Rozdział 16

Noelle siedziała razem z Julie i Flynn w ich garderobie. Molina była już gotowa do występu, ale chłopaków nigdzie nie było.

- Przysięgam, jak zostawiałam ich w studiu wszystko było dobrze - zdenerwowała się, że nie była w stanie nawet do nich zadzwonić. Siedziała na jednym z foteli i nawet fakt, że poznała Brendona Urie, nie poprawiał jej samopoczucia.

Julie była gorszym stanie niż Elle. Wystawili ją już drugi raz. Do ich garderoby dobijał się, zdenerwowany chłopak odpowiedzialny za przebieg koncertu. Flynn wyszła go uspokoić, a Noelle zerknęła na Julie, która siedziała przed lustrem. Patrzyła na swoje odbicie i nie odzywała się.

- Julie - zaczęła Noelle, ale Molina gwałtownie wstała i wybiegła z garderoby.

Noelle pobiegła za nią, ale zatrzymała się przy Flynn i chłopaku, który prawie wpadł w panikę.

- A gdzie ona idzie? - jęknął i zacisnął dłonie na swojej podkładce.

- Zajmę się nią - szepnęła Elle i powolnym krokiem poszła za Julie.

Otworzyła ciężkie metalowe drzwi i zobaczyła Julie stojącą na środku uliczki na tyłach klubu. Molina płakała i przyciskała do siebie kwiat dalii.

- Juls - szepnęła Elle, a Molina spojrzała na nią. Quinn otworzyła swoje ramiona, sugerując żeby się do niej przytuliła. Julie dokładnie to zrobiła. Wtuliła się w Noelle i wdychała zapach perfum swojej przyjaciółki. Elle była dla niej ostoją, czymś stałym, kimś kto zawsze był obok. Nie potrafiła nawet wyrazić tego jak bardzo pomogła jej w życiu.

- A co jeżeli zniknęli? - zapytała płaczliwym tonem, prosto w ramię przyjaciółki.

- Zagramy ten koncert, choćbym to ja miała z tobą zaśpiewać - odpowiedziała i starała się jakoś udawać, że myśl o kompletnym zniknięciu chłopaków jej nie zniszczyła. Musiała być silna.

- Moja mama dała mi znak - dodała, odsuwając się i wskazała na dalię.

Noelle uśmiechnęła się, słysząc nadzieję w głosie swojej przyjaciółki. Jeżeli to Rose Molina postawiła chłopaków na drodze Julie i jej, to była wdzięczna, że to zrobiła.

- Zawsze jest z tobą.

Julie otarła łzy z policzków i jakimś cudem jej makijaż pozostał nienaruszony.

- Zagrajmy ten koncert - szepnęła Julie i uśmiechnęła się takim uśmiechem jakiego Noelle nie widziała od bardzo dawna.

***

- Witamy w The Orpheum. - odezwał się speaker - Oklaski dla Julie and The Phantoms.

Julie weszła na scenę, ściskając w dłoni mikrofon. Noelle stanęła obok Flynn i chłopaka od koordynacji, który wyglądał jakby spadł z niego ogromny ciężar. Na keyboardzie Julie położyła dalię, którą wcześniej wręczyła jej nieznajoma kobieta. Kwiat trochę się zgniótł po przytulaniu z Noelle, ale dla Julie pozostawał nadal tak samo piękny.

- Cześć, nazywam się Julie. Emm, tę piosenkę napisałam razem z moją przyjaciółką i chciałabym zadedykować ją mojej mamie. Która towarzyszyła mi zawsze kiedy grałam. Chciałam jej podziękować, bo nigdy nie przestała mnie wspierać. Poza tym ten występ dedykuję moim przyjaciołom. Tej magicznej piątce, z której niestety tylko dwoje jest tu ze mną. Całkowicie zmienili moje życie i odnowili moją miłość do muzyki. To było marzenie tej nieobecnej trójki żeby tu zagrać, ale ten występ jest dla ich wszystkich. Ta piosenka jest dla każdego, kto zgubił drogę. Jesteś wspaniały i nie poddawaj się. Stój prosto. Dziękuję.

