1 i ostatni chapter
Początek tej historii miał miejsce, gdy miałem 14 lat. Byłem wtedy na wycieczce klasowej. Oprócz mojej klasy była jeszcze jedna, rok młodsza. Byliśmy w karczmie w Zakopanem i już odpoczywaliśmy po długim oglądaniu zabytków oraz słuchaniu o historii miasta. Nic z tego nie pamiętam, gdyż przez cały ten czas rozmawiałem z moją przyjaciółką o jednej osobie z młodszej klasy. Był to piegowaty chłopak o zielonych oczach oraz czarnych, wiecznie rozczochrarych włosach - Charlie. Pochodził z Wielkiej Brytanii. Muszę przyznać, że był bardzo przystojny i dojrzały jak na swój wiek.
Wieczorem tego dnia urządziliśmy grilla, na którym były obie klasy oraz nasi opiekunowie. Z racji, iż było jeszcze ciepło, ponieważ był to czerwiec, mogliśmy wychodzic na wielki ogród znajdujący sie z tyłu karczmy. W przestrzeni ogrodzonej polany znajdował sie mały staw ze złotymi rybami, niewielki plac zabaw oraz spora ilość drzew, po których wspinali się moi przyjaciele oraz dzieci innych gości. Charlie siedział z nosem w książce, zaś ja cały czas się mu przyglądałem, wciąż obmawiając go w pozytywny sposób z przyjaciółką. W pewnym momencie spytala sie mnie, czy pójdę z nią się przesiąść, ponieważ promienie zachodzącego słońca drażniły jej oczy, na co ja bez zastnanowienia przystałem. Miała troche racji, ponieważ kiedy wstaliśmy, aby zmienić miejsce, blask oślepił mnie, przez co nie wiedziałem, gdzie mnie prowadziła. Kazala mi usiąść i gdy odzyskałem możliwość widzenia zorientowałem sie, że zaprowadziła mnie do ciemnowłosego Anglika. Nie bede ukrywał, speszyło mnie to, ale zza ramienia chłopaka widziałem dziewczynę próbującą mi przekazać "na migi" , abym rozpoczął rozmowę.
- Cześć, jestem Hubert. Ty, jak mniemam, jesteś Charlie? - zacząłem.
- Witaj Hubercie, miło Cię poznac! - odpowiedział.
- Przepraszam, że przeszkadzam Ci w czytaniu, ale... - nie wiedziałem, co powiedzieć, oczarował mnie swoim pięknym głosem.
- Ale chcielibyśmy pójść na tyrolkę za karczmą i szukamy trzeciej osoby, która chciałaby się z tam przejść. - koleżanka mnie uratowała. - A tak w ogóle to jestem Olga.
-Ciebie też miło poznać Olgo. Lepiej nie mogliście trafić! Ojciec często mnie zabierał do parków linowych, a tylorki tam to podstawa. Chodźmy tam!
Wstaliśmy we trójkę od stołu i poszliśmy za budynek. Po drodze zdążyłem wyszeptać przyjaciółce szybkie "Dzięki, za ratunek". rozmawialiśmy z nowo poznanym chłopakiem o jego poprzedniej szkole oraz pytaliśmy się o to, jak mu się podoba nowa klasa i ogólnie Polska. Ten jednak dawał same zdawkowe odpowiedzi, więc postanowiłem nie drążyć tego tematu i go zmienić. Gdy dotarliśmy do ogrodu od razu zaczęliśmy szukać tyrolki oraz podestu z którego mieliśmy zjeżdżać. Okazało się że atrakcja znajduje się między drzewami i nie było łatwo się do niej dostać. Ze względu na trudnodostępność miejsca, byliśmy jedynymi osobami tam. Po objaśnieniu, jak w ogóle działa sprzęt, zaczęliśmy zjeżdżać. Na początku spokojnie i podręcznikowo, zgodnie z zasadami, ale po nabraniu pewności siebie, skorzystaliśmy z nieobecności opiekunów i przescigalismy się w pomysłach na coraz to ciekawszą pozycję do zjazdu. Moja była bardzo niebezpieczna, dlatego kiedy tyrolka zaczęła się poruszac, natychmiastowo z niej spadłem, a Olga ledwo zdążyła mnie złapać. Zauważyłem, że Charlie bardzo się zmartwił moim upadkiem, ciągle się mnie pytał, czy wszytsko w porządku. Rozwiązał bluzę, którą miał przepasaną na sobie i opatrzył nią moją nogę. Zielonooki, razem z moją przyjaciółką podtrzymywali mnie, gdy wracaliśmy do karczmy, a nastepnie zawolali któregoś z wychowawców. na szczęście wyszedłem z tego upadku prawie bez szwanku, tylko rozciąłem sobie nogę, ale jedyne co czułem to przyspieszone bicie mojego serca. Nie było to spowodowane strachem o własne zdrowie, lecz tym, jak chłopak zachował się wobec mnie. Bardzo mi tym zaimponował i poczułem wtedy ciepło w całym ciele, jakbym się zauroczył. Ale tak po pierwszym spotkaniu? Jeszcze w chłopaku? Nie wierzyłem w to...
