𝟬𝟯𝟱. potrzebował mnie, ale mnie tam nie było

( don't let me down ── the
chainsmokers, daya )

❛ ooh, i think i'm losing
my mind now ❜

• • ⤹⋆⸙͎۪۫。˚ • •

     Melanie musiała wziąć kilka oddechów, by je unormować. Treść listu kazała jej sądzić, że tym razem nie była to groźba, które jedynie miała ją nastraszyć.

     Po ataku na Jessy nie mogła temu ufać i nie zamierzała. Bezpieczeństwo jej przyjaciół było dla niej na pierwszym miejscu, dlatego też jeszcze bardziej zaczęła popierać pomysł wyjechania z Duskwood w bardziej bezpieczniejsze miejsce.

     Nadal zajmowałaby się sprawą Duskwood, ale nie w samym Duskwood. Przechodząc przez różne ulice, przed jej oczami pokazywały się wydarzenia, które dopadły ją i jej przyjaciół. To było już za wiele i sama wiedziała to.

     Czuła, że jej psychika powoli domagała się o przerwę, a wtedy . . . a wtedy nie wiedziała ile mogłaby jeszcze wytrwać.

     Z wielu rzeczy, to Duskwood najbardziej zrujnowało jej życie. Coraz bardziej zaczęła zauważać, jak bardzo była uzależniona sprawą Hannah, przez co nie miała czasu na nic innego. Nie miała kontaktu ze swoim bratem, któremu obiecała, że będzie się z nim kontaktować. Zaniedbała swoje zdrowie, codziennie po kilka razy żyjąc kofeiną oraz różnymi energetykami. Wyglądało na to, że nic gorszego nie mogło się wydarzyć, ale ona w to nie wierzyła.

     W końcu to był porywacz i Duskwood.

LILLY: Mae?

LILLY: Jestem teraz przy skrzynce
pocztowej Hannah

LILLY: ( plik multimedialny )

LILLY: Kurde

MELANIE jest teraz ONLINE

     Jak się okazało, zdjęcie, które przesłała Lilly było kompletnie nieczytelne, przez co Mel nie potrafiła zrozumieć, o co mogło z nim chodzić oprócz zauważenia podpisu Hannah.

MELANIE: chyba masz
słabą baterię

LILLY: Och, właśnie zauważyłam

LILLY: Wytłumaczę ci to

LILLY: To jedna z tych aplikacji
z więzienia

LILLY: Wypełniasz to, gdy chcesz
odwiedzić osadzonego

MELANIE: i właśnie
to było w skrzynce Hannah?

LILLY: Tak, dokładnie

LILLY: Zeskanuję dla ciebie pismo,
gdy będę w domu

MELANIE: oki, dziękuję

MELANIE: a tak przy okazji,
to czytałaś że Jessy chce
opuścić Duskwood?

LILLY: Nie?

MELANIE: została oznaczona
i boi się o swoje oraz nasze życie

LILLY: Och, to niedobrze

LILLY: Właściwie zastanawiałam
się, czy wszyscy nie powinniśmy
zamieszkać tymczasowo w motelu

MELANIE: hmm, to też
jest dobry pomysł

LILLY: Będziemy musieli
uzgodnić to z innymi

LILLY: Napiszę do ciebie,
jak będę w domu

LILLY jest teraz OFFLINE

     Westchnięcie wydobyło się z ust dziewczyny. Z jednej strony mogliby zamieszkać w hotelu, ale z drugiej strony on również był w Duskwood, przez co porywacz mógłby dość szybko ich odnaleźć.

     Melanie po prostu chciała, żeby jej poczucie bezpieczeństwa powróciło.

     Odwracanie się za siebie na ulicy coraz bardziej zaczęło robić się nieskończonym cyklem, który powtarzał się w kółko, ponieważ już nie czuła się bezpiecznie na ulicach Duskwood. Wszystkie pozytywne uczucia, które odczuwała kiedyś zniknęły w którymś momencie jej życia, którego nawet nie wyłapała.

ɴᴏᴡᴀ ᴡɪᴀᴅᴏᴍᴏśᴄ́ !!

𝐒𝐓𝐀𝐍 𝐌𝐀𝐄 𝐇𝐎𝐋𝐌𝐄𝐒
ᴍᴇʟᴀɴɪᴇ, ᴄʟᴇᴏ, ᴛʜᴏᴍᴀs, ʀɪᴄʜʏ

CLEO: Thomas, Richy?

