15. Zastanawiajmy się, co chcieliśmy zrobić

Stare deski cicho skrzypią pod delikatnie stawianymi krokami Jisunga, który nie chcąc obudzić reszty śpiących już chłopaków, skrada się do kuchni. Gdy przechodzi przez salon przez swoje zmęczenie, ale i pierwszy raz w życiu wypite procenty, potyka się o jedną z leżących na podłodze butelek i prawie przewraca się, jednak cudem udaje mu się przytrzymać ściany. Bierze głęboki oddech i przewraca oczami, bo wie, że to nie kwestia alkoholu, ale jego niezdarności.

Dociera w końcu do kuchni i mruży oczy, gdy musi zapalić jasne światło. Chwyta którąś z pozostawionych tu szklanek, szybko ją płucze i nalewa do niej świeżej wody. Następnie znów stara się w jak największej ciszy dotrzeć do pokoju na szczęście znajdującego się na parterze. Aktualnie nie ma nawet siły myśleć, że miałby wchodzić po schodach.

Wchodzi do niedużego pokoju, który oświetlony jest przez pojedynczą lampkę nocną dającą żółte, ciepłe światło, dzięki któremu widać dobrze leżącego na podwójnym łóżku blondyna, który, gdy tylko Jisung pojawia się w progu, niezgrabnie stara się podnieść do pozycji siedzącej, ale koniec końców oparcie się na łokciu to szczyt jego możliwości.

Jisung podaje mu szklankę wody i uchyla nieco okno, aby do pomieszczenia dostało się nieco leśnego, letniego powietrza.

Jisung zerka na Chenle, który z otępiałą mimiką twarzy pije powoli wodę, co chwilę śmiejąc się z jakiegoś żartu słyszanego tylko w swojej głowie. Jisung kręci głową na ten widok i odbiera mu pustą szklankę, aby następnie kazać zbuntowanemu blondynowi się położyć. Nie może już słuchać niewyraźnych głupot, które co chwila opuszczają jego usta.

— Chenle, naprawdę spróbuj zasnąć... — mówi, kładąc się już na miejscu obok niego. Przykrywa chłopaka cienką kołdrą i słucha kolejnego bełkotu, który ma być odpowiedzią na jego słowa.

— Nue chce spać... Jisungie... n... edobrze mi... — Z jego ust wydobywają się kolejne słowa o jego złym samopoczuciu.

Jisung siedzi na łóżku i patrzy na chłopaka kręcąc głową.

— Mogłeś tyle nie pić, głupku — odpowiada spokojnym głosem, głaszcząc go delikatnie po włosach. Chenle chwilę jeszcze marudzi i stęka, ale tak jak Jisung się tego spodziewał, już po chwili zasnął. Nastolatek patrzy jeszcze chwilę na jego rumiane policzki i nieco zmarszczone brwi. Wzdycha cicho, ale nie potrafi ukryć uśmiechu, który niepostrzeżenie wkradł się na jego usta. Widzi Chenle pijanego po raz pierwszy i jest to ciekawe doświadczenie.

Gasi lampkę nocną i kładzie głowę na poduszce. Nie zamyka jednak oczu, tylko stara się przyzwyczaić wzrok do ciemności, co zajmuje mu kilka minut. Wtedy w końcu znów może wpatrywać się w twarz Chenle, która wydaje się bardzo blada. Nie mogąc się powstrzymać, dotyka lekko jego policzka i głaszcze go delikatnie kciukiem. Nie pamięta, kiedy ostatni raz mógł to zrobić. Zawsze obawia się zrobić cokolwiek, gdy chłopak śpi, bo boi się, że ten się obudzi. Dlatego za każdym razem jedynie wpatruje się w niego i marzy o tym, że ten właśnie śni o nim.

Teraz jednak wie, że chłopak śpi bardzo twardo, dlatego może pozwolić sobie na ten drobny dotyk, który tak bardzo go uszczęśliwia.

Zamyka na chwilę oczy i skupia się na ciepłej skórze pod swoją dłonią. Chenle ma bardzo delikatną twarz, choć nie stosuje żadnych kosmetyków w przeciwieństwie do Jisunga, który dba o każdy detal swojego ciała, jak i ubioru, chcąc zawsze wyglądać dobrze. Robi to tylko dla jednej osoby.

