\16/


Rodzice kontaktowali się ze mną tylko dwa razy odkąd rozpoczęły się wakacje. I tak nie mieli nic ważnego do powiedzenia,tylko żebym zabierał swoje szpargały. Na szczęście zdałem do następnej klasy,jeśli dobrze mi pójdzie,pójdę na studia. Mam zamiar uczyć w szkole muzycznej. Ręki do dzieci może nie mam ale Tord powtarza ,że mam "dar przemawiania" i,że wyglądam jak małe dziecko gdy opowiadam mu o muzyce. Dla mnie świata bez niej nie powinno być. czasem tylko mój słodki nauczyciel marudzi,że strasznie fałszuje na gitarze,nie zna się i tyle.

-Tommy rusz tu ten swój leniwy tyłek!

-Kochasz ten leniwy tyłek!-wstałem i poszedłem za nim przed dom.

-Jeśli pewnego dnia nie zmieści mi się w dłoniach,to cię zostawię-szarooki wystawił do mnie język.

-No przecież ćwiczę!-oburzyłem się.

-Jaaasne,chyba z batonami w dłoni

-Nie marudź tylko daj mi kask

-Trzymaj kociaku

-Teraz kociak? Dopiero byłem leniwcem-zapiąłem kask na głowie i wsiadłem na motor poprawiając plecak.

Tord się tylko zaśmiał i usiadł przede mną.

-Siedzisz,to siedź,słodziaku-złapałem go pod żebrami.

-Jedz już bo nam obiad wystygnie-cmoknąłem go w  kark co w kasku jest milion razy trudniejsze.

-Mówiłem,że jesteś gruby i łasy na żarcie-zaśmiał się i w końcu ruszył.

-EJ!!!-zaśmiałem się.

Uwielbiałem jeździć na motorze,czułem się w tedy jak ryba w wodzie . Co prawda jeszcze ani razu nie prowadziłem,ale to mi i tak wystarcza,Rogacz proponował żebym spróbował ale ja lubiłem wtulać się w jego plecy i po prostu patrzeć na drogę przez ramię. Czy jestem dziwny? Pewnie tak,w końcu,kto powiedział ,że szesnastoletni gej kiedykolwiek będzie mieszkał u swojego nauczyciela matmy? Tak swoją drogą to ten nauczyciel ma dziś urodziny. Dwudzieste szóste. Staruch z niego prawda?

Nasza relacja na początku znajomości była oschła,później była podtrzymana naszymi cielesnymi zabawiamy,na tym opierała się nasza relacja. Na seksie,słabo nie? Później przerodziło się to w coś więcej. Wspólne granie na konsoli,filmowanie,odrabianie razem lekcji,wspólne gotowanie. Po upływie sześciu miesięcy Tord stwierdził,że to na pewno nie zauroczenie i,że nasz związek jest poważny. Zgodziłem się z tym bo teraz nie wyobrażam sobie nie spędzania z nim wolnych chwil,oczywiście mam sporo przyjaciół ,z którymi się spotykam,rogacz też ma swoje grono znajomych i nie zabraniamy sobie spotykać się z nimi. Ile osób wie o naszym związku? Tylko Edd,który swoją drogą podkochuje się w naszym plastyku. Ze znajomych Torda nie wie o tym nikt ,to mogło by źle wpłynąć na jego karierę.

No ale fakt,trochę słabo,że zawsze jak szarooki przyprowadza znajomych to muszę się ulatniać i nie dzwonić a nawet nie pisać do niego. To samo jest z moimi znajomymi z taką różnicą ,że ja w cale nie mogę ich zapraszać i nie wiedzą gdzie mieszkam,było by słabo jakby ktoś się dowiedział,że mieszkam u mojego nauczyciela/kochanka.

Tord zatrzymał motor i od razu postawił go na stopce. Rozpiąłem kask i powiesiłem go na kierownicy. Zdjąłem plecak i chwyciłem szarookiego za rękę. ten splótł nasz dłonie razem oraz podarował mi soczystego buziaka.

