🥀~Rozdział 35~🥀
🥀~Obudzenie~🥀
Perspektywa Addie
Kiedy widziałam, jak płomienie były coraz bliżej mnie, czułam takie przerażenie, jak nigdy. To było coś niedoopisania, widzieć, gdy twój pokój się pali, a ty nic nie możesz z tym zrobić. Łóżko na którym śpisz nagle staje w płomieniach, biurko na których odrabiało się lekcje, jest czarnym pyłem. Nigdy nie zapomnę tych obrazów, miałam nadzieję, że pewnego dnia mój były za to zapłaci.
Obudziłam się nagle z krzykiem, po czym zaczęłam się rozglądać. Pamiętałam, jak rodzice wyszli na chwilę i ktoś jeszcze chciał się zobaczyć że mną, ale zmęczenie wygrało i usnęłam.
— Spokojnie Addie, jesteś bezpieczna — usłyszałam, po czym ktoś delikatnie złapał mnie za dłoń.
Odwróciłam się w stronę skąd dobiegał głos i dostrzegłam Ariana. Uśmiechnęłam się lekko i wytarłam mokre policzki od łez.
— Jesteś tutaj? — zapytałam z niedowierzaniem.
— Wiem, że nie chcesz mnie widzieć po tym wszystkim, ale dość już uciekania. Nie będę tchórzem. Addie, gdyby trzeba było to skoczyłbym za tobą w ogień. Jesteś dla mnie ważna, wyśmiewałem cię tyle czasu, tylko dlatego, że bałem się, że że mnie znów ktoś może się śmiać. Nie zasługuje na kogoś takiego, jak ty. Jesteś niesamowitą dziewczyną, która zawsze dąży do celu, denerwuje mnie, jak nikt inny, ale wiesz co? Kocham cie taką jaką jesteś - mówiąc to, cały czas patrzył mi się w oczy, może faktycznie to była prawda. — Przepraszam, że wszystko psułem, może jestem nadal tym małym chłopcem.
—Skąd mam mieć pewność, że znów mnie nie zostawisz, albo nie będzie tak, jak wcześniej. Wiele razy miałam nadzieję, że w końcu to co między nami się uda, ale ty pokazywałem ciągle, że jest inaczej — nie mogłam się tak łatwo mu dać.
— Będę Ci teraz to udowadniać każdego dnia, a ty sama zdecydujesz czy dasz mi szanse. Zmienię się, nie obiecuje, że już nie będziemy się kłócić, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby na ciebie zasłużyć - uśmiechnął się delikatnie, a ja zrobiłam to samo.
— Trzymam cie za słowo, ale wiesz... Ja dziękuję, że byłeś. Gdyby nie ty, to ja bym tam została, te oparzenie, które mam to małe poświęcenie, za to że żyje. Adrien, ja nie byłam się wtedy wstanie ruszyć. Ten widok - myśląc o tym znów miałam w oczach łzy.
— Nie myśl o tym, powinnaś odpocząć. Już jesteś bezpieczna. Twoi rodzice postanowili się u nas zatrzymać. Gdy wyjdziesz ze szpitala będziesz u mnie chwilę mieszkać — powiedział, a ja kiwnęłam głową.
Chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć...
*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top