35. Ostatnie spojrzenie
Nota autorki:
Pod rozdziałem jest zamieszczony mały slowniczek zaklęć, który bardzo się przyda, zwłaszcza w wyjaśnieniu jednego, nowego z zaklęć. (Sami będziecie wiedzieć, którego :P). Zapraszam do zapoznania się. :)
Pozdrowienia!
LadyPrince2001
⋇⋆✦⋆⋇
Severus Snape wyszedł z klasy eliksirów zaraz po zakończonych zajęciach. Miał zamiar iść do szklarni po kilka roślin, potrzebnych mu do zajęć. Często odwiedzał królestwo Pomony, do którego jako jeden z nielicznych miał nieograniczony wstęp. Taki przywilej nauczyciela eliksirów.
Czarnowłosy mężczyzna spokojnym krokiem szedł w kierunku wyjścia z lochów, niosąc w rękach skrzynkę z eliksirami, którą miał zanieść do Skrzydła Szpitalnego, idąc po drodze. Pamiętał o co miesiecznej dostawie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się zapomnieć o eliksirach leczniczych dla szpitala. W końcu czymś muszą leczyć trafiających tam uczniów. Zamawianie eliksirów dla Hogwartu nie było opłacalne. Wychodziło prawie tak samo drogo, jak kupienie składników i zrobienie ich samemu, a jakość eliksirów nie była tak dobra, jak od samego Mistrza Eliksirów.
Poza tym warzenie mikstur pozwalało mu się zrelaksować po całym dniu, działając kojąco na jego nerwy. Mógł przestać myśleć o wszystkim. Skupiał się wtedy tylko na warzeniu i niczym innym. Chociaż ostatnimi czasy jego myśli często odpływały w kierunku jego obecnej żony. Oczywiście Severus nadal pamiętał, że to małżeństwo to fikcyjna mistyfikacja dla dobra prawdziwej tożsamości Lily, to były jednak momenty, gdy o tym zapomniał. Zwłaszcza ostatnimi czasy, kiedy zakopali swój topór wojenny. Czuł się, jak za starych, dobrych czasów, gdy jako uczniowie byli przyjaciółmi. Ale czy teraz byli?
Od czasu jej wpadnięcia mu do głowy nie rozmawiali o tamtym wspomnieniu. W sumie nie wiedział, czemu o nim pomyślał w tamtej chwili, ale odczuwał pewną ulgę, że trafiła akurat na to wspomnienie, a nie inne. Na przykład z tamtej feralnej nocy, gdy znalazł jej nieruchome ciało leżące pośród gruzu i potuczonego szkła. Gdyby wiedziała, co on do niej czuje... Severus nie do końca wiedział, jakby zareagowała. Może by go znienawidziła, albo wyśmiała? Na odwzajemnienie jego uczyć nie liczył. Nie chciał sobie robić fałszywej nadziei, chociaż jakaś jego część tego chciała i o tym marzyła. Chciał być kochany przez jedyną kobietę, jaką kiedykolwiek kochał i dla niej oddychał, aż po dziś dzień. Serce nie sługa.
Lecz z drugiej strony, co jak podzielałaby jego uczucia? Nie... Nie zachowywałaby się wtedy tak, jak teraz. Jak jego przyjaciółka... Przynajmniej na tyle, ile udało im się odratować z ich przyjaźni. Nie byli przynajmniej wrogami i czuł, że nie zasługuje na więcej za to wszystko, co złego zrobił. Oczywiście Dumbledore pewnie patrzyłby optymistycznie i zwrócił uwagę, ile dobrego zrobił, ale Severus wciąż uważał, że to niewiele w porównaniu ze wszystkimi złymi rzeczami, których się dopuścił. Dla niego było one, jak wielki głaz, który stale ciągnął go na dno, gdy tylko wynurzał głowę na powierzchnię.