-Pokaż się-spojrzał na mnie chwytając mój podbródek tak aby mógł manipulować moją twarzą.Spojrzałem mu w oczy.

-Co? Jestem brudny na twarzy?

-Nie-uśmiechnął się i musnął mnie w usta.-Jesteś śliczny i czyściutki

Uśmiechnąłem się szeroko. Karmelek puścił moją twarz a w zamian objął mnie wokół ramion i zapukał do drzwi. Wszedł bez pytania i uśmiechnął się radośnie. 

-Już jestem i chcę wam kogoś przedstawić

Rozejrzałem się dookoła. Staliśmy na korytarzu o jasnych beżowych ścianach. Dywan pokryty był futerkiem a sam był szary.

-Tord?-usłyszałem serdeczny,kobiecy głos. Jego mama.

W jej głosie oczywiście słyszałem podobny akcent jaki słyszałem w głosie Torda. Przede mną stanęła kobieta o karmelowych włosach splecionych w kok,miała nawet podobne różki co mój rogaś. Poza tym miała na sobie białą koszulę  a na niej fiołkowy sweter odsłaniający ramiona. Jej nie długie nogi osłaniały jeansy.

-Tak i mam ze sobą takiego fajnego chłopaka

-Skąd tyś go wytrzasnął? Patrzcie jaka kruszyna

-A szedł sobie sam to go zgarnąłem-puścił mi oczko.

-Ha,ha bardzo śmieszne-ja kruszyna? naprężyłem wszystkie mięśnie aby udowodnić im,że się mylą.

-To jest Tom-rogacz zaśmiał się z mojej bezradności

-Miło poznać-kobieta wyciągnęła do mnie rękę. Oczywiście uścisnąłem ją a następnie wręczyłem jej czekoladę,która czekała w moim plecaku.

-Nawzajem ale dla uściśnienia,nie jestem kruszyną

-Oczywiście-Tord pogładził mnie po ramieniu po czym zdjął skórzaną kurtkę i odwiesił ją na wieszak. Zdjąłem buty i przekierowaliśmy się do salonu gdzie czekał już mężczyzna o lekko kręconych,krótkich włosach. Również były karmelowe,tak samo jego wąsy. Jego ojciec jest byłym żołnierzem. Widać to po nim.

-Dzień dobry-uśmiechnąłem się przyjaźnie. Mężczyzna wyłączył telewizor po czym wstał i wystawił do mnie dłoń. Uścisnąłem ją.

-Dobry

-Mam coś dla pana-sięgnąłem do plecaka po czym wyjąłem z niego butelkę Szkockiej.

-No proszę,moja ulubiona Szkocja-mężczyzna zaśmiał się i postawił prezent na stole.

-Tato to jest Tom,mój chłopak

-Chyba go głodzisz,patrz jaki on drobny-nachylił się do mnie,sam był wyższy nawet od Torda.-Powiedz mi Tom,głodzi cie ten brutal?

-Nie-uśmiechnąłem się-ja mam szesnaście lat i to dla tego jestem jeszcze taki drobny-uśmiechnąłem się lekko rumiany.

-No i wszystko wyjaśnione,jesteś jeszcze dzieckiem

Matka Torda udała się do kuchni aby dokończyć obiad,ja i rogaś usiedliśmy w salonie z jego ojcem. 

-Między wami jest dziewięć lat różnicy,nie przeszkadza wam to? Tord mógłby być twoim ojcem

-Heh..mógłby a zamiast tego jest moim nauczycielem-wypsnęło mi się.

-Nauczycielem? Tord do diabła czy to jest twój uczeń?

-Um..tsa..uczę go matematyki

-Chcesz mieć policję na głowie? Jeśli ktoś się zorientuje,wylądujesz w więzieniu,jesteś nieodpowiedzialny

-Uważamy z tym,proszę pana

-Cóż,w takim razie witam w rodzinie,Tom

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top