🥀~Rozdział 31~🥀
🥀~Zaufanie~🥀
Perspektywa Aidena
Nigdy bym nie pomyślał, że będę tak dobrze bawić się z kobietą na zakupach. Kiedy patrzyłem na swoich braci, którzy musieli co chwila wchodzić do sklepów z ubraniami i na ich miny, przyrzekłem sobie, że ja taki nie będę...
Wszystko jak zwykle zmieniło się, gdy poznałem Ray. Jej cała osoba pokazywała, że naprawdę można się bawić z najmniejszych rzeczy.
Może to wszystko spowodowało, że zaprosiłem ją do tańca. Kiedy widziałem jak się waha, zobaczyłem w jej oczach utracone dzieciństwo.
Ja ze swoimi braćmi często się wygłupialiśmy, a ona nie miała tego, zostało jej to brutalnie odebrane, dlatego postanowiłem pomóc.
Kiedy z nią tańczyłem czułem namiastkę zwykłego życia. Bez misji, zabijania i innych ważnych spraw mafijnych.
Gdy piosenka się skończyła, obróciłem Ray, po czym ukłoniłem się i lekko się uśmiechnąłem.
Nagle wokół nas rozległy się brawa.
— Dziękuje. — przeniosłem wzrok na Promyczka i dostrzegłem, że znów się zarumieniła.
Rumieńce naprawdę do niej pasowały.
Wszystko byłoby w porządku, gdybym nie zauważył jednego z ludzi Rogera. Nie podobało mi się to, musiałem jak najszybciej zabrać stąd Ray.
— Chodź, promyczku. — odparłem i złapałem ją za rękę.
Szatynka nie opierała się, szła ze mną z ufnością za co byłem wdzięczny. Pomogłem jej usiąść , po czym sam zająłem miejsce kierowcy i odjechałem do domu.
Musiałem jak najszybciej powiadomić brata...
Perspektywa Rogera
— Szefie...— zaczął mój człowiek na co podniosłem głowę i za ciekawieniem patrzyłem, co ma mi do powiedzenia.
— Mów, masz pięć minut. — warknąłem.
— Aiden i szatynka z klubu byli dziś w galerii..., nic ważnego nie robili...— jąkał, a ja wywróciłem oczami.
— Coś jeszcze? — dawałem mu jeszcze jedną szansę.
— Myślę, że nie ma szef, czym się przejmować. — wzruszył ramionami, a ja szyderczo zacząłem się uśmiechać.
— Mylisz się Stefano, oj mylisz.— odparłem i wstałem od swojego biurka. — Przez tego gówniarza zginęła moja siostra.
Na te słowa powoli zacząłem wyciągać pistolet.
— Chcę żeby tak samo cierpiał jak ja, po jej stracie, miałeś ich śledzić i powiedzieć, czy ta szatynka, jak mówiłeś jest dla niego ważna.
— Ale...— czułem w jego głosie strach i dobrze.
— Nie ma żadnego "ale". Dałem Ci ostatnią szansę, kolego. — wymierzyłem w jego stronę pistolet.
Stefano spojrzał na mnie, po czym rzucił się w stronę ucieczki, a ja roześmiałem się. Naprawdę myślał, że mi ucieknie?
Jednym ruchem nacisnąłem spust, po czym patrzyłem jak upada na ziemie.
W zruciłem się w stronę mojego capo, po czym skinąłem na szczątki Stefano.
— Po sprzątaj to. — odparłem i wyszedłem z pomieszczenia.
Szykuj się Aiden i ciesz się wspólnymi chwilami ze swoją szatynką, bo za niedługo jej już nie zobaczysz. Czas tyka....
*********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top