The Night Drive

Przyjechałam do niego w odwiedziny na kilka dni do Berlina. Właśnie leżałam na kanapie i wpatrywałam się w ekran swojego smartfona. Przeglądałam z nudów posty, a hiszpan siedzący przy stole w jadalni głośno rozmawiał przez telefon w swoim ojczystym języku. Z jednej strony uwielbiałam wsłuchiwać się w jego każde słowo z pięknym akcentem, ale teraz jakoś nie miałam na to zbytniej ochoty. Posty tysiąca osób przewinęły mi się w trakcie jego pogawędki, która według mojego mniemania skończyły się kłótnią.

- Alv, hej! Wszystko w porządku? - zapytałam, choć i tak po jego minie widziałam, że nic nie jest w porządku.

- Ten dureń myśli, że ma ze mną łatwo! - warknął, rzucając telefon obok mnie i zaczynając kręcić się po mieszkaniu - Może jestem spokojny i łagodny, ale nie widział mnie w stanie najgorszym, gdzie nikomu nie odpuszczę. Nie ma ze mną szans!

- Boże drogi, co się stało? Z kim się pokłóciłeś?

- Rozmawiałem z kumplem Davida. To kumpel mojego menagera. Ten zna hiszpański i nie zważałem zbytnio na słowa... Myślałem, że David ma więcej oleju w głowie! Mam go dość! - poszedł do przedpokoju, a szelest jaki usłyszałam był charakterystycznym dźwiękiem dla ruszanych kluczyków od samochodu.

- Ani mi się waż! Zostajesz w domu, bo zrobisz jeszcze jakieś głupstwo! - zostawiłam smartfon i pobiegłam za nim, zabierając mu w ostatniej chwili kluczyki z ręki.

- Co ty robisz? Zostaw mnie!

- Nie zostawię cię! - krzyknęłam, ale potem spuściłam z tonu, uspokając emocje - Wróć do domu. Wiem, że chcesz się przejechać i wyładować je w ten sposób, ale myślę, że to nie będzie dobry pomysł. Dużo słyszysz o wypadkach na ulicach, bo kierowcy byli na kogoś wściekli.

Nie odezwał się. Patrzył się to na mnie, to na kluczyki. Przedmiot schowałam do kieszeni w spodniach, a swoje dłonie oplotłam wokół jego zaciśniętych pięści.

- Ochłoń. Pozwolę Ci później pojechać, o ile zabierzesz też mnie.

- Ty? Serio? Lepiej zostań w domu, nie chce, by coś Ci się stało...

- Mi nic nie ma prawa się stać, ale tobie już tak? Alvaro... - westchnęłam i zaprowadziłam go z powrotem do środka mieszkania, sadzając go na kanapie w salonie - Jest wystarczająco ciepło w powietrzu. Chcesz coś zimnego?

- Tak, poproszę - położył głowę na oparciu mebla, ciężko wzdychając.

Wyciągnęłam z zamrażarki kilka kostek lodu. Potem wyjęłam z lodówki Coca-Colę, którą wlałam do naczynia i zaniosłam brunetowi. Odebrał ją ode mnie i haustem wypił połowę jej pojemności. Otrząsnął się i przetarł oczy, a ja usiadłam tuż obok niego.

- Chyba tego było mi potrzeba... Ale dalej jestem na niego zły.

- Jesteś na niego zły, ale nie wściekły. Emocje powoli opadają - położyłam swoją dłoń na jego, która była bliżej mnie.

- Dziękuję Ci. Działasz we mnie cuda, nawet nie mam pojęcia jak to robisz - powiedział, spoglądając na mnie czule.

- Magik nie zdradza swoim sekretów - zaśmiałam się - Trochę zgłodniałam.

- Zaraz coś mogę Ci przygotować.

- Miło mi, ale bardziej mam ochotę na odwiedziny w McDonald's... - wyznałam, bawiąc się palcami.

- Nie ma sprawy. Nie jest daleko, więc możemy na spokojnie podjechać - dopił do końca zimny napój - Nawet zaraz.

- Emocje opadły? - musiałam się upewnić.