Mistrz Eliksirów wszedł po schodach wyprowadzających z lochów wprost na pierwsze piętro zamku. Uczniowie, którzy nie byli na zajęciach, rozstępowali się przed nim, w obawia zarobienia szlabanu lub utraty punktów, chociaż ich nauczyciel dziś był we względnie dobrym humorze. Jednak jak to mówiłą: "Ostrożności nigdy za wiele". Severus uśmiechnął się w duchu zadowolony z postrachu, jaki siała jego osoba. Był dumny ze swojej reputacji Naczelnego Postrachu Hogwartu, o którym uczniowie tworzyli już legendy.
Mężczyzna minął najbliższy zakręt zobaczył ostatnią osobę, którą spodziewał się i chciał zobaczyć. Niezauważalnie zwolnił kroku, ale potem go przyspieszył. Nie ma mowy, że będzie uciekał przed kimkolwiek, a tym bardziej nie jakimś palantem w okularach!
Wznawiając tempo, szedł przed siebie z beznamiętną maską na twarzy. Severus był zdecydowany minąć Pottera bez jednego spojrzenia, nie dając się sprowokować. Jednak wiadomo, że każde spotkanie z Potterem nie ma szczęśliwego zakończenia.
- ... zaczekasz na mnie przed biurem, Kingsley, dobrze? To sprawa osobista... - James zamilkł, zauważając znajomą postać Mistrza Eliksirów, idącego z naprzeciwka. Auror skrzywił się. Jego dzień od razu stał się gorszy. Snape powinien teraz gnić w Azkabanie, a nie urządzać sobie spacerki po Hogwarcie. Potter do tej pory nie potrafił zrozumieć, jakim cudem udało mu się uniknąć Azkabanu. Wiedział oczywiście o udziale Dumbledore'a w tej sprawie, ale nie miał zielonego pojęcia, jak Snape przekonał dyrektora. James był pewien, że wykorzystał do tego, jakąś czarnomagiczną sztuczkę, bo Dumbledore nie był głupi, by dać się oszukać pierwszemu lepszemu Śmierciożercy. Jak widać nie docenił Snape'a. - Snape. - James zatrzymał się i pogardliwie przywitał drugiego czarodzieja.
Mistrz Eliksirów niechętnie zatrzymał się, patrząc na Pottera z pogardą, która był czubkiem góry nienawiści względem tego człowieka. Chłód i lodowy spokój zmieszany z tłumioną złością był jedynym, co było widoczne na jego twarzy.
- Potter. - jego głos miał temperaturę absolutnego zera i nosił znamiona szyderstwa.
- Witaj, profesorze Snape. - przywitał go uprzejmie Kingsley, mając pewne pojęcie o ich relacjach. Kilka kłótni na zebraniach Zakonu mówiło o tym bardzo wyraźnie.
- Dzień dobry, Kingsley. - odpowiedział spokojnie , kiwiąc głową do aurora. Pottera całkowicie zignorował. - Praca w Hogwarcie?
- I tak i nie. - odparł Shacklebolt. Potter milczał. Narazie. - Eliksiry dla Skrzydła Szpitalnego?
- Tak. Trzeba czymś leczyć smarkacze. - powiedział Mistrz Eliksirów.
- No tak. I odwiedzić żonę. - uśmiechnął się rozbawiony czarnoskóry czarodziej, nie wiedząc, że Potter ma ochotę wyłamać zęby każdemu, kto wspomina Lily jako żonę Snape'a. Severus dostrzegł, jak mężczyzna w okularach zaciska zęby, aż zazgrzytały. Ledwie zauważalnie wygiął szyderczo wargi.
- Oczywiście. Nie mogę pozwolić, by moja żona za bardzo zatęskniła. - powiedział czarnowłosy czarodziej, powstrzymując się od spojrzenia złośliwie na Pottera, któremu niewiele brakowało, by para wściekłości gwizdała z uszu. Severus myślał, że to śmieszne, ale wydawało mu się, że Potter jest... Zazdrosny o Lily, a raczej Cyntię?
