𝟬𝟬𝟮. śledzisz mnie?


˚₊· ͟͟͞͞➳❥
MELANIE

Z oczekiwaniem popatrzyłam na Thomasa, który wręcz zaniemówił. W moich myślach pojawiły się dość dziwne scenariusze, co jeśli ten człowiek mnie śledził? Nie, to byłoby niemożliwe, bo nie mówiłam żadnemu z nich, że jestem w Duskwood. Jednakże nie wierzyłam w to, że jest to kompletny przypadek.

— Więc słucham. Co ty tu robisz i dlaczego teraz milczysz, hm? — odezwałam się dość chamskim tonem, czego nie żałowałam, bo ten człowiek jeszcze bardziej wyglądał na wzruszonego moim widokiem.

— Ja... — zaczął, przez co skrzyżowałam ręce na piersiach. — Nie, nie śledziłem cię. Kiedy wszedłem do marketu, zobaczyłem cię z daleka, ale musiałem się upewnić, czy to aby na pewno jesteś ty. Poczułem potrzebę...

— Szpiegowania mnie? — prychnęłam cierpko.

Miller natychmiastowo pokręcił głową i odetchnął z ulgą. Uniosłam brew do góry, nie wiedząc, co takiego może mu chodzić po myślach. Miałam nadzieję, że jednak nie chodzi tutaj o moją osobę.

— Nie, przysięgam. Myślałem, że skoro jesteś w Duskwood, to moglibyśmy porozmawiać na żywo. Podczas odbierania swojego młodszego brata próbowałem ułożyć sobie to wszystko w głowie, ale nadal nie potrafię pojąć tego, co stało się trzy dni temu — mruknął na jednym wdechu.

Przytaknęłam, nie do końca mu wierząc. Spojrzałam na kobietę, która zaczęła przechodzić przez alejkę, dodatkowo pchając się na wszystkich i stwierdziłam, że nie chcę być jedną z tych popchniętych osób.

— Słuchaj, Thomas. Świetnie i w ogóle, że pomyślałeś o tym, ale myślę, że supermarket nie jest najlepszym miejscem na pogaduchy o tym — powiedziałam, w nawiasie dając nacisk na dwa ostatnie słowa.

— To... może spotkamy się później, w jakimś bardziej komfortowym miejscu? — nie będąc zachęcona, przytaknęłam głową.

Ruszyłam dalej, szukając swoich ulubionych żelków i przy tym dyskretnie patrząc, czy szatyn nadal tam stoi. Na szczęście już go nie było, przez co odetchnęłam z ulgą. Wybrałam dwie paczki Haribo berries oraz dużą, karmelową czekoladę z milki. Po wybraniu jeszcze dwóch napojów energetycznych, udałam się do kasy, gdzie przywitała mnie dość miła kasjerka. Jak ja dawno takich nie widziałam.

˚₊· ͟͟͞͞➳❥

Po wyjściu z marketu nie zajęło mi wiele czasu, by uzyskać nową wiadomość od osoby, której spodziewałam się czy prędzej, czy później. Wsiadłam do samochodu i zanim odpaliłam silnik, weszłam w krótką konwersację z Cleo.

C L E O
online

Cleo: Hej, aktualnie jestem w drodze
do pracy, aczkolwiek pomyślałam, że lepiej byłoby mieć twój numer w gotowości

Me: Oczywiście :^

Cleo: W porządku, do zobaczenia

CLEO jest teraz OFFLINE

Nim wyszłam z czatu, otrzymałam kolejną wiadomość, tym razem od Thomasa. Natychmiastowo przypomniała mi się sytuacja sprzed kilkunastu minut. Od razu wraz z nią poczułam dyskomfort, ponieważ tak na prawdę nigdy przenigdy nie miałam zamiaru kolejny raz go spotkać, ale Duskwood zdecydowanie jest małym miasteczkiem, w którym nie dałabym rady unikać go oraz jego przyjaciół, a nawet tematu zaginionej Hannah Donfort, o której nie słyszałam nawet, gdy przechodziłam przez rynek Duskwood, który roił się od natłoku ludzi.

T H O M A S
online

Thomas: Więc, sorry że tak uprzykrzam
ci życie, ale jest to dla mnie serio ważne, dlatego też...

Thomas: Czy masz już czas, by się ze
mną spotkać?

Im prędzej to zakończę, tym lepiej.

