11. Grajmy uczciwie
Jisung patrzy niepewnie po swoich przyjaciołach, a w jego głowie toczy się właśnie istna bitwa myśli, jak mógłby odwieźć chłopaków od tej głupiej gry. Jedynym, co mu przychodzi na myśl, jest najbardziej oczywista rzecz, jaka może być. Wie, że jego słowa i tak nic nie dadzą, a z drugiej strony musi chociaż spróbować.
— Serio będziemy grać w coś, w co graliśmy już wiele razy? To nudne.
— Nie wiem jak ty, ale ja mam wiele pomysłów na nowe, jeszcze gorsze zadania — odpowiada Donghyuck, uśmiechając się kącikiem ust. — Czyżbyś się bał?
— Ja też! — popiera go Chenle, patrząc na Marka i Jisunga z nieukrywaną złośliwością. — Muszę się zemścić za dzisiaj.
— Poza tym od ostatniej naszej gry dużo się zmieniło, a ja muszę się zorientować, co się u was pozmieniało w różnych sprawach. — Jaemin przybiera na swoją twarz ten dziwny uśmiech, którego Chenle wyraźnie nie lubi, zwłaszcza że aktualnie skierowany jest do niego. — Muszę być zawsze dobrze poinformowany.
— A ja po prostu lubię się z was śmiać podczas zadań. — Jeno zmienia pozycje tak, że leży teraz na brzuchu, opierając się na łokciach, aby wygodniej sięgać po popcorn, który zagarnął niepostrzeżenie dla siebie.
— Przykro mi, przegłosowane, Jisung. — Renjun rozkłada bezradnie ręce, ale nie wydaje się być zbyt przejęty załamanym wzrokiem, który obecnie kieruje do niego najmłodszy. Jest to dla niego o tyle dziwne, że przecież wczoraj podczas krótkiej chwili w lesie napięta atmosfera pomiędzy nim a Renjunem została szybko zażegnana. Dlaczego więc on teraz zachowuje się w ten sposób? Dlaczego sam chce, aby grano w grę, która polega na ujawnianiu swoich sekretów? Teoretycznie może przecież kłamać, ale niezapisaną zasadą i źródłem rozrywki zawsze było to, że nieważne jak wstydliwe mogły być pytania, osoba zawsze musi powiedzieć prawdę. Jisung nie lubi być nieuczciwy, nawet w takich gierkach.
Dlatego więc przez jego głowę przelatuje tylko jedno pytanie.
Renjun, dlaczego ty mi to robisz?
— To ja kręcę pierwszy! — stwierdza Renjun, jako że po prostu trzyma butelkę w dłoni i to on jest pomysłodawcą gry. Kładzie butlę na podłodze i wprawia ją w ruch. Pierwszym pechowcem jest Donghyuck, na co Renjun uśmiecha się szeroko.
— Pytanie czy wyzwanie?
— Pytanie na rozgrzewkę — odpowiada pewny siebie, bo nie ma nic do ukrycia. Opiera się wygodnie na dłoniach i patrzy wyczekująco na ciemnowłosego.
— To również pytanie na rozgrzewkę. Przyznaj się. Ściągałeś kiedyś na jakimś teście?
— Nie, ja nie potrzebuję tego tak jak wy.
— Ani razu? W całym swoim życiu? Ziom, przy tej grze się nie kłamie — mówi Chenle, patrząc na niego nieufnie.
— Nie kłamię.
— Dobra Hyuck, kręć zanim zepsujesz nam wszystkim humor, a ty — Mark wskazuje na Renjuna, który robi niewinną minkę — nie zadawaj takich pytań.
Hyuck w poczuciu własnej wyższości z zadowoleniem kręci butelką i jeszcze bardziej ukontentowanym wzrokiem patrzy na Jisunga, którego nakrętka idealnie wskazała.