Kingsley zaśmiał się cicho, potrzasając głową. Widać i pewnego Mistrza Eliksirów dopadły uroki małżeństwa. Wszyscy w Zakonie uważali, że do końca życia zostanie starym kawalerem z tym swoim paskudnym charakterem, a tu proszę. Taka niespodzianka.
- Oczywiście. Obrażona żona, to zła żona. - zaśmiał się czarnoskóry mężczyzna. - A wszyscy uważali, że zostaniesz starym kawalerem. - na to stwierdzenie Mistrz Eliksirów przewrócił oczami.
- Życie bywa zmienne. - stwierdził nauczyciel.
- Podobno profesor Trawelny wywróżyła ci samotność do końca życia?
- Gdyby wszystkie wróżby tej wielbicielki herbacianych fusów się spełniały, to większość z nas już by umarła, albo żyła w nieszczęściu. - powiedział pobłażliwie Severus. Chociaż w duchu chciał, by pewne przepowiednie zostały tylko słowami.
- Niestety to prawda. - powiedział rozbawiony Shacklebolt. Reputacja profesor Sybillii Trawelny jako czarnowidza, było dość powszechna.
- Nie będę was zatrzymywał. - powiedział Mistrz Eliksirow, nie chcąc przebywać dłużej w towarzystwie Pottera, który wyglądał, jakby zaraz miał powiedzieć coś niemiłego.
- To my nie będziemy zatrzymywać ciebie, bo twoja żona wyśle po ciebie grupę poszukiwawczą, a po nas kata. - powiedział rozbawiony Kingsley. - Do widzenia...
- A po ciebie hordę dementorów, Snape. - warknął najeżony Potter. Aż skręcało go w środku, gdy Shacklebolt ciągle nazywał Lily "panią Snape". A Smarkerus jeszcze wyglądał, jakby mu się to podobało i nie miał nic przeciwko!
"Musi być wiarygodny, by nikt nie odkrył ich intrygi." - powiedział głosik w jego głowie. James prychnął. Owszem, był wiarygodny. Potter aż zazgrzytał zębami. I to aż za wiarygodny!
Snape uniósł brew do góry, patrząc na Pottera. A sądził, że wytrzyma. No, ale cóż... To James Potter. On nigdy nie był specialnie cierpliwy... Ani inteligentny.
- Nie musisz nasyłać na mnie swojej rodziny, Potter, chociaż podobieństwo aż razi. - powiedział szyderczo Mistrz Eliksirów, widząc, że jego uwaga trafiła w punkt. Potter skrzywił się.
- To nie moja rodzina, ale twoi przyszli współlokatorzy gdy już cię zamknę w Azkabanie, a klucz wyrzucę do morza. - wywarczał zapalczywie Potter.
- Po pierwsze, przestań warczeć, Potter. Twoje ujadanie już dawno na mnie nie działa. - zdrwił lodowato profesor. Szybko kontynuował, widząc, jak Potter już otwiera usta. - Po drugie, nie rób scen przy uczniach. - zauważył, gromiąc studentów spojrzeniem, którzy z zaciekawieniem obserwowali dyskusje. - A po trzecie, jeśli to jest twoim skrytym marzeniem, przez które starasz się kunć jak Ślizgon, to obawiam się, że cię rozczaruje. Jesteś słabą podróbką.
- Jak śmiesz!
- Bulwersujesz się, jak małe dziecko, któremu zabrano zabawkę. Już wiem, po kim ma to twój syn. - nie mógł się powstrzymać. Uwielbiał grać ludziom na nerwach, a zwłaszcza Potterowi.
- Nigdy nie będę podłym wężem, Snape, jak ty! - oburzył się Potter, czerwieniejąc, aż po same cebulki włosów.
- Intryga opisana przez Skeeter wręcz ocieka Slytherinem. - uśmiechnął się szyderczo.
- Chodźmy, James... - Kingsley próbował uciąć tę dyskusje, zanim coś się nie miłego stanie. Na próżno.
- Masz talent do ubarwiania niektórych spraw, Snape. - warknął Potter wściekle. - Co tym razem knujesz, obśligły wężu?!