Me: Muszę jeszcze gdzieś
wstąpić, ale myślę że uda mi się za
jakieś 10 minut?

Thomas: Jasne, na razie

Thomas: Spotkajmy się w Rainbow Cafe

THOMAS jest teraz OFFLINE

Odłożyłam telefon na siedzenie pasażera i przymknęłam powieki, biorąc przy tym kilka nierównych oddechów. Tuż po tym otworzyłam oczy i z fałszywym uśmiechem odpaliłam silnik auta, wyjeżdżając z miejsca parkingowego oraz tym razem bez nawigacji, pojechałam drogą, która prowadziła na ulicę, gdzie znajdował się mój dom. W podróży towarzyszyła mi piosenka July od Noah Cyrus, którą szczerym sercem uwielbiałam. W końcu nadszedł czas, w którym nie miałam żadnej możliwości na zmianę decyzji. Działałam spontanicznie, nie zwracając uwagi na to, czy może okazać się on kompletnie chorym szaleńcem.

Tak, jak musiałam, ruszyłam leniwym i niepewnym krokiem skrótem, który prowadzi na rynek Duskwood, w którego pobliżu znajdowało się Rainbow Cafe. Z ręką na sercu mogłam stwierdzić, że nawet jeśli miałabym ochotę na kawę, przez powód spotkania zdecydowanie odechciałaby mi się.

Kiedy byłam już na miejscu, z daleka ujrzałam Thomasa, który wzrok skupiony miał na podłodze, natomiast całego jego ciało drżało, choć z moim było podobnie. Odchrząknęłam, wchodząc do środka kawiarni i stając przed chłopakiem.

— Już jestem — odparłam, zwracając na siebie uwagę chłopaka, który natychmiast wstał z metalowego krzesła i delikatnie otulił mnie ramionami, przez co się skrzywiłam.

Nie przytulałam się w ten sposób z nikim innym oprócz brata odkąd...

— Przepraszam, poniosło mnie. Po prostu... Strasznie się cieszę, że cię widzę — odparł na jednym wdechu, nie dając mi ani chwili do przemyślenia jego zdania. — Usiądź, postaram się ciebie nie zanudzić i nie zająć ci wiele czasu.

— Chwila, chcę z tobą coś ustalić — przerwałam, zanim kompletnie się rozgadał. — Jeśli nasza rozmowa się nie uda i uznam cię za przeklętego szaleńca, to odchodzę stąd, ty zarabiasz nieprzyjemne spotkanie z moją pięścią i nawet nie próbujesz mnie znowu śledzić.

Po wymianie ze mną zdziwionego spojrzenia, przytaknął i westchnął, chwytając w dłoń swój telefon. Obserwowałam go uważnie tak, jakby miał za chwilę wyciągnąć broń i nią we mnie wymierzyć.

— Skończyliśmy na twoim numerze — oznajmił, co brzmiało tak, jakby mówił to tylko do siebie. — To mogło wyglądać różnie z twojej perspektywy, bo na pierwszy rzut oka wyglądałoby na to, że mieszam cię w to tylko, by odwrócić od siebie calutką uwagę, ale mogę temu kompletnie zaprzeczyć. "Hej, słuchajcie! Skoro wysłano do mnie tą wiadomość, do nie ja za nią stoję. Lepiej spójrzmy na osobę, która stoi za numerem telefonu".

Jego aktorstwo było kompletnie do bani, więc nie powstrzymałam się przed parsknięciem cichym śmiechem. Natomiast na moje usta nasuwało się inne pytanie, a nawet stwierdzenie.

— Jesteś już podejrzany, tak? — przytaknął niechętnie. Bingo, Lannie. — Partner zawsze będzie tym podejrzanym.

— Prawdopodobnie masz rację, ale to i tak nie jest dla mnie łatwiejsze — odparł krótko tak, jakby unikał tematu przez większość tego czasu. — Zmieńmy temat.

— Wszyscy inni są też jakoś powiązani z Hannah, skoro byli na tamtej grupie. To jej przyjaciele? — zmarszczyłam brwi, na chwilę odwracając głowę w stronę przechodzącego obok nas chłopaka, którego twarzy nie byłam w stanie zauważyć. Miał na głowie kaptur bluzy, a twarz była ściemniona i zakryta biało czarną maską.

Miller jednakże w końcu się troszeczkę rozluźnił i posłał mi pełne wielu uczuć spojrzenie. Cholera, nie daj się mu. Przecież nauczyłaś się, jak to robić już kilkanaście lat temu.

