7. Wierzmy w siebie

— Żartujesz sobie?

— Nie. Przysięgam, zrobił to.

— Jesteś pewien? Też wtedy piłeś i to sporo, więc...

— Czegoś takiego nie umiałbym sobie wyobrazić. To się stało. A ja od tamtej pory mam jeden wielki mętlik w głowie. On na co dzień jest... zupełnie inny. Nawet nie wiem, od czego miałbym zacząć.

— Od początku. Od samego początku.

🐬🐤🐬

— Jaja sobie robicie. — Jaemin niemalże wypluwa sok mandarynkowy, gdy słyszy, jaki projekt oddali jego przyjaciele.

— Przysięgam, to najpiękniejsze, co usłyszałem w tym miesiącu. — Donghyuck jest szczerze rozbawiony i przez chwilę nawet nie skupia się na swoim makaronie sojowym.

Cała reszta natomiast patrzy na Jisunga i Chenle, jakby ci zaraz mieli zacząć się śmiać z Jaemina, którego udało się nabrać. Ci jednak patrzą na nich pytająco, nie rozumiejąc, skąd ich szok.

— Co jest nie tak z naszym pomysłem? — pyta szczerze zaskoczony Chenle, jednak uśmiech nie opuszczał jego twarzy. — Mi się podoba.

— Chcecie nam powiedzieć, że gdy inni zrobili jakieś projekty o aplikacjach, globalnym ociepleniu i żywności modyfikowanej, wy postanowiliście napisać konspekt o zakładzie krawieckim, który będzie produkować stroje jak z The Sims 3? Nawet wy nie możecie być... tacy. — Jaemin nie potrafi znaleźć epitetu, który mógłby idealnie odzwierciedlić jego myśli.

— I co jest w tym złego? — Chenle wciąż nie rozumie, dlaczego to niby taki zły pomysł. Jisung również patrzy na nich niezadowolonym wzrokiem.

— To niepoważne — odpowiada Donghyuck, wzruszając ramionami. — Ale chociaż się wyróżnicie.

— Wyjątkowo zgadzam się z Hyuckiem — odzywa się Mark, jak zawsze prawie zasypiając na niewygodnym, stołówkowym krzesełku. Przynajmniej ich ulubiony stolik, stojący w rogu pomieszczenia, daje uczucie pewnego odizolowania od głośnych uczniów, spożywających obiad. — Może dostaniecie coś za oryginalność.

— Mi tam się ten pomysł podoba — mówi Renjun, pijąc swoje mleko truskawkowe. — Miał być dobry biznesplan i jest. Wiele dziewczyn pewnie chciałoby mieć ciuchy takie jak w tej grze.

— Ha, i co? — Chenle uśmiecha się wrednym uśmieszkiem do Jaemina, który tylko kręci głową, nie chcąc się kłócić z i tak wrogo nastawionym do niego Chińczykiem. Wciąż w końcu rywalizują o to, kto ma rację, jeśli chodzi o uczucia Jisunga, a kolejne nieudane próby Chenle tylko podsycają ogień i mini sprzeczki między nimi. To z każdym dniem coraz bardziej irytuje Jeno, który jak zwykle postanawia ich zignorować, grając w Clash Royale na telefonie.

— To dziś macie ten test z matmy? — pyta Renjun, zauważając, że blondyn jest jakoś dziwnie poddenerwowany. — Trzęsiesz się.

— Tak, na następnych zajęciach — odpowiada za niego Jisung, klepiąc swojego najlepszego przyjaciela po plecach, gdy ten rzuca się na stół, chowając twarz przed całym światem. — Ale Chenle naprawdę jest dobrze przygotowany, tylko w siebie wyjątkowo nie wierzy. Umie to wszystko.

— Bo to matma. — Słychać jego przytłumiony, przerażony głos. — I to funkcje kwadratowe.

— Umiesz to — powtórzył Jisung uspokajająco. Jednak matematyka to naprawdę jedna z niewielu rzeczy, która jest w stanie przygnieść psychicznie tego wiecznie roześmianego nastolatka. — I pamiętaj, że jak zaliczysz na przynajmniej 70%, to stawiam ci ramen.