Rozległy się wiwaty, a Julie usiadła. Noelle za kulisami zaciskała tak mocno palce, że miała odbite ślady paznokci po wewnętrznej stronie dłoni.

- Don't blink, no I don't wanna miss it - zaczęła śpiewać Julie, grając smutną melodię na swoim keyboardzie. - One thing and it's back to the beginning.

Zaśpiewała całą pierwszą zwrotkę i refren, a wtedy nagle pojawił się Alex, grający na swojej perkusji. Julie nie przerwała śpiewania, a dosłownie sekundę później pojawił się Reggie.

- And it's one, two, three... - wszyscy zauważyli, że Luke próbował się pojawić, ale nie mógł, bo ciągle migotał. Pokazując się i znikając. Noelle zacisnęła dłoń na ramieniu koordynującego chłopaka, widząc co się działo z Pattersonem. Po całym jej ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

- Light a fire in my eyes... - Patterson nadal nie mógł się pojawić.

- No dalej, Lu - szepnęła Noella zza kulis, zaciskając jedną pięść i dłoń na ramieniu stojącego obok niej chłopaka.

- I'm going out of my mind - zaśpiewał Luke i pojawił się na scenie.

Noelle wydała z siebie niekontrolowany pisk radości. Zaczęła skakać i tańczyć, i śpiewać razem z nimi tekst do Stand Tall.

- Whatever happens, even if I'm the last standing. I'ma stand tall! - zaśpiewał Alex i wstał od swojej perkusji - I'ma stand tall!

- Whatever happens, even if I'm the last standing. I'ma stand tall! I'ma stand tall! - dołączył Reggie.

- Stand tall! - zaśpiewała Julie.

A na samym końcu Luke oraz Noelle, która wydzierała się gdzieś za kulisami do tekstu Stand Tall, zyskując rozbawione spojrzenia Flynn i chłopaka zajmującego się przebiegiem koncertu. Dziewczyna wiedziała jednak, że to nie będzie trwało wiecznie i gdy tylko występ się skończy, chłopcy przejdą na drugą stronę. Ratowała ją tylko myśl, że na pewno trafią do pięknego miejsca, w którym będą grać muzykę już na zawsze.

Po zakończonym występie Luke, Alex i Reggie zniknęli. Julie natomiast zeszła ze sceny i od razu wpadła w objęcia Noelle i Flynn.

- Dałaś radę - szepnęła Quinn, a Julie odpowiedziała jej cichym „dziękuję". Kiedy Molina i Flynn odeszły do garderoby
Noelle praktycznie wybiegła z The Orpheum. W jej głowie było tylko jedno. Musiała sprawdzić czy chłopcy na pewno zniknęli. Czy na pewno ich nie ma. Kompletnie nie pamiętała jak przejechała samochodem z Dowtown Los Angeles do Valley Village, jedyne co miała w głowie to dotrzeć do studia i sprawdzić czy przeszli, czy Luke przeszedł. Wpadła do środka jak burza, na szczęście wiedziała gdzie Ray trzyma zapasowy klucz. Otworzyła drzwi i ukazało jej się ciemne pomieszczenie.

- Chłopaki? - odezwała się niepewnie, w jakiś sposób utwierdziła się w przekonaniu, że przeszli, że już ich nie ma - Mam nadzieję, że będziecie tam szczęśliwi. Dziękuję.

- Nie ma za co - usłyszała głos Reggiego z ciemności.

- Stary... - jęknął, prawdopodobnie Alex.

Elle szybko zapaliła światło i zobaczyła całą trójkę, leżącą na ziemi i zwijającą się z bólu. Pieczątki błysnęły równocześnie, powodując kolejną falę jęków i cierpienia.

- Co wy tu robicie? Przecież mieliście przejść... - podeszła do chłopaków, chcąc pomóc im wstać, ale nie była w stanie.

- Chyba koncert w The Orpheum nie był naszą Demi Moore - podniósł się Alex.

- Jeden zero dla Caleba - zauważył Reggie, opierając się o kanapę.

- Chcieliśmy żebyście myślały, że "przeszliśmy", więc udaliśmy, że tak się stało. - Luke miał łzy w oczach, gdy mówił to do Noelle - Nie mieliśmy dokąd pójść.