— Masz kogoś konkretnego na myśli, mam rację? — przytaknęłam dumnie. — Kogo masz na myśli?

— Dan, lub może trochę Cleo — wzruszyłam ramionami.

— Cleo jest najlepszą przyjaciółką Hannah i równie tak samo, jak ja, próbuje ją znaleźć. Aczkolwiek Dan... — zaciął się. — Są rzeczy, które zmieniają cały widok na tą osobę, nawet gdy jej nie znasz. Zostawmy to na tym, że może niedługo sama się o tym przekonasz. Wiele można zrobić źle i trochę dobrze.

— Więc myślę, że to możemy jak na razie zostawić.

Wiedziałam, że powinnam przycisnąć go trochę bardziej, ale czułam się niezręcznie, czując że kogoś wzrok skierowany jest na moją osobę, aczkolwiek nie miałam tak wielkiej odwagi, by się sama o tym przekonać, stchórzyłam.

— Co jeszcze byłoby pomocne na sam początek... — Thomas zaczął się nad czymś zastanawiać, więc postanowiłam sama zaproponować nowy temat.

— To, co najkorzystniejsze na końcu; Powiedz mi coś o sobie — ułożyłam nogę na nogę. To śmieszne, że pewnie połowa stąd uważała, że jesteśmy przyjaciółmi na przyjacielskim spotkaniu, ale rzeczywistość była dość daleka temu.

— Najkorzystniejsze — zaśmiał się krótko tak, jakby nie przeszkadzało mu to. — Dzięki, w takim razie mogę powiedzieć, że serio tu nie ma, co mówić — odparł szybko, przez co uniosłam brew ku górze. — Jestem przyjacielem Hannah, to wiesz. Zrobiłbym wszystko by ją odnaleźć.

Przytaknęłam, spodziewając się tego zwrotu wydarzeń.

— Uhm, dziwnie by było, gdyby nie — stwierdziłam, nie przemyslając swoich słów i już po chwili ich żałując. Mogłam ugryźć się w język, kiedy jeszcze było mi to dane. Świetnie, Melanie.

— Richy'ego też wcześnie oceniłaś jako dziwacznego — odgryzł mi się, co spowodowało że nie powstrzymałam się od wygięcia ust w grymasie.

— Co chcesz przez to powiedzieć? — prychnęłam cierpko.

— Po prostu kiedyś też miałem z tym złe doświadczenie. Ufałem nowo poznanym ludziom zbyt wcześnie, bo oceniałem ich zupełnie inaczej, niż tacy, jacy rzeczywiście byli. Zwłaszcza, gdy poznajcie się poprzez tego typu czat — wyjaśnił, krótko drapiąc się po swoim zaroście. — Więc widzisz, że niedobrze potrafię mówić o sobie. Teraz wybacz, ale chyba powinienem powiedzieć ci o zniknięciu Hannah. To było niesamowite, jak diabli.

Czekałam na kontynuację, bojąc się, że kolejny raz użyję złego określenia słów. Thomas nie odzywał się przez dłuższą chwilę, ponieważ patrzył jak zahipnotyzowany w stronę osoby, o której wspomniałam wcześniej. On nadal tam siedział, ale nie patrzył tym razem na nas, a pod stołem robił coś na swoim telefonie, co utwierdziło mnie w tym, że znowu wyolbrzymiam różne rzeczy.

— Słuchaj, jeśli cię to denerwuje to...

Nie dane było mi dokończenie swoich słów, gdyż brunet pokręcił gwałtownie głową, ponownie zwracając swoją uwagę na mnie i blat drewnianego stołu.

— Nie, nie. Już jest dobrze, to była chwila rozkojarzenia, ale i tak dzięki za próbę zrozumienia — posłał mi pełny bólu uśmiech, który miał na celu trochę mnie pocieszyć, lecz tego nie zrobił. — Możemy kontynuować.

— W jaki sposób upewniliście się, że Hannah naprawdę się coś stało?

— W pewien sposób zostaliśmy o tym, że tak powiem, poinformowani. Dostałem od tego faceta wiadomość. Razem zostaliśmy dodani do jakiegoś czatu grupowego, przez nieznany nam numer — wziął głęboki oddech. — Na początku nie odezwał się ani słowem. Zauważyłem to natychmiast, bo robiłem coś na telefonie.