— Na pewno? — Chenle unosi załamany wzrok, a Jisung kiwa głową z promiennym uśmiechem. Twarz blondyna na chwilę się nieco rozjaśnia, ale po chwili znów ląduje na blacie stołu przez kolejny napad paniki i stresu.

— Będzie dobrze. — Uśmiecha się najmłodszy z towarzystwa, gdy widzi niemrawe twarze reszty.

— Jak tego nie zaliczysz, to przysięgam, że wrzucę twój łeb do kibla za zmarnowanie mi czasu. — Chenle słyszy przy swoim uchu cichutki szept, a na karku dłoń. Przechodzą go dreszcze przez groźbę Donghyucka. Sam nie wie, czy czuje się bardziej zmotywowany, by to zdać, czy może chce mu się jeszcze bardziej płakać.

🐬🐤🐬

Zegar tyka wyjątkowo głośno, odliczając czas do nieuchronnego końca egzaminu, który zawzięcie pisany jest przez wszystkich uczniów. Zadań jest sporo, czasu mało, a jednostki niezbyt wybitne matematycznie, starają się wykorzystać czas jak tylko się da, pisząc w pustych miejscach chociażby jakieś wzory, które wydają im się prawidłowe do tego zadania. Lepiej napisać chociażby największą głupotę na świecie, aniżeli zostawić kartkę pustą.

Podobne podejście ma Chenle, który rozwiązał już ponad połowę zadań, ale kolejne zaczęły być dla niego problemem. Od pięciu minut siedzi więc nad dwiema pustymi stronami, gdzie znajdują się zadania otwarte. Zerka na zegarek, a następnie rozgląda się po klasie. Wszyscy wyglądają na zapracowanych, co jeszcze bardziej go dobija.

Spogląda na Jisunga, który jakby od razu wyczuwa na sobie czyjś wzrok i patrzy na blondyna. Uśmiecha się do niego delikatnie, mrużąc oczy i kiwnięciem głowy każe mu wrócić wzrokiem do swojej kartki.

Chenle wystarcza ten jeden jego gest, aby uspokoić oddech i zamknąć oczy na kilka sekund, aby następnie z nową energią powrócić do rysowania wykresu. Po chwili skupienia nawet udaje mu się narysować poprawną - według niego - parabolę, co od razu poprawia mu humor i sprawia, że do następnego zadania podchodzi nieco spokojnej i też udaje mu się coś zapisać. Niestety czasu nie starcza mu na ostatnie, ale nie załamuje się. Zrobił naprawdę wiele i jest pewien, że to wystarczy mu do zaliczenia.

Gdy profesor zabiera jego kartkę, w końcu bierze głęboki oddech i uśmiecha się z ulgą. Znów zerka na Jisunga, który wpatruje się w niego i już wie, że dobrze mu poszło, więc posyła mu szeroki uśmiech i pełne dumy spojrzenie. Wtedy właśnie Chenle myśli, jak cholernie się cieszy, że to spojrzenie jest skierowane właśnie do niego, a nie kogokolwiek innego.

🐬🐤🐬

— Czemu jak mamy mieć jakieś poważne rozmowy, to spotykamy się akurat tu? — pyta Jeno, przekręcając wiadro na drugą stronę, dzięki czemu może na nim usiąść pomiędzy dwiema szafkami ze środkami czystości. — Nie dotykaj tej żarówki — dodaje od razu, widząc, że dłonie Jaemina już kierują się w stronę oświetlenia, chcąc dodać małemu, zagraconemu pomieszczeniu nieco więcej klimatu.

Patrzy na Jeno ciężko, ale pod wpływem jego zmęczonego spojrzenia odpuszcza i po prostu opiera się o ścianę, patrząc na drobnego chłopaka stojącego przed nim.

— Więc? O co chodzi? — Obydwaj wydają się być zainteresowani nagłą prośbą Renjuna o dyskretną rozmowę.

Ciemnowłosy wzdycha i drapie się nieco zakłopotany po głowie, co jest do niego dość niepodobne.

— Możecie mi wyjaśnić tę szopkę, jaką odwala Chenle od ponad miesiąca? Czy on myśli, że tego nie widzę? Następnej próby utopienia mogę już nie przeżyć. Takie dziwne sytuacje trwają już długo i to już trochę męczące. Nie chcę jednak od razu go zabijać.

