Rozdział 29

Cholera! Nigdzie w szkole jej nie ma, a Jackson też zniknął. Wracamy ze Stiles'em na salę by tam jej poszukać, ale spotykamy przy drzwiach nikogo innego jak Jackson'a, jednak bez Lydii. Wiem co to może oznaczać, Peter.
Stiles podchodzi do chłopaka, a ja bez słowa omijam gadającą dwójkę i biegnę na boisko gdzie jeszcze nie byliśmy, lampy są zapalone, a ja czuję Peter'a.
Przerażona widzę, że Lydia stoi na środku boiska, a w jej kierunku zmierza Peter.

— Lydia! — biegnę w jej stronę — Uciekaj!

Dziewczyna odwraca się w stronę Peter'a, a ten pokazuje swoje kły. Chwyta Lydie i przykłada jej zęby do karku. Zatrzymuję się przed przerażoną dziewczyną, a w jej oczach widzę łzy.

— Nie rób jej nic — powoli podchodzę — Oddam ci moją moc, ale ją zostaw, proszę.

— To jest dobry pomysł — uśmiecha się — Ale nie.

Zatapia kły na brzuchu dziewczyny, a ja krzyczę i upadam na kolana wiedząc co to może znaczyć. Lydia upada tuż obok nieprzytomna, a obok mnie pojawia się przerażony Stiles. Mam ochotę zabić tego pieprzonego Peter'a, ale nie dam rady.
Dlaczego to zrobił akurat jej?

— Mówcie gdzie jest Derek — warczy.

— Nie wiemy — mówię drżącym głosem, a Peter przykłada do gardła Lydii pazury.

— Naprawdę nie wiemy! — krzyczy Stiles — Też go szukamy.

— Nie okłamujcie mnie — mówi wkurzony — Mówcie!

— Ile razy mamy ci gadać, że nie wiemy! — zmieniam się w wilkołaka.

— Kłamiesz — wbija pazury w mój brzuch, a ja jęczę z bólu — Mów gdzie jest Derek albo wyrwę jej flaki!

— On i Scott byli ostrzelani przez Argent'ów — odzywa się Stiles — A Derek chyba zabrał telefon od Scott'a.

— Po co? — jęczę kiedy wyciąga ze mnie pazury.

— Ma GPS'a, jeśli jest włączony to go namierzysz — Stiles mnie obejmuję — Wszystko okej?

— Tak — uśmiecham się delikatnie, czując że rana się goi.

— To idziesz ze mną — Peter patrzy na Stiles'a — A ty z nią zostajesz — tym razem patrzy na mnie.

— Nie zostawię ich.

— Stiles — łapię go za rękę — Idź, zadzwonię po Jackson'a.

Stiles ściska moją rękę, jednak puszcza, bo Peter ciągnie go w stronę wyjścia ze szkoły.
Od razu dzwonię do Jackson'a, odbiera natychmiast, a ja mówię przerażona co się stało.
Zjawia się chwilę później, biorąc na ręce Lydię i biegnie do auta, a ja od razu za nim.

— Daj mi twoją marynarkę — mówię, kiedy kładzie dziewczynę w samochodzie.

— Po co? — dziwi się.

— Mam rozwaloną sukienkę przez ranę, nie mogą jej widzieć — chłopak zdejmuje ją niezadowolony i podaje.

Siadam na tył, a chłopak odjeżdża ze szkoły z piskiem opon. Chwytam dziewczynę za ramię i odbieram jej trochę bólu, żeby nie stało się nic gorszego. Jackson na szczęście tego nie widzi, bo pewnie zadawałby mi pełno pytań.

Do szpitala dojeżdżamy w ciszy, a gdy Jackson wyciąga Lydie z auta zaczyna wołać o pomoc. Wbiegamy szybko do szpitala i od razu Lydia zostaje zabrana, a w moich oczach pojawiają się łzy. Jak mogłam do tego dopuścić? Miałam ją pilnować, a nie tańczyć ze Stiles'em. To moja wina, muszą ją uratować, bo sobie tego nie wybaczę.
Wycieram łzy i podchodzę do pomieszczenia gdzie już leży Lydia, przez okno mogę zauważyć, że zostaje opatrywana przez lekarza.