Na moje usta kroiło się następne pytanie, ale w moich myślach brzmiało to tak, jakbym go serio podejrzewałam, aczkolwiek to nie tak, że mu ufałam, więc przecież jedno pytanie nie skończyłoby całego świata.

— W takim razie, co robiłeś wtedy na telefonie?

Odpowiedzi nie dostałam tak późno, jak się tego spodziewałam.

— Sam już nie pamiętam. Oglądałem YouTube — przeszedł obok tego tematu obojętnie. — W każdym razie napisałem do niego, a streszczając, napisałem "Cześć, nieznajomy" lub coś w tym sensie, nie pamiętam już, co dokładnie to było. Na początku nic, ale później odpisał. Napisał jedno zdanie i nic więcej. "Hannah jest w niebezpieczeństwie".

Niekontrolowanie zaczęłam dusić się już sama nie wiem czym. Po uformowaniu sytuacji, spojrzałam na niego z rozszerzonymi szeroko powiekami. To było z jednej strony do przewidzenia, ale z drugiej to wyglądało strasznie niemożliwie. Ta sprawa jest popieprzona.

— A wtedy? Co było dalej? — spytałam, rozglądając się, by upewnić się, że nikt nieproszony nie słyszy tego.

— Wtedy w pierwszej chwili coś we mnie pękło. Na początku pojawiło się u mnie zdezorientowanie, ale później postanowiłem działać dalej. Napisałem mu krótką wiadomość, która znaczyła: Żartujesz sobie mnie? Było w niej jeszcze jedno słowo, ale nie jestem pewien, czy mogę mówić to wśród tylu osób — podrapał się nerwowo po karku. Miał na myśli przekleństwo, nic innego. — Nic, brak odpowiedzi z jego strony.

— Co z tym zrobiłeś?

Wypchałam językiem wewnętrzną część policzka, zalewając się ciekawością.

— Oczywiście, że rzuciłem mu kilka poważnych gróźb, ale w tym samym czasie już kierowałem się do jej domu. Do Hannah — krótkim gestem ręki, kazałam ku kontynuować. — Ale jej już tam nie było. Kiedy dotarłem na miejsce, Richy już tam był i konkretnie mówiąc, siedział pod jej drzwiami. Dotarcie tam zajmuje mu mniej niż pięć minut, jeśli chce się tam dostać ze swojego warsztatu. Od tamtego czasu moja Hannah zniknęła.

Twoja Hannah? Myślałam, że jesteście tylko przyjaciółmi?

— Dość kiepska sprawa — rzekłam, z czym natychmiastowo się zgodził.

— Trudno było o tym myśleć. Mogę ci coś pokazać? Boję się, że może to ciebie wystraszyć — oznajmił. Kiwnęłam głową, będąc przygotowana na wszystko. Miller wyciągnął telefon i ustawił go na środku stołu. Po tym podał mi jedną słuchawkę, którą po krótkim zastanowieniu przyłożyłam do ucha. Tuż po tym chłopak odtworzył jakiś plik.

— Hannah. Coś się stało Hannah. Widziałem to, musisz mi zaufać. Jestem po twojej stronie! — po odsłuchaniu tego, jedyne, co mi się z tym skojarzyło, to tajemniczy psychol, którego ostatnio miałam przyjemność poznać.

Odłożyłam słuchawkę i podałam ją Thomasowi, który wraz z telefonem, schował ją do kieszeni kurtki.

— Nie mam pojęcia, czy kłamie, ale nie sądzę. Cholera, już nawet nie wiem, w co takiego powinienem wierzyć.

— To dziwne. Naprawdę dziwne.

— Tak, dokładnie! — uniósł się trochę głośniej, niż powinien, ale równie szybko ucichł. — Ten facet jest hakerem, nie znam się na tym.

— Chyba wiem, o co ci chodzi — mruknęłam ciszej, nie wiedząc, że mnie usłyszy.

Thomas pokręcił głową, cicho prychając. Świetnie, znowu spieprzyłam.

— No tak, powinienem był się domyślić. Nie ufam mu — poprawił swoją pozycję. — To już wszystko, co wiem. Musimy zrobić z tym to, co słuszne.

— Nie — szybko odparłam od siebie to, że chcę mu pomóc. — Przepraszam, Thomas, to z pewnością gówniana sytuacja, ale... Ja nie chcę w tym uczestniczyć. Nie będę w tym uczestniczyć.

