🥀~Rozdział 39~🥀
🥀~Rozmowa~🥀
Perspektywa Maise
Kiedy byłam w szpitalu, cały czas siedzieli przy mnie Masona i Jared. Z jednej strony cieszyłam się, że są obok mnie, jednak, gdzieś w środku czułam zawód. Zrozumienie to dopiero później. Ale czy ja sama nie byłam lepsza od nich? Obwiniałam ich, nawet jeśli w moim sercu była dziura, to powoli zaczynała się goić.
Dzisiaj na szczęście mogłam wyjść że szpitala. Tata odwiedził mnie raz, wczoraj wieczorem, ale był może tylko z piec minut, sprawdzić, czy nic nie było. Prawda była taka, że chciałam krzyczeć na cały świat, ale czułam, że i tak mi to by nic nie dało.
— Masz wszystko zapytał Jared, gdy rozglądałam się po pokoju.
— Chyba tak — Mój brat przywiózł mi torbę z rzeczami, dzięki czemu mogła się przebrać i odświeżyć.
Chłopak kiwnął głową, po czym ruszyliśmy do wyjścia. Pamiętałam, jak podobnie szlam w stronę sali mamy, gdy się leczyła.
— Maise, mogę cię jeszcze prosić na chwilę? — usłyszałam, a potem spojrzałam na Panią psycholog.
— Idź, ja poczekam na ciebie tutaj — przełknęłam ślinę, po czym ruszyłam za kobietą.
— Dlaczego Pani chciał mnie widzieć? — zapytałam siadając na przeciwko niej.
— Wczoraj rozmawiałyśmy i wiesz, że chce Ci pomóc, jednak... Widziałam jak ten chłopak i twój brat na ciebie patrzą. Wiem doskonale, że Cię zranili i nie dziwię Ci się, że nie chcesz ich dopuścić do siebie, ale może powinnaś spróbować — powiedziała, a ja się skrzywiłam.
— Bardzo bym tego chciała, ale nie wiem czy dam radę. Chciałabym znów poczuć, że jestem dla kogoś ważna, ale jak mam to zrobić, skoro oni mnie cały czas odpychają? — zapytałam.
— Spróbuj patrzeć co będą robić, jeśli przekroczą twoje granice, po prostu to powiedz — uśmiechnęła się w moją stronę, a ja kiwnęłam głową.
Pożegnałam się z nią, po czym odnalazłam Jareda, a ten od razu się uśmiechnął w moją stronę. Próbowałam to odwzajemnić. Mason już czekał na nas w samochodzie. Kiedy w końcu znalazłam się w domu, odetchnęłam z ulgą. Położyłam się na łóżku, po czym spojrzałam na swoje ręce, na której były jeszcze bandaże.
— Zrobiłem Ci herbaty — wyznał Jared wchodząc do środka. Położył ją na stoliku, po czym lekko się uśmiechnął widząc zdjęcie mamy. — Jesteście podobno do siebie.
— Dlatego to boli, gdy spoglądam w lustro. Czasami mam nadzieję, że to tylko koszmar, z którego się zaraz obudzę, jednak to nie jest takie proste — wyszeptałam, a chłopak usiadł obok mnie.
— Wiem co masz na myśli. Kiedy byłem mały, najwięcej czasu spędzałem czasu z dziadkiem. Był moim autorytetem. Siedziałem często w warsztacie jego i przyglądałem się, jak robi nowe meble. Każdego dnia mi go brakuje, gdy odszedł to tak jakby moja cząstka umarła — wyznał, a ja spojrzałam na niego.
— Przykro mi.
— Może dlatego jestem taki, niszczę wszystko wokół. Kiedy poznałem Masona, stal się dla mnie jak brat. Znosił moje napady złości, raz nawet go nieźle obiłem — zaśmiał się, a ja się skrzywiłam. — Jednak chce być lepszy. Zrobię wszystko, żeby na ciebie zasłużyć.
Chciałam, żeby te słowa były prawdziwe...
*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top