— Nie siedzimy w głowie Chenle. A co on niby takiego robi? — Jeno udaje zdziwienie i aby je podkreślić, rozkłada bezradnie ręce. — Ja nic nie zauważyłem. Oczywiście poza topieniem cię, ale to mogło się zdarzyć każdemu.

— Czy wy mnie bierzecie za idiotę? — Renjun wybucha śmiechem i kręci głową, jakby patrzył na dwójkę dzieci przyłapanych na podkradaniu cukierków. — Dobrze wiem, że macie z tym coś wspólnego.

— My? Nie mam pojęcia, o czym ty-

— Na Jaemin, Lee Jeno. Nie chcecie, abym się wkurzył.

Para patrzy na siebie dłuższą chwilę, jakby ze swoich oczu mogła odczytać wspólną decyzję, którą w końcu ogłasza Jaemin.

— Powiemy, jeśli nie powiesz Chenle, że o tym wiesz.

— Nigdy nie zdradziłem żadnego sekretu — odpowiada zgodnie z prawdą, zakładając rękę na rękę. — Więc? Mogę wiedzieć, dlaczego ten głupek pcha mi ciągle Jisunga w ramiona?

— Bo myśli, że jest w tobie zakochany, a ty go odrzucasz, więc stara się w tobie rozbudzić jakieś uczucia. — Jeno nie lubi owijać w bawełnę, więc opowiada o próbach chłopaka najbardziej skrótowo i konkretnie jak się da. — Nie wiemy tylko, skąd mu się to wzięło, a on sam nie chce tego zdradzić.

Renjun stoi chwilę w bezruchu, przetwarzając w głowie informacje, jakie usłyszał. Ku zdziwieniu przyjaciół, wcale nie wygląda na wyjątkowo zaskoczonego.

— To by się zgadzało. Tak myślałem od dłuższego czasu.

— I tak na luzie to przyjmujesz? — Jaemin zastanawia się, czy chłopak na pewno jest normalny.

— Wydawało mi się tak od dawna, ale nie chciałem stawiać go w kłopotliwej sytuacji, mówiąc mu to prosto w twarz. Jest wrażliwszy niż się wydaje. Czułby się zażenowany przez kolejny rok, gdyby się dowiedział, że ja o tym wiem.

— To dla nas jest oczywiste, ale pozwól, że zapytamy. — Jeno opiera twarz na dłoni i patrzy na ciemnowłosego z dołu. — To, w co wierzy Chenle, to totalna głupota? Wiesz, skąd mu się to mogło wziąć?

— To głupota, bo nie jestem gejem i... wiem, skąd się najprawdopodobniej wzięło.

— Hę? — Jeno aż podnosi się ze swojego prowizorycznego siedzenia, a Jaemin robi krok naprzód. — Jak to?

— Przepraszam, ale niestety nie mogę wam o tym opowiedzieć.

— Żartujesz sobie chyba.

— Nie. Obiecałem to pewnej osobie. Mówiłem, że nie łamię obietnic. — Renjun jest wyraźnie niezadowolony z zaistniałej sytuacji, ale jest w kropce. Nie zdradzi przebiegu rozmowy sprzed końca lata.

— Ale...

— Przepraszam. — Spuszcza wzrok i wzdycha cicho, masując się po karku. — Mogę wam powiedzieć jedno. Domyślam się, co wy robicie i... nie mam nic przeciwko — mówi niepewnie, ale aby to wszystko nie było zbyt oczywiste, dodaje szybko jeszcze jedno zdanie. — Po prostu nie chcę, aby swatać mnie z Jisungiem. Więc jeśli robicie coś odwrotnego to... macie moje wsparcie.

— Skąd wiesz, że my coś robimy? — Jaemin traci całą swoją pewność siebie przez wzrok niższego chłopaka, który uśmiecha się pod nosem. Mija go, klepiąc go po ramieniu i otwiera drzwi, aby wydostać się z klaustrofobicznego schowka.

— Oj chłopcy, ja naprawdę nie wiem, dlaczego wy wszyscy na starcie założyliście, że jestem ślepy.

Drzwi za nim zamykają się, a para pozostaje sama, wpatrując się w siebie nawzajem.