— Ale, Melanie...

Nim dokończył, zabrałam swoje rzeczy i wstałam. Rzuciłam mu krótkie spojrzenie, po czym ruszyłam w stronę wyjścia z kawiarni, nadal nie czując żadnej ulgi z tego, że mu odmówiłam. Powinnam już dawno cieszyć się, że tym razem nie igrałam z ogniem, aczkolwiek nie czułam tego, że jest to koniec tej sprawy dla mnie.

Życie Melanie Campbell już dawno spisane było na klęskę i same problemy.

Po dotarciu na miejsce, gdzie nie było zbytnio ludzi, usiadłam na jedną z ławek i chwyciłam za telefon, słysząc nabywające powiadomienia oznaczające kolejne wiadomości. Możliwe, że nie przeszkadzałoby mi to aż tak bardzo, ale przez tego hakera, jakimś cudem nie mogę wyciszyć powiadomień z czatów, do których uzyskałam dostęp przez niego. Psychol zrobił to specjalnie.

C L E O, R I C H Y
live

➣ 𝗖𝗟𝗘𝗢 𝗃𝖾𝗌𝗍 𝗍𝖾𝗋𝖺𝗓 𝗢𝗡𝗟𝗜𝗡𝗘

CLEO: Napisz, kiedy będziesz
mógł rozmawiać

RICHY: Więc, oto nadszedłem😁

RICHY: Co jest?

CLEO: Skąd nagle wzięły się
twoje współczucia i chęci do przyjęcia
Melanie do grupy?

CLEO: Wczoraj brzmiało to
zupełnie inaczej

RICHY: Mam tego świadomość

CLEO: A co jeśli to Melanie stoi
za tym wszystkim? Co jeśli to ona jest porywaczem?

Och, czyli to ja jestem waszym problemem?

CLEO: I z pełną świadomością
szpieguje nas, przy tym śmiejąc się
z naszej naiwności?

RICHY: Już wcześniej o tym myślałem

RICHY: Z resztą, zauważyłaś to już wczorajszego popołudnia

CLEO: Temu też piszę do ciebie

RICHY: Pewnie tak

RICHY: Ale później nawiązałem myślami
do słów Thomasa

RICHY: Jeżeli Hannah rzeczywiście samodzielnie wysłała tą wiadomość, to musiała to jakoś przestudiować

RICHY: Załóżmy, że miała wyznaczony czas na napisanie jednej wiadomości. Mogła w tym czasie nawet zadzwonić na policję, lub do kogoś z nas

RICHY: Dlatego też zakładam, że miała dokładnie przemyślane swoje działanie. Obliczyła swój czas i jego zasoby

RICHY: Huh, jesteś tutaj jeszcze?

CLEO: Jasne, po prostu słucham
uważnie

RICHY: Ach, spoko😅

RICHY: Możemy powiedzieć, że
postanowiła użyć swojego wyznaczonego czasu, jak najkorzystniej i najlepiej tylko mogła

RICHY: Rozumiesz?

CLEO: Tak

RICHY: Świetnie, więc musimy się dowiedzieć, dlaczego to zrobiła. Wtedy zapewnie ją znajdziemy

CLEO: A co, jeśli się mylimy?

RICHY: Wtedy Melanie się zdradzi, usuwając swoją pewną siebie osłonkę

Ta konwersacja sprawia, że czuję się obrzydzona własną osobą.

RICHY: Prawdopodobnie ujawni jakiś szczegół, nieważne jak mały

RICHY: Ten zwrot akcji sprawia, że znowu czuję nadzieje, Cleo. Znajdziemy ją!

Nadzieja matka głupich.

CLEO: Myślisz, że Melanie tak
naprawdę zna Hannah? Że po prostu
próbuje to przed nami ukryć?

RICHY: To dość trudne do zrozumienia, aczkolwiek patrząc na sytuację...

