3. Niebo jest dalekie
Luty 2015
Otwiera oczy równo z pierwszymi dźwiękami wydawanymi przez budzik ustawiony w telefonie. Od razu go wyłącza i wsłuchuje się w ciszę, którą przerywa jedynie przytłumiony dźwięk telewizora z salonu, w którym najpewniej jeszcze śpi mama. W tej chwili jednak nie przyjmuje się tym, że rachunek za prąd znów będzie wysoki. Ostatnio i tak wszystko układa się dziwne dobrze. W szkole oceny Baekhyuna podniosły się, mimo że nie poświęca nauce więcej czasu. Mama częściej się odzywa, a ostatnio nawet wyszła z domu do sklepu. Upierała się nawet, że chce to zrobić sama, jednak przejęty syn i tak postanowił jej towarzyszyć. Bał się o nią.
Właściciel ich mieszkania nie wiedzieć czemu postanowił z dnia na dzień zmniejszyć czynsz za wynajem, a Baekhyun przestał chodzić głodny, bo nie dość, że zostawało mu więcej pieniędzy, które normalnie wydałby na mieszkanie, to jeszcze od kilku dni codziennie rano wita go Chanyeol, który siada z nim na każdej przerwie, częstując go swoim jedzeniem, którego zawsze 'przypadkiem' ma za dużo. W szkole też w końcu przestali go zaczepiać i posyłać kpiące uśmiechy, skoro tak często rozmawia z powszechnie szanowanym i lubianym Park Chanyeolem, który kilka dni temu wyznał mu miłość.
Baekhyun nie odwzajemnia jej. Póki co najpewniej nie jest w stanie. Nie znaczy to jednak, że ma nie skorzystać z tego, że ktoś po prostu postanowił się nim zaopiekować. Być obok niego, nie chcąc niczego w zamian.
— Ciekawe, kiedy się obudzę... — Po policzku nastolatka spływa pojedyncza łza. Za bardzo wierzy, że to musi być sen. To niemożliwe, aby wszystko zaczęło mu się nagle układać, a on sam może budzić się bez strachu w sercu.
│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│
— Już wychodzisz, Hyunnie? — Gdy zakłada właśnie buty na korytarzu, zza drzwi wyłania się sylwetka chudej kobiety, która uśmiecha się delikatnie. — Tak wcześnie?
— Tak, Kris poprosił, żebym był wcześniej — Baekhyun uśmiecha się lekko i podchodzi do kobiety, aby pocałować ją w policzek na pożegnanie. Ta kiwa głową i patrzy, jak jej syn chwyta futerał z gitarą w środku i otwiera wyjściowe drzwi. — Tak w ogóle to Jenny ostatnio pisała. Może przyjedzie niedługo. — Odruchowo ściska lekko futerał od swojego instrumentu, który jest właśnie starym prezentem od niej.
— Naprawdę? Cieszę się. — Kobieta patrzy na niego lekko zmęczonym wzrokiem, który mimo wszystko wciąż nie wydaje się jeszcze do końca świadomy. Mimo jej zmiany, wciąż pozostaje dość otumaniona i cicha, jednak Baekhyun wie, że człowiek, który tyle czasu tkwi w stanie życiowej agonii, nie może od tak po prostu z tego wyjść. — Hyunnie, może zrobię obiad? Jak wrócisz, pewnie będziesz głodny.
Baekhyun otwiera szeroko oczy i odruchowo kiwa głową, na myśl o pierwszym posiłku od kilku lat, który mogłaby mu ugotować matka. Nie pamięta już, jak smakuje jej kuchnia.
— Na blacie jest trochę pieniędzy na zakupy... — mówi cicho, po czym uśmiecha się szeroko i całuje kobietę jeszcze raz, tym razem w czoło. — Muszę już iść, będę wieczorem.
Kobieta uśmiecha się, mrużąc oczy i zamyka za synem drzwi.
Ten szybko zbiega po schodkach, zapinając suwak od kurtki. Uśmiecha się szeroko i stara się kontrolować łzy, które zbierają się w jego oczach. Jest tak szczęśliwy. Czuje się prawie tak, jakby miał normalny dom.