- Ależ nic. Po prostu stwierdzam fakt. - powiedział chłodno, patrząc na Pottera z pogardą. - Przez moje rzekome intrygi przynajmniej nikt nie umarł. - spojrzał znacząco na mężczyznę w okularach i wbił Potterowi ostatnią szpilę, która musiała go bardzo zapiec i odwrócił się, odchodząc.
Potter jednak nie dał tak łatwo za wygraną. Doskonale wiedział do czego pił Snape ostatnim zdaniem. Obwiniał go o śmierć Lily, i ukrycie faktu, ze jednak żyje. Przeklęty Śmierciożerca! Zarzuca mu morderstwo, jakby sam był święty! James ponoszony nerwami wyciągnął różdżkę, mierząc nią w plecy Snape'a. Uczniowie cofnęli się piszcząc.
- James! Co ty robisz?! - zawołał Kingsley.
Zaalarmowany krzykami uczniów na korytarzu, Severus odwrócił się i widząc Pottera mierzącego do niego różdżką i od razu wyciągną własną. W samą porę rzucił tarczę, by odbić zaklęcie oszałamiające Huncwota, które odbiło się i trafiło w sufit. Eliksiry, które trzymał upadły na ziemię. Na szczęście dzięki zaczarowany, nietłukącym się butelkom się nie rozbiły.
- WSZYSCY Z KORYTARZA! ALE JUŻ! - rozkaz nauczyciela, którzy nie tylko bronił siebie, ale i osłaniał tarczą studentów przed zbłąkanymi klątwami, przez co nie miał czasu na atak, został natychmiast spełniony. Kingsley również wyciągnął różdżkę odbijając klątwy i próbując ogłuszyć Jamesa, ale ten był jak w amoku, atakując i jego.
- Potter, do jasnej cholery, to szkoła! Opanuj się... Protego! - Severus musiał się bronić przed kolejnymi zaklęciami lecący mi w jego stronę.
- James! Uspokój się! - zawołał Kingsley, który zaraz potem jęknął, gdy trafiło go zaklęcie oszałamiające i uderzył plecami w ścianę. Auror z jękiem osunął się nieprzytomny na ziemię. Starsi uczniowie zasłaniając się tarczami, wygonili młodsze lata, samemu również się wycofując, ale mimo wszystko ciekawie wyglądali zza zakrętu. Pojedynki na korytarzach między nauczycielem, a innym dorosłym czarodziejem nie są częstym zdarzeniem. Poza tym ciekawiło ich też, kto wygra. Jak na razie szanse były wyrównane. Ich profesor radził sobie bardzo dobrze.
- Nich ktoś pobiegnie po dyrektora! - postanowił Percy przyjmując prym. - A wy się rozejść..! - szybko uchylił się od zbłąkanej klątwy. To szło w złym kierunku. Ktoś z uczniów już pobiegł po kogoś z personelu, a Percy z starszymi uczniami odganiali studentów od tego korytarza, samemu się nie wtrącając. Nie tylko ze względu na raczej mizerne umiejętności w porównaniu z dwoma czarodziejami, ale też obawą szlabanu, bo bez wątpienia taki by dostali i to od samego Mistrza Eliksirów za wtrącanie się w nie swoje sprawy.
- Poleciał ktoś po kogoś?! - krzyknął Percy, ale jak na złość w pobliżu nie było nikogo z nauczycieli.
Tymczasem dwoje czarodziei za zakrętem, kontynuowało pojedynek. Znaczy Severus się bronił przed Potterem, który dostał ataku szału. Mistrzowi Eliksirów przeszło przez myśl, że dyrektor nie będzie zachwycony pojedynkiem i to nauczyciela, ale nie miał również zamiaru dać się zabić temu cymbałowi, który pewnie oberwie za tę bójkę, bardziej niż on. Oczywiście Severus wiedział, że Potter to idiota, ale myślał, że posiada jakieś użyteczne komórki mózgowe. Jak widać, mylił się.
Kolejne klątwy latały na korytarzu.
