🥀~Rozdział 12~🥀
🥀~Zbiórka~🥀
Perspektywa Addie
Po kilku minutach w końcu udało mi się znaleźć namiot z naszymi imionami. Przez chwilę jeszcze miałam nadzieję, że nie będę z chłopakiem, jednak tak się nie stało. Westchnęłam cicho, po czym weszłam do środka. Za chwilę miała być zbiórka, gdzie zostaniemy poinformowani o zasadach.
— Jakie przyjemne miejsce, popatrz i znów musimy się tutaj znosić — usłyszałam, ale się nie odwróciłam. Moja nienawiść do niego wzrastała coraz bardziej.
— Jak ci się nie podoba to możesz spać na zewnątrz — warknęłam.
— Dobra, przepraszam. Nie chciałem tego, żeby jeszcze tak wyszło — powiedział, a ja odwróciłam się do niego i zmrurzyłam oczy.
— Czy ty mnie przepraszasz, czy jest w tym jakiś haczyk? — zapytałam niepewnie.
— Nie naprawdę. Głupio wyszło — westchnął i odłożył torbę na drugiej stronie.
Gdy już wszystko ułożyliśmy wyszliśmy z namiotów, zamykając go. Ja nadal się zastanawiałam czy te przeprosiny były szczere, ale może naprawdę się zmienił.
— Drodzy campingowcy, chcemy was powitać na tym wspaniałym obozie. Muszę wam powiedzieć, że to nie będzie dla was dobry okres — powiedział starszy Pan, a ja się skrzywiłam. — Każdy z was jest w namiocie, w którym dobrze się znacie. Musicie nauczyć się ufać sobie, tylko tak przejdziecie przez ten obóz. Dla najlepszych z najlepszych będzie spanie w hotelu. Dlatego starajcie się — wyznał.
— I jest o co walczyć — powiedział Arian, a ja kiwnęłam głową.
— Jak damy radę? My się nienawidzimy — wyszeptałam i spuściłam głowę.
— To może teraz spróbujmy jakoś to zażegnać i spróbować grać do jednej brami — na te słowa wyciągnął w moją stronę rękę, a ja niepewnie na niego spojrzałam.
— Jesteś pewny? — zapytałam, a on kiwnął głową. — W porządku — z tymi słowami podałam mu swoją dłoń.
— I super, rozniesiemy ich — powiedział i zaczął się rozglądać po pozostałych.
Ja nie chciałam tego robić. Czułam, że tam gdzieś był mój były i czekał na to, żebym znów została sama. Był nieobliczalny. Chciałam wiedzieć, dlaczego postanowił się wybrać akurat na ten sam obóz co ja. Może już powoli zaczynałam popadać w paranoje? Prawda była taka, że w duchu cieszyłam się, że Arian jest obok mnie. Może się nienawidziliśmy i byliśmy wrogami, ale teraz pokazywał, że jest po mojej stronie. Przecież mógł mnie zostawić z byłym i przejść obok, a on stanął w mojej obronie.
— Pewnie, że tak — prychnęłam. — Nie wiedzą co ich czeka. Jeszcze jak połączymy nasze talenty.
— W końcu mówisz mądrze — wyznał, a ja się zaśmiałam.
Kiedy wszystko się skończyło, wróciliśmy do naszych namiotów. Dobrze było w kkncu odpocząć po ciężkiej podróży.
Czy nasze połączenie miało szanse się udać...?
*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top