│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│
— Rzadko się spóźniasz. — Zauważa Kris, gdy Baekhyun zbiega po metalowych schodkach do piwnicy, gdzie znajduje się kawiarnia Chińczyka.
— Autobus mi uciekł — Byun zdejmuje kurtkę i odwiesza ją na wieszak. Jego policzki są bardzo czerwone od zimna, a jedyną ciepłą częścią jego ciała są jak zawsze stopy. — Zrobiłbyś mi herbatę.
— Jasne — odpowiada od razu i lustruje wzrokiem zadyszanego nastolatka. — Odpocznij chwilę zanim zaczniesz, siadaj.
Baekhyun uśmiecha się z wdzięcznością i rozgląda się po sali. Jest całkiem sporo klientów, z czego dużą ilość z nich nastolatek kojarzy. U Krisa jest bardzo dużo stałych klientów, których granatowowłosy wita, kiwając do nich głową i uśmiechając się, co odwzajemniają. W czasie, gdy czeka na obiecaną przez Yifana herbatę, opowiada mu, jak dobrze ostatnio wszystko mu się układa. Kris wyraźnie cieszy się na jego słowa i podsuwa mu jeszcze pod nos kawałek ciasta czekoladowego. Baekhyun ma szczęście, że w tym wszystkim ma jeszcze wsparcie tego niespełna trzydziestoletniego mężczyzny, który jest z nim zawsze, gdy tego potrzebuje.
— A znalazłeś w końcu jakiegoś przyjeciela? Jeśli wszystko tak dobrze się układa, to i—
— Znalazłem. Tak myślę, że... znalazłem... — Baekhyun spuszcza wzrok na swoje ręce, które ogrzewa, trzymając kubek. Nie wiedzieć czemu, gdy wypowiada to zdanie, czuje, jak coś ciepłego i bardzo miłego spływa po jego sercu, a jego twarz czerwienieje. — Jest bardzo miły i... pomaga mi.
— Przyprowadź go tu kiedyś, chętnie go poznam, młody — Yifan puszcza mu oczko i wychodzi zza lady, aby odebrać zamówienie od pary, która właśnie przegląda krótkie menu.
Baekhyun chwilę jeszcze patrzy na swoje dłonie, aby następnie pokręcić głową i uśmiechnąć się do siebie.
Zdejmuje futerał ze swojej ukochanej gitary i po kolei podłącza ją do głośników. Chwilę ją nastraja, aby następnie dostosować mikrofon do swojego wzrostu. Spogląda na Krisa ostrzegawczo, na co ten wybucha swoim, zdaniem Baekhyuna, śmiesznym śmiechem.
Zawsze obniża stojak, żartując sobie z Baekhyuna, że ten jest niski. Robi to od kilku lat i Baek zastanawia się, czy kiedyś może mu się to znudzi, albo wymyśli coś nowego.
Baekhyun kocha śpiewać. Kocha grać na swojej gitarze. Kocha spojrzenia wszystkich osób zebranych w kawiarni. Wszyscy go słuchają. Nikt w tej chwili nie patrzy się w telefon. Nikt nie rozmawia. Wszyscy skupiają się na nim i na jego głosie, oraz palcach, które raz tylko delikatnie muskają struny, aby następnie mocno za nie szarpać. Nie ma kostki do gry. Lubi czuć struny pod własnymi palcami.
Gdy kończy właśnie jedną z piosenek Fall Out Boy, przejeżdża ponownie wzrokiem przez całą publikę, niemalże zachłystując się powietrzem, gdy jego wzrok spoczywa na jednej, charakterystycznej dla niego sylwetce, siedzącej w rogu sali, przy małym stoliku. Chanyeol popija ciemną kawę, wpatrując się prosto w niego. Oświetla go tylko niewielka lampa, dająca nikłe, przytłumione światło, przez co Baekhyun nie może dokładnie zobaczyć jego twarzy. Jednak jest pewny, że to właśnie on, a nie ktoś podobny, właśnie obserwuje jego każdy ruch i słucha każdego słowa. Lekko drży z zaskoczenia i w duchu cieszy się, że i tak była to ostatnia piosenka, jaką dziś zaplanował zagrać.
