< 165 > Brett Talbot - Jezioro


Cudowny piątkowy wieczór wraz z Brettem zapowiadał się dla Alexandry wręcz idealnie. Wiedziała, że najpewniej skończą na czarno-czerwonym kocu, który ze sobą przywiozła, ale z drugiej strony nie potrafiła oprzeć się temu wszystkiemu, co miało się wydarzyć. Uśmiechnęła się do siebie, wbijając piwne tęczówki w lusterko, do którego chwilę wcześniej sięgnęła palcami, aby lekko opuścić. Znajdowała się w samochodzie, a po stronie kierowcy siedział jej dotychczasowy partner - Brett Talbot. Nie mogąc się powstrzymać, spojrzała na niego, totalnie ignorując to, że blondyn także zerknął na nią w tamtym momencie. Posłał jej uśmiech, a ta wiedziała, że gdyby stała, to najpewniej właśnie musiałby ją zbierać z podłogi, ponieważ owy cudowny grymas z jego strony był tak niesmowity, że prawdopodobnie padłaby na tyłek.

— Ładnie wyglądasz — wymamrotał chłopak, puszczając jej perskie oczko, na co ta zareagowała cichym śmiechem. Ułożył dłoń na udzie nastolatki, a następnie pogładził ją czule po rozpalonej skórze. Uniósł prawą brew i nie mogąc się oprzeć, zerknął na nią kątem oka.

— Wiem, że ci się podoba, Brett — mruknęła, wzruszając lekko ramionami. Oparła przedramię o drzwi, przy czym wbiła za nie spojrzenie. Totalnie ignorowała to, że blondyn delikatnie jeździł opuszkami palców wzdłuż jej nagiego i gładkiego uda, z każdą chwilą będąc bliżej kobiecości szatynki.

Chłopak zagryzł dolną wargę i w mgnieniu oka wsunął dłoń pod materiał koronkowych majtek dziewczyny, by zacząć pieścić jej łechtaczkę. Alexandra rozchyliła wargi i gwałtownie wbiła głowę w oparcie, przy czym piwne tęczówki dziewczyny wylądowały na spokojnej, a wręcz kamiennej twarzy blondyna. Przełknęła głośno ślinę i pozwoliła na wypłynięcie cichego jęki spomiędzy jej ust. Brett przejechał smukłymi palcami wzdłuż mokrej kobiecości i już po chwili wsunął dwa z nich do niej.

— Talbot, c-co ty robisz? — wymamrotała, unosząc prawą brew, a następnie powtórnie jęknęła. Przymknęła powieki, aby skupić się na cudownych palcach w sobie. Nie trzeba było mówić, że myślała, iż ci odczekają aż do jeziora, gdy będą leżeć na kocu i obściskiwać się. Stety niestety nastolatek miał znacznie ambitniejsze plany, a w dodatku nie mógł się powstrzymać.

Szatynka zacisnęła dłonie na materiale spódniczki, wyginając plecy w delikatny łuk i przejechała językiem po swoich wargach. Czuła jak gorąc spływa pomiędzy jej uda, wręcz kumulując się. Wiedziała, że długo nie będzie w stanie powstrzymać się od orgazmu.

— Reszta na później — szepnął cicho wilkołak, uprzednio zbierając na palce niego wilgoci dziewczyny, aby po chwili zlizać ją z opuszków. Alexandra rozchyliła wargi, a następnie zamknęła je, powtórzyła owy gest dwa, może trzy razy, a następnie zmrużyła niebezpiecznie powieki. Była na skraju. Wystarczyłoby jej kilka ruchów jego cudownymi palcami i osiągnęłaby spełnienie.

— Co ty sobie wyobrażasz? — warknęła, zaciskając mocniej opuszki palców na materiale spódnicy, którą miała na sobie. — Wpychasz mi łapę w gacie, podniecasz, robisz palcówkę i zostawiasz mnie bez orgazmu?! — dodała, patrząc na niego z ewidentną złością i pożądaniem w spojrzeniu. Gdyby przejeżdżali obok firmy, robiącej trumny, blondyn mógłby wysiąść i iść do budynku, aby takową sobie zamówić.

— Alex, skarbie, chyba wytrzy–...

— Nigdy, ale to nigdy nie mów, żeby kobieta wytrzymała orgazm, bo później będziesz musiał odwalać ręczną robotę, a że jesteśmy trochę ze sobą, to najpewniej wyszedłeś z wprawy. — przerwała mu, zerkając przed siebie. Właśnie w tym momencie Brett zatrzymał samochód na małej polance, która była zasłonięta drzewami, a w dodatku naprzeciwko nich znajdowało się średniej wielkości jeziorko z pomostem.

Szatynka wręcz wyskoczyła z auta, a następnie złapała za torbę, w której był koc oraz kilka innych potrzebnych pierdółek. Przez cały czas czuła, jak gorąc pozostawało w jej podbrzuszu, co sprawiało, że ta miała ochotę tylko i wyłącznie na jedno, jednakże Brett najwyraźniej miał inne plany, dlatego też Alexandra stwierdziła, że “ukarze” blondyna. Najzwyczajniej w świecie ściągnęła z siebie ubrania, aby pozostać w czerwonym stroju kąpielowym, oczywiście dwuczęściowym, bo jakże by niby inaczej? Przeciągnęła się rozkosznie i ruszyła w kierunku jeziora, uprzednio rozścielając na trawie koc oraz na nim swój ręcznik. Weszła do letniej wody i najzwyczajniej w świecie kucnęła, chcąc szybko przyzwyczaić ciało do temperatury jeziora.

