✨ 21. ✨

      Ulice były pokryte śniegiem, kiedy Dazai w końcu wyszedł z mieszkania. Nie zawracał sobie głowy wyciągnięciem parasola, co spowodowało, że biały proszek oprószył jego włosy i rzęsy.

      Radosne wspomnienia z dzieciństwa zalały jego umysł, gdy Dazai zbliżał się do znajomej ścieżki prowadzącej do domu publicznego Kouyou. Odwiedzał go tak często, że bez namysłu automatycznie pokonywał wszystkie zakręty i uliczki prowadzące do budynku. Dazai nie zauważył, gdy zbyt szybko znalazł się przed imponującym budynkiem.

      Kouyou powitała go przy drzwiach i skinęła na niego wdzięcznym ruchem ramienia. Rozpuściła różowe włosy, pozwalając, by loki opadały kaskadą w dół jej pleców jak rolki jedwabiu. Egzekutorka skinęła na Dazai'a ponownie, by ten usiadł, i bez słowa postawiła przed nim filiżankę herbaty, po czym sama usiadła.

      Wpatrując się w filiżankę w dłoniach, Kouyou przemówiła cichym głosem. –„Jak... jak on wyglądał, Dazai..."

      Dazai potrzebował trochę czasu, by odpowiedzieć. –„Blady. Chory. Nie nie żył. Wyglądał na martwego Ane-san."

      Różowe oczy spojrzały na jego twarz, próbując doszukać się jakiegokolwiek śladu emocji. –„Skąd wiedziałeś, że..."

      Rozchylone usta i spokojna, blada twarz przemknęły przez umysł bruneta. –„Jego dłoń była zbyt ciężka, jak na kogoś, kto się już nie spał."

      -„Nie pojawiłeś się na jego pogrzebie."

-„Nie sądziłem, że muszę."

      Pomimo monotonnego głosu, Kouyou udało się wychwycić gorycz, ukrytą głęboko w odpowiedzi bruneta. Posłała mu smutne spojrzenie, które ten zignorował. –„Czy to wszystko, Ane-san?"

      Kouyou skinęła głową, ponownie spoglądając na filiżankę. –„Tak, Dazai."

      Cisza wypełniła pokój, nim kobieta odezwała się ponownie. –„Dziękuję ci."

      Dazai poczuł ucisk w gardle, gdy jego własny ból z każdą chwilą pożerał go od środka. Wstał z miejsca. –„W takim razie już pójdę."

      Różowe, zatroskane oczy spojrzały na niego, prawie tak, jakby próbowały przekazać słowa, do których Kouyou nie mogła się zmusić.

      -„Dazai—"

      Brunet zatrzymał się.

      -„Bardzo mu na tobie zależało. Nawet, gdy odszedłeś."

       Palce zacisnęły się na klamce, gdy brunet starał się powstrzymać żal, który w każdej chwili mógł się rozlać.

      Wychodząc, odwrócił się w stronę kobiety i lekko uchylił drzwi.

      -„Ane-san." -wyczerpane, brązowe oczy napotkały się ze wzrokiem egzekutorki. –„Mnie też na nim zależało."

______________________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top