🥀~Rozdział 49~🥀
🥀~Miejsce~🥀
Perspektywa Claytona
Chyba nigdy tak się nie denerwowałem, jak dzisiaj, co chwila przeglądałem się w lustrze czy aby na pewno dobrze wyglądam. Dzisiaj miałem ogłosić trasę koncertową oraz zrobić kolejny krok w relacji z Alison, nie spokojnie nie chodziło mi tutaj o ślub, to jeszcze nie ten moment. Chciałem jej coś podarować ode mnie, ale nic mi dzisiaj nie szło.
— Niby jesteś bogaty i możesz zrobisz wszystko, to dla czego po prostu nie kupisz nowego domu? — zapytał Ernest, a ja prychnąłem. Sprawdzał mnie dziad jeden. Mogłem go jednak nie zabierać do siebie.
— Wiem bardzo dobrze, że się bardziej ucieszy z tego. Tutaj ma wspomnienia, może nie za dobre zawsze, ale część dobrych. Nawet mógłbym wybudować kolejne piętra, żeby była szczęśliwa. A teraz nie marudź tylko pomóż mi to przykręcić. Jesteś pewien, że ona tego będzie potrzebować? — zapytałem gdy wspólnie zaczęliśmy skręcać toaletkę.
— Od kiedy zaczęła się bardziej malować myślę, że tak. Nie miała takiego kącika, plus zaraz ci przywiozę rzeczy do jej pieska.
— Dziękuję, wiem, że pewnie nie chcesz mnie znać, po tym jak ją skrzywdziłem, ale naprawdę ją kocham. Jest dla mnie wszystkim. Może nie zawsze to pokazuje, ale zmienię się.
— Tak naprawdę, to nie prawda, że aż tak cie nie znoszę. Chcę tylko dla niej jak najlepiej. Nie chcę, żeby płakała, ciężko mi zrozumieć, że już dorosła, pamiętam, jak była malutką dziewczynką z kucykami, a teraz...
— A teraz już urosła i ma chłopaka, rozumiem cie. Jakbym bym na twoim miejscu, to bym nie dopuściłbym nikogo do niej.
— Poczekaj jak ty będziesz mieć dzieci, już widzę jak będziesz odgarniać każdego adoratora od swojej córki — zaśmiał się, a ja już sobie to wyobraziłem.
Ciekawe czy by była bardziej podobna do mnie czy do Alison. Gdyby miałbym syna, to na pewno bym go wyćwiczył. Nie pozwoliłbym, żeby bym miękką kluchą. Nawet jeśli mojej kobiecie by się to nie podobało.
Kiedy w końcu udało nam się skręcić wszystko zamknąłem drzwi od nowego miejsca dla Alison w naszym domu. Chciałbym, żeby czuła tutaj też swoją przynależność.
— Mam się bać? Masz taką poważną minę — wyszeptała, gdy wróciła do domu po dubbingu.
— Proszę — zachęciłem ją, gdy stanęła przed drzwiami.
Kiedy widziałem jej zachwyt, gdy weszła do pokoju, cieszyłem się naprawdę. Zrobiłem jej to pomieszczenie, żeby też mogła odpocząć w swoim królestwie. Miała tutaj garderobę, toaletkę oraz inne duperele dla dziewczyn.
— Dziękuję, ale z tą częścią. Gdzie można śpiewać, to nie wiem czy to dobry pomysł — wyznała, a ja się zaśmiałem i pokręciłem głową.
Najważniejsze mieć taką osobę, która doceni każde staranie...
***************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top