Ten stara się udawać, że serce wcale mu zaraz nie wyskoczy z piersi. Uśmiecha się do Donghyucka i ku zszokowaniu reszty, wypowiada jedno słowo.
— Wyzwanie.
— Whaat? Jesteś pewny? — Chenle siedzący naprzeciwko niego otwiera szeroko oczy i puka się w głowę. — Czy ty jesteś normalny? Może dalej masz gorączkę?
— No co? Szybko rozkręcę grę — odpowiada Jisung z udawaną pewnością siebie, która jednak znika z każdą chwilą, podczas której patrzy Donghyuckowi w oczy. Nieważne, jakie to będzie zadanie. Zrobi wszystko, aby tylko nie odpowiadać na żadne pytanie, które mogłoby postawić go w kłopotliwej sytuacji, zwłaszcza że przez dziwne zachowanie Renjuna obawia się, że nie wiedzieć czemu, to właśnie on może postawić go pod murem.
— W takim razie... — Donghyuck wyraźnie nie ma przygotowanego zadania konkretnie dla Jisunga, bo naprawdę nie spodziewał się po nim takiej odwagi. Już po chwili jednak uśmiecha się kącikiem ust, a Chenle chowa twarz za dłonią, wiedząc, że chłopak zaraz każe biednemu Jisungowi zrobić coś okropnego. Zadania Hyucka nigdy nie są zabawne. Zawsze są po prostu okropne, co nikomu nigdy nie przeszkadzało, bo powoduje to, że emocje rosną, nawet jeśli oni sami przy tym cierpią. — Napisz w tej chwili smsa do swojego ojca, że nie zdajesz na semestr z koreańskiego.
Jisung sztywnieje i patrzy na niego, jakby ten miał zaraz się zaśmiać.
— Bez przesady, Hyuck. — Chenle patrzy na okularnika jak na idiotę. Odruchowo czuje też, że włoski jeżą mu się na karku, bo przypomniał sobie, jak rok temu Donghyuck kazał mu zadzwonić do mamy i wyznać, że postanowił uciec z domu i już nigdy nie wróci. Przepraszał ją potem za to chyba prawie miesiąc i nawet sprzątał w pokoju bez zbędnego gadania. — Jego ojciec go zabije.
— E tam. — Chłopak nie wydaje się być tym nazbyt przejęty. Wie, że musi zgnębić Jisunga zadaniami, jak tylko się da. Nie robi tego, bo go nie lubi. Właściwie to robi to tylko i wyłącznie dla jego szczęścia, uczestnicząc w planie Jaemina, który ma uświadomić Chenle, że uczucia Jisunga są odwzajemnione, bynajmniej nie przez Renjuna, ale samego blondyna. Czuje na sobie zadowolony wzrok Jaemina, który cieszy się, że Donghyuck spełnia jego prośbę o pomoc w ich zeswataniu. Muszą sprawić, że chłopak się ugnie i będzie wolał wybrać pytania, na które odpowiedzi mogą nieco uświadomić Chenle co do tego, co czuje do niego jego najlepszy przyjaciel.
— Nie no, ja też myślę, że to lekka przesada. Wiecie, jaki jest jego ojciec. Mama Chenle to było jedno, ale no... — Ku zdziwieniu Jaemina, nagle odzywa się Jeno, który patrzy na Donghyucka karcącym wzrokiem. — Wymyśl może coś innego. Kąpiel we wrzątku czy cokolwiek.
Jaemin marszczy brwi i niemalże zabija swojego chłopaka wzrokiem, jednak ten udaje, że wcale tego nie widzi. Nastolatek nie rozumie, dlaczego jego druga połówka nagle nie chce robić tego, co założyli sobie w piątkę z sekrecie, na długo przed rozpoczęciem gry.