Otwiera po chwili oczy i czuje, jak jego serce zatrzymuje się na krótką sekundę, w której widzi wpatrzone w niego, ciemne oczy, które dziwnie lśnią od alkoholu.

Przerażony cofa dłoń i już chce wydukać jakąś mało sensowną wymówkę, ale przeszkadzają mu w tym usta smakujące soju. Wszystko dzieje się bardzo szybko, ale Jisung ma wrażenie, że moment, w którym Chenle lekko się podniósł i złożył na jego ustach krótki, czuły pocałunek, trwa zdecydowanie za długo dla jego serca, które przyspiesza bicie z każdą chwilą.

Blondyn odsuwa się lekko, a jego zamglony wzrok jest skierowany prosto w przestraszone i niedowierzające oczy młodszego. Chińczyk uśmiecha się dziwnie, zupełnie jak nie on, dotyka lekko policzka przyjaciela, po czym mówi coś zupełnie niezrozumiałego. Jisung patrzy jak ten ponownie pada na poduszki i momentalnie znów pogrąża się we śnie, jakby przed chwilą nie wydarzyło się nic ważnego.

— Błagam... pamiętaj tylko, że to zrobiłeś... — Nie wydarzyło się dalej nic ważnego, poza nieprzespaną nocą Jisunga i jego łzami na gorących policzkach.

Tej nocy nie mógł zmrużyć oka a przez kolejne dwa miesiące spojrzeć chłopakowi w oczy.

🐬🐤🐬

Głośny dźwięk zmusza go do otworzenia oczu i wyłączenia tego okropnego budzika, którego pikanie jest najgorszym dźwiękiem, jaki można sobie wyobrazić, zwłaszcza gdy jest dopiero po 6 w poniedziałek, a za oknem grudzień pokazał już w pełni swoje możliwości, zasypując wszystko grubym śniegiem. Chenle przekręca się na drugi bok i zerka na kalendarz stojący na jego zaśmieconym biurku. Za dwa dni święta, a dziś ostatni dzień, kiedy musi wywlec się z ciepłej pościeli i ruszyć do szkoły.

Niechętnie podnosi się do pozycji siedzącej, ale gapi się w ścianę przez kolejne pięć minut. Nie ma nic lepszego niż tępe wpatrywanie się w przestrzeń z samego rana, gdy wiesz, że musisz w końcu wykonać jakiś ruch, a w myślach tylko marzysz o tym, aby spędzić w tej pozycji calutki dzień.

Super. Życie jest piękne podobno. Chenle aktualnie jednak nie podziela tej opinii. Jest mu zimno.

Blondyn w końcu zaciska nieco oczy i wstaje, aby szybko ubrać się w mundurek, w łazience umyć zęby i po chwili zastanowienia nawet troszkę uczesać włosy. Schodzi na dół, chwyta pudełko z jedzeniem, odsuwa się od mamy, która jak zawsze chce go wyściskać zbyt mocno na pożegnanie i kieruje się w stronę drzwi wyjściowych.

— Przekaż Jisungowi, że w tym roku zrobię dużo ciasta na święta! — Kobieta, podczas gdy syn zakłada na siebie kurtkę i buty, staje na korytarzu uśmiechając się wesoło. — Na pewno się ucieszy!

— Jisunga raczej nie będzie u nas w tym roku... — Chenle kamienieje, ale w końcu decyduje się na powiedzenie słów, przez które jego serce mocno się zaciska. Nagle zdaje sobie sprawę, że nawet przez cały grudzień nie myślał o tym, że chłopak faktycznie świąteczne dni zawsze spędzał z nimi.

— Jak to? — Kobieta wydaje się być bardzo zaskoczona, ale i słychać smutek w jej głosie. Po chwili jednak uśmiecha się delikatnie i ciepło. — Czyżby jego tata postanowił w końcu spędzić z nim ten czas? Naprawdę się stara od wakacji.

— Tak... — Chłopak nie chce dłużej kontynuować tej rozmowy, bo czuje, jak jego głos drży przez to kłamstwo. Przecież jego ojciec ani myśli, by się zmienić. Wakacje pewnie spędził cały czas pracując, podczas gdy Jisung siedział samotnie w domu, unikając Chenle i okłamując go.