- Tak sądzę. Zresztą przy tobie złe emocje nie istnieją - uśmiechnął się, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. Na moje policzki w mgnieniu oka ukazały się rumieńce, które chciałam za wszelkę cenę zakryć.

- Staram się być najlepszą przyjaciółką - ledwo wydusiłam z siebie te słowa, bo od dłuższego czasu czułam do niego więcej niż tylko przyjaźń.

- Ogromnie to doceniam - puścił do mnie oczko, po czym wstał i podał mi rękę - To jak? Jedziemy?

- Z tobą? Z wielką przyjemnością - ujęłam jego dłoń i oboje skierowaliśmy się do przedpokoju, by ubrać nasze buty.

***

W drodze do McDonald's świetnie się bawiliśmy. Podłączyłam swój telefon z jego samochodem przez bluetooth, puszczając jego piosenki prawie na cały regulator. Na cyfrowym zegarze wyświetlała się godzina dziewiąta, a przed nami rozpościerał się piękny zachód słońca. Mnóstwo różowego, pomarańczowego, fioletowego i trochę żółtego. Zachwyciłam się tym widokiem, od razu wyjmując telefon i nagrywając krótki filmik.

Hiszpan zaskoczył mnie bardzo przyjemnie. Zjechaliśmy na szosę dwupasmową, gdzie jeszcze lepiej było widać bajeczne niebo. Uśmiechnęłam się i zrobiłam jeszcze kilka zdjęć.

- Mam nadzieję, że nie jesteś aż tak głodna, bo mam dobry pomysł - zerknął na chwilę na mnie.

- Nie jestem, a co to za pomysł?

- Zaraz się dowiesz - zjechał na pas do skrętu w prawo - Albo może nie będzie takiej potrzeby, by wstrzymywać chęć na przekąskę - spojrzałam w tamtą stronę, gdzie dostrzegłam logo restauracji, do której zmierzaliśmy.

- Idealnie - uśmiechnęłam się, a brunet zaparkował na jednym z miejsc parkingowych, gdy zaburczało mi w żołądku.

- To jednak najpierw zjemy - uzupełnił, wysiadając z samochodu i zamykając go.

Weszliśmy do środka. Było bardzo mało osób, więc mogliśmy na spokojnie złożyć zamówienie przy pracownicy stojącej przy stanowisku kasowym. Ja skusiłam się na ciastko jabłkowe, lody z polewą czekoladową i na spółę z Alvaro chicken box. On wziął dla siebie wrapa i iced caramel latte. Kiedy jechaliśmy powiedziałam mu, że ja zapłacę za swoje, lecz kiedy już przyszło do płatności, ten od razu przyłożył swoją kartę, płacąc za wszystko.

- Umawialiśmy się!

- Uznajmy, że to część mojego prezentu na dzień dziecka, młoda - puścił mi oczko, uśmiechając się promiennie i uroczo, że o mało nogi mi zmiękły. I to jeszcze "młoda"!

Zajęliśmy miejsca na tych wysokich krzesłach, bo tylko tam nikt nie siedział. Zresztą miałam ochotę na ich usiąść, więc podświadomie bardzo się z tego cieszyłam.

- Dowiem się, jaki to pomysł wymyśliłeś czy nie? - zapytałam, przyglądając mu się bardzo uważnie.

- W swoim czasie, moja droga - swoje spojrzenie skierował prosto w moje oczy, a ja natychmiast przełknęłam ślinę - Jak zjemy to ci pokażę, spokojnie.

W pewnym momencie zauważyłam paproszka na jego lewym ramieniu. Szybko sięgnęłam po niego ręką, zabierając go stamtąd. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę, a moja dłoń jakby przypadkowo, ale nie do końca musnęła jego zarost. Swój wzrok przeniósł na moje oczy, co ja odwzajemniłam. Wręcz utopiłam się w jego oczach. Miałam wrażenie, że czas na chwilę stanął. Ten moment mógłby trwać wiecznie...

