< 168 > Jordan Parrish - Komisariat (tak jakby)
Niska brunetka z ewidentnym zirytowaniem weszła do komisariatu Beacon Hills. Zmrużyła lekko powieki i od razu ruszyła do pomieszczenia, w którym miał być Parrish. Zagryzła dolną wargę, już szykując wiązankę przekleństw na zastępcę szeryfa. Kochała go, naprawdę, jednakże to, że ten zachowywał się momentami jak dziecko, cholernie irytowało młodą kobietę.
— Dobry wieczór, panie Stilinski — mruknęła niechętnie, gdy tylko dostrzegała mężczyznę, który szedł w przeciwną stronę.
— Witaj, Heather — uśmiechnął się delikatnie, mijając ją. — Parrish'a znajdziesz tam, gdzie zwykle! — dodał, zanim zniknął za zakrętem, a ta jedynie prychnęła cicho, idąc wprost do odpowiedniego pomieszczenia.
Weszła do małej kuchni, w której stał wysoki szatyn, robiąc sobie kawę. Jordan nawet nie myślał, że jego dziewczyna będzie zdolna do przyjścia na komisariat. Spokojnie wlewał do kubka wrzątek, przy okazji mieszając łyżeczką ciemną ciecz. Wtem brunetka dźgnęła go palcem wskazującym w ramię i skrzyżowała przedramiona pod piersiami. Zastępca odwrócił się przodem do niej i jak z automatu zagryzł dolną wargę.
— Nie łaska przyjechać po mnie w czasie przerwy? — uniosła lekko brwi, chcąc chociaż minimalnie się opanować. Mimo wszystko nie chciałaby robić mężczyźnie „scen". — Wiem, że miałeś patrol przy szkole, akurat gdy kończyłam lekcje. Nie mogłeś poczekać pięciu minut?
Westchnął ciężko, odwracając od niej zielone tęczówki, aby móc wbić spojrzenie na krajobraz za oknem.
— Szeryf prosił, abym wrócił jak najszybciej, aby...
— Jasne! Szeryf kazał, no pewnie... — prychnęła, tym samym przerywając mu wypowiedź. Pokręciła głową, w międzyczasie stukając opuszkami palców po ramieniu.
— Heather, sama możesz się go o to spytać. Prosił, abym wrócił — mruknął, rzucając jej krótkie i nieco podirytowane spojrzenie, na co ta jedynie zmrużyła powieki. — Poza tym musimy przełożyć nasze maratony na inny dzień, zmienił się plan i teraz mam nocki we wtorki, środy i piątki.
Dziewczyna delikatnie rozchyliła wargi, a następnie zaśmiała się z kpiną. Miała go momentami dość. Ciągle znajdował wymówkę na to, aby nie oglądać z nią "The 1OO", przez co ta była zmuszona oglądać go sama, wypłakując się w pluszaka, zamiast w ciepły tors partnera.
— Na naszą rocznicę także znajdziesz wymówkę? — warknęła cicho, wbijając w niego wściekłe spojrzenie. Naprawdę się zdenerwowała, ale dlaczego ktoś miałby się temu dziwić? Dziewczyna chciała jedynie spędzić wspólny czas z mężczyzną, ale nie mogła, bo ten ciągle znajdował się na pieprzonym komisariacie.
— Słońce, ale co ty mówisz?... — zmarszczył brwi, przy czym upił mały łyk gorącej kawy. — Heather, naprawdę muszę jakkolwiek zarabiać, czyż nie? — dodał i odstawił kubek na blat, zaś obie dłonie ułożył na biodrach pięknooniej. Panienka Grace westchnęła ciężko, sięgając do dużych rąk partnera, gdy tylko te nagle znalazły się na jej zaokrąglonych biodrach.
— Nie masz dla mnie ostatnio czasu. — mruknęła szczerze, w międzyczasie robiąc mały krok w tył. — Ciągle słyszę jakieś wymówki od ciebie. Nie możesz się spotkać, bo jesteś w pracy, a to że jesteś zmęczony... Może powinniśmy zerwać? — nieznacznie podniosła głowę do góry, aby móc skrzyżować ich spojrzenia ze sobą.
Parrish westchnął cicho, kręcąc głową. Podszedł do drzwi od pomieszczenia i szybkim ruchem zamknął je. Wrócił do nastolatki i delikatnie oparł Heather o krawędź blatu, zaś dłonie ułożył po obu stronach bioder, aby ta nie miała jak uciec od niego. Przechylił głowę w prawą stronę i długi moment nie odzywał się do panny Grace, po prostu wpatrując się w cudownie brązowe tęczówki.
