🥀~Rozdział 25~🥀
🥀~Złość~🥀
Perspektywa Ariana
Kiedy została puszczona piosenka czułem się jakoś inaczej. Szczerze mówiąc nigdy nie miałem na stałe dziewczyny. Nie lubiłem się bawić w związki, dla mnie to nie było jakieś ważne. Wierność nie istniała, uczucie, uczuciem, jednak zawsze się coś wypali. Widziałem jak moi koledzy z drużyny to przeżywali, ja nie chciałem. Liczyła się dla mnie dobra zabawa i brak jakiegoś układu. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
Ale coś się zmieniło. Wszystkiemu temu była winna ona. Addie, mój wróg numer jeden, ale wszystko się skończyło, jak domek z kart, gdy zobaczyłem jej radość, ten błysk, który był tylko dla mnie. Nie uśmiechała się teraz tak szeroko, przy przyjaciółce, tylko ja byłem tym powodem. Nie było nic lepszego od tego.
Właśnie w tym momencie to zrozumiałem. Dlaczego za każdym razem jest tak, że osoby, które się nienawidzą, zaczynają coś do siebie czuć. Ja tego nie chciałem. Przerażało mnie to, co działo się ze mną po pocałunku i nawet podczas piosenki. To nie były zwykle słowa, pierwsze lepsze.
Czułem je całym sobą, nie chciałem być od jakieś osoby zależny. Wolny fuch ma lepiej, sam o sobie decyduje. A teraz nie potrafiłem niczego z siebie wydusić. Stawałem się miękkim.
— Super nam wyszło — powiedziała dziewczyna, gdy schodziliśmy że sceny.
— Tak — warknąłem. To był najlepszy pomysł. Jeśli mnie znów będzie nienawidzić, będzie lepiej.
— Co się dzieje? — zapytała i położyła mi dłoń na ramieniu.
To był jak zapalnik dla mnie. Od traciłem jej rękę i spojrzałem na nią z nienawiścią, aż się cofnęła.
— Nic, co ma być! Znów sobie coś ubzdurałaś! — krzyknąłem, a ona spuściła głowę. — Nie jestem babą, że będę się roztapiać jak ty. Bo dla ciebie to nie tylko piosenka, prawda? Jesteś głupią i naiwną romantyczką! — wyznałem i uśmiechnąłem się z kpiną.
Odwróciłem się od niej mając nadzieję, że znów usłyszę jej wściekłość, ale nic takiego nie nastąpiło. Spojrzałem na nią przez ramię, a ona tylko popatrzyła na mnie, po czym odeszła ode mnie.
— No prawie uwierzyłem, że jesteście dla siebie czymś więcej, ale widzę że przemyślałeś moją propozycję. Bardzo się cieszę Adrian. Tak czułem, że można na ciebie liczyć — obok mnie pojawił się mój były, a ja przełknąłem ślinę.
— Dajcie mi wszyscy spokój! — wyznałem i skierowałem się do namiotu.
Nie chciałem teraz nic czuć, chciałem zostać sam. Może użalałem się sam nad sobą, ale miałem do tego prawo. Bo łatwiej uciec niż walczyć.
Nie ważne, że chciałem z dusić w sobie to uczucie...
******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top