— W sumie ma rację.

— Wiem. Jesteśmy głupi.

— Nie bardziej niż Chenle.

Jaemin parska śmiechem i szybko całuje chłopaka w policzek, zanim w biegu wychodzą na korytarz przez dźwięk dzwonka ogłaszającego w ich wypadku kolejną lekcję biologii.

🐬🐤🐬

— Nie wierzę... — mówi Jaemin, stojąc wśród tłumu osób, który wpatruje się w pojedynczą, wiszącą na tablicy ogłoszeń kartkę, którą kilka minut temu wywiesił nauczyciel przedsiębiorczości. Przez chwilę zastanawia się nawet, czy to nie jest jakaś ukryta kamera albo czy życie po prostu go nie testuje.

— Co tam, Jaemin? — Czuje, jak Chenle przewiesza swoją rękę przez jego szyję, a gdy przenosi na niego swój niedowierzający wzrok, widzi jego cwaniacki uśmiech i dumę wypisaną niemalże na czole. Obok niego stoi szeroko uśmiechający się Jisung, który nie wygląda wcale na złośliwego jak jego partner biznesowy. — Spodziewałbyś się, że simsowe ciuszki zajmą 3 miejsce, panie od eko żywności?

— Chenle, przestań być wredny. — Jisung patrzy na niego karcąco. Następnie uśmiecha się do Jaemina. — Ja uważam, że wasze 13 miejsce też jest świetnym wynikiem!

— Jestem na 57. — Jaemin patrzy w bok na rozbawionego Marka, który absolutnie nie wygląda na załamanego swoim tragicznie słabym wynikiem. W końcu miejsc jest 64.

— No, Jaemin. Powiedz coś w końcu. — Chenle przybliża twarz jeszcze bliżej do tej należącej do wyższego chłopaka, chcąc w końcu usłyszeć od niego jakieś słowa uznania, jako że ten wyśmiał ich pomysł w dniu oddania prac.

Nastolatek odwraca się w stronę Chińczyka i uśmiecha się delikatnie. Wie, że Chenle jest dziecinny i naprawdę potrzebuje uznania.

— Gratulacje, świetny wynik. Nie wierzyłem w was, a mieliście naprawdę dobry pomysł - przyznaje, podając młodszemu dłoń. — Myliłem się.

— Ha! — To jest dokładnie to, czego oczekiwał, a jego zadarty nos staje się jakby jeszcze bardziej widoczny. Zmienia się to jednak w chwili, w której Jaemin kładzie mu dłoń na ramieniu i uśmiecha się w sposób, jakiego blondyn naprawdę nie lubi.

— Szkoda tylko, że zwolnieni od odpowiedzi są tylko zwycięzcy, czyli nie wy. Ale naprawdę 3 miejsce jest fajne! — Puszcza mu oczko i odwraca się na pięcie, przybijając sobie mentalnie piątkę. Musi koniecznie szybko znaleźć Jeno, aby opowiedzieć mu o cudownej, otępiałej minie Chenle, która jest warta każdych pieniędzy.

— Ej... cieszmy się z tego miejsca... — Jisung widzi, że słowa Jaemina sprawiły, że cała radość blondyna prysła jak za dotknięciem różdżki. Nie wie, co zrobić, więc tylko obejmuje go lekko ramieniem, bo doskonale rozumie jego ból. Nie ma nic gorszego niż odpowiedź u tego starego belfra, czego chcieli uniknąć.

Uderza z całej siły głową o dłoń, gdy całości ich porażki dopełnia głos Donghyucka, który w końcu przedostał się do kartki z wynikami i ujrzał swoje nazwisko na samym szczycie.

— O, chłopaki. Mam 1 miejsce. Dziwne, nawet się nie starałem.

— Nienawidzę świata.

— Ja chyba trochę też.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W ogóle to miłych ferii dla wszystkich (choć niektórym się właśnie skończyły, ale... no) spędźcie je fajnie, bawiąc się w błocie jak przystało na nasz klimat 😗 ja sama mam to w planach jak zdam ostatnie egzaminy 😎

Super, że się udzielacie!

Miłego tygodnia i do zobaczenia za tydzień! 🌼

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top