— Kochanie, dobrze wiesz, że nie chcę ciebie zostawić. — zaczął cicho, nieznacznie nachylając się nad nią, aby zaledwie po chwili musnąć wargami te dziewczyny. — Kocham cię, ale muszę też zarabiać na siebie i na ciebie, przy okazji także. — ostatnie słowa wymruczał pod nosem z minimalnym rozbawieniem.
Nastolatka uniosła brew z minimalnym zainteresowaniem, przy czym prychnęła cicho i pokręciła głową, po prostu obserwując mężczyznę z tajemniczą iskierką w oku.
— Parrish, kiedy ja niby od ciebie brałam jakiekolwiek pieniądze?
— Cóż, wierz mi, że twoje maratony i wychodzenie do kina troszkę kosztuje. — wzruszył ramionami, zaledwie po chwili kładąc ciepłą dłoń na policzku brunetki, którego zaczął czule gładzić.
— Jesteś wredny. — stwierdziła pod nosem. Obie dłonie dłonie ułożyła na jego klatce piersiowej, chcąc go tym samym odepchnąć od siebie, jednakże szatyn wciąż stał jak wcześniej, niczym głaz, który nie chciał się się odsunąć. — Mógłbyś dać swój tyłek bardziej w lewo? — burknęła.
— Nie, nie mógłbym.
Dziewczyna przewróciła ciemnymi tęczówkami i powtórnie naparła na niego, aby ten łaskawie odsunął się, jednak nic to nie dało, bo Parrish jedynie złączył ich wargi ze sobą. Początkowo Heather nie odwzajemniała pocałunku. Wymamrotała, że nienawidzi mężczyzny, mimo iż prawda była zupełnie inna, a ten wiedział, że kocha go. Ba! On także dzielił ją ogromnym uczuciem. W końcu ta uległa ustom Jordana, które smakowały gorzką kawą i chyba batonikiem czekoladowym, ale tego pewna nie mogła być. Jej dłonie same, nie pytając się o zgodę – ciekawie jak miałyby to zrobić, – oplątały kark zielonookiego, przy czym nieznacznie stanęła na palcach, chcąc być jak najbliżej partnera.
Nawet nie zorientowała się, kiedy piekielny ogar usadził ją na blacie, zaś prawą dłonią zaczął pieścić jej zakryty pośladek. Nie wiedziała, kiedy wplątała smukłe palce w gęste włosy i lekko pociągnęła za nie. Mimo wszystko długo ich stan nie potrwał, bo nagle Parrish odsunął się od niej, aby stanąć obok, przodem do drzwi, które wtem zostały otwarte przez Stilinskiego. Mężczyzna zmrużył powieki, przyglądając się krótką chwilę kochankom.
— Parrish, twoja zmiana się skończyła dziesięć minut temu. — mruknął szeryf, wzrokiem przechodząc od zarumienionej brunetki do uśmiechniętego szatyna. Pokręciło głową i westchnął ciężko. — Idźcie do domu. — dorzucił, zanim wyszedł z kuchni.
Heather zagryzła dolną wargę, a następnie spojrzała na partnera. Uśmiechnęła się delikatnie i ostrożnie zeszła z blatu, przy czym palcami przetarła skórę pod oczami. Szczerze mówiąc, to nie miała ochoty wracać do domu, bo naprawdę chciała spędzić chwilę z Parrishem, jednak najwidoczniej nie będzie jej to dane, co bardzo ją irytowało.
— Chcesz wpaść do mnie na wieczór? — mruknął z ciekawością zastępca szeryfa, a po tych słowach upił duży łyk kawy, a po chwili kolejny.
— Pewnie, o ile mnie później odwieziesz do domu. — zerknęła na niego krótko, już po chwili wyszła z kuchni, aby szybko znaleźć się przed budynkiem, ówcześnie rzuciła do Stilinskiego: "Do widzenia!"
Niestety na Jordana musiała czekać dobre dziesięć minut, ponieważ ten stwierdził, że musi koniecznie dopić kawę, pomińmy fakt, że było przed siódmą wieczorem, a także musiał ogarnąć swoje biurko z zbędnych papierów, jakby nie mógł tego wcześniej zrobić. Gdy ten w końcu przyszedł, brunetka jedynie zlustrowała go spojrzeniem i przewróciła tęczówkami, wsiadając do samochodu. Szatyn także znalazł się w pojeździe i uruchomił silnik, uprzednio wkładając kluczyk do stacyjki.
