patrz tak na mnie! No, [T/I]
— Nie ubłagasz mnie. Będziesz siedział w tym łóżku, aż się wykurujesz. Nie wypuszczę cię na dwór — powiedziałaś wycierając mu chusteczką twarz.
— Ale śnieg w końcu spadł — jęknął kopiąc nogami w górę, przez co pościel podskoczyła. Wyglądał i zachowywał się co najmniej jak obrażone dziecko.
— Mówiłam ci, że spadnie, ale wolałeś sobie biegać po tworze wraz Jungkook'iem. Teraz ty leżysz tutaj a twój wspaniałomyślny przyjaciel jest pod opieką Seokjin'a.
— No, ale daj mi chociaż wyjść na balkon. Chce zobaczyć śnieg, zanim się roztopi — nie zamierzał odpuścić. On chce śnieg i on dostanie śnieg. Jedynym problemem byłaś ty, a również nie zamierzałaś odpuścić. Tak, więc poszliście na kompromis.
— I tak chce wyjść na śnieg — burknął Jimin tuląc się do ciebie mocniej. Spoglądanie z łóżka, na spadający za oknem śnieg z pewnością nie było tym samym, co wyjście na śnieg. Jednak w tej chwili musiało mu to wystarczyć. Z pewnością wielką rekompensatą była dla niego możliwość odpoczywania na twoim brzuchu.
— Może i jestem chory w święta, ale przynajmniej spędzimy je wspólnie... Prawdopodobnie w trochę inny sposób, ale zawsze coś — złapał za twoją rękę i naprowadził ją sobie we włosy. — Głasku, głasku? Pogłaszcz mnieee
V
— Co to ma... Gdzie? Kiedy? Kto... TAEHYUNG! — ryknęłaś szukając chłopaka po mieszkaniu. Nigdzie nie było go widać na horyzoncie. W końcu jednak znalazłaś go. Siedział sobie przy piekarniku i (jak widać) piekł pierniczki.
— Tak? Co się stało? — spytał dalej obserwując wypieki.
— Oj, ty już dobrze wiesz, o co chodzi. Zjadłeś mój kalendarz adwentowy! Cały! Najpierw swój a teraz mój?
— Czemu od razu ja? Może to Yeontan, jego się spytaj — oburzył się w dalszym ciągu nie odwracając się do ciebie. Coś ci tu nie pasowało. Przecież dziś rano kalendarz jeszcze był a dziś...?
— Odwróć się — poleciłaś.
— Po co? Robię coś teraz — pisnął trzymając się rękami za rączkę od piekarnika. Nie z tobą te gierki, nie kiedy chodzi o kalendarz adwentowy. Usiadłaś za nim na ziemi i pociągnęłaś na ziemię wraz z tobą. W dalszej chwili nie widziałaś jego twarzy, gdyż leżał plecami na twojej twarzy.
— Złaź i pokaż twarz! Mogę się założyć, że cały jesteś w czekoladzie — i gdy tylko jakimś cudem przekręciłaś chłopaka ukazała ci się jego umorusana twarz. — Ty, potworze! Moje czekoladki, Taehyung! Moje, nie twoje! Teraz pożałujesz — zagroziłaś machając przed nim palcem.
— Podzielę się pierniczkami! — wrzasnął zamykając oczy. Nie przekonało cię to jednak, gdyż rzuciłaś się na stopy chłopaka zabierając się za łaskotanie go. — S-stop! Proszę cię
— I czego więcej nie zrobisz? No mów, bo mogę tak przez cały dzień — zaśmiałaś się z tego jak ten niemiłosiernie się śmieje i rzuca na wszystkie strony.
— Nie zjem twoich słodyczy — wykrztusił wraz z momentem, w którym zaprzestałaś diabelskich czynności. — Nie mogę przestać się śmiać — chichrał się w dalszym ciągu.
Suga
— Nie — wymamrotał, gdy pokazałaś mu wolne miejsce w kuchni. Robiłaś właśnie pierogi, według przepisu swojej babki. — Nie namówisz mnie do tego, ty siło zła, nieczysta.
— Bo co? Bo rączki sobie ubrudzimy? Wchodzisz mi w fartuch, ale już i siadasz koło mnie!
— Nie, za żadne skarby tego świata, nie—
~~~
— Że jak? To nie są pierogi! Ty chyba nigdy w życiu pierogów nie widziałaś — poskarżył się widząc co robisz z nafaszerowanym ciastem. Miał zupełnie inne wyobrażenie, co do samego pieroga.
— Daj mi to — mruknęłaś przeklinając pod nosem swój pomysł związany z jego pomocą. Od dziesięciu minut siedział sobie, po cichutku kombinując jak zakleić pieroga, spoglądając tylko na to, jak ty to wykonujesz. W końcu złapałaś swoimi dłońmi jego i instruowałaś go po kolei, co robić. Zaangażowanie jakie wykazywał podczas tej czynności mógł on porównać, do zaangażowania podczas powstawania jakiegokolwiek powstałego ich albumu.
~~~
— 213, 214! Mogę już zacząć płakać? - spytał, gdy skończyliście liczyć zrobione pierożki. Robienie tej potrawy okazało się dla niego trudniejsze, niż się wydawało. — Nie, [T/I]. Nie zrobisz tego... o ty mała, cholero.
— Ale ładnie wyszedłeś — zaśmiałaś się na widok pozycji, w której znajdował się na zdjęciu. Jego głowa leżała na stole koło pierogów a mina jaką strzelił była ikoniczna, z pewnością nie pozwolisz mu skasować tego zdjęcia. — Wydaje mi się, że podzielę się z resztą świata tym pięknym zdjęciem.
—Nie! Nie zrobisz mi tego. Słyszysz? Nie! Odłóż to! — oj, za późna reakcja, za późna.
——————————-
Wiem, że święta dopiero za parę dni, ale...
Wesołych świąt wszystkim życzę, dużo prezentów i tak dalej, i tak dalej... pienięd– w sensie szczęścia, miłości i czego tam kto jeszcze chce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top