— Mógł wybrać pytanie, jeśli to problem, to... — Donghyuck rozkłada bezradnie ręce, a w zdanie wcina mu się jakby nieco bledszy niż zazwyczaj Jisung. Wyciąga swoją komórkę z tylnej kieszeni i drżącymi palcami wystukuje krótkiego smsa. Pokazuje go Donghyuckowi, aby ten na pewno to zobaczył i na jego oczach wciska ikonkę wysyłania.
Zamyka oczy i bierze głęboki oddech. Boi się chwili, w której telefon w końcu zawibruje, co oznaczać będzie połączenie od ojca. Wściekłego ojca.
— Już, teraz ja. — Jisung nie komentuje swojego zadania, tylko szybko kręci butelką, która tym razem losuje Jaemina. — Prawda czy wyzwanie?
— Prawda.
— Czy ty i Jeno-
— Tak — chłopak odpowiada od razu, domyślając się, jaka będzie dalsza część pytania. Tak jak się spodziewał, pytania Jisunga jak zawsze będą typowo butelkowe, zwłaszcza że widać po chłopaku jak zestresowany jest albo samą grą, albo poprzednim zadaniem, więc nawet nie chce mu się wymyślać niczego kreatywniejszego.
— Ooo, Chenle, mój drogi... — Jaemin uśmiecha się, gdy ku jego szczęściu czubek butelki wskazuje blondyna, który wciąż wpatruje się w Jisunga, ciągle zerkającego na swój telefon, który położył obok siebie na widoku. Wydaje się być zmartwiony tym widokiem. — Prawda czy wyzwanie?
— Wyzwanie jak zawsze.
Jaemin wywraca oczami, bo nie ukrywa, że wolałby, aby ten głupek wziął pierwszy raz w życiu pytanie. Jest jednak zbyt nadpobudliwy, by odpuścić sobie zadanie, nieważne jak głupie by było.
— Wczuj się stuprocentowo i zaśpiewaj jakiś trot. — Uśmiecha się szeroko i opiera wygodnie o kanapę, przed którą siedzi.
— Jesteś obrzydliwy. — Chenle krzywi się, ale z ociąganiem podnosi się z podłogi, chwyta pilota od małego telewizora stojącego w rogu pomieszczenia i wykonuje swoje zadanie, ku uciesze wszystkich, ale zwłaszcza Jeno, który potajemnie to nagrywa.
Blondyn dumny z siebie i swojego występu siada ponownie na starych deskach, głosząc przez następne kilka minut, jak świetnym jest artystą. Chyba nawet już zdążył zapomnieć, jak bardzo nie lubi trotu.
Kolejne rundy mijają na bardziej lub mniej głupich zadaniach, bo dziś wyjątkowo wszyscy, ku nieszczęściu Jaemina, postanowili nie brać pytań. Jisung jednak miał dość tej gry. Jego zadania, nie wiedzieć czemu w porównaniu do reszty są mocniejsze i mniej zabawne. Dlaczego oni mu to robią?
— Ooo, Renjun... — Butelka zakręcona przez Jisunga pada na ciemnowłosego, który wciąż dyszy po zrobieniu 100 pompek na raz dzięki Jeno. Młodszy patrzy na niego w skupieniu, zaciskając lekko usta. — Prawda czy wyzwanie?
— Prawda, nie mam póki co siły na zadania - odpowiada, uśmiechając się wesoło.
— Zdradziłeś komuś kiedyś czyjś sekret? — pyta poważnym głosem, lustrując go wzrokiem. Aby nikt nie poczuł dziwnego napięcia przez to ważne dla niego pytanie, dodaje jeszcze jedno zdanie: — Wiesz, zawsze powtarzasz, że nigdy tego nie robisz.
— Owszem, bo nigdy tego nie zrobiłem — odpowiada Renjun, patrząc chłopakowi prosto w oczy. Uśmiecha się do niego delikatnie, odbierając mu butelkę, aby następnie dać wylosowanemu Jeno równie ciężkie zadanie, co jego pompki. Odgrywa się 200 brzuszkami.