Po tej sytuacji, już do końca wycieczki trzymaliśmy się we trójkę. W ostatnią noc udało nam się dogadać ze współlokatorami Charliego, aby ten mógł spać w moim pokoju. Olga, jako iż jest dziewczyną, nie mogła z nami spać w jednym pokoju, ale dla mnie nie była to aż taka wielka strata, ponieważ mogłem bliżej poznać przybysza zza granic naszego państwa. Nie musiałem nawet zaczynać konwersacji, gdyż kolega zrobił to za mnie, kiedy po zamknięciu drzwi rzucił się mi na szyję płacząc. Opowiedział mi wtedy, dlaczego nie chciał odpowiadać na pytania związane z jego poprzednią, jak i obecną klasą. Powiedział, że w szkole w Anglii miał chłopaka, ale rozstali się bardzo burzliwie i następnego dnia po zerwaniu, był szykanowany przez swoich, jak myślał, przyjaciół. Jego były partner rozniósł o nim plotkę, poprzerabiał zdjecia i rozwiesil je po calej szkole, a osamotniony młodzieniec popadł w poważny stan psychiczny. Na całe szczęście jego rodzice szybko zauważyli zmianę w ich dziecku i postanowili wyjechać do Polski, do ich korzeni, lecz nawet tutaj ten potwór go dopadł. Znalazł jego nową klasę na portalu społecznościowym i opowiedział im plotki, dodając, że ich nowy kolega jest gejem, na co młodzież zareagowała bardzo homofobicznie. Na koniec dodał, że mówi mi to wszytsko tylko dlatego, że wyglądam bardzo przyjaźnie i jeśli się pomylił, to mogę go wyśmiać, a on odejdzie. Łzy napłynęły do mych oczu, przytuliłem go najmocniej, jak tylko mogłem i obiecałem, ze póki chodzę do tej szkoły, nikt go nie obrazi, ani nie dotnie, nawet najmniejszym palcem.
Tydzień po naszym powrocie z Zakopanego rozpoczęły się nabory do szkół średnich. Był to dla mnie ciężki czas, ponieważ wiedziałem, że niedługo opuszczę tę szkołę, a razem z nią, Charliego. Pod koniec czerwca, jeszcze przed zakończeniem roku szkolnego, sporo rozmyślałem nad sobą oraz nad moją relacją z młodym Anglikiem. W końcu doszedłem do wniosku, że tak jak on, jestem homoseksualistą, gdyż nigdy nie miałem zainteresowania w kobietach, lecz wydawało mi się, że to tylko przejściowe, jednak w tym momencie zdałem sobie sprawę, że tak nie jest. Po trzech dniach intensywnego myślenia powiedziałem o tym rodzicom, a oni przyjęli tę wiadomość bardzo ciepło. Mówiłem też o rok młodszym chlopaku, na co mama powiedziała, że wygląda na to, że oboje się sobie podobamy, ale nie wiemy jak to powiedzieć. Wpadłem na pomysł, żeby pójść z nim do kawiarni obok naszej szkoły i tam wyznać mu uczucia, zamiast iść na nudną akademię. Jak postanowiłem, tak zrobiłem, dzięki czemu cały okres wakacji spędziłem w obecności chłopaka. Wszystko było idealnie, do czasu 31 sierpnia...