MELANIE: Melanie też?

CLEO: Tak, Melanie najlepiej też 🙂

♡ ➥ RICHY jest teraz ONLINE

RICHY: Hej ho

CLEO: Słyszałeś o znaku Jessy
i jej planach opuszczenia Duskwood?

RICHY: Wow

RICHY: Właśnie pomyślałem,
że mój dzień nie może być gorszy

MELANIE: a jednak ://

♡ ➥ THOMAS jest teraz ONLINE

CLEO: Niestety mogę sobie
wyobrazić, że sama sobie
zrobiła ten znak

MELANIE: już podejrzewała,
że nikt jej nie uwierzy

CLEO: Tak ci opowiedziała?

MELANIE: mhm, przed
wysłaniem tego zdjęcia

CLEO: To nie zmienia mojego
nastawienia

CLEO: Richy został oznaczony
dawno temu i nic mu się nie
stało

RICHY: Odpukać 😶😅

CLEO: Jessy została zaatakowana
bez oznaczenia i nagle też je ma

CLEO: Dla Jessy nigdy nie było
wątpliwości, że jej brat mógł
zrobić coś złego

CLEO: I było dla niej bardzo
ważna, byśmy również uważali
Phila za niewinnego

MELANIE: dla mnie
to zrozumiałe

MELANIE: również nie
chciałabym, by ktoś z moich
przyjaciół podejrzewał Phila

THOMAS: To oznaczenie
jest już mocnym dowodem
na niewinność Phila

RICHY: Nie, Jessy nie jest taka

RICHY: Nigdy

MELANIE: zgadzam
się z Richym

RICHY: Poza tym myślę,
że oddalenie się od naszego
horroru byłoby naprawdę
dobre

CLEO: I zostawienie Hannah?

THOMAS: Nie

THOMAS: Nie opuszczę Duskwood

MELANIE: ludzie,
przecież nadal będę
kontynuowała śledztwo

MELANIE: po prostu
nie na miejscu

THOMAS: Właśnie w tym
problem, Melanie

THOMAS: Dan i Lilly powiedzieli
już coś na ten temat?

MELANIE: Dan uważał,
że jest to naprawdę dobry pomysł

RICHY: Wiem, co robimy 😁

RICHY: Kiedy po raz pierwszy
zamierzałem opuścić Duskwood, od
razu pomyślałem o samotnej, ukrytej
wyspie daleko stąd

RICHY: Ale to nie musi być aż tak
drastyczne

RICHY: Znam właścicieli domu
w lesie, jakieś czterdzieści pięć
minut od Duskwood

RICHY: Jest wystarczająco duży
dla nas wszystkich, całkowicie
odizolowany, a ponieważ nikt
oprócz nas nie wie, gdzie to jest,
jest odporny na ataki

RICHY: Jest również bardzo przytulny 😁

RICHY: A ponieważ jest tak blisko,
zawsze możemy wrócić jeśli coś się
stanie lub poczujemy chęć zbadania
sprawy

THOMAS: I można ten dom
po prostu wynająć?

RICHY: Tak

RICHY: Świetny kompromis? 😁

MELANIE: świetny
kompromis :)

RICHY: I ty, Melanie, jedziesz
z nami

MELANIE: jadę

CLEO: Może dom jest już
wynajęty?

RICHY: Mogę powiedzieć, że
dla nas to sprawa życia i śmierci 😅

RICHY: Mimo że

RICHY: Wtedy mogą podnieść
cenę 😒

MELANIE: 🤦‍♀️

RICHY: No więc

RICHY: Robimy tak?

CLEO: Tak, ok

THOMAS: Tak

MELANIE: oczywiście, że tak

RICHY: To później wyślę
ci adres, Melanie 😁

RICHY: Zadzwonię do
właściciela domu i ktoś
wyjaśni to z resztą grupy

RICHY: A potem spotykamy
się w naszym nowym, tajnym
domu 🙂

MELANIE: ale zanim to
nastąpi, potrzebuję waszej pomocy

MELANIE: Hannah miała tą
bransoletkę z lombardu i chcę
się dowiedzieć, kto ją tam zostawił

MELANIE: Thomas,
skoro masz bransoletkę?

