🥀~Rozdział 33~🥀

🥀~Bohater~🥀

Perspektywa Ariana

Nie pamiętam za dobrze to co się działo później. Od razu, gdy tylko wyszliśmy Addie zajęli się ratownicy, ja dostawałem opierdziel od strażaków i moich rodziców, po czym lądowałem w ich ramionach. Nie obeszło się również bez policji oraz dziennikarzy.

— Jesteś bohaterem chłopcze — zaczepiła mnie jedna kobieta, a ja westchnąłem.

— Może z boku tak wygląda, ale wcale tak nie jest — wyznałem, a on zbliżyła do mnie mikrofon.

— Czyżby skromny? Oj już nie bądź taki, strażacy nam opowiedzieli, jak pomogłeś dziewczynie się z stamtąd wydostać — uśmiechała się, a ja prychnąłem.

Wyszedłem niedawno z karetki, bo też się uparli, żeby mnie zbadać, Addie przewieźli do szpitala. Podobno zatruła się dymem i miała kilka oparzeń.

— To nie skromność, a prawda. Jestem debilem, bo bałem się wyznać, że ją kocham, a zamiast tego zwyzywałam ją. Wolałbym skończyć znów w ogień, niż to powiedzieć co czuje — powiedziałem zgodnie z prawdą.

Z tymi słowami odszedłem od niej, a ruszyłem do ojca dziewczyny, który musiał zostać i złożyć zeznania.

— Arian, jeszcze ci nie Podziękowałem za to, co zrobiłeś. Gdyby nie ty... — zawiesił głos, a w jego oczach dostrzegłem łzy. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Nie dziwiłem się, w końcu mógł stracić jedną córkę.

— Zrobiłbym to znów. A jeśli mogę się jeszcze przydać. To na pewno była sprawka Deviala, byłego chłopaka Addie — wyznałem.

— Podobno ktoś zginął w środku i był to chłopak — wyznał policjant, marszcząc brwi.

— To na pewno nie był on, bo widziałem, jak szedł — powiedziałem i zacząłem nad tym myśleć. Odwróciłem się wtedy w stronę ojca dziewczyny, który również nad tym myślał.

— Ale on miał brata, na pewno. Pamiętam, jak kiedyś oboje przyszli do nas. Szczerze mówiąc byli podobny, ale mieli inny kolor włosów — powiedział, a ja przetarłem twarz. No jasne, jeszcze jeden wyrósł z podziemi.

Może nie powinienem tak myśleć, ale wolałem, żeby osoba, która straciła życie, okazał się były chłopak Addie. Miałem ogromną nadzieję, jak nie to sam go wyślę do zaświatów. Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę z policjantami, po czym pojechaliśmy do szpitala. Do mnie zaczynało powoli docierać, że mogłem ją stracić. Musiałem zrobić znów wszystko, żeby mi przebaczyła. Nie wyobrażałem sobie dnia bez niej i tych wszystkich kłótni.

Kiedy znaleźliśmy się na miejscu. Ruszyliśmy do sali, gdzie czekali na nas mama Addie i moi rodzice.

— Jest jeszcze na badaniach. Arian będę Ci do końca życia wdzięczna, że uratowałeś mojemu dziecku życie — mówiła jej mama, a ja czułem się coraz gorzej.

— Nie to nie prawda. Przeze mnie była w tym domu, gdybyśmy się nie pokłócili, nie weszła by tam. Byłem egoistą. Na wyjeździe naprawdę zaczęliśmy się dogadywać, a ja to wszystko zniszczyłem — powiedziałem.

Nie mogłem dostawać tych wszystkich wdzięczności, nie zasługiwałem na to...

*********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top