Gdy z jego ust wydobywa się ostatni dźwięk, kłania się lekko i odczekuje chwilę na podwyższeniu, aż brawa ustaną. Odstawia gitarę pod ścianę, ówcześnie ją odłączając od głośnika. Chwilę się waha, ale w końcu staje przed okrągłym stolikiem, przy którym siedzi mężczyzna o lekko wyłupiastych oczach i pyzatych policzkach, gdy się uśmiecha.
— Byłeś fantastyczny — Odsuwa nogą krzesło naprzeciwko siebie, aby młodszy mógł na nim usiąść.
— Co ty tu robisz? — Baekhyun ignoruje komplement, ale siada przy stoliku. — Nie widziałem cię tu wcześniej.
— Dopiero przyszedłem. — Park wzrusza ramionami i upija kolejnego łyka gorącego napoju.
— Nie widziałem, jak wchodziłeś... — Młodszy wciąż nie wydaje się przekonany, ale i tak w duchu cieszy się, że go widzi. — Więc... nie odpowiedziałeś mi. Co ty tu robisz?
— Przyszedłem na kawę. To akurat przypadek, że na siebie wpadliśmy. — Chanyeol uśmiecha się szeroko i lekko nachyla nad stolikiem, przysuwając swoją twarz do tej Baekhyuna. Ten normalnie nie miałby z tym problemu. Całował się już z wyższym nie raz, bo sprawia mu to przyjemność i nie widzi w tym niczego złego, jednak fakt, że w pomieszczeniu jest dużo ludzi i przede wszystkim Kris, od razu zniechęca go do czegokolwiek.
— No... no dobrze... — Odsuwa Chanyeola od siebie dwoma dłońmi, które spoczywają na jego klatce piersiowej.
— Skoro już na siebie wpadliśmy, nie chciałbyś może wpaść do mnie? Mieszkam obok i... kiedyś mówiłeś, że zawsze chciałeś wypić w zimę taką fajną czekoladę, jak na zdjęciach w internecie... — śmieje się pod nosem i patrzy na młodszego świecącymi oczami. — 'Przypadkiem' mam w domu pianki i czekoladę, więc...
— Emm... obiecałem mamie, że będę wcześniej, ale... — Odwraca się do tyłu, aby zerknąć na zegar wiszący za jego plecami. — jest w sumie wcześnie, więc... dlaczego nie?
│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│
— Rozgość się — mówi Yeol, wieszając kurtkę Baekhyuna w jasnej, rozsuwanej szafie. Baek kiwa niepewnie głową. Już na starcie czuje się tu dziwnie. Mieszkanie jest po prostu... całkowitym przeciwieństwem miejsca, w którym mieszka Byun. Tu jest... jasno, ciepło, nowocześnie. Po prostu inaczej.
— Ładnie tu... — odzywa się Baekhyun do Chanyeola, który właśnie przechodzi przez łuk, prowadzący do salonu połączonego z przestronną kuchnią. Młodszy powoli idzie za nim i rozgląda się po pomieszczeniu, skupiając się na jasnych panelach, białym fortepianie i dużym, płaskim jak papier telewizorze. Na środku pali się elektryczny kominek, a przed nim stoją dwie miękkie kanapy, na których Baekhyun najchętniej by się położył i nie wstawał.
— Siadaj — odzywa się Chanyeol, jakby wiedział, o czym Baekhyun w tej chwili myśli. Żółtooki uśmiecha się nieśmiało i zgodnie z zaproszeniem siada na miękkiej sofie, na poduszkach. Jest bardzo wygodna. — Właściwie jeśli chcesz, możesz też pójść do mojego pokoju. Możesz wybrać jakiś film, który możemy obejrzeć, jeśli chcesz.
— Poczekam na ciebie — Baekhyun odwraca głowę w stronę kuchni, w której krząta się właściciel. Po chwili wstaje z kanapy i wchodzi na ocieplane panele kuchenne, aby stanąć obok Yeola, który właśnie miesza czekoladę z mlekiem. — Wiesz... bardzo się dla mnie starasz.
