🥀~Rozdział 18~🥀
🥀~Noc~🥀
Perspektywa Xandera
Czasami warto jest zaryzykować i dać szansę czemu nowemu, chociaż na początku się boimy i nie jesteśmy pewni co mamy robić to można zaryzykować.
Nadal nie mogłem się powstrzymać od śmiechu z zachowania Flory w sklepie, czy naprawdę ją trzymali całe życie w domu? Była jak jedna z księżniczek Disneya. Kiedy w domu miałem młodszą siostrę coś o tym wiedziałem, zazwyczaj to ja się nią opiekowałem, gdy rodziców nie było w domu. Nie raz musiałem rozwiązywać testy jaką księżniczką jestem i wcale to nie było fajne.
Po kolacji usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy oglądać telewizję. Jutro już mieliśmy zacząć te treningi i jakoś dziwnie się czułem, że miała dostęp do broni.
— Dlaczego tak patrzysz na mnie? — zapytała, a ja pokręciłem głową.
— Zastanawiam się, kto tak drobny może być zabójczą bronią — wyznałem, a Flora się skrzywiła.
— Mało kiedy mamy wpływ na to gdzie się rodzimy. Może Ci kiedy to opowiem, ale to nie jest łatwa historia — wyszeptała i podkuliła do siebie nogi. — Kiedy większość dziewczyn chodziła na zakupy i wybieraka zabawki, ja się uczyłam różnych rzeczy. Musiałam codzienni robić pompki, przysiady, żeby być wysportowanym, nawet jak już nie mogłam.
— Twój tata pewnie na to naciskał? — zapytałem, a ona kiwnęła głową.
— Chciał dla mnie jak najlepiej, nie winie go za to. Często zostawałam sama w domu, musiałam być przygotowana na wszystko, a właśnie, mogę mieć do ciebie prośbę? —zapytała, a ja zmarszczyłem brwi. — Mam szwy na ramieniu i jak się wykąpie, pomożesz mi nakleić nowy? — na te słowa lekko się zarumieniła.
— Jasne — powiedziałem i w tym momencie zrobiło mi się szkoda dziewczyny. Musiałem wiele przejść, a dopiero była nastolatką.
Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym ruszyła do łazienki. Musieliśmy sobie zacząć ufać, jeśli mieliśmy przeżyć że sobą tych kilka dni. Flora wróciła do mnie po dziecięciu minutach z plastrem w ręku. Było to trochę urocze, jak była niepewna.
— Choć tutaj — poklepałem miejsce obok siebie na kanapie.
Flora usiadła nie pewnie i odwinęła koszulkę, jednak to nic nie dawało. — Chyba musisz ją ściągnąć — powiedziałem, a ona się spięła.
— Ja.. — wyszeptała i pokręciła głową. — może lepiej nie, może plaster nie będzie potrzebny.
— Spokojnie, przykleję Ci go i tyle. Nigdzie więcej nie będę patrzył.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech, po czym ściągnęła koszulkę. Odkleiłem plaster, po czym nakleiłem go na ramię, czułem, że za niedługo powinny być ściągnięte i z tym to nie byłbym wstanie pomóc. Musieliśmy jechać do lekarza. Po wszystkim dziewczyna nałożyła koszulkę i odwróciła się w moją stronę.
— Dziękuję — powiedziała i uśmiechnęła się w moją stronę.
— Dobra to ja teraz lecę się myć — wyznałem i podniosłem się.
Kiedy wróciłem do salonu dostrzegłem jak dziewczyna usnęła, była pewnie zmęczona po podróży. Wziąłem ją na ręce, po czym zaniosłem ją do pokoju. Ostrożnie położyłem ją na łóżku, po czym przykryłem. Uśmiechnąłem się lekko na ten widok. Może naprawdę nie była jak królowa śniegu, pod skorupą skrywała się mała dziewczynkami, której odebrano dzieciństwo. Sam wróciłem na dół i wyciągnąłem się na kanapie. Dla mnie to nie był problem tutaj spać i czułem się jakoś zobowiązany do tego.
Bo tak naprawdę byliśmy podobno do siebie, ale tego jeszcze nie widzieliśmy...
***************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top