🥀~Rozdział 39~🥀

🥀~Dom~🥀

Perspektywa Flory

Czasami na czyiś szacunek musimy sobie zapracować, jednak gdy go osiągniemy nic nie powinno go zniszczyć....

Bycie w szpitalu w cale nie jest taka fajne, jakby mogło się komuś wydawać. Cieszyłam się z tego, że Xander mnie odwiedzał. Nie spodziewałam się tego, że jego rodzice będą chcieli mnie odwiedzić. Miałam nadzieję, że mnie tylko nie potępią.

— Jesteś spakowana? — zapytała mama, gdy w końcu mogła wyjść z tego pomieszczenia.

Nadal miałam siniaki na ciele, ale już miałam więcej siły niż wcześniej. Westchnęłam cicho i rozglądnęłam się po pokoju.

— Myślę, że tak — wyznałam.

Tata już czekał na nas w samochodzie. To było wielkie szczęście w końcu odetchnąć świeżym powietrzem.

— Za niedługo będziesz mieć gościa. My musimy na chwilę pozałatwiać wszystkie sprawy. Jakby coś się działo to tak jak zawsze dzwoń — powiedział tata, a ja kiwnęłam głową.

Między moimi relacjami z rodzicami nie wiele się zmieniło. Chociaż nad tym ubolewałam to nie mogłam tego zmienić. Poszłam od razu do swojego pokoju, po czym powoli zaczęłam się rozpakowywać.
Po nie całej godzinie ktoś zaczął dzwonić do drzwi. Nie pewnie zeszłam na dół, po czym uśmiechnęłam się lekko widząc Xandera.

— Dobrze cię widzieć — powiedział na przywitanie i mnie do siebie przytulił.

— Ciebie również — uśmiechnęłam się w jego stronę.

Poszliśmy do mojego pokoju i zaczęliśmy rozmawiać. Chłopak wrócił już do szkoły i zaczął mi opowiadać co tam się dzieje. Moja rzekomo przyjaciółka dołączyła się do grupki byłem Xandera. Nie dziwił mnie ten fakt zbytnio w końcu obie miały na jego punkcie fioła.

— Mogę się o coś ciebie zapytać? — zapytał nagle, a ja spojrzałam na niego.

— Pewnie, czy coś się stało? — wyznałam, a on delikatnie się uśmiechnął.

— Co się stało z twoimi prawdziwymi rodzicami? — zapytał, a ja spuściłam głowę. — Jeśli to za trudne pytanie to zrozumiem.

— Zginęli w wypadku, kiedy byłam mała przechodziliśmy obok ciemnej ulicy, chcieliśmy po prostu wrócić do domu. Nie mieszkaliśmy w luksusach, ale było nas stać na jedzenie i ubrania. Dzielnica nie była zbytnio bezpieczna. Pewnego razu jacyś mężczyźni nas zaczepili. Wyglądało tak jakby na nas czekali. Gdyby nie pomoc moich przyszywanych rodziców ja również bym tam umarła — wyszeptałam i starłam pojedynczą łzę z policzka. — Resztę historii już znasz.

— To przykre, że musiało cie tak wiele spotkać, pamiętaj, że jesteś silną dziewczyną — mówiąc to złapał mnie za dłonie. — Nie ważne co się stało, ważne, że jesteś tutaj i nic już nam nie staje na przeszkodzie, żeby być że sobą.

— Kochasz mnie? Naprawdę? Z moimi wszystkimi wadami i...

— Tak, właśnie taką. Nigdy kogoś takiego nie poznałem. Jesteś mistrzynią strzelania i nie jeden dorosły chłop może się przy tobie schować. Czasami jesteś zwariowana i umiesz się bawić oraz nie boisz się postawić na swoim.
Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy słyszałam takie słowa.

— Ja ciebie też, dziękuję, że pokazałeś mi inny świat — wyszeptałam.

Nic nigdy nie dzieje się bez przyczyny...

*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top