— Wiem, cieszę się, że to widzisz — Chanyeol uśmiecha się, czując obecność mniejszego tuż za swoimi plecami. — Zasługujesz na to.
— Mam wrażenie, że znasz mnie dobrze, choć właściwie nic ci o sobie nie mówię. Jest tak, prawda? — Baekhyun wypowiada na głos to, co od dawna chodzi mu po głowie. Nie może pozbyć się wrażenia, że starszy właściwie wie o nim wszystko, choć Baek tylko kilka razy wspomniał o swojej sytuacji rodzinnej, o przeszłości nie mówiąc prawie nic.
— Po prostu czuję, że zasługujesz na dużo ciepła. To nie jest kwestia tego, czy wiem o tobie dużo czy nie. Niektóre rzeczy się po prostu czuje. A ja odkąd ciebie zobaczyłem, czułem, że muszę przy tobie być. Czuję się szczęśliwy, gdy mogę mieć cię obok. — Starszy odwraca się i pochyla lekko. Kładzie swoją dłoń na delikatnym policzku ukochanego i uśmiecha się. — Zakochałem się nie wiedząc o tobie nic, bo byłeś tylko jednym z wielu, których mijałem na szkolnym korytarzu. Ale wierz mi lub nie, po prostu na ciebie spojrzałem i wiedziałem, że chcę mieć tylko ciebie.
— Nie zbyt wierzę w takie rzeczy — Baekhyun patrzy mu prosto w oczy, choć czuje się dość zażenowany i niepewny. — Nie da się zakochać, nie znając kogoś. To powierzchowne.
— Myśl o tym, jak chcesz. Jeśli jesteś w stanie poczuć do mnie coś więcej z czasem, będę robić wszystko, abyś odwzajemnił moje uczucia. Wiem, że na razie jesteś tu ze mną z powodu wygody. Nie przeszkadza mi to. Wiem, że potrzebujesz kogoś takiego. Każdy człowiek potrzebuje.
— Nie jestem tu z powodu wygody — odpowiada niższy, marszcząc brwi. — Ja... naprawdę cię lubię. Jestem tu, bo cię lubię. Jednak doskonale wiesz, że jesteś dla mnie jedynie... jesteś przyjacielem.
— To i tak dla mnie o wiele więcej niż sądzisz.
— Skoro jesteś przyjacielem, lubię, gdy jesteś szczęśliwy. Też chciałbym cię uszczęśliwiać, bo ty robisz to dla mnie cały czas. — Baekhyun również dotyka policzka starszego i delikatnie łaczy ich usta w nieco dłuższym, delikatnym pocałunku, w którym ich wargi spokojnie muskają swoje. Chanyeol uśmiecha się cały czas, co Byun widzi, gdy tylko na moment otwiera oczy.
— Lubisz tak całować przyjaciół?
— Jesteś jedynym przyjacielem i jedyną osobą, z którą pocałunki sprawiają mi przyjemność. Lubię być z tobą blisko.
— I to przyjaźń?
— Na razie nie umiem tego nazwać inaczej. Nie znam cię, Chanyeol. Ale jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że miałoby cię nagle nie być.
│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│
Siedzą właśnie przykryci miękkim, błękitnym kocem i oglądają Dawcę Pamięci, kiedy Chanyeol dopija resztę swojej czekolady i odstawia kubek na szafkę nocną stojącą obok łóżka. Baekhyun opiera głowę na torsie starszego i zamiast skupiać się na filmie, obserwuje od dłuższego czasu róg pokoju, w którym stoi niski stołek i sztaluga, która zapełniona jest póki co jedynie kilkoma różowymi i błękitnymi liniami. Pijąc powoli czekoladę, która zdążyła już dawno ostygnąć, zastanawia się, co obraz miałby w ogóle przedstawiać.