THOMAS: Jasne

CLEO: Pójdę z tobą

CLEO: Moi rodzice są przyjaciółmi
pana Oakley'a, więc może będę
mogła coś zrobić

CLEO: W takim razie zadzwonię
do Jessy, Dana i Lilly w sprawie domu,
a potem przyjdę do ciebie

CLEO: Ach, i Melanie, skoro jesteś
sama to możemy razem jechać do
domu 🙂

MELANIE: chętnie,
dziękuję, Cleo

CLEO: Nie ma sprawy, później
damy ci znać

RICHY: Adios 🏕️🚐🧀🦉🩳

MELANIE: Adios 😁

RICHY jest teraz OFFLINE
➥ THOMAS jest teraz OFFLINE
CLEO jest teraz OFFLINE
MELANIE jest teraz OFFLINE

     Melanie odłożyła telefon, po czym włożyła go do kieszeni swoich spodni, a następnie zaczęła schodzić po schodach na dolne piętro domu. Dostała się do salonu, w którym zostawiła swój laptop. Myśl o pakowaniu się ani trochę się jej nie podobała, lecz wiedziała że nie zabierze ze sobą wszystkiego, tylko swój sprzęt i potrzebne rzeczy. Sama znała pozytywy tej sytuacji ── w końcu będą bezpieczni.

     Albo tak się jej wydawało.

𓆩✩𓆪

     Wzrok brunetki spoczął na czapce Rogers Garage, którą otrzymała od Richy'ego. Nadal rozmyślała nad powodem, dla którego mężczyzna odwołał jej przyjście do pracy i chociaż chciała usprawiedliwić to kłótnią jego oraz Jessy, coś z tyłu głowy nie dawało jej spokoju, a wręcz kazało jej zacząć się o niego martwić.

     Pokręciła głową, uznając że nie ma się o co bać, ponieważ niedługo mieli wyjechać z tego przeklętego miasteczka, a przecież list człowieka bez twarzy nie mógł mieć jakiegoś ukrytego znaczenia, prawda?

     Jej telefon zawibrował, zmuszając ją do zaprzestania swojej przerwy, a gdy tylko chwyciła po niego, by sprawdzić, o co chodziło, ujrzała kontakt Dana.

𝐃𝐀𝐍
ᴏ ɴ ʟ ɪ ɴ ᴇ

DAN: Hej

MELANIE jest teraz ONLINE

MELANIE: hej, Dan :)

MELANIE: co tam?

DAN: Kiepsko

DAN: Ale przynajmniej ktoś pyta 👍

DAN: Ponieważ nasz klub jest
teraz na wakacjach

DAN: Pomyślałem, że osobiście
porozmawiam z liderką

DAN: Chcę pomóc

MELANIE: . . .

MELANIE: zabrali ci telewizor?

DAN: Nie

DAN: Jest zepsuty

MELANIE: można było
się domyślić 😜

DAN: Daj spokój

DAN: Może wniosę powiew
świeżego powietrza do Waszego
zakurzonego miejsca?

MELANIE: jeśli chodzi
o mnie, to w porządku

MELANIE: jest film,
o którym możemy porozmawić

MELANIE: ( wysłano plik wideo )

MELANIE: umiesz
to zrozumieć?

DAN: Skąd to masz?

MELANIE: od Hannah

DAN: Jest jakiś kontekst?

MELANIE: nie, na razie
żadnego nie znalazłam

DAN: Więc dla mnie wygląda
to na kamerę monitorującą,
zainstalowaną na stałe

DAN: Kamera włącza się,
gdy coś poruszy się w polu
widzenia

MELANIE: zgadza się

DAN: Nagranie było
zdecydowanie w nocy

DAN: Widać światło

MELANIE: w ciemnej sypialni

DAN: Tak, racja, po prawej
jest łóżko

DAN: Czekaj, muszę znowu
na to spojrzeć

DAN: Myślę, że to drzwi
na patio

DAN: Prawda?

MELANIE: nie
jestem pewna, ale
też tak myślę

DAN: Wydaje mi się, że
jeśli ktoś lub coś przejdzie
przez patio, zostanie
nagrany

MELANIE: ciekawe

MELANIE: słyszałeś te pukanie
do drzwi pod koniec filmu?

MELANIE: nie sądzę, by było
ono przypadkowe

DAN: Więc w tym też
się zgadzamy

DAN: Między innymi
pracuję jako ochrona

DAN: Między innymi
raz w roku na dużych
targach w Colville

DAN: Dbam o stoiska
i takie tam

DAN: Też w nocy

DAN: Takie kamery zawsze
są przy wejściach zewnętrznych
i wewnętrznych na terenie
obiektu

DAN: Ale nigdy nie widziałem
tego tak w prywatnej sypialni

DAN: W co, do cholery, wpakowała
się Hannah?

