❝TWO

Kocur wstał, było jeszcze zimno. Jego ciało drżało. Zminym językiem zaczął lizać swoją sierść. Jego łapy były zmarznięte. Choć na drzewach liście były zielone, a słońce świeciło. Nic była surowa. Kocur już na nic nie czekał. Miał dreszcze z głodu a to dopiero drugi dzień jego wędrówki.

-Wstań. Nie możesz spędzić tu całego dnia, to nie ma sensu. - Powiedział sam do siebie jego głos łamał się co chwilę. - Dasz radę. - Powiedział słowo otuchy. Lecz, nie pomogło mu to. - No dalej, a co z siostrami? - W czasie tych słów Fiołek wstał, i wyszedł z "legowiska". Wtem zdał sobie sprawę, że ktoś tu idzie. Ale jego nogi nie ruszyły się.

Stał.

-Nie jestem Kociakiem, by na nic mi nikt nie pozwalał. - Usłyszał dumny głos kota, na pewno starszego niż on. W głosie tym była nutka irytacji i roztargnienia.

-To pokaż to swojim zachowaniem! Co ty robisz? No właśnie, jedyne co masz w głowie, to ucieczki, żarty, albo zawody w walce, postaraj się. - Usłyszał głos już dorosłego kota. Kocura.

-Mógłbyś już dawno być wojownikiem, masz już 19 księżyców, niedługo 20 księżyców. Ale nie. Wyuczyłam już jedną uczennice. Byliśmy uczniami razem, a ty dalej nim jesteś. Mógłbyś się postarać. - Usłyszał dojrzały głos kotki, był miły dla ucha, kocur cicho zamruczał na myśl jak jest podobna do jego matki. I to go zgubiło. - Choćiasz trochę.

-Co to było? - Usłyszał kota nazywanego "uczniem". - Też to słyszeliście?

-Tak. - Powiedziała kotka.

-Tam był kot! - Usłyszał wołanie "ucznia". -To pewnie kolejny sekret. - Usłyszał głos.

❝Sekret

-Chyba jednak niezasługujesz na rolę wojownika. - Powiedział kocur i zobaczyłem kota.

Jeden kot był brązowy z Jaśniejszymi łatami. Wyglądał jak ja, miał zielone oczy, też tak jak ja. Był to kocur zwany "wojownikiem". Potem zobaczyłem kotkę, ładna Biała kotka z bursztynowymi oczami. Na końcu wyturlał się "uczeń" brązowy pręgowany, z niebieskimi oczami.

-Jesteś na Terytorium Klanu Sekretu. - Powiedziała kotka. A kociak zadrżał.

Klanu...
Sekretu

-To tylko kociak, fio... Hchmmm. -Powiedział cicho kocur. - Co z nim robimy?

-Jest chory. - Przerwała tamtemu kotka. - No dobra bez przesady... Nie chory ale jeśli go zostawimy - umrze. Musimy go zanieść do medyka. - Uczeń chciał coś powiedzieć, ale kotka mu na to nie pozwoliła, za co dostała ciepłe spojrzenie kocura zwanego "wojownikiem".

-Weźmy go szybko do medyka. - Wtórował mu kocur "wojownik" bo uczeń znów chciał coś dodać na jego pysku malowała się irytacja i zrezygnowanie.

A ja stałem dalej. I patrzyłem przed siebie. Z tródem docierały do mnie słowa kocura "wojownika", kotki jak szybko się zorientowałem "wojowniczki" i 19-księżycowego "ucznia" także kocura.

Poczułem lekkie szarpnięcie, choćiasz nie stawiałem oporu. I tak gorzej już chyba być nie morze. Moje "towarzystwo" skierowało się na północ. Chyba. Bo powoli traciłem oriętację. Zamknęłam oczy. I znowu zaczęłam mieć dreszcze. Z głodu. Było mi ciepłej. Więc nie trząsłem się. Chyba.

Doszłam, albo zostałem doniesiony do miejsca gdzie było dużo kotów. Nie pamiętam dużo.

Sylwetki szczupłych kotów. Zdziwienie. Obrzydzenie. Współczucie. Zdenerwowanie. Koty. Jedzenie. Słowa. Ciepło. I znów zdziwienie. Irytację. Współczucie. Jedzenie. Coś w przełyku. Zioła. Słowa. Słowa. Słowa.Słowa . Medyk. Przywódca. Krew. Inne koty. Małe kociaki i duże koty.

-Jak się nazywasz mały? - Obudziło mnie.

-Nazywa się sekret. Nic nie mówił, chyba nie umniem mówić. - Głos "ucznia" dawał mi dreszczy.

❝Sekret


Chyba muszę spełnić swe przeznaczenie. Choćiasz spróbować.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top