🥀~Rozdział 9~🥀
🥀~Krzyk~🥀
Perspektywa Flory
Nie zawsze podejmujemy decyzję, które podpowiada nam mózg, tylko serce. Może dlatego popełniamy błędy? Jednak gdybyśmy tylko patrzyli na nasz umysł, byliśmy robotami.
— Przecież mieli być za trzy godziny — wyszeptałam przerażona. Spojrzałam na chłopaka, który się uśmiechał. Jeszcze nie miał pojęcia do czego zaraz dojdzie.
— Czego się tak boisz? Przecież nie ma w tym nic złego — wyznał, a ja pokręciłam głową.
Nie minęła chwila, a drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Zobaczyłam jak z twarzy taty znika uśmiech. Kiedy jego spojrzenie zaczynało mierzyć chłopaka... Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego zdenerwowanego.
— Floro, zachcesz mi wytłumaczyć co robi tutaj twój kolega że szkoły? — zapytał łagodnie, ale to tylko była maska.
— Rozumiem, że nie powinienem tak przychodzić bez zapowiedzi, ale pańskiej córki nie było w szkole i musiałem dać jej lekcje. Polecenia nauczycieli — wzruszył ramionami, a ja przełknęłam ślinę. Bronił mnie?
— Och dziękuję w takim razie, jednak muszę cie na razie wyprosić z domu. Muszę o rozmawiać z Florą — uśmiechnął się sztucznie, ale chłopak nic z tego sobie nie robił.
— W porządku. To do zobaczenia — powiedział, po czym wziął swoje rzeczy i wyszedł.
— Czy ty już do reszty zgłupiałaś! Co ty sobie myślisz! Myślisz, że mogłem się nie dowiedzieć?! — zaczął krzyczeć, a ja zaczęłam się cofać. Nie ukrywałam już strachu.
Przypomniało ki się jak podobnie się zachowywała, gdy nie miałam siły na kolne ćwiczenia, albo się sprzeciwiałam.
— Nie będziesz się z kim spotykać. Już pewnie nasi wrogowie go wytropili. Przyniosłaś na niego niebezpieczeństwo! Myślałem, że mogę Ci ufać. Tyle pracowałem na to imperium, a przyszła jakaś smarkula i postanowiła to wszystko zniszczyć!
Skuliłam się w sobie i próbowałam po hamować płynące do oczu łzy. Słowa coraz bardziej trafiały w moje serce z którego nie wiele pozostało.
— To mogłeś mnie oddać, albo wyrzuć za próg! — krzyknęłam w przypływie furii.
Dopiero później zrozumiałam co powiedziałam, nie minęła chwila, a tata doskoczył do mnie i złapał mnie boleśnie za ramiona. Syknęłam, ale cały czas wpatrywałam się w jego oczy.
— Reon! — do pokoju wbiegła moja mama i czułam, że już nie będzie nic dobrego z tego.
— Jesteś taka słaba, nigdy nie będziesz się nadawać do tego świata. Wystarczy na ciebie spojrzeć. Moje nauki nic cie nie nauczyły. Jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji będzie najlepiej jak znikniecie. Ty i on. I już nie jesteś moją córką — warknął i mnie pościł.
Kiedy wyszedł odetchnęłam z ulgą, ale później dopadły do mnie jego słowa. Poczułam się znów jak śmieć, który nie ma prawa istnieć.
— On tak nie myśli, kochanie. Boi się o ciebie. Miły jest ten chłopiec, my tutaj zostaniemy i będziemy wszystko kontrolować, ale musisz z nim porozmawiać o tym wszystkim.
Powiedziała mama, a ja kiwnęła głową. Najgorsze było to, że przeze mnie w to wszystko może ucierpieć niewinna osoba.
Jednak nic nie dzieje się bez przyczyny...
*************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top