𝐖𝐬𝐳𝐲𝐬𝐭𝐤𝐨 𝐰 𝐩𝐨𝐫𝐳𝐚̨𝐝𝐤𝐮
Za oknem pruszy śnieg, w radiu lecą świąteczne piosenki, w okół panuje wszech obecna radość.
Wyglądałam przez okno przyciskając policzek do szyby wpatrując się w ten puszysty biały puch z iskierkami w oczach.
Nie ma mowy że wysiedzę w miejscu, musze wyjść zanim się roztopi i tyle go widziano.
Wyszłam z 7 piętrowego bloku z paczką oreo w ręce, bo bez jedzenia to jak bez ręki, skacząc przy tym po schodach.
Gdy wyłoniłam głowę na dwór moje włosy natychmiast osypał śnieg. Postanowiłam iść do kawiarni na gorące kakao, najlepsze w okolicy tak przy okazji powiem.
Wsłuchiwałam się w chrupanie swoich butów gdy przygniatały śnieg.
Nagle się odwróciłam słysząc głośny trzask drzwi od klatki schodowej, czy ludzie mogą popatrzeć na uczucia tych drzwi które codziennie ich wypuszczają z tamtąd i nimi tak nie napierdlać, jak tak będzie dalej to wypadną z nawiasów.
Fuknęłam i odwróciłam się zainteresowana kto ma dziś tak zły dzień, napotkałam spojrzenie sąsiada Chang z 4 piętra mojej klatki.
Chyba najgorszy sąsiad, zaraz po tej babie co wyrzuca resztki obiadu kotą przez okno.
O dziwo szedł z swoją siostrzenicą, obstawiam że w moim wieku lub trochę starsza.
Gdyby ktoś się zastanawiał skąd wiem kim jest, to oczywiście od wścibskich sąsiadek do których wpadam czasem na herbatkę by dowiedzieć się nowych ploteczek na temat naszych sąsiadów.
Zwolniłam kroku przez co szłam nieco przed nimi, standardowo sąsiad nie odpowiedział na moje miłe „dzień dobry", co za prostak.
Wyprzedził mnie przyśpieszając kroku i złapał mocno za nadgarstek Azjatki której twarz wykrzywiła się w grymasie bólu, jak na moje oko za mocno ale co ja prosty człowiek na to poradzę.
Oczywiście żartuje, jaki matoł nie zareagował by na akt przemocy.
Jednak ja nie miałam pewności, może to nie specjalnie, chociaż czy ten wiecznie naburmuszony sąsiad wygląda na kogoś kto „niespecjalnie" zrobił krzywdę?
Nie zdążyłam się namyśleć pożądnie a dostałam odpowiedz.
Dziewczyna zaczęła się z nim kłócić, nawet nie wiem o co.
NIE MÓJ PROBLEM, powtarzam sobie w głowie jak mantrę żeby jak debil znowu nie wtrącić się w problemy innych.
Zbulwersowany jak wściekły buldog który nie dostał kolacji popchnął dziewczynę na ścianę innego bloku z taką siłą że chyba słyszałam jak jej coś chrupło w ręce jak asmr chipsów, aż mnie dreszcze przeszły.
- Ty gówniaro, ciesz się że cię nie oddałem do domu dziecka, powinnaś być wdzięczna! A ty co? Tak się odwdzięczasz?- wykrzyczał chyba zapominając że jest w miejscu publicznym.
- Ej, ej, ej panie,co pan robisz?- krzyknął do niego jakiś typek z balkonu bloku na który pan Chang pchnął Azjatkę.
- Co cie to do cholery obchodzi? Lepiej zajmij się swoimi sprawami!- i odszedł, zostawiając swoją podopieczną szlochającą na ziemi, zdaje mi się że jeszcze jej coś wyszeptał co wywołało u niej taką reakcje.
Podeszłam do niej i podałam jej rękę której tak od razu nie przyjęła ale po chwili stania chyba zrozumiała że nie odpuszczę.
- Wszystko w porządku? Od kiedy tu jesteś i czy zawsze cie tak traktuje?- pytania jak lawina wyszły z moich ust, nie powiem to się nazywa prawdziwa subtelność.
- Tak, wszystko w porządku, jest dobrze tylko trochę przegięłam, należało mi się.- powiedziała patrząc gdzieś daleko za mną.
- Że co?- pewnie wyglądałam jak te psy z memów ale kogo to teraz obchodzi?
- Nikt nie zależnie co mówi nie zasługuje na takie traktowanie, jak mogłaś tak pomyśleć?-
- Nie zrozumiesz.- powiedziała i odeszła. Co mam zrobić? Ona sama nie chce pomocy albo tylko tak sobie wpaja że jej nie chce i wszystko jest dobrze.
Mając dosyć tego spaceru z gwarantowanymi wrażeniami wróciłam do domu uprzednio wskakując do zaspy śniegu za co opierdzielił mnie sąsiad z pod 12.