- Eksperiallmus!
- Protego! Mimblewimble!
- Orbis!
- Protego Maxima!
- Drętwota Forcenti!
- Praesidium!
- Expulso!
- Protego! Petryficus totalus!
- Flipendo!
- Protego Totalum! Opanuj się, Potter! To szkoła!
- No i co z tego, Snape? Nie zasłaniaj swoim mizernych umiejętności szkołą! Impadimento! - zawołał wściekle Potter.
- Protego! - Severus zasłonił się tarczą. - Incarcelous! - Potter uskoczył na bok. - Ty nie musisz nic ukrywać swojej głupoty, która jest twoją umiejętnością numer jednen, Potter. Rictusempra!
- Protego! Naprawdę, Snape? Na nic więcej cię nie stać? Reducto! - Snape odbił zaklęcie, które trafiło w ścianę, uszkadzając mur. Severus zwęził usta. Chciałby. Kusiło go, by rzucić swojego autorstwa Sectumsemprę, ale wątpił, by Albus był zadowolony z używania czarnomagicznych zaklęć w szkole.
- Everte Statum! - Potter dostał zaklęciem prosto w klatkę piersiową, wyrzucając go w powietrze, przelatując przez niemal całą długość kotytarza. Mężczyzna upadł na ziemię kilkanaście metrów dalej. Z jękiem podniósł się na łokciach. - Jakieś jeszcze jakieś życzenia, Potter?
- Tak. Obyś wylądował w piekle! Perfectum Somnium! - ciemno zielone światło z ciepłą nutą w porównaniu do klątwy zabijającej wyleciało z różdżki Pottera, mknąc z zabójczą prędkością przed siebie. Zaklęcie nie trafiło jednak w Severusa, przelatując obok jego ramienia.
Potem wszystko działo się w sekundach. Złość na twarzy Pottera zastąpił wyraz paniki, na co Severus odwrócił się za siebie i zbladł momentalnie, widząc Cyntię, która akurat w tej chwili wyszła zza zakrętu. Severus nie zdążył nawet dźwignąć różdżki. Widział, jak kobieta trzymała w ręku swoją różdżkę, a jednak jej nie używała, by odbić zaklęcie. Na jej twarzy pojawiła się kredowa bladość, a zielone oczy rozszerzyły się w strachu. Wyglądała na sparaliżowaną. Zanim ktokolwiek zareagował, zaklęcie dosięgło Cyntię wnikając w jej ciało i napełniając swoją mocą. Czarownica upuściła różdżkę która z łoskotem spadła na kamienną posadzkę, a ona sama zaczęła opadać na podłogę, tracąc powoli przytomność. Ostatnie co widziała, to swojego męża biegnącego w jej stronę, a potem już tylko ciemność i chłód.
Severus, który był bledszy niż zwykle, szybko znalazł się przy leżącej na podłodze Cyntii, klękając obok niej. Cały czas trzymał różdżkę w dłoni, jakby Potterowi przyszło do głowy ich zaatakować, chociaż stan drugiego czarodzieja raczej w to wątpił. James wyglądał na zaszokowanego i jednocześnie przerażonego. Nie chciał trafić Cyntii... Lily. Celował w Snape'a... To on miał być celem.
"Co ja zrobiłem..? Co ja zrobiłem..?... " - powtarzał sobie w głowie jak mantrę, powoli wstając z ziemi.
Tymczasem Severus delikatnie dotknął dwoma palcami szyi żony, oglądając ze zmartwieniem jej bladą twarz. Na szczęście nic jej nie było poza efektami zaklęcia, które podejrzewał, że nie długo się zaczną. Nie miał okazji być pod wpływem tej klątwy, ale widział kiedyś jej ofiarę i wiedział z czym zmagała. Zmartwienie zaczęło rodzić wściekłość, która buzowała wraz z krwią w jego żyłach. Jak ten drań śmiał skrzywdzić Lily!