Jednak oderwaliśmy się od siebie, bo właśnie nasz numer wołała jedna z pracownic McDonald's. Wstał i odebrał zamówienie, po czym postawił na stole. Przez pewien czas nie odzywaliśmy się do siebie. Ogarnęła nas niezręczna cisza, którą po raz pierwszy czułam w jego towarzystwie. Przyjaźniliśmy się od kilku lat i zawsze spędzaliśmy wyjątkowy, zabawny, świetny czas, który był nie do zapomnienia. Hiszpan przywrócił naszą rozmowę, która powoli wracała na wcześniejsze tory. Kiedy zjedliśmy posiłek, byliśmy już dość rozbawieni, że kiedy wyszliśmy z budynku, oboje ryknęliśmy śmiechem. Kiedy doszliśmy do jego samochodu, niebo jakby dopiero teraz pokazało swoje walory kolorystyczne. Stanęłam z otwartą buzią i jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w to, co właśnie widzę.

- Może wspólne zdjęcie? - zaproponował.

- Tak! - wyjęłam telefon i zrobiliśmy kilka selfie.

- Chwilka... - pewna nieco starsza kobieta właśnie wychodziła z restauracji, do której brunet podszedł, zagadując.

Po chwili oboje przyszli, tyle że ona trzymała jego telefon w dłoni. Mężczyzna stanął obok mnie i objął mnie talii, delikatnie przyciągając do siebie. Przeszły mnie dreszcze na karku i szyi, ale w mgnieniu oka opanowałam to uczucie, a sama uśmiechnęłam się do obiektywu aparatu, który skierowała w naszą stronę kobieta, by zrobić nam zdjęcie.

- Uwaga, młodzi! Raz, dwa i trzy! - wykrzyknęła, nakierowując wskazujący palec na ekran.

Nagle Hiszpan położył dłoń na moim podbródku i przekręcił moją głowę w swoją stronę, po czym przybliżył swoje usta do moich, całując mnie. Szok ogarnął mnie całą, ale po kilku sekundach oddałam jego pocałunek. Zamknęłam oczy, dając ponieść się wszystkim uczuciom. Nasze wargi powoli muskały się wzajemnie, że przy każdym dotyku dostawałam kolejnych dreszczy. Jego dłonie mocniej i pewniej trzymały mnie w biodrach, a ja swoje oparłam o jego tors.

- Boże słodki! Jesteście przecudowni! - zawołała kobieta, zapewne robiąc mnóstwo zdjęć - Najsłodsza para jaką widziałam! Ale tak szczerze to wam zazdroszczę. Korzystajcie z tej młodości!

Po kilku następnych momentach oderwaliśmy się od siebie. Prawą dłoń położył na moim policzku i kciukiem gładził moja skórę. Fioletowo-różowa poświata padała na jego przystojną twarz, a ja nie odrywałam się do jego czułego spojrzenia.

- Kocham cię. I to cholernie mocno - poprawił mi niesforne włosy opadające mi na oczy - Nawet nie wiesz, ile razy czekałem na tą chwilę. Ile razy podczas naszych sprzeczek chciałem przyprzeć cię do ściany i pocałować. Ile razy chciałem złapać cię za rękę publicznie...

- Kochany, trzeba było to zrobić - uśmiechnęłam się do niego i złożyłam krotki, słodki pocałunek na jego ustach - Też cię kocham, niewyobrażalnie mocno.

Po chwili poczułam, jak jego ręce podnoszą mnie góry, układając się na styl noszenia panny młodej. Kobieta zrobiła nam jeszcze kilka zdjęć, gdy nagle rozległy się brawa. Zerknęłam w stronę dźwięku i zobaczyłam wszystkich klientów McDonald's, który bili nam brawa, szczerze uśmiechnięci. Ogarnęło mnie tak nieokreślone żadnymi słowami szczęście, jak jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam.

- Więc to był twój dobry pomysł? - zagadnęłam, kiedy mój chłopak niósł mnie do samochodu.

- Dokładnie. A co? Nie był dobry?

- Był wyśmienity, Alvarito - zaśmiałam się i przeczochrałam mu włoski, na co zachichotał i otworzył drzwi samochodu, sadzając mnie z uśmiechem na fotel.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top