🥀~Rozdział 19~🥀

🥀~Podróż~🥀

Perspektywa Feri

Kiedy było już ciemno, zaczęłam wracać do domu. Postanowiłam posłuchać głosu i sama się zająć podróżą. Widziałam, że światło było zapalone, pewnie rodzice jeszcze nie spali. Przełknęłam ślinę, po czym zakradłam się i udało mi się wejść po drabinie.

Nasz domek nie był duży, na szczęście ocalały nie które budowle. Wskoczyła przez okno i jak najciszej jak tylko mogłam zaczęłam pakować potrzebne rzeczy, spakowałam do torby księgę, mapę, chwyciłam również za jabłko. Musiałam jakoś przedostać się jeszcze do kuchni po jakieś picie i jedzenie.

Za nim jeszcze wyszłam postanowiłam zostawić karteczkę dla rodziny, żeby mnie nie szukali. O ile będą chcieli to robić. Zostawiłam ją na łóżku, po czym zaczęłam nasłuchiwać. Światło w kuchni przestało się pali, jednak musiałam być czujna.

Zeszłam po schodkach, po czym złapałam za flakonik z wodą oraz kilka owoców. Miałam nadzieję, że to wystarczy, jeśli nie to może przyroda pomoże...

Gdy byłam już gotowa jak najciszej otworzyłam drzwi, po czym wyszłam z domu. Zaczęłam iść przez wioskę co chwila się rozglądając czy nikt mnie nie widzi. Może to być śmieszne, bo przecież jest noc, jednak przezorny zawsze ubezpieczony.

Musiałam przeczekać, kiedy wstanie słońce wyruszę. Zatrzymałam się przy jednym z drzew. Znalazłam kilka patyków, po czym rozpaliłam ognisko. Było dzięki temu bezpiecznie, że rządne zwierzę nie zaatakuje. Przymknęłam oczy. Jednak długo nie pospałam, ponieważ usłyszałam szelest liści. Otworzyłam szeroko oczy i zaczęłam się rozglądać, kiedy dostrzegłam poruszający się kształt. Wstałam i złapałam za leżącą gałąź. Zaczęłam wymachiwać nią na oślep, jednak kiedy dostrzegłam znajomą mordkę, odetchnęłam z ulgą.

— Wystraszyłeś mnie — wyznałam i spojrzałam na smoka, który do mnie podszedł. Pogłaskałam go po głowie i lekko się uśmiechnęłam. — Nie będą ciebie szukać?

Smok pokręcił głową, a ja kiwnęła głową. Dzięki księżycowi mogłam dostrzec jego mimikę.
Usiadłam znów przy drzewie i spojrzałam na stworzenie, które zaczęło u sadzać się przy mnie. Dzięki temu było mi ciepłej.

— Dziękuję, że przyszedłeś — wyszeptałam. — Czyli oboje jesteśmy inni, odstajemy od swoich plemion — westchnęłam, po czym spojrzałam w niebo.

Dostrzegłam spadająca gwiazdę i zamknęłam oczy w celu pomyślenia życzenia. Nie którzy nie wierzą w magię, uważają to za zwykłe wybryki natury, jednak gdyby każdy  tak sądził świąt byłby czarno - biały.

Położyłam odruchowo głowę przy ciele smoka, było mi naprawdę wygodnie, stworzenie nie wyglądało, żeby mu przeszkadzało, cieszyłam się z tego powodu. Nie chciałam, żeby było mu nie wygodnie.

Nawet nie miałam pojęcia kiedy usnęłam, od tego momentu rozpoczęła się podróż i rozpoczęcie gonitwy z czasem...

***********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top