𓆩 𝐬𝐞𝐜𝐨𝐧𝐝 𓆪
Wyobraźnia Yanga okrutne scenariusze tworzyła przed jego oczyma, gdy tylko pragnął swe oczy zmrużyć na chwilę. Przewracał się z boku na bok, jakby to miało pomóc mu zasnąć, jednakże w jakiejkolwiek pozycji się nie znalazł, widział to samo... Widział mężczyznę tak ważnegp i bliskiego jego sercu... Och, ile Jeongin by dał by ujrzeć go, usłyszeć z jego ust czułe "Kocham cię" jeszcze raz.
Ale teraz... Teraz to nie możliwe, Chana z nim nie było już od dwóch miesięcy, a to wszystko wina nikogo innego jak Yanga, który zamiast prosić Banga o ostrożność, kazał mu jechać szybko do domu, bo tęskni za nim... A dziś Jeongin tęskni za nim codziennie. Tęskni, ma nadzieję, że pewnego dnia obudzi się u jego boku, chociaż to nigdy się nie wydarzy.
─── To wszystko moja wina... ─── Wymamrotał ocierawszy swe łzy o białą kołdrę. Yang chwilkę później sięgnął po zdjęcie w ramce, które zazwyczaj swe miejsce miało na szafeczce nocnej i przyjrzał się mu.
Na fotografii widniał on sam z Bangchanem na tle pięknego morza w Sydney, które Chan musiał odwiedzić co najwyżej dwa razy w roku, gdyż bez tego marudził jak bardzo tęskno mu za rodzinnym miastem i zapachem morskiej bryzy.
Jeongin pamiętał to, jakby było to wczoraj i szczerze chętnie by pojechał do Sydney, nawet teraz, jednakże bez chana u boku nie byłoby to tak samo piękne, jak z nim.
Ronił łzy, pozwalając im płynąć swobodnie po jego policzkach i objął ramkę z zdjęciem mając przed oczami wszystkie piękne chwile z Bangiem...
─── Od dwóch miesięcy czekam aż się pojawisz i od dwóch miesięcy cię nie ma... A ja od dwóch miesięcy płaczę, że to przeze mnie nie żyjesz... ─── Wymamrotał. Za chwilkę odłożył ramkę spowrotem na półkę nocną. Przytulił mocno do siebie poduszkę, wyobrażając sobie, że to Bangchan, który leży u jego boku...
─── Ten dom nie jest domem bez ciebie...
( 304 słów )
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top