🥀~Rozdział 35~🥀
🥀~Koniec~🥀
Perspektywa Flory
Prawda jest taka, że czasami zapominam kim jesteśmy. Może dla kogoś to łatwe pytanie, ale inni muszą się zastanowić nad odpowiedzią...
Nigdy nie sądziłam, że dotrwam do takiego momentu, że będę się nad tym zastanawiać. Nie jestem taka jak inne dziewczyny. Nie lubię chodzić na imprezy, nie znam się na wszystkich social mediach. Nie miałam wieku opcji w swoim życiu. Tak naprawdę cały czas musiałam być czujna i umieć się bronić. Dopiero, gdy poznałam Xandera poznałam inne życie.
To on mi pokazał czym jest szczęście, zwykły wypad na zakupy był odmiennością. Nie miałam tak dobrych kontaktów z rodzicami i za każdym razem chowałam w sobie prawdziwe uczucia. Stałam się tresowanym żołnierzem.
— Kim ty tak naprawdę jesteś? — zapytał, gdy się do siebie zbliżaliśmy. — Myślisz, że jesteś twarda, ale tak naprawdę jesteś małą dziewczynką, która boi się własnego cienia.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, nie spodziewałam się takiego pytania, przez co straciłam kontrolę i w jednej chwili leżałam na macie. Skrzywiłam się, ale od razu się podniosłam.
— Widzisz, nie jesteś jedną z nas — warknął i spojrzał na mnie z wyższością.
— Nie, nie jestem — powiedziałam ku zaskoczeniu wszystkich. — Tak naprawdę sama nie wiem kim jestem. Wcześniej uważałam, że wiem, ale to nie było prawdą. Bycie żołnierzem w rękach innych nie jest łatwe. Całe życie będę pewnie odkrywać to kim naprawdę jestem, ale nie przeszkadza mi to. W tym wszystkim ważne jest tylko jedno — spojrzał na mnie dziwnie, a ja zaczęłam iść w jego stronę. — Że nie wiesz co to miłość.
— Do czego mi to, słońce? Ludzie są słabi, gdy kochają — wyznał, a ja pokręciłam głową.
— Nie, też tak wcześniej uważałam. Ale to nie prawda — na chwilę spojrzałam na Xandera i lekko się uśmiechnęłam. — Jest siłą.
Po tych słowach przeszłam do ataku, pamiętałam co mówił tata, czułam, że mam szanse wygrać, ale później wszystko się zmieniło. Mężczyzna podciął mnie i wyciągnął pistolet, w ostatniej chwili przetoczyłam, dzięki czemu uniknęłam postrzału.
— Już i tak za dużo się z tobą cackałem. Było miło, ale twój czas już minął — warknął, ale w ostatniej chwili wstałam na nogi i rzuciłam się na niego.
Zaczęliśmy się tarzać, po czym w ostatnich chwili złapałam za pistolet i wymierzyłam w jego stronę. Mężczyzna otworzył szeroko oczy i zamarł.
— Mi też było miło — po tych słowach wycelowałam broń i pociągnęłam za spust.
Odsunęłam się od trupa, po czym zaczęłam szybciej oddychać. Nie miałam siły, żeby wstać, podszedł do mnie sędzia, po czym coś ogłosił. W jednej chwili poczułam jak ktoś mnie przytula.
— Udało Ci się to, wszystko już się ułoży — powiedział Xander, a ja się uśmiechnęłam. Nie wiedziałam co się dzieje że mną, ale coraz gorzej się czułam. — Flora, co się dzieje?
— Wiesz, że jesteś dla mnie ważny, nie zapomnij o mnie tak szybko — wyszeptałam.
— Nie, nie zostawisz mnie.
— Flora usłyszałam nagle głos taty i spojrzałam na niego. — Przepraszam cie za to co mówiłem, jesteś najlepszą córką jaką mogłem mieć. To zaszczyt być twoim ojcem. Jestem z ciebie dumny.
— Dziękuję — powiedziałam, po czym już nie wytrzymałam i zamknęłam oczy.
Mogłam już spokojnie umierać...
*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top