Zmęczeni postanawiają na jakiś czas zaprzestać gry i włączyć telewizor, aby przez chwilę pooglądać coś odmóżdżającego, czyli komedię, która akurat leci na jednym z kanałów. Ta przerwa ma też służyć wymyślaniu nowych zadań, bo widać już było, że powoli kończą im się pomysły.
Gdy chłopaki wczuli się już w film, przegryzając czipsy, Jaemin konspiracyjnie wstaje z ciemnej, miękkiej sofy i ciągnie za sobą Jeno, który niezbyt zdziwiony idzie za nim do sypialni znajdującej się na dole. Jaemin cicho zamyka za sobą drzwi i zapala światło. Kładzie rękę na rękę i patrzy na swojego chłopaka z wyrzutem.
— Co to miało być na początku gry? — pyta cicho, ale ostro, bo naprawdę nie rozumie, o co mogło chodzić Jeno, gdy ten chciał odwieść Donghyucka od jego propozycji wyzwania. — Umawialiśmy się przecież na coś.
— No tak, ale bez przesady. Myślałem, że przez 'trudne zadania' rozumiemy zadania... trudne, a nie chamskie. Przecież wszyscy wiemy, że będzie miał teraz problemy u ojca. Można było mu dać coś innego.
— Ale przecież mieliśmy zrobić wszystko, aby wybierał pytania, prawda? Nie robimy tego, bo jesteśmy beznadziejnymi przyjaciółmi, tylko robimy to dla... wyższego celu. Przecież my to robimy dla niego — odpowiada poważnie, zastanawiając się, skąd nagle wzięła się rozbieżność ich działań i motywacji. — Myślisz, że Donghyuck też to zrobił tylko dlatego, że jest wredny? W sensie... po części pewnie tak, ale wiem, że też zrobił to dla niego.
— To nie ma znaczenia. — Jeno kręci głową i opiera się łokciem o ścianę, bo stanie jest dla niego męczące. Jest też niezadowolony, że musi tłumaczyć Jaeminowi tak podstawowe moralnie dla niego rzeczy. — Może i cel jest dobry, ale to nie znaczy, że mamy stosować tak beznadziejne środki, aby do tego celu dojść, wiesz? Bo wtedy ten cel już wcale nie wydaje się być tak dobry. Przemyśl to, skarbie. — Jeno głaszcze go lekko po włosach i wychodzi z pomieszczenia, tym samym kończąc rozmowę.
Jaemin zaciska nieco usta i spuszcza wzrok. Wciąż nie uważa, aby zrobili coś aż tak złego. Jisung po prostu wytłumaczy ojcu, że to żart i tyle. Gorzej, że jego ojciec chyba nie ma poczucia humoru.
Gasi światło i wraca do pokoju, udając, że nic się nie stało.
Siada obok Jisunga i zerka na jego telefon, aby sprawdzić godzinę. Gdy dotyka ekranu, widzi od razu kilka nieodebranych połączeń. Może się domyślić od kogo.
— To co? Gramy dalej? Nie wiem jak wy, ale ja już wiem, jak mogę ponownie zniszczyć wam życie. — Donghyuck nie przejmując się tym, że niektórzy wciąż oglądają film, wyłącza telewizor i ponownie siada na podłodze przy butelce. Obok niego siada Mark, a tuż po nim cała reszta.
Jaemin żałuje, że nie miał czasu, aby jednak powiedzieć Hyuckowi, żeby może jednak się hamował z zadaniami, ale liczył, że ma on jakąś samokontrolę.
Butelka zakręcona przez Marka kieruje się na Chenle, który jak zawsze bierze wyzwanie i kończy się to dla niego siedzeniem w samych bokserkach do końca gry. Nie jest to dla niego jednak nic kompromitującego. Dla niego bielizna to właściwie strój kąpielowy pod inną nazwą. Jedyne co musi wytrzymać, to śmiech wszystkich, gdy widzą jego czerwone bokserki w króliki.