RICHY: Może być to możliwe, w końcu nie znamy Melanie tak, jak robi to Hannah. Nie wiemy nawet, kim dla siebie są

CLEO: Mam nadzieję, że
sprowadzi to w dobrą stronę

➣ 𝗖𝗟𝗘𝗢 𝗃𝖾𝗌𝗍 𝗍𝖾𝗋𝖺𝗓 𝗢𝗙𝗙𝗟𝗜𝗡𝗘

Czując, że jest to koniec ich rozmowy, odłożyłam telefon do kieszeni i schowałam twarz w dłoniach. Nie wiedziałam, co czuć. Czy miałam czuć smutek, że osoby z grupy, w których najbardziej pokładałam nadzieję, że nie podejrzewają mnie, postanowiły obgadywać mnie i tworzyć spiski przeciwko mnie na czacie, do którego miałam dostęp, a w dodatku nie mogłam go pominąć? Może jednak powinnam ze złości zacząć krzyczeć na cały głos i sprawić, że połowy populacji stąd straci słuch?

Nawet nie skojarzyłam, gdy te kilka minut siedzenia tutaj zmieniło się w kilkanaście najbliższych. Na dworze stosunkowo zaczęło się ściemniać, ale nie przeszkadzało mi to, przez bycie osobą nocną. W tym samym momencie zdążyłam dostać wiadomość od Thomasa z kilkoma zdjęciami Hannah i krótkimi błaganiami, bym się nim bardziej przyjrzała. Tuż po tym pojawił się następny czat pomiędzy nim, a Thomasem.

T H O M A S, C L E O
live

THOMAS: Przesłałem zdjęcia
Hannah do Melanie

➣ 𝗖𝗟𝗘𝗢 𝗃𝖾𝗌𝗍 𝗍𝖾𝗋𝖺𝗓 𝗢𝗡𝗟𝗜𝗡𝗘

CLEO: Ta?

THOMAS: Yhm, czuję się dziwnie

CLEO: Dlaczego?🙁

THOMAS: Nie mam pojęcia

THOMAS: Byłem z nią na spotkaniu
i niby wyjaśniliśmy sobie wszystko, ale Melanie odmówiła mi pomocy

THOMAS: Oprócz tego spotkania, było
w niej coś niepokojącego. Zachowywała się strasznie dziwnie i nie odpowiedziała na żadną z moich nowych wiadomości

CLEO: Hm

CLEO: Jednak nie oznacza to, że mamy
być nieostrożni. Nie wiemy, jaką rolę tak naprawdę ona w tym odgrywa

Kolejne podejrzenia, tak?

THOMASA: Nie. Z resztą nie
mamy planu. Po prostu o tym
zapomnij

❞˚❥𝗧𝗛𝗢𝗠𝗔𝗦 𝗃𝖾𝗌𝗍 𝗍𝖾𝗋𝖺𝗓 𝗢𝗙𝗙𝗟𝗜𝗡𝗘

Nim zdążyłam kliknąć w wyjście z aplikacji, usłyszałam kolejne powiadomienie, które było z czatu z Jessy. Dokładniej, dostałam powiadomienie o tym, że dziewczyna dodała mój numer, co sprawiło że moje zdezorientowanie wzrosło. Miałam chęć zapaść się pod ziemię i przy okazji nigdy więcej się nie pokazywać. Myślałam, że Jessy raczej nie chce pomóc innym w tej sprawie, ale widocznie się z tym myliłam.

J E S S Y
online

JESSY: Hejka😋

JESSY: Jestem Jessy

Co, do cholery, mam na to odpowiedzieć?

JESSY: Wiem, że zrobiłam swoje
pierwsze wrażenie tragicznie, ale musiałam
to wszystko jeszcze raz przemyśleć

ME: I doszłaś do wniosku,
że chcesz do mnie napisać?

JESSY: W pewnym sensie. To trochę
dziwne, patrząc na okres czasowy, ale naprawdę chcę cię poznać i nawet wyjaśnić zachowanie niektórych z grupy😁

ME: Wybacz, Jessy, ale nie jestem
pewna, czy rzeczywiście chcę
jakiekolwiek wyjaśnienia

JESSY: Och, daj spokój!

JESSY: Zobaczysz, będzie fajnie☺️

JESSY: Jestem aktualnie w drodze, by
upewnić się, że Richy zamknął warsztat,
ale jest to czas, w którym możemy chociaż króciutko pogadać

ME: Pracujesz z nim?

JESSY: Dokładnie tak. Czyli w zasadzie:

JESSY: Jest moim szefem. Ściślej mówiąc, prowadzi warsztat swoich rodziców. Nie ma tam ograniczeń, zważywszy na to, co ludzie tam przywożą, więc niektórzy nazywają go "złomowiskiem" 🙄

ME: Ach, a już myślałam, że
Duskwood jest takim milutkim
środowiskiem

JESSY: Zdecydowanie nie można tego tak nazwać. Ludzie stąd potrafią wtykać nosa, gdziekolwiek by tylko chcieli, a w dodatku
nie zachowują ani trochę szacunku do
drugiej osoby

ME: Czym właściwie się zajmujesz
w warsztacie?

