🥀~Rozdział 4~🥀
🥀~Smok~🥀
Perspektywa Feri
Czasami naprawdę się zastanawiam, czy aby na pewno jestem w odpowiednich czasach. Nie rozumiem nie których zwyczajów. Nie rozumiem, dlaczego nikt nie chce wprowadzić czegoś nowego, tylko jak zwykle po staremu.
—A teraz dziewczynki, pokaże wam jak najlepiej suszyć pranie, żeby szybko wyschło — zaczęła nasza nauczycielka, a ja wywróciłam oczami.
Nie rozumiałam, co w tym wszystkim jest trudnego, dlatego wstałam i ruszyłam przed siebie. Nie chciałam znów być kłopotem dla swojego brata.
— Feri, proszę wracać, młoda damo! — zawołała kobieta, a ja się zatrzymałam i już chciałam coś powiedzieć, ale wtrąciła się jednak dziewczyna.
— Niech lepiej idzie, po co ona nam. To zwykłe dziwadło...
Nie przywiązywałam się nigdy do tych słów, ponieważ nie była kimś dla mnie ważnym, ale przypomniała mi się rozmawia z bratem, dlatego już nie wytrzymałam i po prostu zaczęłam biec w stronę lasu.
Przynajmniej tam mogłam być sobą, uwielbiałam być wolna, nie musiałam się chociaż tutaj zastanawiać nad tym, czy kogoś nie zawiodę... Fajnie należeć do jakiś grup, mieć wokół siebie bliskie osoby, ale nikt sobie nie zdaje sprawy z tego, że bardzo często nakładamy maski, nigdy nie jesteśmy prawdziwi przy innych. Ja sądzę, że my sami, nie wiemy kim jesteśmy i jacy jesteśmy.
Zatrzymałam się w moim miejscu i spojrzałam na cztery kamienie, sama nie wiedziałam, dlaczego ale mnie przyciągały, jakby natura próbowała mi coś powiedzieć... Może to głupie i nie prawdziwe, jednak nie mogłam już nic na to poradzić..
Zamknęłam oczy i zaczęłam się wsłuchiwać w otaczające dźwięki, kiedy jeden zmysł jest wyłączony, aktywują się inne, dzięki temu inaczej postrzegamy, nie które rzeczy.
Uwielbiałam słuchać śpiewu ptaków, wiatru i szumu rzeki, jednak najgorszym dźwiękiem był odgłos wielki skrzydeł...
Otworzyłam szeroko oczy, gdy dostrzegłam smoka, który leciał w moją stronę. Mój brata wiele razy opowiadał, że te stworzenia są niezwykle i przyniosą szczęście, ale ja nie umiałam w to wszystko uwierzyć. Przerażały mnie ich wielkości oraz ogień, który potrafił od tak zabić i podpalić wszystko.
Jak najszybciej schowałam się za jednym z kamieni i obserwowałam stworzenie, które wylądowało i zaczęło się rozglądać. Nie umiałam tak rozpoznawać gatunków jak Śledzik, ale czułam, że to była Nocna furia, jednak nie była cała czarna, miała białe plamki gdzie nie gdzie. Może nie było to tak na pierwszy rzut oka przerażające stworzenie, jednak gdy zobaczyłam jak otwiera paszcze i będzie chciało zionąć ogniem, ruszyłam biegiem z powrotem do domku...
Czułam, że smok dostrzegłem ruch i już zaczął kroczyć za mną. Nie a widziałam tego strasznego uczucia, uciekania przed kimś.
Jednak nie miałam pojęcia, że to nie było ostatnie nasze spotkanie z tym smokiem...
************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top