— Czego się śmiejecie? To moje ulubione — mówi, jakby to było oczywiste, co sprawia, że Jeno postanawia zrobić jeszcze kilka zdjęć z ukrycia. Ma tyle cudownych zdjęć blondyna z tego wyjazdu, że aż chyba sobie kilka wywoła po powrocie, aby móc się na nie patrzeć, gdy będzie miał gorszy humor.
— Tak ci do śmiechu, Jeno? — Uśmiecha się szeroko Chenle, gdy tym razem butelka pada na nastolatka, który aktualnie przegląda zdjęcia na aparacie. Jego uśmiech od razu spełza z jego ust, gdy doskonale wie, co zaraz usłyszy, bo odruchowo odpowiedział, że bierze wyzwanie, gdy został szturchnięty przez Jisunga. — Rozbieraj się, ty też siedzisz w gaciach do końca.
Ten przewraca oczami, odkłada aparat i marudząc ściąga z siebie odzież, zostając jedynie w błękitnych bokserkach.
— Oczy na mnie, Donghyuck. — Jaemin wykonuje dwoma palcami typowy gest, aby okularnik wpatrywał się w jego oczy, a nie w ciało jego chłopaka. Robi to oczywiście żartobliwie, bo zdaje sobie sprawę, że i tak Jeno będzie siedzieć bez ubrania jeszcze jakiś czas, a on sam nie jest typem zazdrośnika. A już zwłaszcza o Donghyucka.
Kolejne rundy sprawiają, że wszyscy stają się jeszcze bardziej lub mniej poniżeni, ale wszyscy rozbawieni.
Wszystko może nawet powoli zmierzałoby to końca, w którym wszyscy zmęczeni długim graniem padliby po prostu śpiący na podłogę, gdyby nie fakt, że butelka zakręcona przez Donghyucka będącego ciągle w swoim żywiole chamskich zadań, wypada na Jisunga, którego twarz momentalnie blednie. Od długiego czasu udawało mu się dziwnym trafem unikać wylosowania i mógł w spokoju siedzieć i śmiać się z reszty.
— Ooo, Jisung, kochany! — Donghyuck niemalże podskakuje szczęśliwy w miejscu, bo na ten moment czekał od dłuższego czasu. Gdy Jisung na chwilę załamany zamyka oczy, zastanawiając się, co powinien wybrać, Hyuck uśmiecha się konspiracyjnie do Jaemina, który odpowiada mu tym samym.
Jisung na pewno nie wybierze pytania i domyślają się dlaczego.
— Wyzwanie — mówi w końcu, a jego głos jest dziwnie cichy, jakby doskonale wiedział, co zaraz usłyszy.
— Skoro i tak powoli planowaliśmy skończyć to... Spędź całą noc w lesie. Możesz wziąć jedną osobę dla otuchy. Mam nadzieję, że przyjmujesz wyzwanie, bo mogę ci zagwarantować, że kara za odmowę będzie o wiele gorsza.
Jisung kamienieje i patrzy mu prosto w oczy.
Przenosi wzrok na Renjuna, który momentalnie patrzy gdzieś na bok, nie potrafiąc na niego patrzeć przez to, że to on zaproponował tę grę, wiedząc, co się podczas niej wydarzy.
Jisung czuje się zdradzony.
Czemu oni mu to robią, skoro wiedzą, jak bardzo Jisung boi się lasu, a Renjun - jak bardzo boi się pytań?
Ma dość, a jego wzrok powoli spoczywa na Chenle.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cóż za piękny dzień - ptaszki śpiewają, zjadłam pomidorową, wjechał nowy chensung, czego chcieć więcej?
Sorka, że znów zachowuję się jak totalny Polsat i przerywam w takim momencie 💁♂️
Miłego dnia\wieczora\ranka i do zobaczenia za tydzień! 🌼🕊️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top