- Myśleliśmy, że Julie pójdzie prosto do łóżka, a ty... będziesz ze swoją mamą - wyjaśnił Reggie.

Serce Noelle łamało się, gdy widziała ich w takim stanie.

- Mówiłem, że na pewno tu przyjdzie, ale nikt mnie nigdy nie słuch... - kolejna fala fioletowej energii uderzyła w chłopaków, a Elle westchnęła z przerażenia. Uklękła przy Luke'u zanosząc się szlochem. Oni drugi raz umierali, tym razem na jej oczach.

- Luke, błagam, nie możecie. - Noelle płakała i przenosiła wzrok na każdego z chłopaków - Idźcie do Caleba, tylko błagam nie rozpływajcie się.

- Nie wrócimy tam - oznajmił Reggie, który miał łzy w oczach.

Luke wstał z ziemi, a Noelle zrobiła to samo. Chłopak stanął na przeciwko niej i był szczęśliwy jak nigdy, bo mógł ostatni raz ją zobaczyć i wyznać co czuł.

- Żadne życie nie jest tego warte, jeśli jest bez ciebie. - Luke też płakał, mówiąc te słowa - Niczego nie żałuję.

Sami nie wiedzieli czy to był impuls czy intuicją, czy może jakaś siła wyższa ich pchnęła, ale Luke przyciągnął Noelle do siebie i ku zdziwieniu obojga, pocałował. Mogli poczuć swój dotyk, swój zapach i bliskość, której obojgu tak brakowało.

- J-jak? - Elle zająknęła się, gdy przestali się całować i złapała twarz Luke'a w dłonie.

- Elle? - w studiu pojawiła się Julie, która wytrzeszczyła oczy, widząc, że jej przyjaciółka może dotknąć Pattersona.

Luke zaczął dziwnie świecić, a Noelle starła kciukami jego łzy.

- Czuję się... silniejszy? - szepnął i odwrócił się do Alexa i Reggiego.

- Alex, Reggie, chodźcie. - dorzuciła Julie, a chłopaki do nich podeszli i wszyscy się przytulili - Kocham was.

I wtedy wszyscy trzej zaczęli świecić jasnym, ciepłym światłem. Noelle zaśmiała się przez łzy, widząc twarze chłopaków, na których od razu pojawiła się ulga.

- Nie jestem już słaby - odezwał się Reggie, drżącym od emocji głosem.

- Ja też, - przyznał Alex - nie to, że kiedykolwiek byłem słaby - zażartował, a wszyscy prychnęli.

Okrągłe symbole na ich przedramionach również rozbłysły, a fioletowe pieczątki uniosły się z ich skóry w powietrze i i rozpłynęły.

- Jak myślicie, co to znaczy? - szepnęła Elle i spojrzała na Luke'a.

- Myślę, że zespół powrócił - uśmiechnął się, przenosząc wzrok na swoich przyjaciół.

- Chcecie spróbować tego grupowego przytulania jeszcze raz?

- Pewnie - zaśmiał się Reggie i cała piątka zamknęła się w szczelnym uścisku.

***

Noelle wróciła do domu, kiedy pożegnała się z Julie i chłopakami. Była naprawdę szczęśliwa, że wszystko dobrze się skończyło i z chłopakami wszystko było w porządku. Jednak kiedy przeszła przez próg swojego domu, poczuła, że coś było nie w porządku. Elle rozejrzała się po jadalni, a potem weszła do salonu.

- Mamo? - odezwała się Noelle, kiedy zobaczyła kobietę siedzącą w salonie.

Coś było nie tak i Noelle mogła to wyczuć. Jej matka spojrzała na nią z dziwnym, zaniepokojonym wzrokiem. Kobieta się trzęsła.

- Noelle Marie? - zapytała, a Elle stawała się coraz bardziej zaniepokojona. Jej mama użyła jej obu imion, a ona NIGDY tego nie robiła - D-d-dlaczego Julie Molina jest w zespole z moim martwym byłym chłopakiem i jego martwymi przyjaciółmi?

Serce Noelle się zatrzymało, kiedy usłyszała te słowa.

- Cholera.

KONIEC SEZONU PIERWSZEGO.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top