— Nie zaczekasz na mnie? — uniósł brew z minimalnym zdziwieniem Talbot, przy czym postawił na kocu koszyk z przekąskami, a jego wzrok wylądował na ciele młodszej.

— Pieprz się — mruknęła cicho, rzucając mu krótkie spojrzenie. Moment później zaczęła powolnie pływać, w uśmiech sam wszedł na jej usta. Uwielbiała być w wodzie, bo właśnie wtedy czuła się w jakiś sposób wolna, nieograniczona. Niestety długo czekać nie musiała, aby blondyn podpłynął do niej i szybkim ruchem objął ramionami jej talię, aby tym samym wtulić w siebie.

— Mógłbyś z łaski swojej mnie zostawić? Wkurzyłeś mnie — wymamrotała, starając się wyspowodzić z jego silnych ramion, jednakże ten szybko wsunął dłoń pomiędzy jej nogi, aby zacząć opuszkami palców jeździć wzdłuż pachwiny kobiety.

— Nie, nie mógłbym. — szepnął, chwilę po tych słowach skupiając się na dotykaniu jej intymnego miejsca na ciele, na co ta zareagowała cichutkim jękiem. Policzki nastolatki w mgnieniu oka zrobiły się czerwone, a ona nie była w stanie jakkolwiek go od siebie odsunąć, a to tylko i wyłącznie, dlatego że wcześniej nie zaznała upragnionego spełnienia i teraz, miało ono nadejść znacznie szybciej, a przynajmniej tak czuła.

— Jesteś okropny — burknęła, jednakże po sekundzie wydała z siebie głośny jęk i oparła głowę o jego ramię. Chłopak wsunął w nią dwa palce i zaczął powoli poruszać, chcąc, aby nieco przedłużyć jej orgazm, który kilka momentów po słowach szatynki nadszedł.

Dziewczyna wygięła się w łuk, klnąc w duszy na siebie, że ten był w stanie doprowadzić ją do białej gorączki. Nie trzeba było mówić, że chciała zagrać w swoją grę; podniecić go i pozostawić, ale nie była w stanie. Aktualnie chciała zaspokoić siebie. Zagryzła dolną wargę i sięgnęła dłońmi do jego bokserek, by w mgnieniu oka ściągnąć do kolan i leciutko się wypiąć, by po chwili blondyn mógł umieścić swoją męskość przy wejściu do jej wnętrza, a następnie po prostu wsunąć się w nią, co spotkało się z sapnięciem ze strony blondyna oraz cichym jękiem, który wydobył się z ust Alexandry.

Szatynka przymknęła powieki, skupiając się na powolnych ruchach jego bioder, które z każdą chwilą coraz to bardziej przyspieszały, a ona sama umieściła lewą dłoń na swojej prawej piersi, aby móc zacząć ją delikatnie ugniatać. Dłoń wilkołaka zsunęła się pomiędzy uda dziewczyny i dość szybko odnalazła łechtaczkę, którą zaczęła pocierać. Talbot chciał poniekąd wynagrodzić partnerce to, co zaczął w samochodzie, a nie dokończył. W końcu musiał się skupić na drodze, tak? Nie. Nie musiał skupiać się na jeździe, przecież mógł zjechać z niej i stanąć na poboczu, aby szybciutko załatwić ową sprawę i spowrotem wrócić na drogę. Niestety jego nikt nie był w stanie ogarnąć, nawet sama Alexandra.

Chłopak muskał ustami szyję dziewczyny, która cichutko pojękiwała, co jakiś czas prosząc o więcej, co spotykało się z dość cichym śmiechem wilkołaka. Rozchylił wargi i zassał się na losowym miejscu, tym samym tworząc dużą malinkę, a chwilę później zrobił trzy mniejsze. No cóż, musiał pokazać wszystkim, że należała ona do kogoś, a konkretnie to do niego. Może i czasem sprawiał wrażenie, że nie był zazdrosny, ale zdarzało się mu mentalnie zabić jakiegoś typka, który przystawiał się do jego dziewczyny.

Nastolatka w pewnym momencie mocno zacisnęła mięśnie pochwy na męskości blondyna i osiągnęła tak bardzo wyczekiwany szczyt. Cicho krzyknęła jego imię i odwróciła się przodem do niego. Wilkołak usiadł na kocu, a ta usiadła na nim okrakiem, dzięki czemu od razu nabiła się i zaczęła poruszać, chcąc sprawić, aby i ten mógł osiągnąć szczyt przyjemności. Obydwoma ramionami objęła jego kark, by mieć go bliżej siebie, przy czym skupiła się na regularnym opadaniu i unoszeniu się na nim, jednakże to nie trwało długo, bo już po minucie takiej pracy Brett doszedł w niej. Na szczęście ta brała tabletki, więc nie musieli, aż tak martwić się, że zaliczyli wpadkę.

— Kocham cię, a jednoczeście nienawidzę. — wymamrotała bardzo cicho, opadając na niego ostatni raz. Pozostała w takiej pozycji i złączyła ich usta ze sobą. — Czy to jest możliwe?

— Jak najbardziej — szepnął wilkołak, skupiając się na miękkich wargach Alexandry.

———

1298 słów.

witam serdecznie, mili państwo.

kto następny? derek czy parrish?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top