Zwraca też uwagę na dużą, porcelanową popielniczkę, która zapełniona jest aż po brzegi petami. Baekhyun marszczy lekko nos. Wie, że Chanyeol pali, sam czasem czuje na jego ustach smak tytoniu, jednak do tej pory nie sądził, że Park może popalać aż w takich ilościach, a wątpił, aby wypalony stosik tworzony był przez dłuższy okres czasu. Może pali tyle, tylko gdy maluje? Każdy ma swoje nawyki.
Upija kolejnego łyka czekolady. Nie przeszkadza mu to, że słodka ciecz jest już zimna. Chce się nią delektować tak długo, jak może, bo jest pyszna, pełna bitej śmietany, kawałków czekolady i pianek.
— Od dawna malujesz? — pyta w końcu, przenosząc wzrok z obrazu na ekran telewizora, który wisi naprzeciwko dużego, miękkiego łóżka, o którym Baekhyun może tylko pomarzyć. Zresztą, bardzo pasuje ono do tego pomieszczenia, które również jest wielkie, skąpane w granatowych barwach, spójnych z grafitowymi meblami i białymi dodatkami.
— Zależy, co rozumiesz przez 'dawno'. Załóżmy, że tak. Sporo lat.
— Co to będzie? — Baekhyun unosi lekko głowę, aby móc spojrzeć na starszego zaciekawionym spojrzeniem.
Chanyeol przez chwilę patrzy w oczy kruchemu chłopakowi, który znajduje się w jego objęciach, aby następnie uśmiechnąć się i pocałować go w policzek.
— Mogę ci to pokazać dopiero, jak skończę? — pyta, posyłając chłopakowi ciepły uśmiech, który Baekhyun tak uwielbia i nie może pod jego wpływem w tej chwili odpowiedzieć przecząco.
— Jak chcesz... — zgadza się i wraca spojrzeniem na ekran. — Lubisz jakichś konkretnych malarzy? Interesujesz się tym w ogóle?
— Bardzo lubię Van Gogha. Był bardzo interesującym człowiekiem.
— Wiesz, możesz to ocenić jedynie na podstawie jego prac, a nie osobowości. — Baekhyun wzrusza ramionami i patrzy z dołu na twarz zamyślonego Chanyeola, który przez dłuższy czas mu nie odpowiada.
— Pewnie masz rację. Chciałbym go poznać. — Yeol również zwraca swój wzrok ku młodszemu. Baekhyunowi przez chwilę Chanyeol wydaje się jakby inny, jednak odrzuca te myśli na bok, gdy wyższy obejmuje go mocniej i szeroko się uśmiecha, przez co jego dziwny wyraz twarzy znika. — Lubię cię przytulać. Jesteś trochę jak taki mały miś.
Baekhyun prycha na te słowa, ale wbrew sobie lekko się uśmiecha, czując miłe uczucie gdzieś w podbrzuszu.
— Lubię być przytulany.
Do: Jenny
Jest dobrze
│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│
— Na pewno nie chcesz, żebym cię odwiózł? — Chanyeol nie wydaje się do końca przekonany decyzją Baekhyuna, który uparcie twierdzi, że chciałby się po prostu w samotności przejść do domu, co zajmie mu nie tak długą chwilę.
— Nie musisz się o mnie martwić, jakbyśmy byli razem. — Byun wywraca oczami i posyła mu ciężkie spojrzenie. — Poza tym nie jestem dzieckiem, nikt mnie nie porwie.
— Martwię się o ciebie, bo cię kocham, o czym już ci wspominałem — Chanyeol puszcza mu oczko i klepie go po ramieniu, po czym otwiera drzwi wyjściowe, przez które Baekhyun przechodzi, chowając rumiane policzki pod szalikiem.
—Mówiłem ci już, że twoje słowa są żenujące — odpowiada młodszy, chowając ręce w głębokich kieszeniach. — Idiota.
— Przyzwyczaj się — Baekhyun zdaje sobie sprawę, że z twarzy Chanyeola naprawdę rzadko znika uśmiech, bo on jedynie raz staje się po prostu trochę szerszy. Jednak kiedy tylko Baek na niego patrzy, ten zawsze ma rozpromienioną twarz. Wygląda przez to miło.