W ostatni dzień wakacji, mój ukochany zapłakany zadzwonił do mnie i poprosił o spotkanie. Przyszedłem najszybciej jak mogłem. Stojąc u progu jego mieszkania zauważyłem kartony, po czym wbiegłem do pokoju ciemnowłosego, który płakał na swoim łóżku. Usiadłem obok niego, a łzy same zaczęły spływać po moich policzkach, lądując na pościeli, gdy młodzieniec powiedział, że musi się wyprowadzić. Oboje nie rozumieliśmy powodu zmiany miejsca zamieszkania rodziny, ale na pocieszenie zaproponowałem, abyśmy ten ostatni dzień spędzili wspólnie. Był to najsmutniejszy dzień w moim życiu. Całe pięć lat technikum byłem przygnębiony, ledwo zdałem maturę, ponieważ przypominała mi o egzaminie ósmoklasisty po którym poznałem Charliego. Były oczywiście też radosne momenty, takie jak moje 18 urodziny, studniówka czy wyprowadzka od rodziców. jednak po 5 latach smutku moi rodzice nie wytrzymali i zapisali mnie do psychologa. Na początku byłem na nich wściekły, ponieważ zrobili to bez mojej wiedzy, lecz później byłem im wdzięczny, gdyż terapia bardzo mi pomogła. I tak żyłem 12 lat, ale nie całkiem sam, ponieważ adoptowałem pieska, który wniósł dużo radości do mojego życia. Wszystko zmienił, jednak jeden dzień...
Jak zwykle szykowałem się do pracy. Jestem technikiem komputerowym i nie narzekam na samą pracę, jednak klienci to już inny temat. Myślałem że to będzie kolejny żmudny dzien i w sumie taki był, dopóki nie przyszedł ostatni klient. Po skończonej pracy przyszedł do mnie szef, mówiąc , że jest jeszcze jedna osoba z małą usterką, którą mógłbym szybko naprawić oraz dodał, że doliczy mi to do pensji. Zgodziłem się na jego propozycję, gdyż mój szef jest najbardziej słowną osobą jaką znam. zaprosił jakiegoś mężczyznę do mego gabinetu i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Przywitałem się z klientem, spytałem co się stało z komputerem i zabrałem się do pracy. Podczas naprawiania zorientowałem się, że słyszałem już podobny glos. Ulegając ciekawości, na chwilę przestałem i spojrzałem w stronę mężczyzny. Tak! To on! Teraz musiałem się tylko upewnić, czy to na pewno ten chłopak o którym myślałem. Znalazłem na to idealny moment, kiedy podpisywał papiery związane z naprawa sprzętu. Gdy oddał mi podpisane dokumenty, powiedziałem żeby zaczekał chwilę, ponieważ muszę się upewnić, czy wszytsko jest poprawnie zrobione, a kiedy spojrzałem na jego imie i nazwisko szeroko się uśmiechnąłem.
-Charlie?! - wykrzyknąłem.
-Hubert! - odpowiedział po chwili zastanowienia.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę z tego spotkania. - objąłem go, na co on odwzajemnił się tym samym.
Już prawie straciłem nadzieję na to, że kiedyś go jeszcze spotkam, moją prawdziwą miłość. wypytywałem się go o to, co robił przez 17 lat naszej rozłąki, a on był ciekawy moich losów z tego okresu. zadzwonilem do Olgi, z którą ciągle się przyjaźnię, a ona na wieści o cudownym odnaleznieniu Anglika nie mogla się powstrzymać od przyjazdu do mnie. ten wspaniały wieczór spędziliśmy we trójkę opowiadając o naszych uczuciach, obecnej radości oraz na wspominaniu mojego wypadku z pierwszego spotkania.
Od tamtego pamiętnego dnia, w którym charlie wrócił do mojego życia minęły 4 lata. W tym czasie zaręczyliśmy się, więc jestem szczęśliwym narzeczonym już nie tak młodego Anglika oraz jeszcze szczęśliwszym tatą dla naszego pieska. Czekaliśmy na siebie 17 lat i ani na chwilę nie pomyśleliśmy o tym, że drugi z nas mógł już zapomnieć. Dzięki cierpliwości prawdziwej miłości udało nam się przetrwać te ciężkie lata.
mialo byc minimum 400 slow, wyszlo 1545 wuec raczej przejdzie (o ile wezmie)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top