8. Nie róbmy niczego pochopnie
Po ogromnym apartamencie roznosi się głośny kaszel, a tuż po nim stęknięcie i pisk sprężyn z łóżka nastolatka. Chłopak chwiejnie wstaje i drga, gdy czuje pod stopami chłód. Ledwie przytomnie opiera się o ścianę ręką i z wysiłkiem stawia kolejne kroki, aby dojść do drzwi wejściowych do mieszkania, bo przed chwilą obudziło go głośne pukanie.
Z wysiłkiem dochodzi do końca korytarza i resztkami sił uchyla zamek, aby osoba po drugiej stronie mogła wejść do środka.
Chenle otwiera drzwi z rozmachem z wyraźnie niezadowoloną miną, która jednak zmienia się diametralnie, gdy widzi stan, w jakim znajduje się Jisung.
— Matko, zasuwaj do łóżka w tej chwili — mówi blondyn, zamykając za sobą drzwi. Bierze od razu przyjaciela pod ramię i wlecze go z powrotem do jego sypialni, gdzie kładzie go i okrywa szczelnie kołdrą. — Byłeś u lekarza?
— Był rano. Dał mi leki — odpowiada chłopak, zanosząc się kaszlem. — Przepraszam, kompletnie zapomniałem o tym, że dziś mieliśmy razem tę prezentację.
— Nie przejmuj się tym. — Chenle macha ręką, pomimo tego, że musiał prezentować ich pracę samotnie, w dodatku denerwując się, że młodszy nie odpisuje na żadne wiadomości. Teraz jednak widzi, że ten pod wpływem wysokiej temperatury i snu mógł zwyczajnie o tym zapomnieć. Nie jest o to zły. Jego przyjaciel niestety jest dość chorowity.
Pomaga mu się położyć, szczelnie przykrywa go kołdrą i poprawia poduszkę, aby było mu wygodniej.
— Źle się czuję... — Jisung sam nie wie, po co to mówi na głos, skoro jest to oczywiste. Jest mu teraz wszystko obojętne, a jego ruchy są dziwnie niekontrolowane. Ma naprawdę wysoką gorączkę, która od kilku godzin nie przechodzi pomimo leków.
— Spróbuj zasnąć. Zrobię ci herbaty. — Chenle kładzie swoją dłoń na jego czole, utwierdzając się w tym, że z chłopakiem naprawdę nie jest dobrze. Zawsze jak gorączkuje, to naprawdę porządnie. — Zrobię ci zaraz zimny okład.
Jak mówi, tak też robi i kieruje się w stronę kuchni, gdzie od razu stawia pełny czajnik na elektryczną kuchenkę. Bierze też miskę i wlewa do niej zimnej wody. Przynosi z łazienki mały ręczniczek i idzie z nim oraz miską do pokoju nastolatka, który leży z zamkniętymi oczami i ciężko oddycha.
Chenle czuje ból na ten widok. Gdyby tylko mógł, przeniósłby chociaż część choroby na siebie, aby Jisungowi było choć trochę lepiej.
Nie może jednak tego zrobić, więc tylko siada na obrotowym fotelu, który przysuwa od biurka i nachyla się nad chłopakiem, mocząc ręczniczek w zimnej wodzie. Następnie wyżyma nadmiar wody i kładzie materiał na jego mokrym od potu czole. Po chwili, gdy ręcznik staje się ciepły, ponownie go macza w wodzie, aby następnie znów położyć go na czole młodszego.
Zostawia go tak, wstaje i idzie do kuchni, gdzie parzy ulubioną, czerwoną herbatę Jisunga, dodając do niej trochę soku z cytryny, który znajduje w lodówce.
Dla siebie natomiast nalewa zimną colę i opróżnia szafkę z ostatnich dwóch paczek ciastek, jakie tam stoją. Zadowolony kładzie wszystko na tacy, aby móc się zabrać z tym na raz i idzie do sypialni młodszego. Stawia wszystko na biurku zawalonym książkami i brudnymi naczyniami. Wzdycha cicho i odkłada przyniesione rzeczy na blat, aby następnie na tacę zapakować resztki śniadania chłopaka. Odnosi je do kuchni i wstawia do zmywarki, którą włącza, gdy widzi w niej komplet naczyń do mycia.