Wychodzi na mroźne powietrze, zakłada słuchawki na uszy i puszcza głośno muzykę, aby choć trochę zagłuszyć swoje myśli. Nie okazuje się to jednak skuteczne, a po chwili jest już po prostu wściekły na swoje zachowanie. Nie chciał nigdy doprowadzić do sytuacji jak ta. Nie chciał nigdy, aby drogi jego i Jisunga rozeszły się. A czuje się teraz strasznie samotny po zerwaniu kontaktów zarówno z nim, jak i wszystkimi przyjaciółmi, którzy wyraźnie trzymają stronę młodszego.

Czuje się tak okropnie, że chce mu się po prostu usiąść tu na zimnym chodniku i płakać, jak myśli o kolejnym dniu w szkole, gdzie będzie udawać, że wcale nie chce usiąść przy ich ulubionym stoliku na stołówce, podroczyć się z Donghyuckiem, skrytykować Jaemina, pośmiać się z Markiem i Jeno, oraz... po prostu być przy Jisungu. Nawet może ignorować Renjuna.

Od miesiąca życie nie jest dla niego żadną przyjemnością. Jest strasznym utrapieniem i nigdy nie sądził, że będzie tak o tym myśleć.

Po krótkim przejeździe zatłoczonym autobusem dociera w końcu do szkoły, tym samym psując sobie humor już całkowicie. W szatni szybko się rozbiera, pozostając już tylko w mundurku, po czym jak najszybciej kieruje się w stronę sali od koreańskiego, chcąc uniknąć na którymś z korytarzy kogoś, kogo zdecydowanie nie chciałby mijać z niezręczną ciszą. Udaje mu się dojść spokojnie do klasy, aby usiąść w ławce, ignorując pojedynczych uczniów, którzy przyszli na zajęcia trochę wcześniej, aby jeszcze się chwilę pouczyć do poprawy egzaminu, która została przełożona z poprzedniego tygodnia. Sam Chenle dziwnie nie potrafi okazać zestresowania nadchodzącą poprawą. Mimo złego samopoczucia, które miał przez ostatnie tygodnie, uczył się bardzo dużo i wie, że ma wiedzę, która powinna wystarczyć na zaliczenie. Jednakże jest mu to już nawet trochę obojętne. Szkoła nie jest dla niego wszystkim. Nie sprawia, że jest szczęśliwym, a czynniki, które dawały mu to poczucie, są dla niego odległe.

Kładzie głowę na ławce, wciąż słuchając głośno muzyki na swoich ulubionych, niebieskich słuchawkach, które dostał od Jisunga na urodziny rok temu. Zamyka oczy i stara się powtarzać sobie w głowie jeszcze rzeczy, które mogą pojawić się na egzaminie, choć nie ma nawet siły o tym myśleć. Gdy w końcu otwiera oczy, do dzwonka jest jeszcze pięć minut, a klasa pełna już jest uczniów. Sam opiera się wygodniej o oparcie krzesła i rozciąga zesztywniałe nogi.

Spogląda na drzwi klasy, gdzie dostrzega dwie sylwetki i momentalnie siada nieco bardziej prosto, gdy widzi Renjuna opierającego się o framugę drzwi. Rozmawia o czymś z chłopakiem o kasztanowych włosach, w którym dopiero po chwili zaspany Chenle rozpoznaje Jisunga. Jego wcześniejszy kolor włosów był wyblakłym brązem, momentami przechodzącym w wypłowiały blond. Chenle uważnie przygląda się jego przefarbowanym, ślicznym, jak zawsze idealnie ułożonym, ciemniejszym już włosom. Podobają mu się i chciałby popatrzeć na nie dłużej, ale gdy Jisung żegna się z Renjunem, Chenle momentalnie spuszcza wzrok na swój telefon i udaje, że pisze z kimś o czymś ważnym. W duchu tak naprawdę stara się uspokoić szybsze bicie serca, które nagle poczuł. I nie wpłynęła na to zmiana fryzury Jisunga, ale bardziej fakt, że nagle przez jego widok przypomniała mu się dzisiejsza noc.

