🥀~Rozdział 20~🥀
🥀~Gorączka~🥀
Perspektywa Ariana
Czekałem zniecierpliwiony na to co powie lekarz. Wiedziałem, że to nic poważnego, jednak gdy nagle zrobiła się lekka w moich ramionach, byłem przerażony. Devial na pewno coś majstrował przy jej kamizelce. Najgorsze, że nie miałem na to dowodów i opiekunowie mnie zbyli.
Kiedy wyszła z pokoju lekarza odetchnąłem z ulgą.
— Nic nie powinno się zdarzyć, podałem leki, ale może wystąpić gorączka tymczasowa. Najlepiej wtedy przyłożyć coś zimnego — wyjaśnił, a ja kiwnąłem głową.
— Dziękuję — wyznałem i spojrzałem na dziewczynę, która lekko się uśmiechała w moją stronę. — Jak się czujesz?
— Kręci mi się w głowie trochę — westchnęła. Nie myśląc długo nad tym przybliżyłem się do niej i wziąłem ją na ręce. — Dziękuję, ale nie trzeba było.
— Nie będziemy ryzykować — powiedziałem i ruszyłem z nią do naszego namiotu.
— Co z wyścigiem? — wyszeptała i widziałem jak zaczyna przymykać oczy.
— Wygraliśmy — uśmiechnąłem się na samą myśl, że idzie nam dobrze. — Przepraszam, miałem cir ochronić, a ten śmieć znalazł drogę do ciebie. Zawiodłem.
— Nie zawodzisz, on właśnie taki jest. Niestety za późno się o tym dowiedziałam — mówiąc to, jeszcze bardziej się we mnie wtuliła.
Gdy wszedłem do środka z nią, już usnęła. Położyłem ją delikatnie na kocu, po czym przykryłem. Była urocza, jak tak spała. Nikt z daleka by nie pomyślał, że jest niekiedy wredną jedzą. Ale ja znałem ją bardzo dobrze. Westchnąłem cicho, po czym postanowiłem przeglądać co się dzieje w świecie. Jednak cały czas miałem na uwadze Addie. Nigdy nie wiadomo kiedy może dostać gorączki, która była spowodowana nowymi lekami.
— Wiesz, szkoda że się nienawidzimy — usłyszałem nagle i spojrzałem na dziewczynę, która się wpatrywała we mnie. Miała delikatnie różowe policzki, więc już widziałem, że się zaczyna. Wziąłem zimną butelkę i przyłożyłem ją do czoła dziewczyny.
— Zaraz ci przejdzie — wyznałem, a ona pokręciła głową.
— Pamiętam, jak się pierwszy raz spotkaliśmy. Byłam tak nieudaczna, że nie umiałam powiedzieć ani słowa. Nic dziwnego, że się ze mnie śmiałeś — wyszeptała, a ja pokręciłem głową. — Myślisz, że możemy stać się normalni? Bez żadnych kłótni, żeby normalnie funkcjonować?
— Myślę, że tak. Widzisz już kilka dni dajemy radę — wzruszyłem ramionami.
— Obiecasz mi coś? — mówiąc to, miała nadzieję w oczach. Nie byłem pewny czy powinienem się zgodzić.
Najgorsze było to, co mogło jej siedzieć w tej głowie podczas gorączki. Podwyższona temperatura wcale nam nie pomaga, niekiedy mówimy rzeczy, które boimy się normalnie powiedzieć. Podobnie zachowujemy się, jakbyśmy byli pijani.
— Nie wiem, czy będę w stanie tego dotrzymać — powiedziałem zgodnie z prawdą.
— Kiedy skończy się to wszystko... Czy możemy się nadal tak dogadywać? Nie chce znów robić tych kawałów i kłótni. Lubię z tobą przebywać.
Na jej słowa zatkało mnie, tak po prostu. Nie sądziłem, że usłyszę takie coś od niej. Przecież od zawsze byliśmy wrogami.
Czy byliśmy w stanie dać sobie szanse...?
****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top