CHAPTER THIRTEEN.
Nie wiedziała jak się tam znalazła, ale kojarzyła to miejsce. Czuła dreszcze, przechodzące jej po karku, gdy tylko przechodziła koło jakiegoś okna. Kolejne stopnie, a ona coraz bardziej czuła zmęczenie. Wytarła dłonią czoło, gdy stanęła na ostatnim schodku. Dookoła panowała ciemność. Chłód przenikał ją na wylot jak ostrze. Przy oddechu z jej ust wydobywała się para, a dolna warga jej co jakiś czas drżała. Włosy dotąd koloru przenicy przybrały czarną barwę, a oczy mimo, że nadal były szare posiadły dziwny i niewytłumaczalny blask. Postawiła kilka kroków i zaczęła się obracać wokół własnej osi. Wiedziała skąd zna to miejsce. Była na szczycie Wieży Astronomicznej. Tylko jedno jej nie pasowało. Marszcząc brwi podeszła do barierki. Nic nie znajdowało się na swoim miejscu. Czuła się jakby wylądowała po drugiej stronie lustra, w świecie odwrotnym.
Podskoczyła, gdy usłyszała za sobą kapanie wody. Powoli się odwróciła. To, co zobaczyła zaparło jej dech w piersi.
Przed nią znajdowała się ściana wody. Słyszała głosy dochodzące z wnętrza. Miała ochotę uciec, schować się gdzieś, ale coś ją pchnęło. Podeszła bliżej i podniosła drżącą ze strachu rękę. Palcem wskazującym dotknęła tego. Nagle coś się przed nią zmaterializowało. To była dorosła kobieta. Pod jej oczami widniał lekkie cienie spowodowane prawdopodobnie nieprzespaną nocą. Miała upięte w warkocza czarne włosy, a oczy były koloru srebra. Miała delikatne rysy twarzy i przypominała wyglądem Adelinę. W oczach Panny Shelwood pojawiły się łzy, gdy obok niej znalazła się niska, blodwłosa dziewczyna. Zaczęła cicho szlochać, gdy usłyszała ruch za sobą. Zamarła i otworzyła szerzej oczy, w których znalazło swoje miejsce przerażenie. Lekko się skuliła i biorąc panicznie powietrze do ust, poczuła jak coś zaciska się na jej szyi.
Wydawało jej się, że głowa jej eksploduje, gdyż w moment poczuła przerażający ból. Zaczęła rzucać się na boki, walcząc o każdy oddech, jednak z sekundy na sekundę jej twarz coraz bardziej siniała, a ciało przestawało odmawiać posłuszeństwa. Cały czas w tafli wody widziała kobietę i dziewczynę. Ostatkami sił zdołała sprawić, że uścisk na szyi gwałtownie zmalał i stopniowo odpuścił. Zaczerpnęła głęboko powietrze i, chwiejąc się podeszła do ściany cieczy, lecz, gdy zamknęła na chwilę oczy i je otworzyła nie widziała już kobiety łudząco do niej podobnej. Zobaczyła tylko swoje własne odbicie, które ją wstrząsnęło, gdyż jej szyja była cała w siniakach, miała podartą szatę, a w jednym oku pękła jej żyłka. Upadła na kolana i nie mając siły na nic innego zamknęła spowrotem oczy. Tym razem na dłużej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top