Znów wraca do pokoju, zmienia chłopakowi okład i siada przy biurku, odpalając jego laptopa, skoro póki co Jisung śpi i w takim razie choć przez chwilę nie musi czuć swoich bolących zatok, głowy i mięśni.
Chłopak loguje się do komputera hasłem hyucksmierdzi i od razu wita go tapeta w hibiskusy, czyli ulubione kwiaty młodszego. Włącza przeglądarkę, a ta na starcie przekierowuje go na stronę poświęconą pielęgnacji kwiatów. Najwyraźniej Jisung musiał ostatnio to przeglądać i zminimalizować. Chenle otwiera nową kartę i wchodzi na youtube, aby puścić cicho jakąś z playlist młodszego. Jisung nie tylko zawsze zasypia przy muzyce, ale i przy niej śpi - gdy tego nie robi, zawsze jest bardzo niewyspany i pełny niechęci do życia przez cały dzień.
Chenle zerka na nastolatka, który przez sen śmiesznie marszczy nos, na co Chińczyk uśmiecha się lekko. Znów zmienia mu okład i na chwilę przy nim siada, wpatrując się w jego spoconą twarz, którą wyciera drugim ręczniczkiem. Jest zły, że w takich chwilach Jisung nie ma nikogo w domu, kto mógłby się nim zająć. Nie ma żalu o to, że to akurat on musi spędzać swoje popołudnie, siedząc tu z chorym. Nie przeszkadza mu to, a wręcz czuje dziwną ulgę w sercu, gdy on może to robić, jednak to nie zmienia faktu, że z tyłu głowy pojawia mu się myśl, że gdyby Chenle przy nim nie było, byłby całkowicie sam w tym ogromnym, pustym apartamencie.
A nie powinien. Jest naprawdę chorowity w sezonie jesienno-zimowym i to nie pierwszy raz, kiedy skazany jest na opiekę przyjaciela. Jego ojciec nigdy nie pomyślał o tym, aby zatrudnić kogoś, kto mógłby zająć się jego jedynym synem w takich chwilach.
To nie jest w porządku.
Dlaczego dziecko pana Parka nie jest kochane?
Chenle zaciska lekko usta, a jego dłoń powoli chwyta tą Jisunga, o wiele większą od jego. Kciukiem głaszcze jej powierzchnię, nie wiedząc właściwie, po co to robi. Chyba po prostu ma gdzieś w sobie taką potrzebę. Potrzebę okazania wsparcia, z którego on najpewniej nawet nie zdaje sobie sprawy. Nie wie, jak wiele Chenle tak naprawdę jest w stanie zrobić dla jego szczęścia. Nie wie, że blondyn wciąż działa w sprawie jego uczuć do Renjuna, aby ten mógł być chociaż szczęśliwy w sferze miłości.
Głaszcze go jeszcze lekko po kasztanowych włosach, a następnie odpycha się nogami od łóżka, aby przejechać na fotelu na kółkach do biurka, gdzie przysuwa do siebie laptopa, aby zalogować się na twittera. Nie zdąża jednak tego zrobić, bo jego wzrok przykuwa telefon młodszego, który nagle zaświecił się jasnym światłem koło jego łokcia. Chwyta go z ciekawością, jak zawsze nie szanując niczyjej prywatności. Unosi zdziwiony brwi, gdy widzi sms od Renjuna, którego treść dość mocno go zadziwia. Zerka przezornie na Jisunga, ale ten wciąż śpi mocnym snem.
Drapie się po głowie, nie wiedząc, co zrobić. Oczywiście powinien teraz po prostu odłożyć telefon i zająć się swoimi sprawami, ale pierwiastek dziecka i ciekawości, który w nim tkwi, nie pozwala mu tak po prostu tego zrobić. Bije się z myślami dłuższą chwilę, aby w końcu odblokować komórkę swoim odciskiem palca, który jest jedynym dodanym tu przez młodszego.
Wchodzi na konwersację z Renjunem i zastanawia się, o co mu może chodzić.
Od: Renjun
Możemy się spotkać? Chcę o czymś pogadać, to nie na telefon. Chodzi o rozmowę z wakacji.
Rozmowę z wakacji? I to nie na telefon?
Chenle czuje, jak szybko bije mu serce. Czyżby Renjun jednak zmienił zdanie i poczuł coś do Jisunga?
Dlaczego Chenle nie czuje w takim razie szczęścia?