Zostawiłam buty przy drzwiach i uprzednio witając się z rodzicami weszłam do pokoju rzucając się na łóżko.
Starałam się usiedzieć w miejscu i nie mówić nikomu o tym co zobaczyłam tego pięknego śnieżnego, dnia ale czemu? Nie ja będę miała problemy tylko ten gość który powinien gnić w więzieniu.
Wiem że nie jest dobrze.
~*~
Kolejny dzień, kolejne zmartwienia, kolejne krzyki i uderzenia.
Po jakimś czasie da się przyzwyczaić... nie no żartuje nie da się przyzwyczaić do tego uczucia bezsilności otaczającego cie niczym macki obślizgłego, ohydnego potwora.
Można próbować i udawać ale w środku masz tą świadomość.
Czy nie lepiej było by być bezpiecznym w domu dziecka?
Nawet nie mogła się przekonać bo brat jej ojca od razu się zadeklarować do opieki.
To było zdziwieniem dla osób które znały braci Chang, jeden który odwrócił się od rodziny wyzywając ich przed tym odpowiednio by zranić dogłębnie każdego, drugi spokojny jak woda który kochał swoją córkę jak mało kto.
Śmierć ojca była okropnym ciosem w samo serce dziewczyny, nie jadła za wiele, nie starała się o dobre stopnie ani dobre relacje z wujkiem.
Nie spodziewał się jednak że mimo nienawiści do swojej rodziny mężczyzna będzie się tak nad nią znęcać, i psychicznie i fizycznie, nawet nie wiedziała co ją boli bardziej.
Starała się nie pokazywać bólu ani smutku, nie mogła pozwolić myśleć mu że się poddała.
Robiła złą mnie do złej gry.
Jednak stwierdzenie „Szkoda że nie umarłaś razem z nim" uderzyło ją gorzej niż kopniak czy pchnięcie.
Jej maska silnej osoby opadła ukazując zapłakaną od łez tęsknoty dziewczynę która nie daje już sobie rady.
Kilka gorzkich łez ponownie zleciało po jej policzkach, szybko je otarła i usiadła za sklepem osiedlowym aby się uspokoić i obserwowała szczura wcinającego suchą bułkę z serem, miała wrażenie że kogoś jej przypomina.
~*~
Tak właściwie to spodziewała się że długo tak nie usiedzi. Nie, ona była tego pewna.
Jeszcze przy kolacji opowiedziała rodzicielą o tym co zobaczyła na popołudniowym spacerze.
Ci zareagowali od razu, chcieli przy pomocy sąsiadów którzy mimo iż może się nie lubili również nie chcieli siedzieć i udawać że nic się nie dzieje, chcieli odwiedzić Azjatkę i przekonać ją aby się zgłosiła na komisariat policji i o tym opowiedziała.
Zabrali z sobą 2 sąsiadów, tak w razie czego, i udali się do mieszkania pod pechową liczbą 13.
Było trudno, nawet bardzo bo sąsiad nie chciał ich wpuścić, a nawet jak zaczęli się wpychać zaczął grozić policją wypychając ich.
Jednak z tyloma osobami mizerny Azjata sobie nie poradził i ci przekonali dziewczynę by wyszła razem z nimi. Że teraz wszystko będzie w porządku.
Nie spodziewali się że sąsiad faktycznie zadzwonił na policje.
Coż, to był samobój bo sąsiedzi wszystko wytłumaczyli, dziewczyna potwierdziła i zabrali sąsiada z pod 13 którego już potem nie zobaczono.
Zostało między nimi ważne pytanie, co z dziewczyną?
Fart im jednak sprzyjał i rodzina zastępcza która mieszkała na parterze z chęcią ją przyjeła.
Kilka papierów i wszystko będzie w pożądku.
~*~
Kolejny piękny dzień, słoneczko świeci, dzieci grające w berka krzyczą radośnie pod oknami co jednak nie denerwowało tak wszystkich sąsiadów jak powinno, no może oprócz strasznej baby od kotów z 7 piętra.
Wszystko było w porządku, dziewczyna z pod 13 została zaadoptowana przez rodzine zastępczą która zafundowała jej odpowiednią pomoc psychologa i rodzinną atmosferę.
Dziewczyna która pomogła jej, uwolniła ją od macek bezsilności i rozpaczy, została jej najlepszą przyjaciółką. W zimę codziennie chodziły na gorącą czekoladę, w lato siedziały na schodkach sklepu osiedlowego jedząc lody miętowe z czekoladą.
Powstała między nimi mocna więź przyjaźni która z każdym dniem się wzmacniała. Mogły nazwać się bratnimi duszami bo nie musiały z sobą rozmawiać by się doskonale rozumieć, nie musiały mówić o swoich problemach be wiedzieć że owe istnieją.
Razem kroczyły dalej przez życie a koleżanka od ciastek oreo i zimowego spaceru zdobyła siostrę o której zawsze marzyła.
Druga koleżanka również zdobyła siostrę, ale również wolność od szatańskiej bezsilności.
Teraz wszystko jest w porządku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top