JESSY: Głównie jest to papierkowa
robota. ( tak, jak: telefony, e-maile,
rachunki itp. )

JESSY: To znaczy, rzeczy, których Richy
robić nie może

ME: Brzmi dobrze

JESSY: Tak, tak właśnie jest, ale tym
samym Richy nie powinien na ten moment widzieć mnie z telefonem

ME: Więc bądź lepiej ostrożna,
chociaż ja mu nic nie powiem

JESSY: Z pewnością będę, ale też dzięki🙂

JESSY: Więc wiesz już trochę o mnie, teraz twoja kolej. Powiedz mi coś o sobie

Co takiego powinnam jej powiedzieć?

JESSY: Na przykład, lato czy zima?

ME: Gdyby tak o tym
pomyśleć, to chyba lato

JESSY: Ja tak samo!

JESSY: Znowu moja kolej

JESSY: Uwielbiam podróżować, a ty?

JESSY: ❪ wysłano plik multimedialny ❫

Zdjęcie przedstawiało Jessy na tle wieży Eiffla, uśmiechającą się do aparatu. Podróże były dla mnie czymś, co lubiłam, ale równie dobrze nienawidziłam.

ME: Zależy, jaka jest to podróż

JESSY: W tym przypadku, nic nie szkodzi
na tym, by mnie odwiedzić

JESSY: Hah, żartowałam🤪

JESSY: Och, to Richy. Dokończymy tą
rozmowę później?

ME: Zobaczymy

JESSY: Muszę już iść

❞˚❥JESSY 𝗃𝖾𝗌𝗍 𝗍𝖾𝗋𝖺𝗓 𝗢𝗡𝗟𝗜𝗡𝗘

˚₊· ͟͟͞͞➳❥

Po dotarciu do domu, usiadłam przy biurku i odpaliłam swojego laptopa, po czym zgrałam na niego dostęp do chmury Hannah, choć na początku musiałam mocno pomyśleć, by to dobrze zrobić. Pomyślałam nad swoją ostateczną decyzją i zacisnęłam ręce w pięści, wiedząc że musiałam podjąć ją prędko, dopóki nie jest za późno.

Wymownie przygryzłam wnętrze policzka i odetchnęłam, klikając na plik nazwany #PlikHannah1. Niebawem po tym na ekranie urządzenia pojawił się czarny ekran i różne, niezrozumiałe zielone kody, które przypominało jakieś zakodowania, lub instrukcję tego, co mam zrobić. Na samym końcu musiałam wcisnąć kilka przycisków i ponownie wpisać nazwę pliku, co poszło mi jak bułka z masłem.

Ostatni raz spojrzałam na plik przedstawiający zdjęcie Hannah i zapisałam je na swoim laptopie, kolejno przesyłając je Bluetoothem na swój telefon. Przewróciłam oczami, jednakże zrobiłam to, co miałam zrobić już kilka godzin temu. Nie znaczyło to jednak, że ufałam hakerowi, jak i innym osobom, bo po ich opiniach na mój temat, miałam naprawdę skrócony zasięg ufności do nich wszystkich.

? ? ?
offline

ME: ❪ wysłano plik multimedialny ❫

❞˚❥ ??? 𝗃𝖾𝗌𝗍 𝗍𝖾𝗋𝖺𝗓 𝗢𝗡𝗟𝗜𝗡𝗘

Cyrk czas zacząć...

𝑶𝐃 𝑨𝐔𝐓𝐎𝐑𝐊𝐈 . . .

𝐨𝐨𝐨.   KOREKTĄ KSIĄŻKI zajmę się trochę później, więc przepraszam za błędy ( jeśli takowe się tutaj pojawiły )

𝐨𝐨𝐨.   ROZDZIAŁ CO PRAWDA pojawić miał się w środę, ale dostałam weny i postanowiłam wrzucić go wcześniej, bo ostatnim czasem nie wstawiałam ich często, za co bardzo przepraszam.

𝐨𝐨𝐨.   MIŁEGO CZYTANIA i bardzo dziękuję za miłe słowa na temat książki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top