MELANIE: tego nie
wiem, ale na pewno nic
dobrego

MELANIE: dziękuję, Dan

DAN: Też dziękuję

DAN: Do zobaczenia

DAN jest teraz OFFLINE

     Po raz kolejny odtworzyła wideo, o którym rozmawiała z Danem, chcąc przemyśleć to, co udało im się rozgryźć. Kamera widocznie coś wykryła, przez co włączył się flash, a na ekranie pojawił się napis "wykryte ruchy". Chwilę później przy drzwiach domu kobiety rozlega się głośne, agresywne pukanie, co jeszcze bardziej sugerowało jej, że był to ich porywacz.

     LILLY: Zeskanowałam już list i wgrałam go. Tu jest do niego link

     Widząc tą wiadomość, Melanie odruchowo kliknęła w nią, a następnie od razu kliknęła w link, który przesłała Lilly. Po przeczytaniu dalej treści, na jej twarz wkradło się lekkie zdezorientowanie, gdy tylko przeczytała nazwisko osadzonego. Ted Madruga. To brzmiało jej . . . niczym.

     Kim, do cholery, był Ted Madruga?

𝐋𝐈𝐋𝐋𝐘
ᴏ ɴ ʟ ɪ ɴ ᴇ

LILLY: Niestety nie mogę
nic powiedzieć na temat
tego listu

LILLY: Nie znam żadnego
Teda Madrugi

LILLY: Hannah również
nigdy mi o nim nie mówiła

MELANIE: może Jake
znajdzie o nim jakieś informacje

LILLY: Na pewno

LILLY: Możesz przekazać mu link

LILLY: Muszę teraz spakować
swoje rzeczy

MELANIE: też
niedługo będę musiała się
tym zająć

LILLY: Cleo wcześniej do
mnie dzwoniła, mamy być
w tym domu przed zachodem
słońca

MELANIE: dzięki
za informację

MELANIE: za chwilę
też się tym zajmę

LILLY: Do zobaczenia później
i szerokiej drogi

MELANIE: nawzajem

LILLY jest teraz OFFLINE

     Mel wpakowała do swojej walizki ostatnią parę spodni, po czym zapięła ją i westchnęła, będąc z siebie dumna, że w połowie nie zrezygnowała z pomysłu pakowania się. Z trudnością pomieściła swoje ubrania w jednej wielkiej walizce, natomiast do drugiej, o wiele mniejszej poukładała rzeczy takie, jak kosmetyki, laptop, ładowarka, latarka, ręczniki, apteczka, dwie pary butów szczotka do włosów oraz szczoteczka do zębów.

     Rzuciła się plecami na swoje łóżko, po czym w dłonie chwyciła swój telefon, który jeszcze wcześniej leżał obok niej. Nie zdziwiło ją zauważenie wiadomości od Richy'ego na czacie grupowym.

RICHY: Ostateczna lista co-ja-bym-całkowicie-zapomniał
── szczoteczka do zębów
── ręczniki
── ubrania na zmienną pogodę ( tak, także
ciepła kurtka )
── zapalniczka
── ładowarka
── telefon
── latarka i/lub świece ( czasami
są tam problemy z prądem )
── plastry
PS: Kto właściwie zajmuje się
jedzeniem?

     Przełączyła na czat prywatny z mężczyzną, chcąc napisać krótką odpowiedź, która ciskała się na jej usta.

𝐑𝐈𝐂𝐇𝐘
ᴏ ɴ ʟ ɪ ɴ ᴇ

MELANIE: nie zapomnij
swojego zeszytu harcerskiego

RICHY: Brzmisz, jak Dan 😒

MELANIE: przepraszam 😁

RICHY: Przeprosiny przyjęte,
Minnie 😄

MELANIE: czujesz ulgę? :)

RICHY: Tak 😁

RICHY: W końcu wydaje się,
że jest to krok we właściwym
kierunki

RICHY: Śledztwo najwyraźniej
toczy się pełną parą

RICHY: Jesteśmy całkowicie
poza linią ognia

RICHY: Odtąd może być
tylko lepiej 🙂

MELANIE: mam taką
nadzieję. nie dałabym rady,
gdyby coś jeszcze się
przydarzyło

RICHY: Będzie dobrze, Minnie

RICHY: W każdym razie mam
nadzieję, że wreszcie będę mógł
spać spokojnie w tym domu 😫😄

RICHY: Ostatnio nie wychodziło
mi to zbyt dobrze 😅

MELANIE: zrozumiałe

MELANIE: Jessy się
z tobą skontaktowała?