Zanim się orientuje, jego palec porusza się i usuwa wiadomość Renjuna, przez co sam zaskoczony upuszcza telefon na blat, czego wynikiem jest głośny huk, który roznosi się po pokoju. Przestraszony patrzy na Jisunga, jednak ten wciąż śpi, nawet nie reagując na hałas.
Chenle szybko odsuwa od siebie telefon i blokuje go.
Sam wychodzi do kuchni, gdzie siada na blacie i chowa twarz w dłoniach.
Co on najlepszego zrobił? Dlaczego to zrobił? Przecież w końcu się coś stało! W końcu Renjun wykonał jakiś krok w stronę Jisunga, a on to zaprzepaścił! Przecież nie może teraz odpisać w imieniu Parka, zobaczy to. Będzie to dodatkowo dziwne, że odpowiedź będzie na pytanie, którego nie ma na telefonie. Dlatego jedyne, co może teraz zrobić, to siedzieć tu, przeklinając siebie w myślach.
Patrzy na swoją dłoń, aby następnie zacisnąć ją w pięść i uderzyć nią o blat niczym niezadowolone dziecko. Jest na siebie wściekły. Nienawidzi się za tą zazdrość i poczucie ulgi, jakie właśnie czuje.
Dlatego właśnie obiecuje sobie, że nie dopuści już więcej do takiej dziwnej słabości, a na wyjeździe, który jest lada dzień, zrobi wszystko, aby naprawić tę głupią wtopę, którą zrobił.
🐬🐤🐬
— Chenle...? — Blondyn powoli otwiera oczy, gdy słyszy cichy, zachrypnięty głos. Momentalnie czuje ból w karku przez niewygodną pozycję, w której sobie przysnął, opierając twarz na blacie biurka. Nawet nie zauważył, kiedy właściwie zapadł w sen, a pokój zatonął w ciemności przez dość późną godzinę.
— Jak się czujesz? — pyta Chińczyk, przeciągając się z głośnym jękiem. Zerka na telefon Jisunga, aby sprawdzić godzinę. Obydwaj spali ponad trzy godziny.
— Trochę lepiej. Dziękuję — odpowiada chłopak, uśmiechając się lekko, gdy dostrzega koło łóżka miskę z wodą, ręczniki i zimną już herbatę na biurku. Sięga po nią i upija łyka. — Ta drzemka dobrze mi zrobiła.
Chenle uśmiecha się szczęśliwy, że z Jisungiem rzeczywiście jest już trochę lepiej, choć i tak jego stan pozostawia sobie wiele do życzenia.
— Chyba muszę na święta dać ci bonusowy szalik. Będziesz chodzić w dwóch, głąbie — mówi z przekąsem, choć wie, że z odpornością Jisunga mało co to da.
— Dzięki za troskę — śmieje się młodszy. — Podasz mi telefon?
Chenle spina się na te słowa, ale tylko na chwilkę, bo wie, że w sumie Jisung i tak nic w nim nie znajdzie. Podaje mu go i obserwuje, jak ten przegląda ostatnie aktualności. Nie zachowuje się nadzwyczajnie. Chińczyk jednak mimo to czuje wyrzuty sumienia, ale wie, że nie może nic z tym zrobić. Może jedynie chwycić swoją komórkę i udawać, że interesuje go to, co się dzieje na twitterze.
— Co twoi rodzice mogliby chcieć dostać w tym roku na święta? — pyta nagle młodszy, orientując się, że rzeczywiście do świąt został niecały miesiąc, a on nigdy nie lubił zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę. — Nie mam pomysłu.
— Ucieszą się ze wszystkiego — odpowiada niezbyt przejęty Chenle, wiedząc, że to, co mówi, jest prawdą. — Ważne, abyś przyszedł. To jest dla nich najlepszym prezentem co roku.
Jisung wzdycha cicho i czuje, jak jego gorące policzki robią się jeszcze cieplejsze przez te słowa. Spędza święta z rodziną Chenle już od kilku lat i nieważne co kupuje co roku, i tak za każdym razem czuje, że to nie jest w stanie okazać jego wdzięczności, że nie musi w ten dzień siedzieć sam w pokoju. Może za to spędzać wesoły czas z licznymi krewnymi blondyna, z którymi zawsze dobrze się bawi.