꧁coś, co każdy uwielbia, czyli magia czasu꧂
Będąc już na miejscu, Jordan wysiadł z auta i otworzył drzwi do tylnych siedzeń, aby wyjąć zakupy, które zrobili po drodze. Oczywiście oboje z uśmiechami weszli do domu szatyna, przy czym brunetka z minimalnym zadowoleniem, które skrywała, poszła od razu do kuchni, aby pomóc w rozpakowaniu zakupów. W jej oczach można było dostrzec pewne iskierki, a uniesione kąciki ust zdradzały szczęście. Nastolatka złapała za jogurt owocowy, aby zacząć go jeść łyżeczką, jednak w międzyczasie pakowała do lodówki wszelkie przedmioty podawane przez kochanka.
Nagle poczuła ciepłe dłonie na swojej talii i jak z automatu westchnęła. Przekręciła się przodem do mężczyzny i uniosła nieznacznie brew, przy czym jej brązowe tęczówki zlustrowały ciało zastępcy.
— Czego dusza pragnie? — mruknęła z udawaną ciekawością, a następnie weszła na blat, ignorując fakt, że Parrish kilkukrotnie w przeszłości prosił ją, aby tego nie robiła. Wygodniej usiadła i wzięła kolejną porcję jogurtu.
— Ciebie, a czego niby chciałbym innego? — prychnął cicho szatyn i pogładził palcami talię dziewczyny, już nawet nie komentując, iż ta ponownie zignorowała jego słowa. — Może też masz na to ochotę? — dodał szeptem, poruszając lekko brwiami w górę i w dół.
— No nie wiem, nie wiem... — westchnęła teatralnie, wydymając dolną wargę. — Zależy, co msz do zaoferowania.
Jordan przewrócił oczami i zaledwie po chwili zabrał się za obcałowywanie jej szyi, przy czym cichutko mruczał, a nastolatka jedynie westchnęła pod nosem i zamknęła powieki, aby skupić się na cudownym muskaniu, a przy tym odłożyła puste opakowanie po jogurcie na bok i oparła głowę o szafkę, która znajdowała się za nią. Dłonie ułożyła na ramionach kochanka, zaczynając je gładzić opuszkami palców. Parrish delikatnie zassał się na skórze pięknookiej i zaledwie po dłużej chwili stworzył mała malinkę na jej szyi.
— Przejdźmy do sypialni. — szepnęła Heather, jednakże mężczyzna pokręcił głową, co ta wyczuła, ponieważ miał on głowę tuż przy jej szyi. — Dlaczego nie?
— Przeszkadza ci to?
Nie, nie przeszkadzało, dlatego właśnie zamilkła i pozwoliła mu działać dalej. Ogar uśmiechnął się pod nosem i lekkim ruchem ściągnął z niej koszulkę oraz sweter, które ostrożnie odłożył na oparcie krzesła. Dłońmi zsunął się na uda dziewczyny, zaczynając je pocierać. brunetka nieco niekontrolowanie rozsunęła nogi, aby było mu wygodniej oprzeć się miednicą o krawędź blatu. Skupiła się na ciepłych wargach, a nawet języku Parrisha, które wspólnie krążyły po jej skórze. Nagle przeszedł ją dreszcz, a to wszystko przez zagryzienie piersi. Merlinie, uwielbiała grę wstępną, ale czy ją w tej chwili chciała? Owszem, jednak z drugiej strony nie miała na nią najmniejszej ochoty. Kobieta zmienną jest, czyż nie? Pociągnęła palcami za kosmyki jego włosów i z pomrukiem zerknęła na skupioną twarz partnera, która nawet na chwilę nie odsuwała się od jej dekoltu. W dodatku szatyn przejechał palcami po plecach, a następnie rozpiął stanik, by tym razem już odrzucić materiał gdzieś na bok. Aż zachichotała. Urocze.