Potter zbladł, widząc wściekłość na twarzy Mistrza Eliksirów. Widział ten wyraz tylko raz, gdy usłyszał, jaką karę dostał Black za prawie doprowadzenie do jego śmierci. Wyglądał wtedy na zdolnego do zabójstwa samego Dumbledore'a za tak łagodne konsekwencje dla Syriusza. Teraz było tak samo. Tyle że tym razem ta zimna furia była skierowana wprost na niego.
Uczniowie, który wyjrzeli zza rogu, słysząc nagłą ciszę, lekko się wystraszyli, widząc leżącą na ziemi uzdrowicielkę i morderczy wyraz twarzy jej męża. Ci co byli już po lekcji Eliksirów nagle byli bardzo szczęśliwi.
- Co z nią..? - Potter odważył się spytać sztywno, ale zaraz tego pożałował, widząc ten zabójczy wzrok.
- Śmiesz się jeszcze pytać, Potter? - wysyczał lodowato Mistrz Eliksirów, plując kwasem. Delikatnie podniósł ciało Cytnii, opierając o siebie, by nie leżała na zimnej podłodze. Odgarnął z jej twarzy platynowe kosmyki włosów, które przysłoniły jej oczy, gdy głowa kobiety opadła na jego ramię.
- Ja nie chciałem... To zaklęcie miało trafić ciebie!
- Nie chcę słuchać tych kiepskich wymówek, tak saml żałosnych jak cała twoja osoba! - warknął zimno mężczyzna, natychmiast celując różdzką w Pottera, gdy ten zrobił krok do przodu. - Nie zbliżaj się albo...
- Albo co? Przeklniesz mnie? - zapytał wyzwyająco Potter, któremu nagle odwaga wróciła.
- Jeśli będę musiał. A wtedy nawet Dumbledore cię nie ocali!
- Odezwał się Mistrz Czarnej Magii! - zadrwił Potter, robiąc kolejny krok, nie zważając, że prowokuje jadowitego węża, gotowego ukąsić w ułamku sekundy.
- Lepiej nie zmuszaj mnie do jej użycia. - syknął Snape, cały czas klęcząc przy Cyntii, gotowy jej bronić za wszelką cenę.
- Nie zrobisz tego! - zaśmiał się sarkastycznie Potter. Snape posłał mu chłodny wyraz cynizmu.
- Żeby się nie przeliczył! Sectum...
- Co się tu dzieje?! - na szczęście nie zdążył ukończyć inkantacji, bo na scenę weszła McGonagall w towarzystwie profesora Filtwicka, których zawiadomiła grupa studentów, twierdząc, że ich nauczyciel mikstur zostanie zamordowany przez aurora. Chociaż jak znali umiejętności Mistrza Eliksirów, to raczej jego adwersarz powinien się obawiać o swoje życie.
- Snape...
- Potter zaatakował mnie, a potem moją żonę. - przerwał mu lodowato Snape, rzucając aurorowi w okularach wściekłe spojrzenie. Minerwa zaniepokojona kucnęła obok, a Filuius poszedł do Kingsley'a, który zaczynał się budzić.
- Co z Cyntią?
- Oberwała zaklęciem tego idioty, ale nic poważnego jej nie jest. - odparł cicho, cały czas trzymając ją w ramionach.
- Zabierz żonę, Severusie.
- A co z Potterem? - wręcz wypluł nazwisko aurora. Miał ochotę samemu go zaszlachtować tu i teraz. Potem uzdrowić i zrobić to samo.
- Albus się tym zajmie. - powiedziała, wstając z ziemi. Starsza czarownica podeszła w kilku krokach do Pottera i zamachnęła się, wymierzając mu siarczystego liścia, aż w głowie mu zadzwoniło. Oszołomiony James zamrugał, trąc bolący policzek. Czy właśnie oberwał w twarz? Po profesor McGonagall się tego nie spodziewał... Uczniowie wyyglądający zza zakrętu zresztą też. Ich rozdziabione w szoku buzie o tym mówiły.