— A ty co byś chciał? — pyta Jisung, zerkając na przyjaciela pochłoniętego scrollowaniem strony głównej na instagramie.
Abyś był szczęśliwy, kochany i robił, co chciał.
— Jakaś gra będzie spoko. Może być nowa fifa.
— W porządku.
— Wyjeżdżamy już pojutrze, a ty jutro pewnie jeszcze będziesz chorować. Pomóc ci się teraz spakować? — Chenle widząc wciąż słaby stan przyjaciela, decyduje się na wstanie z siedzenia i rozprostowanie kości. Podchodzi do jego szafy, którą otwiera pchnięciem w prawo i przypatruje się wieszakom z ubraniami.
— Jeśli chcesz... — Jisung wzrusza ramionami i zanosi się głośnym kaszlem, co tylko utwierdza Chenle w trafności jego pomysłu.
Nie zajmuje mu to długo, bo Jisung podpowiada mu, co dokładnie ma spakować, a w jego uporządkowanej szafie znalezienie poszczególnych elementów garderoby nie zajmuje dużo czasu. Wszystko po kolei rzuca na łóżko młodszego, gdzie już po chwili leży spora sterta ubrań.
— Nie za dużo tego bierzesz, modnisio? Jedziemy tylko na weekend. — Chenle zerka na stosik ciuchów, unosząc lekko brwi. — I to do lasu.
— Lubię dobrze wyglądać nawet w lesie. — Jisung wzrusza ramionami, choć doskonale zdaje sobie sprawę, że jest to - według niego - jedna z jego gorszych cech, które nabył przez ojca, który zawsze dbał o porządek i o to, aby chłopak wyglądał schludnie, gdy pokazywał się z nim gdziekolwiek. Dlatego też udzieliło się to jego synowi, który nie potrafi tak jak Chenle wyjść na miasto w pogniecionej koszulce, którą miał na sobie poprzedniego dnia.
Chenle wzdycha i staje na palcach, aby ściągnąć z najwyższej półki ciemną torbę sportową, do której zaczyna wrzucać wybrane wcześniej ubrania. Pod ciężkim wzrokiem Jisunga jednak wyciąga je z powrotem i stara się je złożyć jak najrówniej się da, jednak jego umiejętności są absolutnie beznadziejne.
— Muszę pogadać z twoją mamą, aby nauczyła cię podstawowych czynności, takich jak pakowanie.
— Nie potrzebuję składania ubrań do życia — mówi Chenle z obrażoną miną. — Co za różnica? I tak się wygniecie na ciele.
Jisung nie komentuje tego, tylko przewraca oczami i ponownie rzuca się na miękką poduszkę, nie chcąc widzieć, jak jego ubrania są nieudolnie pakowane przez chłopaka. Mimo to i tak bardzo docenia jego chęć pomocy.
— Pamiętasz, jaki w tym domku był rozkład sypialni? — pyta nagle blondyn, a Jisung dopiero po chwili, w trakcie której jego rozpalona gorączką głowa trawiła to zdanie, zrozumiał, że chłopakowi chodzi o dom ciotki Jaemina.
— Była chyba jedna na dole i jedna na górze. Tak mi się przynajmniej wydaje. A co? — Jisung przekręca się na bok, aby było lepiej widać krzątającego się po pokoju chłopaka.
— Tak pytam. Ciekawe jak rozlokujemy się w pokojach tym razem. Byleby nie z Hyuckiem.
Jisung śmieje się cicho, ale nie odzywa się. Myśl o pokojach sprawia mu przyjemność, bo nie ma pojęcia, że tym razem Chenle wcale nie planuje być jego lokatorem, co z przyzwyczajenia założył sobie młodszy.
Chenle nie odpuści przecież okazji wrzucenia Renjuna i Jisunga do jednego pokoju we dwójkę, nie wiedząc przy okazji, jak odrzucony przez niego poczuje się jego najlepszy przyjaciel.
— Czujesz się trochę lepiej?
— Tak, cieszę się, że przyszedłeś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Yey już za tydzień wyjazd! Grupa nastolatków na wyjeździe to zdecydowanie ciekawa koncepcja. Na pewno będzie spokojnie. Tak.
Miłego tygodnia i módlmy się, żeby wattpad mi znów nie cofał publikacji :))))
Sto lat dla naszego Jisunga!
Do zobaczenia za tydzień! 🌈☃️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top