Choć właściwie nie noc, a sen, który był tak realistyczny, że przez chwilę aż czuje, jak brakuje mu powietrza, a w głowie powstaje jeden wielki mętlik.

To tylko sen?

Czemu wcale nie czuje, jakby to było to?

Czemu nagle gdzieś z otchłani swojej słabej pamięci potrafi wydobyć pojedyncze, drobne wspomnienia tamtej chwili?

Pamięta ten dotyk na swoim policzku i pamięta smak alkoholu, którego wypił wtedy za wiele.

Powoli odwraca się w stronę Jisunga, który stara się udawać, że nie istnieje, opierając głowę na dłoni. Czyta notatki z poprzednich zajęć, nie mając pojęcia o wpatrzonych w niego, ogromnych oczach Chenle. Nie ma pojęcia, jak drżą jego dłonie i jak bardzo chce w tej chwili uciec ze szkoły przez zdenerwowanie, jakie nim zawładnęło.

Do sali wchodzi niski nauczyciel z typową dla siebie posępną miną, po czym każe poprawiającym przenieść się do bliższych ławek. Chenle dopiero pod wpływem jego ciężkiego wzroku nieco przytomnieje i zagubiony we własnym świecie orientuje się, jaka była prośba profesora. Zabiera swoje rzeczy i siada w pierwszej ławce pod oknem, czując małą ulgę, że Jisung nie siedzi już tak blisko niego.

Boi się, że gdyby przypadkiem znów na niego spojrzał, znów zapragnąłby, aby jego wspomnienia okazały się tak złożone i realistyczne, jak ten dziwny zlepek emocji z jego snu.

Nie może zobaczyć, jak Jisung ze swojej ławki uparcie wpatruje się w jego plecy, zaciskając nerwowo palce. Wierzy w niego.

Chenle natomiast nie potrafi już ufać ani sobie, ani swoim wspomnieniom, które z każdą chwilą coraz mocniej atakują jego czaszkę, nie pozwalając mu skupić się na teście. Dlatego jak dostaje kartkę, jego wcześniejszy spokój odnoszący się do egzaminu momentalnie pryska, a chłopak wpada w panikę, rozglądając się niespokojnie po klasie, jakby to miało coś pomóc. Jest przerażony, bo czuje się, jakby nagle wszystko, czego się nauczył, uleciało z jego głowy.

Rodzice w końcu po tylu latach znoszenia jego dolnej granicy przeciętności postanowią go zabić. Czemu nie? Ogródek spory, jak się zakopie, to nawet nikt nie znajdzie ciała. Złoty plan.

Jego roztargniony wzrok w końcu pada nawet na siedzącego nieco z tyłu Jisunga, który wygląda na przejętego dziwnym zachowaniem blondyna. Gdy tylko na chwilkę łapią kontakt wzrokowy, Jisung momentalnie spuszcza wzrok, a jego policzki nieco czerwienieją. Chenle jednak nie zwraca na to uwagi, tylko na jego mocno zaciśnięte dłonie.

Odwraca się powoli z powrotem do swojej ławki, aby następnie wziąć głęboki oddech. Może nie jest Sŏljamem, ale rozprawkę jakąś tam napisze raczej. Przynajmniej taką ma nadzieję, bo inaczej kiepsko widzi swoje miejsce w testamencie.

Nawet teraz Jisung wyraźnie trzyma za niego kciuki i denerwuje się, jak mu pójdzie poprawa. Robi to pomimo tego, co wydarzyło się w lesie.

Chenle nie potrafi go zawieść. A przynajmniej nie po raz kolejny.

Chwyta w końcu długopis i posyła chłopakowi ostatnie, krótkie spojrzenie, którego on już nie dostrzega i starając się przywrócić swój umysł do spokoju, czyta pierwsze polecenie.

🐬🐤🐬

Zegarek na nadgarstku wybija godzinę 13, kiedy Chenle ze spokojem siedzi na jednym z szerokich parapetów szkolnych, znajdujących się na drugim piętrze. Pije mleko czekoladowe z kartoniku, przeglądając instagrama, na którym znów musi oglądać grupowe zdjęcie swoich ex przyjaciół. Wyglądają na bardzo szczęśliwych bez niego.

