🥀~Rozdział 11~🥀

🥀~Przyjazd~🥀

Perspektywa Addie

Byłam w szoku, że Arian stanął w mojej obronie. Przecież wiele razy dawał swoim przyjaciołom mnie obrażać, a tutaj nagle pomógł mi. Czy nasza relacja zaczynała się zmieniać? Chciałam, ale to nie było możliwe.

— Dziękuję — wyznałam jeszcze raz, gdy siedzieliśmy w autokarze.

Nie znaliśmy tutaj nikogo, mogliśmy liczyć na siebie i to była wielka ironia. Coś takiego znajdowało się w filmach, a nie w prawdziwym życiu. Przełknęłam ślinę przypominając sobie, że mój były będzie tutaj gdzie ja. Dlaczego znów nie chciał dać mi spokoju, czy nic go nie nauczyła przeszłość? Może chciał się zemścić za to wszystko? Nie dałabym rady się podnieść po nim.

— Spoko, ale nie wyobrażaj sobie niczego — prychnął, a ja pokręciłam głową.

— Chciałbyś pajacu — zaśmiałam się i wzięłam się za zrobione kanapki.

— I kto to mówi, nadal jesz do dziadostwo? — zapytał wskazując na moją kanapkę z pomidorem.

— Tak, kto normalny je zupę pomidorową bez niczego, a później się brzydzi zwykłymi pomidorami? — wyznałam, a on prychnął.

— To się nazywa trzeźwe myślenie — dodał, a ja nie mogłam w to uwierzyć.

Nie odzywaliśmy już się do końca drogi. Każdy był zajęty swoimi rzeczami, jednak mój spokój nie trwał długo, ponieważ gdy tylko przymknęłam oczy chłopak skutecznie próbował mnie obudzić.

— Możesz przestać? — warknęłam, gdy miałam go dość.

— Ja nic nie robię nie wiem co tobie się tam śni — powiedział, a j pokręciłam głową.

— I przypadkiem twoje paluchy wbijają mi się w szyję — wyznałam i opatuliłam się bardziej kocykiem.

— To już wiemy, czemu nie śpisz gdy śnisz o mnie — wyszczerzył się, a ja miałam ochotę go ukatrupić.

Po pięciu godzinach dojechaliśmy na miejsce. Dobrze było rozprostować kości, ale gdy wysiadłam i zobaczyłam, że jesteśmy w lesie, a wokół są małe namiociki, przeraziłam się. Nie tym, że będziemy spać na ziemi, a że najprawdopodobniej będę w namiocie z Adrianem. Rodzice pewnie jak to wszystko organizowali nie przemyśleli tego.

— No co? Już wymiękasz Addie? —usłyszałam obok siebie, aż podskoczyłam.

— Nie chce być z tobą w jednym pomieszczeniu — wyznałam, po czym poszłam po swój bagaż. Gdy byłam gotowa chłopak nadal stał w tym samym miejscu i czekał na mnie.

— Naprawdę? Jakoś wtedy gdy przyszłaś do mnie, nie przeszkadzało Ci to — wyznał, a ja czułam jak zimny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Nie chciałam tego pamiętać o tego stresu.

— To było coś innego, baranie. Teraz tego żałuję — powiedziałam spokojnie, po czym ruszyłam na poszukiwanie naszego nowego miejsca do spania.

Jak mogłam pomyśleć, że taki człowiek jak Arian może się zmienić. On nigdy nie przepuści sytuacji, żeby mi dopiec...

****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top