🥀~Rozdział 24~🥀
🥀~Łzy~🥀
Perspektywa Maise
Bałam się, że Jaredowi coś się stanie. Może się przestraszyłam tych mężczyzn, gdy jechałam gokartem, ale to nie miało znaczenia. Oni byli wyzszi od chłopaka i bardziej napakowani. Widziałam, jak sprawia im to przyjemność napawanie się moim strachem i wściekłością Jareda.
— Chodźmy stąd, proszę — spróbowałam jeszcze raz, ale przyjaciel Masona nie ustępował.
— Nasza księżniczka już się boi. Myśleliśmy, że nie jesteś taka bojaźliwa — powiedział jeden z nich, a ja skuliłam się. Widziałam, że kolejny z ich towarzyszy ruszył w moją stronę, ale drogę zastąpił mu Jared.
— Wybierasz się dokądś? — wyznał chłopak i nie minęła chwila, a rozpoczęło się rozdawania ciosów.
To było przerażające, jak mężczyźni się bić nawzajem. To przypominało mi sytuację z podstawówki. Chciałam zniknąć, ale nie było to możliwe. Jeden z mężczyzn złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w swoim kierunki. Próbowałam się wyrwać, ale nie było to takie proste. Byłam zbyt drobna dla niego.
— Zostaw tą Panią — usłyszałam i zobaczyłam sprzedawce gokartów. Poczułam chwilową ulgę, ale nie chciałam, żeby komuś jeszcze stała się krzywda.
— Bo co mi zrobisz. Jak ja skończę się zabawiać z laleczką, to ty też możesz korzystać — zaśmiał się, a ja czułam, jak łzy zaczynają mi spływać po policzkach.
— Proszę puść mnie — wyszeptałam, ale zarobiłam tylko tym uderzenie w policzek.
Gdyby nie pomoc sprzedawcy i policji, czułam, że źle by się to dla mnie skończyło. Napastnik od razu puścił moją dłoń, a ja upadłam na ziemię. Bałam się kolejny raz w swoim życiu. Przypominało mi to sytuację z moim byłym chłopakiem, o którym chciałam zapomnieć jak najszybciej.
— Boże, Maise — usłyszałam, a ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
— Ja... ja...
Jared nic więcej nie mówił, tylko upadł obok mnie i przyciągnął mnie do siebie. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. On jako jedyny mnie tak nie oceniał.
— Przepraszam was za tę sytuację. Nie chciałem, mogłem wcześniej coś zrobić z tymi kolesiami — zaczął się tłumaczyć sprzedawca, ale ja już nie słuchałam.
— Wynagrodzę Ci to, wybacz Maise — wyszeptał, a ja zmarszczyłam brwi.
— Bawiłam się dobrze, już po wszystkim — powiedziałam, po czym odsunęłam się od niego i wstałam. — Możemy wracać?
— Jasne. Jednak stało się. Widzę, jak na twoim policzku robi się ślad.
Po tych słowach wsiedliśmy do samochodu. Jednak to nie jest najgorsza rzecz tego dnia. Kiedy jechaliśmy dostałam wiadomość od osoby, której nigdy się nie spodziewałam. Dlatego, kiedy Jared mnie przywiózł od razu pobiegłam do swojego pokoju. Dlaczego moje życie znów zaczęło się walić. Jeszcze nie otrząsnęłam się po stracie mamy, a teraz jeszcze znalazł mnie mój były, który mnie zniszczył psychicznie...
Moja przeszłość wróciła, a najgorsze, że nie miałam już dokąd uciekać...
****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top