Rok 3, Rozdział 5
Pov. Harry
Myśląc, że wszyscy już śpią, chwyciłem pelerynę niewidkę i po cichu zszedłem do Pokoju Wspólnego. Niestety, szczęście mi nie dopisywało. Hermiona czytała jakąś książkę, siedząc na kanapie przy kominku. Szybko włożyłem pelerynę, ale było już za późno.
- Wiem, że tu jesteś, Harry. - w głosie dziewczyny było słychać irytację. Wzdychając, ściągnąłem swój kamuflaż.
- To nie tak jak wygląda, Miona.
- A więc, jak to jest? - zapytała Hermiona. - Jak dla mnie, wygląda to tak jakbyś ZNOWU próbował się wymsknąć, po ciszy nocnej.
Westchnąłem poddając się.
- Tak. Dokładnie tak jest. Chcę się po prostu z kimś spotkać.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- O tej godzinie? Z kim chcesz się spotkać? I dlaczego się tak spieszysz?
- Z przyjacielem - odpowiedziałem. - Po prostu nie widuje go zbyt często.
- Więc jest starszy i należy do innego domu? - kiwnąłem głową, bo teorytycznie rzecz ujmując, dziewczyna się nie myli. - Dowiem się, z kim się potajemnie spotykasz, Harry. Tylko poczekaj.
- Wątpie, że dasz radę. - wzruszyłem ramionami i opuściłem pomieszczenie.
Wiedziałem, że Hermiona pójdzie znaleść mapę Huncwotów, by mnie śledzić. Na szczęście wcześniej założyłem pewne środki ostrożności. Kieszeń, w której znajduje się mapa, jest zaklejona specjalnym zaklęciem, które tylko ja mogę ściągnąć.
Mniej więcej w połowie drogi natknąłem się na kłócących, się profesorów. Lupina i Snape'a. Mówili coś o eliksirze i, że go potrzebują. Lekceważąc to, udałem się dalej.
Po około 10 minutach marszu, dotarłem do celu. Rozejrzałem się, czy nikogo nie ma w pobliżu, po czym zdjąłem pelerynę. Przez chwilę wydawało mi się, że dostrzegłem jakiś błysk oraz oko jakiegoś stworzenia, ale chyba mi się przewidziało.
Podszedłem bliżej wejścia do komnaty.
- Otwórz się. - powiedziałem w weżomowie, jak rok temu.
Zjechałem w dół rury i udałem się do głównego pomieszczenia.
- Hej, Harry. - odwróciłem się i zobaczyłem uśmiechniętego Toma. - Dobrze znów cię wiedzieć.
Obiecany rozdział.
~~Neko
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top