𝑫𝒍𝒂𝒄𝒛𝒆𝒈𝒐 𝒕𝒚?

Życie kompletnie traci sens w obliczu śmierci bliskiej nam osoby. Przekonałem się o tym na własnej skórze. 

Nigdy nie zapomnę dnia, w którym wyznałeś mi swoje uczucia, czułem się wtedy taki wyróżniony, czułem, że mogę wszystko, że będziemy razem już na zawsze, a teraz? Teraz nie czuję już nic. No może poza żalem i winą do samego siebie, że cię wtedy nie powstrzymałem. 

Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego sam postanowiłeś stanąć do walki w mojej obronie wiedząc, że nie wyjdziesz z tego cało?Dlaczego nie pozwoliłeś mi walczyć? Pomóc ci? Może wtedy byś był tu obok mnie, i jak zwykle pytał dlaczego leżę zamiast robić obiad.

Nie potrafię już normalnie żyć. Porzuciłem pracę bohatera, zerwałem wszystkie kontakty, wyjechałem z kraju i zamieszkałem w najbardziej oddalonej okolicy od miasta. Leki mi już dawno przestały pomagać. Lustra w całym moim domu są pobite, a ich odłamki leżą wszędzie. Czy dożyję kolejnego dnia? Tego nawet nie wiem ja sam.

Mam nadzieję, że chociaż tobie się układa. Tam na górze. Bo tam trafiłeś, prawda? Za to, co zrobiłeś dla mnie i dla świata, należy ci się miejsce honorowe bardziej niż komukolwiek innemu. 

Wiem, pewnie nie wierzysz w ani jedno moje słowo, sądzisz że cię przeceniam, że przez te rzeczy, które mi zrobiłeś powinieneś trafić do piekła, ale ja ci już dawno wybaczyłem. 

Twoje ostatnie słowa brzmiały tak: ,, Żyj dla mnie, ja odchodzę, ale moja dusza i serce na zawsze pozostaną z tobą, więc żyj tak długo, jak będziesz mógł". uwierz mi, chciałem wykonać twoją prośbę, ale to mnie pożera od środka. Gdybym tylko umarł ja nie ty, to wszystko byłoby lepiej... 

Ty byś sobie lepiej poradził ze stratą, ja jestem beznadziejnym tchórzem, potrafię jedynie uciekać.

Terapeutka radziła mi pisać do ciebie listy, więc pisałem codziennie opisując co mnie spotkało tego dnia. Po pewnym czasie przestałem i spaliłem je, bo po co pisać skoro i tak nie odczytasz? To tylko marnowanie papieru, poza tym to sprawiało tylko, że czułem się gorzej. 

Ten list jest ostatnim. Chciałem w nim zawrzeć, jak się czuje po twojej śmierci, mimo że nie możesz go przeczytać, czuję się jakbyś zaglądał mi przez ramię. Kocham cię ponad wszystko i naprawdę chciałbym żyć dla ciebie, ale nie potrafię. Przepraszam, że jestem tak beznadziejny, i że twoja śmierć poszła na marne. 

Do zobaczenia w niebie.

Na zawsze twój Izuku

Zielonowłosy chłopak stał właśnie na dachu wieżowca, gwiazdy świeciły swoim najjaśniejszym blaskiem, a wiatr delikatnie rozwiewał jego poczochrane włosy. Nie było już odwrotu, doskonale o tym wiedział. Blizny na jego rękach, choć codziennie zasłonięte bluzą, teraz było widać w całej okazałości. Uśmiechnął się lekko i spojrzał w niebo

- Przepraszam Kacchan... - powiedział cicho, a następnie skoczył rozkładając szeroko ręce. Dwie samotne łzy poleciały mu po policzkach, ale uśmiech pozostał.

Po chwili poczuł ostry ból przeszywający całe jego ciało, a chwilę później opatulił go przyjemny puch. Otworzył szybko oczy i ujrzał przed sobą znajomą sylwetkę. 

- Nie masz za co przepraszać - powiedział blondyn. Po chwili Izuku poczuł jak tamten go mocno przytula. Wreszcie poczuł się lepiej.


xxx

Długo zastanawiałam się czy na pewno chcę to opublikować, ale stwierdzam, że jednak nie mam nic do stracenia. Pamiętajcie, że samobójstwo i samookaleczanie nie jest najlepszym wyjściem, nawet jeśli nie widzicie innego wyjścia to nie róbcie tego! 

Trzymajcie się wszyscy i nie dajcie się temu światu <33

~ZoeVirdis





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top