— Napisz do mnie, jak dojdziesz bezpiecznie do domu. — Gdy Baekhyun schodzi już po kilku stopniach, Chanyeol przypomina sobie o tym, że podczas oglądania filmu, zdążył Baekhyunowi zapisać swój numer. — Masz już mój kontakt.
— Nie wnikam, kiedy wziąłeś mój telefon bez pytania... — Baekhyun już się nie odwraca, nieprzerwanie schodząc na dół. Nie lubi wind. — ale nie rób tego więcej.
— Nie zrobię. Przepraszam.
Baekhyun kiwa lekko głową, choć Chanyeol nie może już tego zobaczyć. Chłopak szybko zchodzi na dół i wychodzi na zewnątrz, po raz pierwszy od dawna nie narzekając w duchu na zimno lutowego wieczoru. Właśnie ten chłód sprawia, że jego policzki przestają być gorące z powodu zażenowania przez słowa Chanyeola, jak i zirytowania jego pewnością siebie. Baekhyun nie lubi, gdy ktoś nie szanuje jego prywatności, a Yeol niestety nieświadomie zdenerwował tym Byuna.
Idzie ciemną uliczką wśród ładnych, nowoczesnych apartamentów. Zastanawia się, dlaczego wszystkie lampy są zgaszone, tworząc tak ponury klimat. Ku jego zdziwieniu tuż po tym, gdy ta myśl zaczyna go niepokoić, lampa pod którą właśnie przechodzi, rozbłyskuje nieśmiałym światłem, migocząc raz za razem. Baekhyun unosi zaskoczony wzrok w górę, a gdy to robi, żarówka rozbłyska całkowicie, momentalnie go oślepiając.
— Wpadam w paranoję... — Nastolatek przyspiesza kroku, kręcąc głową. Ostatnio zdarzają się dziwne sytuacje, których nie potrafi wyjaśnić w jakiś normalny sposób. Właściwie to dałoby się to wszystko bardzo łatwo wyjaśnić, jednak fakt, że tego typu przypadki, kiedy dzieje się coś dziwnego, zdarzają się zbyt często, dość niepokoi Baekhyuna.
Często dzieje się to, co on chce, aby się stało.
│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│
— Mamo, wróciłem! — woła wesoło, tuż po tym, jak przekracza próg niewielkiego mieszkania, mieszczącego się na najwyższym w bloku piętrze. — Przepraszam, że tak późno. Mam nadzieję, że nie czekałaś długo z obia... — Nie dokańcza, gdy staje w wejściu do salonu. W powietrzu jak zawsze unosi się lekki zapach stęchlizny. Nie czuć nic wyjątkowego.Nie czuć posiłku.
Podchodzi bezszelestnie do kobiety, która bezwładnie leży na kanapie, z ręką swobodnie opierającą się o podłogę. Wyciąga z jej dłoni małe pudełeczko i pobieżnie czyta skład, sprawdzając przy okazji, ilu tabletek już brakuje. Spuszcza wzrok i zaciska lekko pięść na opakowaniu leków nasennych. Otwiera okno i ciska nim na zewnątrz, zaciskając pięści. Następnie zamyka szybko otwór, aby zimno nie przedostało się do i tak chłodnego lokum. Wraca wzrokiem do kobiety i ponownie do niej podchodzi. Tym razem jedynie układa ją w lepszej pozycji i okrywa grubym kocem, który leży na podłodze. Ściera delikatnie ręką zaschnięte łzy z polików kobiety, aby następnie bez słowa opuścić pomieszczenie i zamknąć się w swoim pokoju.
Tuż po tym i sam szybko ściera swoje łzy. Czyżby jego sen właśnie się kończył i powróciła monotonna rzeczywistość?
Zapomniałem już, która ścieżka prowadzi do domu
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za Wasze komentarze 💜 c:
Nie wiem jak Wy, ale ja idę oglądać Na Wspólnej.-.
Ogarnę też może niemiecki. Może.
Jak Wam mija ten rok szkolny? Żyjecie póki co? 👳🐢
Nwm co dodać, jakoś nie mogę wymyślić nic kreatywnego~ miłego czwartku/weekendu/świąt nie wiem kiedy to czytacie "-"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top