MELANIE: nie chcę,
żebyście się kłócili ://

RICHY: Będzie dobrze, nie
martw się o to 😅

MELANIE: Richy, możesz
ze mną porozmawiać

RICHY: Odeszła z pracy

MELANIE: przykro mi 😔

RICHY: Nie, nie ma potrzeby

RICHY: Jestem pewien, że wcale
tak nie myślała

RICHY: Kiedy wszyscy znów
będziemy mieć normalne
życie, wszystko się wyjaśni 🙂

RICHY: Wiesz

RICHY: Mam przeczucie, że
to wszystko niedługo minie

MELANIE: mam
nadzieję. coraz częściej
przyłapuję się na nie
myśleniu o niczym
innym niż ten sprawie

RICHY: Będzie dobrze

RICHY: Nawiasem mówiąc,
samochód Dana jest już gotowy

MELANIE: i co
z tego wynikło?

RICHY: To była całkowicie
jego wina

RICHY: 74/5000
A raczej: to była wina pana
Jacka Danielsa 🙄
A raczej: to była wina pana
Jacka Danielsa

MELANIE: :))

RICHY: 😁

MELANIE: to dobry rezultat

MELANIE: w przeciwnym razie
trudno byłoby ocenić naszego
sprawcę

MELANIE: jak zareagował?

RICHY: Hmm

RICHY: Szczerze mówiąc, całkiem
nieoczekiwanie

MELANIE: ciesz się 🤷‍♀️

RICHY: Ja też nie chce narzekać,
nie o to mi chodziło 😅

MELANIE: naprawdę
przyjrzałeś się samochodowi, prawda?

RICHY: 😶

RICHY: Oczywiście, że tak

RICHY: Dlaczego pytasz 🤔

MELANIE: chyba Danowi
udało się mnie przekonać

RICHY: Hm

RICHY: W każdym razie
to ostatnia rzecz, która
zniknęła ze stołu

RICHY: Przynajmniej
nie musimy się już o to
martwić

RICHY: Wiesz

RICHY: Zastanawiam się, jak
daleko zaszłoby to wszystko,
gdyby cię z nami nie było

MELANIE: masz za dużo czasu 😋

RICHY: Tak, na to wygląda 😐

MELANIE: prawdopodobnie
nigdy nie zostałbyś oznaczony

RICHY: Hej

RICHY: Hej, hej, hej, hej

RICHY: Już kilkukrotnie
powtarzałem ci, że nie masz
się o to obwiniać, bo to nie
twoja wina

RICHY: Myślę, że to i tak
by się stało, tylko w innym
czasie

MELANIE: a jeśli Hannah
nie zostanie przez nas odnaleziona?

MELANIE: bo policja bardziej
skupia się na nas, a nie
prawdziwym winowajcy

RICHY: Właśnie usłyszałem krzyk

RICHY: W lesie

MELANIE: co?

MELANIE: głos kobiety
czy mężczyzny?

RICHY: Kobiety

RICHY: Czekaj, muszę
podejść bliżej

RICHY: Znowu!

MELANIE: mam złe
przeczucia, Richy ://

     Nie widząc żadnej odpowiedzi ze strony swojego przyjaciela, Mae jak najszybciej nacisnęła słuchawkę i odetchnęła z ulgą, widząc że mężczyzna odebrał jej połączenie. Richy był dla niej, jak starszy brat ── nie mogła pozwolić, by coś się mu przydarzyło przez nią.

     ── Słyszałem krzyki dochodzące prosto z lasu. Ktoś wołał moje imię . . . poczekaj, tylko włączę kamerkę ── oznajmił, a następnie włączył kamerę tak samo, jak zrobiła to Melanie, przez co oboje mogli się widzieć.

     Na samym początku kobieta mogła ujrzeć tylko jedno. Las. Las, który znienawidziła w dość krótki czas, przez wszystko, co się w nim działo. Zmarszczyła brwi, sama nie mogąc usłyszeć nikogo, oprócz Richy'ego, przechodzącego przez drogę obrzuconą kościami.

     ── Jesteś pewien, że to dobry pomysł, by być samemu w lesie? Nie wydaje mi się, żeby . . . ── nie dokończyła, bo przerwał jej kolejny odgłos szelestu, przez co się wzdrygnęła.

