🥀~Rozdział 29~🥀
🥀~Kamień wiatru~🥀
Perspektywa Feri
Zaskakujące było to, że żyliśmy tyle kat i nie mieliśmy pojęcia, że były krainę, które zamieszkali wały smoki, a co dopiero jeźdźcy. Myślałam, że mój brat znalazł wszystkie światy i poumieszczał na mapie, jednak gdy się tak przyglądałam, bul wszędzie ale nie tutaj.
Nie miałam pojęcia dlaczego, przecież gdy latał na Szczerbatku, powinienem zauważyć je, jednak może nie zważał na nie uwagi, ponieważ były zarośnięte. Przełknęłam ślinę, widząc, że powinniśmy teraz dostrzec do krainy powietrza.
To tutaj wszystkie smoki zaczynały się uczyć latać od najmłodszych lat. Były najlepsze dzięki niej. Turbiny wiatrowe wykształcały ich skrzydła do różnych umiejętności takich jak: uniki, szybowanie, latanie podczas burzy.
Było również tutaj jak widziałam w księdze miejsce specjalne dla jeźdźców smoków, którzy dzięki nim scalali się jak smok, ćwiczyli zaufanie do siebie oraz szybkie podejmowanie decyzji.
Ważną zasadą było to, gdy ktoś był w powietrzu trzeba było wyłączyć myślenie, ponieważ przez to mogło się zginąć w razie wojny. Nie było czasu, na to, żeby zastanowić się czy skręcić w prawo czy w lewo, wiry były tak silne, że mogły porwać. Przełknęłam ślinę na to wszystko.
Tak jak tutaj było napisane, próbowałam nie myśleć na d tym wszystkim, przed nami właśnie takie wiry zaczynały się pojawiać. Dostrzegłam, że Płomieniowi łatwo szło i wykorzystał szybowanie, a później nurkowanie, żeby się przez nie przebić, jednak po nie było trudniej.
Pochyliłam się do przodu, żeby zmniejszyć opór powietrza, ale to mało dało, musieliśmy jak najszybciej stąd wylecieć, jeśli nam się nie uda spadniemy.
Już miałam się poddać, jednak postanowiłam zrobić jedną rzecz, kazałam smokowi, żeby leciał do środka wiru, tutaj było najciszej i mógł odzyskać straconą energię. Zaczynałam spoglądać jak turbina się kieruje i w końcu zrozumiałam.
Nie mogliśmy lecieć prosto, żeby z im włączyć, trzeba było się po prostu poddać i lecieć tak jak wiatr chciał. Kiedy Płomień to zrobił, od razu zaczynaliśmy lecieć do przodu. Uśmiechnęłam się, że się udało. Gdy już przeszliśmy przez wszystkie wiry, dostrzegłam skalę, gdzie był kolejny kamień... Kamień wiatru.
Wylądowaliśmy, a ja przymknęłam oczy i dotknęłam go. Bałam się, że znów poczuje ten ból, Krzyki, strach i przerażenie, jednak tak się nie stało. Wypełniło mnie lekkość, że czułam, że mogę się unosić.
Widziałam wszystkie początki latania smoków, jeźdźców z nimi i się uśmiechnęłam. To były naprawdę magiczne chwilę, czułam ich radość i nadzieję, jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy...
Znów były te same obrazy, jednak tutaj nie było nic poza nasionami, które zaczynały niszczyć tą ziemię, jednak wiry przetrwały... Kiedy wszystko się skończyło, otworzyłam oczy i spojrzałam na Płomienia...
To co zobaczyłam... Było kolejna próbą, jednak nie byłam pewna czy mam tyle odwagi, żeby ją przejść...
***********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top