🥀~Rozdział 12~🥀
🥀~Głos~🥀
Perspektywa Feri
Przełknęłam ślinę, kiedy stworzenie powoli wciągało mnie na ziemi. Nie spodziewałam się, że mnie ocali.
~Dlaczego nie uciekłaś, kiedy ziemia zaczęła się osuwać~
Zamrugałam kilka razy i zaczęłam się rozglądać, gdy już byłam bezpieczna. Nikogo nie dostrzegłam, a przecież słyszałam głos. Coraz mnie zaczynało mi się to podobać.
Spojrzałam na niebo, z którego spadła pierwsza kropla deszczu. Westchnęłam, po czym wróciłam spojrzeniem do stworzenia.
— Nie wiem czy możesz iść że mną do wioski, ale mój brat pewnie się ucieszy. Kocha smoki —powiedziałam, a smok kiwnął głową.
Naprawdę zaczynało mnie to zaskakiwać, nie miałam pojęcia, że one umieją naszą mowę. Razem udaliśmy się drogą do wioski. Kiedy byliśmy już blisko dostrzegłam spory tłum w centrum. Czułam, że nie może być to nic dobrego.
— Poczekaj tutaj — wyszeptałam do stworzenia, po czym pobiegłam do wikingów.
— Jak widzieliście zaczyna coś niedobrego się dziać. Nie roznośmy fałszywej paniki, na pewno uda się to w jakiś sposób wytłumaczyć — przemawiał wódz, a ja nie wiedziałam na początku o co chodzi.
Dopiero kiedy zaczęłam się rozglądać po otoczeniu dostrzegłam, że jedna chata się zawaliła i było rozwidlenie ziemię. Nie powiem, trochę mnie to przeraziło. Nigdy czegoś takiego nie było, przynajmniej nie pamiętałam z historii.
— Idźcie teraz do domów i zobaczcie czy nie ma więcej zniszczeń, jeśli czegoś się dowiem, od razu wam przekażę — po tych słowach każdy zaczął odchodzić.
Dostrzegłam swoich rodziców, którzy oceniali szkody, miałam już do nich podejść, jednak sama nie wiedziałam czy to dobry pomysł. Może również mieli mi za złe za ten otwarty ogień, przez który mogła spalić się szkoła...
~Tata mi mówił, że wioska wygląda na wielką, a w rzeczywistości wydaje się malutka. Pewnie rodzeństwo mi nie uwierzy~
Zmarszczyłam brwi, znów ten sam głos, jednak nie widziałam nikogo kto mógł być blisko mnie i to mówić. Spojrzałam w stronę, gdzie zostawiłam smoka, ale on nadal tam był i rozglądał się wokół.
Coś było tutaj nie tak. Wszystko zaczynało się zmieniać. To na pewno nie mógł być przypadek. Zjawiska pogodowe, smoki, które odeszły a teraz już się pojawiają, historie... Musiało być to powiązane ze sobą, inne opcji nie było. Jednak czy to chodziło o przodków?
Nie chciało mi się to za bardzo wierzyć, ale musiałam to wszystko na chwilę zostawić, ponieważ niestety się rozpadało, spojrzałam ostatni raz w stronę smoka, ale jego już nie było. Skrzywiłam się lekko, po czym pobiegłam do domu.
Nie miałam pojęcia, że głos będzie dobry i wiele razy mnie ocali, najgorsze, że za niedługo musiałam wyruszyć w wyprawę od której będzie wszystko zależeć... Ale czy będę w stanie uratować wszystkich i nie zawiodę...?
**************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top