     ── Huh, teraz jest cicho ── skomentował mężczyzna, odwracając kamerę w swoją stronę. Na jego twarzy widniało przerażenie dokładnie tak samo, jak u Melanie, która nadal nie sądziła, że pójście samemu do lasu było dobrym pomysłem. ── Nie mogę tego zignorować, Minnie. Co jeśli to była Hannah? Co jeśli potrzebuje mojej pomocy?

     Kobieta przygryzła wargę, czując na sobie presję. Nie mogła liczyć na jego upewnienia ── nie mogła ufać temu, że Richy jest rzekomo bezpieczny.

     ── Ale to nie znaczy, że sam tam pójdziesz, Richy. Nie możesz aż tak bardzo się poświęcać! ── uniosła głos, chcąc przemówić mu do rozsądku. ── Kilkukrotnie mówiłeś mi, że muszę myśleć rozsądnie w sytuacjach podobnych do tej. Teraz to ja ci to mówię i błagam, posłuchaj mnie.

     ── Nie zostawię jej tutaj, ja . . . ── nie dokończył, bo jego wzrok uniósł się na coś naprzeciw, a wtedy spoważniał. ── Chyba kogoś zauważyłem.

     Wtedy zaczął się biec, a ona wiedziała, że już nie mogła go powstrzymać, nawet jeśli bardzo by chciała.

     ── Kogo zauważyłeś? Richy? ── spytała, coraz bardziej się martwiąc o swojego przyjaciela.

     W końcu zatrzymał się, a kamerę nakierował na to, co znajdowało się naprzeciw. Nikogo tam nie było. To odpaliło czerwoną lampkę w głowie Melanie. Coś było nie tak. Coś naprawdę było nie tak.

     ── Richardzie Rogersie, w tej chwili stamtąd uciekaj. Richy, mówię serio. Coś jest nie tak ── nakazała mu stanowczo, ale on wciąż jej nie słuchał.

     ── Halo!? Halo!? Hannah?! ── krzyczał, ignorując słowa jego przyjaciółki.

     Ponownie rozejrzał się dookoła. Melanie nagle usłyszała krótki krzyk Richy'ego, a wtedy jego ciało upadło na ziemię, przez co ekran w telefonie był ciemny. Miała ochotę krzyczeć i mówić mu, że ma uciekać, ale jej ciało przeszło przez wielki paraliż, dlatego też czuła, jakby coś ją zatrzymywało.

     ── Richy! Richy! Nie! ── wolała z opóźnieniem.

     Jedyne, co mogła słyszeć był jego przerywany oddech, przez co w jej oczach pojawiły się łzy. Już kilkukrotnie powtarzała, że nie dała rady zrobić tego ponownie, ale tym razem to było wystarczające. Nie mogła stracić Richy'ego. Po prostu nie mogła.

     Mężczyzna uniósł telefon, przez co mogła widzieć jego bladą twarz i to, jak wstrzymywał coś w swoich ustach. Spojrzał na telefon, a wtedy mogła zauważyć jak bardzo cierpiał. Nie chciała na to patrzeć, ale wiedziała że w tamtym momencie Richy miał tylko ją.

     Jej płacz wzmocnił się, kiedy tylko zobaczyła, jak z ust Rogersa wypływa dużo krwi. Wyglądał na zaskoczonego tym i próbował z tym walczyć, ale nie mógł.

     ── Co do─ Minnie ── tylko to zrozumiała z ruchu jego ust.

     ── Jestem tutaj, jestem tutaj. Dasz radę, wezmę pomoc i . . . ── zaczęła coraz bardziej panikować, drżącymi dłońmi zaczynając chwytając za telefon komórkowy.

     ── Minnie, tak bardzo . . . przepraszam ── odparł, a wtedy po raz ostatni mogła usłyszeć jego głos. Jego powieki były szerzej otwarte, a jego usta nie ruszały się już.

     ── Nie, Richy! Richy! ── wrzasnęła, ale wtedy telefon wyślizgnął się z jego ręki, przez co jedyne, co mogła zobaczyć to niebo i korony drzew.

     Tuż po tym połączenie zostało przerwane, a ona schowała twarz w kolanach. Płakała tak mocno, że wnioskowała tym że się przeziębi, ale nie zwracała na to uwagi ── miała ochotę pobiec do tego lasu, ale wiedziała na jakie niebezpieczeństwo się pisała.

     Człowiek bez twarzy odebrał jej wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top