— Co się tam do cholery stało? — pyta mnie wkurzony Jackson.

— Peter ją zaatakował — zamykam oczy — Nie chodziło o Allison tylko o Lydie, cały czas.

— To nie mogliście jej lepiej pilnować?

— Posłuchaj — przygwożdżam go do ściany — Pilnowaliśmy jej, ale poszła szukać ciebie — warczę, a chłopak patrzy na mnie wystraszony — Można powiedzieć, że to też twoja wina, bo sobie gdzieś poszedłeś, a ona się martwiła.

— Dobra, puść mnie — odsuwam się od niego i odchodzę na chwilę, żeby się uspokoić.

— Co jej się stało?! — słyszę wkurzony głos Szeryfa Stilinki'ego.

— Nie wiem, szukałem ją i już taką znalazłem — mówi Jackson, przed którym stoi Szeryf.

— W nocy? Na boisku? Nie kłam.

— Nie kłamie — podchodzę do nich — Też jej szukałam i znaleźliśmy ją na boisku.

— Lily — Szeryf mówi zrezygnowany — Co jej się stało?

— Naprawdę nie wiemy — w moich oczach pojawiają się znowu łzy — Też chcemy wiedzieć...

— Jackson powinien wiedzieć — patrzy na niego — Jest jego dziewczyną.

— Nie jest — widzę, że delikatnie się uśmiecha — I nie byłem z nią na balu.

— To z kim była? — Jackson nie może tego powiedzieć.

— Ze Stiles'em — Szeryf Stilinski patrzy na niego zdziwiony, a później na mnie.

— Nie poszedł z tobą?

— Nie, pokłóciliśmy się... — odwracam wzrok.

Cholerny Jackson.

— Nie wyglądaliście tak...

— Ale tak było.

Bez słowa odwracam się i idę w stronę wyjścia, teraz muszę znaleźć Stiles'a i mam nadzieję, że Peter mu nic nie zrobił.
Staję przed szpitalem i zamykam oczy, muszę wyczuć ich zapach jednak przez szpital, jest to niemożliwe.
Biegnę obok parkingu i teraz ich zapach jest mocny. Patrzę na parking do galerii i słyszę rozmowę Stiles'a i Peter'a.
Szybko biegnę do środka i rozglądam się. Widzę ich stojących przy aucie, a Stiles pisze coś na telefonie. Pomału do nich podchodzę i w tym momencie słyszę ryk Scott'a, kryję się, gdy widzę rozglądającego się Peter'a.

— Mam! — krzyczy Stiles — Skryli go... We własnym domu?

— Nie w nim, pod nim — Peter patrzy w moją stronę, a ja znów szybko się kryję.

Jak mogłam zapomnieć o tym miejscu, nie bywałam tam często, ale jednak. Kryłam się tam niekiedy przed rodzicami, gdy kazali mi coś robić, a nie chciałam.
Cofam się by pobiec uratować Derek'a, ale zatrzymuję się słysząc ich rozmowę.

— Dam ci coś w zamian — mówi uśmiechnięty Peter — Ugryźć cie?

— Słucham? — pyta zdziwiony Stiles.

— Ugryźć cię? Jeśli nie umrzesz będziesz tak silny, jak Scott i będziesz mógł ochronić Lily — przygryzam wargę, Stiles nie może tego zrobić.

Peter łapie go za nadgarstek i powoli przykłada do ust. Stiles przez chwilę nic nie robi, ale w pewnym momencie się wyrwa i robi kilka kroków do tyłu.

— Nie chce nim być — mówi zły — Lily mogę też chronić jako człowiek.

— Wiesz co usłyszałem? Przy słowie nie chce, serce zabiło ci szybciej — śmieje się.

— Poradzę sobie i bez tego.

Peter przestaje się śmiać i patrzy na Stiles'a, marszczy brwi i bez słowa odjeżdża.
Podbiegam do Stiles'a i go mocno przytulam, chłopak od razu robi to samo i całuje mnie w głowę.

— Już cię nie zostawię — szepta.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top