Jordan zerknął na twarzyczkę młodszej, a słysząc ten śmiech, przewrócił oczami i ujął w wargi prawy sutek kobietki, na co ta zareagowała potężnymi rumieńcami. Zawsze to na nią w ten sposób działało. Cóż, co się dziwić, skoro miała przy sobie tak przystojnego mężczyznę, którego uśmiech potrafił powalić? Opuściła wzrok na pocierające jej uda dłonie zastępcy szeryfa, a gdy dostrzegła, że powędrowały one wyżej, aż do rozpięcia jeansów, zmrużyła nieznacznie brwi. Szatyn lekkim ruchem rozpiął spodnie, a chwilę później ostrożnie uniósł ku górze i dzięki temu ściągnął zbędny materiał z jej nóg. Uśmiechnął się delikatnie, widząc urocze materiałowe majtki z Troskliwymi Misiami. Heather mocniej się zarumieniła i skarciła siebie w myślach. Skąd miała wiedzieć, że akurat dzisiaj złapie ich ochota? Ona raczej oczekiwała, że się pokłócą, a tu proszę, jaśnie pan ją pozytywnie zaskoczył.
Parrish delikatnie zassał ustami sutek, przy czym przymknął powieki, stojąc tak przez dłuższy moment, aż w końcu odsunął się. Nieco przykucnął, by móc zjechać wargami niżej, na brzuch dziewczyny, poniekąd ignorując małą fałdkę tłuszczyku. To było normalne. Zresztą, Jordan nigdy nie mógł zrozumieć, dlaczego ludzie mają kompleksy, każdy wygląda inaczej, co czyni ich wyjątkowymi, a w dodatku nie każdy miał super szybki metabolizm, dzięki któremu kalorie znikały. Heather westchnęła cicho, widząc, że ten był coraz to bliżej jej kobiecości, a oddech znacznie przyspieszył dziewczynie. Słodki Merlinie, co się tutaj działo?
— Ładne — mruknął, mając na myśli oczywiście majtki nastolatki, na co ta fuknęła cicho i uderzyła go delikatnie w ramię. — Słodka jesteś. — dodał pod nosem z cichym śmiechem i kilkukrotnie musnął wargami zakrytą kobiecość, po czym ściągnął dziewczynę z blatu, aby przekręcić ją tyłem do siebie, kucnąć i ściągając niepotrzebny materiał, zacząć czule muskać odkryte miejsce intymne. Brunetka gwałtownie wciągnęła powietrze nosem i oparła dłonie o blat, przy czym jęknęła cicho.
— Odpuść już to i... — z jej ust uciekło sapnięcie, kiedy to mężczyzna potarł kciukiem łechtaczkę. — I-i przejdźmy do rzeczy.
— Jak sobie życzysz. — szepnął cicho, w zasadzie dziękując jej w myślach za ten pomysł, bo cholernie chciał już się w niej znaleźć. Podniósł się z klęczek i ściągnął z siebie spodnie wraz z bokserkami. Nie czekając już na nic, wszedł w nią męskością, uprzednio kładąc prawą dłoń na biodrze dziewczyny, aby lekko wypiąć ją bardziej w swoją stronę, po czym przejechał główką penisa wzdłuż kobiecości.
Już od początku poruszał się szybko, co zdecydowanie podobało się Heather. Uwielbiała ostry seks, więc to chyba nie było dziwne. Właśnie wtedy Jordan otoczył pasmo długich włosów brunetki wokół swojego nadgarstka, zaczynając coraz to szybsze ruchy bioder. Przeciągłe jęki uciekały z ust Heather. Lewą dłoń położyła na piersi, by zacząć ją bardzo delikatnie ugniatać, zaś drugą sięgnęła do rozwidlenia nóg i odnalazła malutki guziczek, który był szczególnie unerwiony i zaczęła go pocierać, tym samym dostarczając sobie więcej przyjemności.
Parrish skupił się na poruszaniu w niej, co jakiś czas wychodząc z kobiecości całkowicie, by po chwili znaleźć się w niej powtórnie w całości. Była cudowna. Idealna. A w dodatku tylko Jordana. Leciutko pociągnął za włosy Heather, a ta zareagowała chichotem, zmieszanym z jękiem. Niestety, oplątał on nadgarstek z włosów i szybkim ruchem umiejscowił ciepłą dłoń na policzku pięknookiej, a ta sama z siebie ujęła w wargi kciuk, który zassała. Jeszcze chwila i oboje osiągną szczyt.
Nie minęły trzy minuty, a Jordan cicho wysapał imię pięknookiej, a ta jedynie jęknęła nieco głośniej, zaciskając mięśnie pochwy na męskości, przy czym sama poruszyła mocniej biodrami. Poczuła rozlanie się ciepła w podbrzuszu i zamruczała cicho, opierając się plecami o umięśniony tors policjanta. Przekręciła głowę lekko w bok i w górę, by złączyć ich wargi w namiętnym pocałunku, ówcześnie mówiąc:
— Dobrze, że biorę tabletki.
———————
2179 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top