Rozdział 17
Kiedy słyszymy dzwonek na lekcję od razu kierujemy się do klasy, jednak przez tłum zostaję odciągnięta od Stiles'a i Scott'a. Próbuję się przecisnąć, ale kiedy wiem, że nie dam rady to wchodzę do pustej sali, w której nie ma lekcji by przeczekać ten tłum. Rozglądając się przypominam sobie, że w tej sali ukrywaliśmy się przed alfą. Podchodzę do jednej z ławek i na nią siadam, ale moją uwagę przykuwa coś pod biurkiem. Podchodzę tam i się schylam by podnieść rzecz, jest to kawałek ubrania, który mógł należeć do alfy.
Mam zamiar go schować do kieszeni, ale słyszę, że ktoś wchodzi do sali, więc szybko odkładam go na miejsce i odwracam się w stronę osoby, która weszła, a jest to znienawidzony przeze mnie Jackson.
— Szukasz czegoś? — pyta z ironią na twarzy.
Już mam ochotę się na niego rzucić, a tylko raz się wypowiedział. Nie wiem co on ma w sobie, że go chcę zabić.
— Ciebie mogłabym spytać o to samo — patrzę na niego wkurzona.
— Odpowiesz na moje pytanie? — unosi brew.
A mógł cię alfa zabić.
— A czemu miałabym odpowiadać? — krzyżuję ręce.
— Posłuchaj mała...
— Małego to masz w spodniach — ściskam mocno pięści — Odwal się.
— Wyszczekana jak piesek — zaczyna niebezpiecznie podchodzić — Albo wilczek.
— O co ci chodzi? — nie ruszam się, chcę wiedzieć, do czego ten chłopak jest zdolny.
— Posłuchaj — staje metr ode mnie — Nie ufam ci i chyba wiem kim jesteś, więc uważaj.
— Wiesz co? — podchodzę do niego tak, że nasze twarze dzielą milimetry — Mam to w...
— Lily? — w drzwiach staje Stiles — Czy wy...
O cholera, to musiało bardzo źle wyglądać.
— Mógłbyś wyjść? Mieliśmy się no wiesz... Pocałować — mówi uśmiechnięty Jackson.
— Co?! — odsuwam się szybko —Stiles, nie słuchaj go.
—Nawet gdyby nie powiedział — wzdycha — Wiedziałbym co byście zrobili. Nie będę już przeszkadzać.
— Nie... — mówię cicho.
Chłopak wychodzi z sali, a ja wkurzona walę Jackson'a w twarz i wybiegam za Stiles'em. Jestem tak cholernie zła, że nie mogę go znaleźć po zapachu. Szukam go wszędzie, ale nigdzie go nie ma, jakby wyparował. Zabije Jackson'a przy najbliższej okazji, nie wierze, że takie coś zrobił... Przecież ledwo się znamy!
Szukam wszędzie, nawet sprawdziłam w sali, w której mamy lekcje, ale był tam tylko Scott, który jak mnie zobaczył, od razu odwrócił wzrok. Jest już wiadome, że Stiles mu o tym powiedział.
Tylko nie wiem czemu mnie to zabolało, przecież się przyjaźnimy.
Wzdycham smutna i patrzę na zegar, nie mam już po co zostawać w szkole, więc z niej wychodzę i kieruję się do lasu. Jeszcze Derek wydzwania, ale każdy jego telefon odrzucam, chcę przez chwilę być sama.
Pov. Stiles
Wracam do domu załamany, dlaczego to zrobiła? Przecież oni nawet ze sobą nie rozmawiają, Lily jedynie ze mną i ze Scott'em albo Allison i Lydią. Nie wiem, może dziewczyny ich jakoś zapoznały? Nie... Przecież Lydia chodzi z Jackson'em... Może teraz będę miał u niej jakieś szanse? Chociaż... Teraz nie podoba mi się jak kiedyś. Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim i dlaczego mnie to aż tak zabolało.
Wchodzę do mojego pokoju i od razu podchodzę do laptopa. Chcę jakoś odgonić te wszystkie myśli.
— Cześć Stiles! — słyszę głos taty.
— Cze... — odwracam się i widzę Derek'a, stojącego za drzwiami — Derek?
Mężczyzna pokazuje, żebym zrobił coś z ojcem. Jest bardzo wkurzony, mam nadzieję, że mnie nie zabije. Wybiegam z pokoju i szybko zamykam drzwi.
— Co powiedziałeś? — tata unosi zdziwiony brwi.
— Cześć tato — śmieje się nerwowo.
— Wydawało mi się, że powiedziałeś Derek.
— Wydawało ci się — drapię się po karku.
— Okej... — patrzy na mnie podejrzliwie — Posłuchaj, dziś po tym meczu mieliśmy iść na tą kolacje z Lily.
— No tak.
— Będę musiał wrócić na komisariat, mogę was podwieźć do knajpy...
— Nie trzeba, pójdziemy do domu — przerywam mu.
Chcę tam z nią iść, ale teraz zbyt bardzo boli mnie to co widziałem.
— Na pewno? Powiedziałeś, że chcesz iść.
— Tak, na pewno — oblizuję usta — Przepraszam, ale muszę iść odrabiać lekcje.
— Poczekaj... — łapię mnie za ramię.
Tata mówi jeszcze, że na pewno przyjdzie na mój pierwszy mecz. Nie powiem, bardzo się cię, bo wreszcie będzie mógł być ze mnie dumny. Szybko się z nim żegnam, wchodzę do pokoju i zamykam drzwi, gdzie od razu zostaję przygnieciony do ściany przez Derek.
— Gdzie Lily? — pyta wkurzony.
— Nie wiem — nie powiem, trochę jestem przerażony.
— Jak to nie wiesz?! — przyszpila mnie mocniej.
— Nie widziałem jej od czasu kiedy chciała się całować z Jackson'em.
— Ty siebie słyszysz? — patrzy na mnie jak na idiote.
— Tak — odpycham mężczyznę i siadam na krześle przy biurku — Sam widziałem.
— Lily nie całuje się z byle kim.
Mówi to bardzo poważnie, a mnie aż przechodzą ciarki.
— Rozczaruje cię — mruczę pod nosem.
— Posłuchaj — podchodzi do mnie i przystawia mi pazury do gardła — Jeśli usłyszę, że coś złego o niej mówisz, to rozerwę ci gardło.
Przełykam głośno ślinę, Derek jest w stanie to zrobić, więc wolę się nie odzywać, ale też co miałem myśleć? Sam widziałem jak Lily się do niego zbliża, a nie on do niej... Może i nie słyszałem rozmowy, ale nie wyglądała jakby chciała się na niego rzucić w złych celach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top