Stara się odrzucić smutne myśli i zerka w prawo, gdzie korytarz rozgałęzia się, przez co nie jest w stanie dostrzec, czy może zaraz zza rogu nie wyjdzie jakaś osoba, której nie chce widzieć. Może siedzenie tu nie jest takim dobrym pomysłem?

Póki co jednak nie ma siły, aby zmienić miejsce, więc po prostu siedzi po turecku i odpoczywa po ciężkich zajęciach. Jest pewien, że zaliczy koreański, bo po takiej ilości nauki, gdy tylko przejrzał dokładnie zadania, od razu wszystko sobie poprzypominał. Mogła to być też kwestia jego dumy, bo gdzieś w środku chciał wszystkim udowodnić, że jak chce, to może mieć świetne oceny.

Wbrew sobie po raz kolejny wchodzi na instagrama i ponownie przegląda profil Renjuna, gdzie znów wpatruje się w zdjęcie, na którym go nie ma. Dobija tym siebie jeszcze bardziej. Czuje się jak nie on. Całe życie przecież dobrze się bawił, miał przyjaciół, był szczęśliwy. Od prawie miesiąca jednak czuje się po prostu... smutno, pusto. Tęskni za nimi, ale nie odważy się tego powiedzieć wprost. Tęskni za nimi wszystkimi.

Najbardziej tęskni za Jisungiem i niemalże słyszy w tej chwili jego głos.

Albo w sumie to naprawdę go słyszy.

Odwraca się w stronę długiego korytarza i widzi idących w jego stronę Jisunga, który w tych włosach i jak zawsze idealnie wyprasowanym mundurku wydaje mu się naprawdę piękny. Cały efekt psuje mu jednak widok Renjuna, który śmieje się wesoło, obejmując szyję młodszego swoją ręką. Wydają się być naprawdę szczęśliwi w swoim towarzystwie, co sprawia, że Chenle wbrew sobie zaciska mocno palce na telefonie i przygryza lekko wargę. Przenosi jednak wzrok z powrotem na instagrama i szybko przechodzi na swój profil.

— Chenle, jak ci poszła poprawa? — Unosi wzrok dopiero w momencie, gdy słyszy głos starszego, który wciąż obejmując lekko Jisunga, uśmiecha się do niego wesoło jak gdyby nigdy nic. Stoją tak blisko, że Chenle czuje się wyjątkowo niekomfortowo.

— W porządku — odpowiada krótko, ponownie spuszczając wzrok na ekran.

Renjun kiwa wesoło głową, klepie go po ramieniu i najwidoczniej nie widzi sensu kontynuowania rozmowy, więc razem z Jisungiem idą dalej, aby skręcić od razu za załom korytarza. Renjun uśmiecha się pod nosem i jednak odwraca się na chwilkę.

— Super, że w końcu coś ci się udało!

Chenle unosi brwi i ponownie zerka na Renjuna, który z kpiącym uśmiechem obejmuje młodszego chłopaka i skręca w prawo. Zanim zdąży pomyśleć coś racjonalnego, coś co nie jest przejawiane zdenerwowaniem i zazdrością na widok Jisunga z ciemnowłosym, szybko zeskakuje z parapetu i zanim skręcają spokojnie na drugi korytarz, rzuca się na niego, by wymierzyć pojedynczy cios. Przemawia przez niego adrenalina i skumulowane emocje, które nagle znalazły sposób na jakieś ujście, nim chłopak zwariuje.

Zanim jego ręka jednak sięga skroni starszego, czuje, jak jego łokieć zostaje złapany w silnym uścisku, a czyjaś druga ręka mocno łapie go za brzuch, odciągając nieco do tyłu.

Wszystko dzieje się tak szybko, że dwójka chłopaków nawet nie zauważa zajścia, które działo się za ich plecami i momentalnie znikają za ścianą, wesoło rozmawiając.

Chenle spuszcza głowę, gdy adrenalina natychmiast go opuszcza, a jego nogi robią się jak z waty. Powoli przekręca głowę, aby móc zobaczyć opanowaną twarz ciemnowłosego, wyższego Jeno, który wciąż trzyma go w uścisku, ściskając za łokieć.

— Co chciałeś zrobić?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top