- CO PAN SOBIE DO CHOLERY WYOBRAŻA , PANIE POTTER?! HOGWART TO JEST SZKOŁA! NIE MA PAN PRAWA ATAKOWAĆ BEZ POWODU NASZYCH PRACOWNIKÓW!! TO KARYGODNE! ZNACZĄCO PRZEKROCZYŁ PAN SWOJE KOMPETENCJE I DYREKTOR ORAZ PAŃSKI PRACODAWCA SIĘ O TYM DOWIE... - wydzierała się Zastępca Dyrektora niczym wściekła lwica. To był prawdopodonie najdosadniejsza reprymenda, jaką kiedykowliek słyszał, by Gryfon dostał. Lecz nie wysłuchał jej do końca, bo wstał podnosząc Cyntię z ziemi, której głowa opadała cały czas na jego ramieniu. Zostawił za sobą wrzeszczącą Minerwę i Pottera, który wywiercał mu zazdrosną dziurę w plecach.
⋇⋆✦⋆⋇
Mały słowniczek do rozdziału:
- Eksperiallmus - rozbraja przeciwnika odrzucając go lub jego różdżkę. Zaklęciu towarzyszy szkarłatny błysk oraz świst.
- Protego - na krótko tworzy magiczną barierę (tarczę), która chroni rzucającego czar zarówno przed zaklęciami, jak i przed innymi przedmiotami. Działa na zwykłe uroki, ale nie na Zaklęcia Niewybaczalne. Modyfikacjami tego zaklęcia są Protego Maxima, Protego Totalum oraz Protego Horriblisus.
- Mimblewimble - powoduje dezorientację przeciwnika, używane podczas pojedynków.
- Orbis - pęta przeciwnika świetlistymi promieniami.
- Drętwota - oszałamia i powoduje natychmiastowe drętwienie ciała. Jeśli osoba zostanie trafiona kilkoma oszałamiaczami naraz, może stracić przytomność.
- Forcenti - wzmacnia zaklęcie Drętwota.
- Praesidium - zaklęcie tarczy, wymyślone na potrzeby fanficka. Wzięte z łaciny. Tłumaczenie: tarcza.
- Petryficus totalus - Sprawia, że ciało danej osoby zostaje sparaliżowane, lecz ofiara wciąż widzi, słyszy itp.
- Impadimento - na pewien czas spowalnia ofiarę. Zaklęcie o podobnym działaniu to Immobilus.
- Incarcelous - powoduje pojawienie się pętli krępujących ofiarę.
- Rictusempra - jedno z zaklęć najczęściej używanych na przeciwniku w trakcie walki. Promień uderza ze średnią siłą i zwykle odpycha przeciwnika. Z teoretycznego punktu widzenia zaklęcie to rozśmiesza, niewidzialna siła łaskocze przeciwnika (gdy rzuci się je na siebie, wprawia się w dobry nastrój).
- Reducto - niszczy nawet duże obiekty, mieląc je na proch.
- Everte Statum - wyrzuca w powietrze tego, w kogo było wycelowane.
- Expulso - powoduje odpychanie o działaniu odśrodkowym (gdy trafi pomiędzy grupę osób, wszystkie zostają odrzucone) bazujące na zasadzie działania bomby miotającej, z tym że nie powoduje większych obrażeń. Zaklęciem o podobnym działaniu jest Expelliarmus.
- Flipendo - służy do przewracania przedmiotów (np. kociołków), odkrywania ukrytych obszarów, otwierania drzwi lub odpychania przedmiotów.
- Perfectum Somnium - zaklęcie wymyślone na potrzeby fanficka. Objawia się ciemno zielonym błyskiem, podobnym do zabójczej klątwy, ale ma działanie silnie ogłuszające. Powoduje, że ofiara zapada w kilku godzinny sen, sprawiając przy tym silny ból emocjonalny powołując do życia wszystkie najgorsze wspomnienia. Wzięte z łaciny: Perfectum - idealny, Somnium - sen.
⋇⋆✦⋆⋇
Następny rozdział: "36. Łania"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top