✨ 16. ✨
Fizyczny ciężar chodzenia w jego osłabionym stanie szybko okazał się zbyt duży dla rudowłosego. Nie mogąc dłużej ignorować ciężkiego, wymęczonego oddechu byłego partnera, Dazai pochylił się i skinął na Chuuyę, aby ten wspiął się na jego plecy.
Rumieniąc się lekko, Chuuya przyjął niespodziewaną propozycję. Był zbyt wyczerpany, by zaprotestować. –„W-iesz... ja-ja tylko... żarto..wał-em, dobra?
Brunet zaśmiał się pod nosem. –„Cóż, Chuuya, może i ty żartowałeś. Ale ja nie."
Detektyw szedł dalej ścieżką, która prowadziła w stronę plaży, gdy rudowłosy wtulił się w jego plecy, wygodnie opierając twarz między łopatkami.
Kolory nieba, powolnie zmieniające się od błękitnego do jasnoróżowego, przypomniały Dazai'owi o czasie, który mijał nieubłaganie. Z każdym kolejnym krokiem, brzemię w jego sercu stawało się coraz cięższe i cięższe, w przeciwieństwie do ciężaru na jego plecach. Dazai zawsze narzekał na to, jak ciężki był drobny egzekutor, pomimo jego niskiego wzrostu, ale teraz ledwo mógł stwierdzić, że w ogóle kogoś niesie.
Gdy zbliżali się do plaży, przywitał ich słony zapach oceanu. Mewy skrzeczały, odlatując w horyzont, podczas gdy za ich plecami rozbrzmiewał dźwięk ruchliwego miasta.
Brunet delikatnie szturchnął chłopaka. –„Jesteśmy na miejscu."
Zbyt zmęczony, by odpowiedzieć, egzekutor tylko skinął głową, by potwierdzić. Dazai nie musiał słyszeć, co Chuuya chciał powiedzieć, aby zrozumieć, co miał na myśli.
Chmury świeciły na pomarańczowo od blasku promieni zachodzącego słońca, gdy niebo zmieniło się z delikatnego różu na złocistoczerwony. Ta scena zaparła dech w piersiach Dazaiowi, gdy zrozumiał, dlaczego Chuuya tak lubił patrzeć, jak słońce schodzi za horyzont. Trącił egzekutora jeszcze raz, gdy złota kula powoli zaczęła opadać.
Chuuya potulnie uniósł głowę z ramienia bruneta i patrzył, jak słońce żegna miasto, a umierające promienie wpadają w jego błękitne oczy.
Obaj patrzyli, jak ostatnie blaski znikają za horyzontem. Towarzyszyły im tylko odgłosy mew, miasta za plecami i spokojny szum fal.
Dazai przerwał ciszę, gdy tylko zapadła noc. –„Neh, Chuuya..."
-„Mm?"
-„Gdybyś mógł zażyczyć sobie jednej rzeczy, co by to było?"
-„P-pamiętasz kwia-ty wiśni, k-tóre widzieliś...my jako dzie..ci?"
-„Pamiętam. Chodzi ci o miejsce, gdzie Mori-san i Ane-san zabrali nas któregoś razu, prawda?"
-„Mhm. Chcę... zoba-czyć je jeszcze... r-raz..."
Dazai zaśmiał się głośno. „I pomyśleć, że jeden z najbardziej przerażających egzekutorów Portowej Mafii chce obserwować właśnie kwiaty".
Chuuya delikatnie wbił brodę w ramię wyższego. –„Z-zamknij się.. Daz-ai. A ty? Cz..ego byś... chci-ał?"
Niewielka łza spłynęła po policzku bruneta, gdy ten odwrócił się, by rudowłosy nie mógł tego zauważyć. Zastanawiając się jeszcze przez kilka chwil, wynucił.
-„Chciałbym—"
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top